Chyba Pan przesadził z tym ratowaniem Chin przez świat.
Chiński model gospodarki nastawionej na eksport przez lata całe ekonomiści wszelkiej maści stawiali za wzór. Nam też. Wicie rozumicie: inwestycje zagraniczne, zachodni kapitał, tania siła robocza, eksport. Było tak? To do kogo ta mowa? – że zapytam z przekąsem.
Tak, Chiny będą miały kłopoty. Już je mają, jak wszyscy. Tylko moim zdaniem to, co Pan poczytuje za minus w tej sytuacji, czyli wielki rynek wewnętrzny, dla mnie negatywnym zjawiskiem nie jest. Jeśli wadza dobrze zagra.
Poza tym, trzeba pamiętać, Chiny od kilku lat inwestowały intensywnie w Afryce i (już w trochę mniejszym stopniu) w Ameryce Południowej. Teraz te inwestycje, umowy i pieniądze mogą okazać się niezwykle pomocne.
W czasie kiedy wszyscy podniecali się wypocinami intelektualnymi panów Paulsona i Bernanke, cztery państwa stworzyły sobie “cichaczem” wspólny blok gospodarczy. Grupa ta nazywa się BRIC; od państw, które ją tworzą: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny. IMF, który ostatnio bardzo zrobił się ostrożny w prognozach, przewiduje tylko dla Chin w 2009 wzrost PKB na poziomie 8.5%. Ktoś chyba wyliczał, ale nie pomnę kto, że minimalnym poziomem wzrostu, który pozwoli zachować stabilność społeczną Chinom jest 7.5%. Mają więc jeszcze 1% na zakładkę.
Ich gigantycznymi nadwyżkami budżetowymi to nawet należy się podniecać. Tym bardziej, że nie jest jasne, w którą stronę ten strumień pieniądza może zostać skierowany. (Paulson już do nich z kapeluszem jeździł.) Jasne, że kiedyś się skończą. Ale póki co, na parę lat wystarczy.
Panie Piotrze
Chyba Pan przesadził z tym ratowaniem Chin przez świat.
Chiński model gospodarki nastawionej na eksport przez lata całe ekonomiści wszelkiej maści stawiali za wzór. Nam też. Wicie rozumicie: inwestycje zagraniczne, zachodni kapitał, tania siła robocza, eksport. Było tak? To do kogo ta mowa? – że zapytam z przekąsem.
Tak, Chiny będą miały kłopoty. Już je mają, jak wszyscy. Tylko moim zdaniem to, co Pan poczytuje za minus w tej sytuacji, czyli wielki rynek wewnętrzny, dla mnie negatywnym zjawiskiem nie jest. Jeśli wadza dobrze zagra.
Poza tym, trzeba pamiętać, Chiny od kilku lat inwestowały intensywnie w Afryce i (już w trochę mniejszym stopniu) w Ameryce Południowej. Teraz te inwestycje, umowy i pieniądze mogą okazać się niezwykle pomocne.
W czasie kiedy wszyscy podniecali się wypocinami intelektualnymi panów Paulsona i Bernanke, cztery państwa stworzyły sobie “cichaczem” wspólny blok gospodarczy. Grupa ta nazywa się BRIC; od państw, które ją tworzą: Brazylia, Rosja, Indie, Chiny. IMF, który ostatnio bardzo zrobił się ostrożny w prognozach, przewiduje tylko dla Chin w 2009 wzrost PKB na poziomie 8.5%. Ktoś chyba wyliczał, ale nie pomnę kto, że minimalnym poziomem wzrostu, który pozwoli zachować stabilność społeczną Chinom jest 7.5%. Mają więc jeszcze 1% na zakładkę.
Ich gigantycznymi nadwyżkami budżetowymi to nawet należy się podniecać. Tym bardziej, że nie jest jasne, w którą stronę ten strumień pieniądza może zostać skierowany. (Paulson już do nich z kapeluszem jeździł.) Jasne, że kiedyś się skończą. Ale póki co, na parę lat wystarczy.
I tak dalej, i tak dalej.
Tymczasem pozdrawiam.
Magia -- 30.12.2008 - 13:13