“W zakrystii pamięta się o wiernych tylko wtedy, gdy czas nadszedł po kolędzie chodzić. Wyciąga się wtedy kajet z notatkami, imionami dzieci i zestawieniem datków za ostatnie pięć lat i udaje dobrego pasterza, który zna wszystkich swoich podopiecznych.
Ciekawe czemu nie pamięta się o nich wtedy, gdy rodziców nie stać na ubranie, książki lub, co gorsza, obiad dla tych dzieci? Rozdawnictwo w kurii, gdzie trzeba stać w upokarzającej kolejce od świtu nie jest wystarczające. Czemu nie robi się nic dla młodzieży, która z braku alternatywy stoi pod blokiem, piwko sącząc. Można przecież udostępnić jakieś pomieszczenia na posesji kościoła na nieodpłatne zajęcia różnego rodzaju: plastyczne, muzyczne, taneczne… bo nahalnej indoktrynacji młodzież nie chce.
Powiedzcie mi, proszę, czy słyszeliście kiedyś o takiej parafii? A może macie szczęście do takiej należeć?”
Uogólnias zjednak trochę, znaczy jest różnie.
Po pierwsze parafie prowadzą działalność bardzo bogatą charytatywną, oczywiście że są przy nich darmowe zajęcia dla dzieciaków (np. w mojej), są świetlice, są hospicja, organizowane jest mnóstwo pielgrzymek i pieszych i rowerowych i biegowych (to apropos spędzania czasu i stwarzania alternatywy)
Są organizacje pomagające osobom potrzebującym: caritas, Chleb Życia s. małgorzaty Chmielewskiej, jest mnóstwo mądrych księży, jest ksiąsz Isakowicz Zaleski, który choćby wspóldziała z Anną Dymną w pomaganiu osobom niepełnosprawnym.
Jest ks. Arkadiusz Nowak.
Są organizacje pomagające samotnym matkom (bynajmniej większość nie jest prowadzona przez feministki a przez kręgi z Kościołem związane).
Są zakony, których głownym zadaniem jest pomoc innym.
W większych miastach są duszpasterstwa akademickie, szczególnie wśród zakonników jest mnóstwo mądrych, otwartcyh księży (np dominikanie)
Oczywiście można powiedzieć, że skala potrzeb jest większa, że jest w Kościele dużo złego.
Ale przecież nie tylko Kościół ma pomagać, nie tylko Kościół jest od tego.
Ja np. jako ateista nie zamierzam krytykować Kościoła, bo wiem, że sam niewiele robię i sam nie mam wystarczającej wiedzy.
Wiesz, tak jak ty piszesz, na podstawie wiedzy znajomych, zasłyszanych plotek, często zresztą osób niechętnych pewnie Kościołówi i piszes zna podstawie stereotypów i klisz, to sorry, ale taki tekst, to nie jest w żaden sposób przekonujący.
Wydaje mi się, że idziesz nałatwiznę i jedziesz skrótami strasznymi i ogólnikami.
Ja tylko w sumie do jednego aspektu się odniosę:)
“W zakrystii pamięta się o wiernych tylko wtedy, gdy czas nadszedł po kolędzie chodzić. Wyciąga się wtedy kajet z notatkami, imionami dzieci i zestawieniem datków za ostatnie pięć lat i udaje dobrego pasterza, który zna wszystkich swoich podopiecznych.
Ciekawe czemu nie pamięta się o nich wtedy, gdy rodziców nie stać na ubranie, książki lub, co gorsza, obiad dla tych dzieci? Rozdawnictwo w kurii, gdzie trzeba stać w upokarzającej kolejce od świtu nie jest wystarczające. Czemu nie robi się nic dla młodzieży, która z braku alternatywy stoi pod blokiem, piwko sącząc. Można przecież udostępnić jakieś pomieszczenia na posesji kościoła na nieodpłatne zajęcia różnego rodzaju: plastyczne, muzyczne, taneczne… bo nahalnej indoktrynacji młodzież nie chce.
Powiedzcie mi, proszę, czy słyszeliście kiedyś o takiej parafii? A może macie szczęście do takiej należeć?”
Uogólnias zjednak trochę, znaczy jest różnie.
Po pierwsze parafie prowadzą działalność bardzo bogatą charytatywną, oczywiście że są przy nich darmowe zajęcia dla dzieciaków (np. w mojej), są świetlice, są hospicja, organizowane jest mnóstwo pielgrzymek i pieszych i rowerowych i biegowych (to apropos spędzania czasu i stwarzania alternatywy)
Są organizacje pomagające osobom potrzebującym: caritas, Chleb Życia s. małgorzaty Chmielewskiej, jest mnóstwo mądrych księży, jest ksiąsz Isakowicz Zaleski, który choćby wspóldziała z Anną Dymną w pomaganiu osobom niepełnosprawnym.
Jest ks. Arkadiusz Nowak.
Są organizacje pomagające samotnym matkom (bynajmniej większość nie jest prowadzona przez feministki a przez kręgi z Kościołem związane).
Są zakony, których głownym zadaniem jest pomoc innym.
W większych miastach są duszpasterstwa akademickie, szczególnie wśród zakonników jest mnóstwo mądrych, otwartcyh księży (np dominikanie)
Oczywiście można powiedzieć, że skala potrzeb jest większa, że jest w Kościele dużo złego.
Ale przecież nie tylko Kościół ma pomagać, nie tylko Kościół jest od tego.
Ja np. jako ateista nie zamierzam krytykować Kościoła, bo wiem, że sam niewiele robię i sam nie mam wystarczającej wiedzy.
Wiesz, tak jak ty piszesz, na podstawie wiedzy znajomych, zasłyszanych plotek, często zresztą osób niechętnych pewnie Kościołówi i piszes zna podstawie stereotypów i klisz, to sorry, ale taki tekst, to nie jest w żaden sposób przekonujący.
Wydaje mi się, że idziesz nałatwiznę i jedziesz skrótami strasznymi i ogólnikami.
grześ -- 24.03.2009 - 20:17