problem z przepisami programowymi (w sensie ścisłym) jest rodem z lamusa, ale niestety nie jest trupem ;) Proszę mi wierzyć na słowo ;) Zresztą ludzie (prawnicy) bardzo często mylą stopień ogólności przepisu z jego wartością normatywną. To znaczy przepis może być sformułowany na bardzo dużym poziomie abstrakcji, zawierać odesłania pozaustawowe, zwroty niedookreślone itd., a jednocześnie być normą prawną, a nie deklaracją polityczną. Przykładowo daję dwa przepisy:
1) Każdemu zapewnia się wolność wyboru miejsca pracy.
2) Prezydent podpisuje ustawę w ciągu 7 dni.
Oba przepisy zawierają normy postępowania, oba znajdują się w konstytucji, ale mają innych adresatów, inny stopień konkretności, jeden może być bezpośrednio stosowany, drugi wymaga uszczegółowienia w ustawie (w zasadzie ten pierwszy). Kiedyś A. Lepper chodził z konstytucją po telewizjach i opowiadał, że rząd łamie konstytucję, bo nie zapewnia każdemu pracy (pkt 1). Nie miał racji, bo choć powoływał się na normę prawną, to jednak norma ta nie ustanawiała indywidualnego roszczenia (była skierowana do ustawodawcy i TK, który kontrolował prawidłowość wykonywania tej normy przez ustawodawcę; oprócz tego stanowiła wskazówkę interpretacji prawa, ale to jeszcze inna bajka).
Wracając do rzeczy, dobrze Pan kombinuje. Szczegółowość konstytucji, to sposób zbudowania jej norm (muszą być te bardziej szczegółowe i te ogólne – w zależności od funkcji), co trzeba od początku kontrolować, bo od tego zależy jak one potem będą stosowane. Zasady pisania aktu normatywnego są lustrzanym odbiciem zasad jego późniejszego czytania. Ktoś, kto nie zna reguł redakcji tekstu, nie będzie w stanie potem tego tekstu trafnie odczytać. Popadnie w sprzeczności, okaże się czytelnikiem naiwnym. Myślę, że to jest podobne jak u informatyków, budujących i obsługujących system komputerowy (program). Zasady pisania konstytucji (i innych aktów normatywnych) to również swego rodzaju program, ze specyficznymi słownikami pojęć i ich kombinacji.
Ale szczegółowość konstytucji, to również wybór określonych materii, które mają być tam zamieszczone. Przecież nie wszystko nadaje się do konstytucji. Są rzeczy, które spokojnie można zawrzeć w ustawach albo rozporządzeniach; przeładowanie konstytucji narusza jej powagę, dewaluuje… no jest masa przeciwwskazań ;) Dlatego ważniejsze jest – przynajmniej na początku – redukcja zagadnień (stąd mój punkt dot. klasycznych zagadnień konstytucyjnych, nie pamiętam który:).
Mówiąc o gotowcach miałem na myśli pewne pakiety instytucji, które można zastosować, kiedy już się przesądzi jak ma być ;) To jest bardziej jak klocki lego. Mamy karton z klockami, są one na tyle uniwersalne, że można z nich ułożyć wszystko, co do tej pory wyobraźnia ludzka ogarnęła, tylko brać i budować... ;)
Pozdrawiam,
referent
PS. Projektu RPO nie znam. Poszukam i poczytam, ale nie obiecuję, że przychylnie ;)
-->Sergiusz
Panie Sergiuszu,
problem z przepisami programowymi (w sensie ścisłym) jest rodem z lamusa, ale niestety nie jest trupem ;) Proszę mi wierzyć na słowo ;) Zresztą ludzie (prawnicy) bardzo często mylą stopień ogólności przepisu z jego wartością normatywną. To znaczy przepis może być sformułowany na bardzo dużym poziomie abstrakcji, zawierać odesłania pozaustawowe, zwroty niedookreślone itd., a jednocześnie być normą prawną, a nie deklaracją polityczną. Przykładowo daję dwa przepisy:
1) Każdemu zapewnia się wolność wyboru miejsca pracy.
2) Prezydent podpisuje ustawę w ciągu 7 dni.
Oba przepisy zawierają normy postępowania, oba znajdują się w konstytucji, ale mają innych adresatów, inny stopień konkretności, jeden może być bezpośrednio stosowany, drugi wymaga uszczegółowienia w ustawie (w zasadzie ten pierwszy). Kiedyś A. Lepper chodził z konstytucją po telewizjach i opowiadał, że rząd łamie konstytucję, bo nie zapewnia każdemu pracy (pkt 1). Nie miał racji, bo choć powoływał się na normę prawną, to jednak norma ta nie ustanawiała indywidualnego roszczenia (była skierowana do ustawodawcy i TK, który kontrolował prawidłowość wykonywania tej normy przez ustawodawcę; oprócz tego stanowiła wskazówkę interpretacji prawa, ale to jeszcze inna bajka).
Wracając do rzeczy, dobrze Pan kombinuje. Szczegółowość konstytucji, to sposób zbudowania jej norm (muszą być te bardziej szczegółowe i te ogólne – w zależności od funkcji), co trzeba od początku kontrolować, bo od tego zależy jak one potem będą stosowane. Zasady pisania aktu normatywnego są lustrzanym odbiciem zasad jego późniejszego czytania. Ktoś, kto nie zna reguł redakcji tekstu, nie będzie w stanie potem tego tekstu trafnie odczytać. Popadnie w sprzeczności, okaże się czytelnikiem naiwnym. Myślę, że to jest podobne jak u informatyków, budujących i obsługujących system komputerowy (program). Zasady pisania konstytucji (i innych aktów normatywnych) to również swego rodzaju program, ze specyficznymi słownikami pojęć i ich kombinacji.
Ale szczegółowość konstytucji, to również wybór określonych materii, które mają być tam zamieszczone. Przecież nie wszystko nadaje się do konstytucji. Są rzeczy, które spokojnie można zawrzeć w ustawach albo rozporządzeniach; przeładowanie konstytucji narusza jej powagę, dewaluuje… no jest masa przeciwwskazań ;) Dlatego ważniejsze jest – przynajmniej na początku – redukcja zagadnień (stąd mój punkt dot. klasycznych zagadnień konstytucyjnych, nie pamiętam który:).
Mówiąc o gotowcach miałem na myśli pewne pakiety instytucji, które można zastosować, kiedy już się przesądzi jak ma być ;) To jest bardziej jak klocki lego. Mamy karton z klockami, są one na tyle uniwersalne, że można z nich ułożyć wszystko, co do tej pory wyobraźnia ludzka ogarnęła, tylko brać i budować... ;)
Pozdrawiam,
referent
PS. Projektu RPO nie znam. Poszukam i poczytam, ale nie obiecuję, że przychylnie ;)
referent Bulzacki -- 27.08.2009 - 17:33