Moje pisanie musi być kompletnie niezrozumiałe, skoro napisałeś to, co napisałeś. :)
Gdybym przejęła się narracją GW, to raczej powinnam chyba wychwalać “niezłomną” postawę s. Tulei. Jeśli zdanie o stanie bliskim płaczu nad kondycją umysłową “Wysokiego Sądu” odczytałeś jako pienie pochwalne prod adresem s. Tuleyi, to faktycznie musi być to zgodne z bredzeniami “wybiórczych”. :)
Napisałam też, że sama analogia/porównanie nie ma dla mnie zasadniczego znaczenia. Bowiem, jak zaznaczyłam to w notce, interesuje mnie przede wszystkim, “czy sędzia Tuleya (czy Tuleja) miał prawo wydać wyrok skazujący, jeśli w trakcie przewodu sądowego “powziął wiedzę” o nagannych (pozaprawnych?) metodach zdobywania dowodów przeciwko oskarżonemu. Nie wiem, czy jego uzasadnienie wyroku nie jest jawną podpowiedzią dla obrońców dr G., w jaki sposób mają przeprowadzić apelację.”
Dziś, już wiadomo, że żadnego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez CBA nie będzie. Zatem, chyba rację miałam pisząc, że odpowiednich przepisów co do godzin przesłuchań nie ma, dając do zrozumienia, że takiego rodzaju zarzuty ze strony s. Tuleyi są bezpodstawne. Aczkolwiek z czysto ludzkiego punktu widzenia, ciąganie na przesłuchanie w nocy 80-letniego staruszka jest nadużyciem ze strony jakiegoś tłuka-służbisty. I znów nie zostałam zrozumiana. :)
W jednym z komentarzy do Foxxa uściśliłam swoje stanowisko względem wypowiedzi Stępnia i Johanna, dopisując słowo “niemal”. No cóż, dla mnie takie słowo stanowi pewną różnicę, ale – oczywiście – nie mogę wymagać od nikogo, by rozumiał to w ten sam sposób. Stąd kolejne nieporozumienia. :)
A tak przy okazji, znalazłam dziś wypowiedź pani prof. Pawłowicz. Nie uwierzysz Yasso, pani prof. od razu na wstępie walnęła paragrafem 424 KPK i… stała się jasność. No kurcze, jak to jest, że kobieta prof. prawa potrafi operować konkretami a faceci prof. prawa uprawiają jeno publicystykę? :)
Masz rację, Yasso
Moje pisanie musi być kompletnie niezrozumiałe, skoro napisałeś to, co napisałeś. :)
Gdybym przejęła się narracją GW, to raczej powinnam chyba wychwalać “niezłomną” postawę s. Tulei. Jeśli zdanie o stanie bliskim płaczu nad kondycją umysłową “Wysokiego Sądu” odczytałeś jako pienie pochwalne prod adresem s. Tuleyi, to faktycznie musi być to zgodne z bredzeniami “wybiórczych”. :)
Napisałam też, że sama analogia/porównanie nie ma dla mnie zasadniczego znaczenia. Bowiem, jak zaznaczyłam to w notce, interesuje mnie przede wszystkim, “czy sędzia Tuleya (czy Tuleja) miał prawo wydać wyrok skazujący, jeśli w trakcie przewodu sądowego “powziął wiedzę” o nagannych (pozaprawnych?) metodach zdobywania dowodów przeciwko oskarżonemu. Nie wiem, czy jego uzasadnienie wyroku nie jest jawną podpowiedzią dla obrońców dr G., w jaki sposób mają przeprowadzić apelację.”
Dziś, już wiadomo, że żadnego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez CBA nie będzie. Zatem, chyba rację miałam pisząc, że odpowiednich przepisów co do godzin przesłuchań nie ma, dając do zrozumienia, że takiego rodzaju zarzuty ze strony s. Tuleyi są bezpodstawne. Aczkolwiek z czysto ludzkiego punktu widzenia, ciąganie na przesłuchanie w nocy 80-letniego staruszka jest nadużyciem ze strony jakiegoś tłuka-służbisty. I znów nie zostałam zrozumiana. :)
W jednym z komentarzy do Foxxa uściśliłam swoje stanowisko względem wypowiedzi Stępnia i Johanna, dopisując słowo “niemal”. No cóż, dla mnie takie słowo stanowi pewną różnicę, ale – oczywiście – nie mogę wymagać od nikogo, by rozumiał to w ten sam sposób. Stąd kolejne nieporozumienia. :)
A tak przy okazji, znalazłam dziś wypowiedź pani prof. Pawłowicz. Nie uwierzysz Yasso, pani prof. od razu na wstępie walnęła paragrafem 424 KPK i… stała się jasność. No kurcze, jak to jest, że kobieta prof. prawa potrafi operować konkretami a faceci prof. prawa uprawiają jeno publicystykę? :)
Itd. Itp.
Pozdrawiam.
Magia -- 11.01.2013 - 12:38