Lustracja. Czy to kogoś jeszcze interesuje?
Minęło niemal dwadzieścia lat odkąd w Polsce zamiast przeprowadzenia lustracji i dekomunizacji trwała cyklicznie dyskusja na ten temat. Po jednej stronie stali intelektualiści, autorytety i nieskazitelni moralnie osobnicy zaś po drugiej prymitywna, żądna zemsty miejscowa hołota. Z biegiem czasu szeregi antylustracyjnej śmietanki przerzedzały się coraz bardziej. Odpadały kolejne ogniwa, które o dziwo okazywały się kapusiami bezpieki. I tak wielcy humaniści, niezłomni opozycjoniści, a nawet zasłużony ksiądz katolicki, orędownik dialogu z judaizmem i zmiany treści pieśni i modlitw na bardziej poprawne politycznie, prywatnie przyjaciel Adama Michnika, który osobiście poświecił nowy budynek Agory okazał się zwykłym komunistycznym donosicielem. Wśród tych, na których raportował ksiądz Czajkowski był również Jerzy Popiełuszko.
Tak w ogóle to ciekawa sprawa z tym pechem Adama Michnika. Wbrew logice i rachunkowi prawdopodobieństwa jakoś sporo tych jego bliskich okazało się komunistycznymi agentami.
Maleszka, Czajkowski, historycy, z którymi dzielny pan Adam buszował jako pierwszy po przepastnych archiwach bezpieki.
Jedni mówią, że to gumowe serce naszego Adasia i jego naiwność, inni, że po rekonesansie, jaki odbył nadredaktor w archiwach bezpieki lgnęło do niego to towarzystwo jak do ojca, który wie, wybaczy i ochroni. Zwłaszcza, że skoro Jaruzelskiego i Kiszczaka mianował na ludzi honoru to cóż dopiero oni, trybiki i biedne żuczki. Zresztą Drogi Adam jak sądzili, sukcesem zakończy swoją zabawę w Pana Boga. Kształtowanie obywateli na swój obraz i podobieństwo przebiegało można powiedzieć wzorcowo. Choć byli też złośliwcy, którzy szeptali, że to nie Pan Bóg jest tym naśladowanym wzorem, a komunistyczne ciągoty zakładające również tworzenie nowego człowieka. Efektem było to, że najbardziej pokorni zostali przez wszechmocnego redaktora wywyższeni.
Jednak to dalej nie mogło trwać w tej formie. Przecieki, wycieki, chorobliwa ciekawość mogłyby doprowadzić do tego, że w szeregach wrogów lustracji nie ostałby się żaden autorytet. Już dziś nie wie, co począć z oświadczeniem lustracyjnym pewien drogi i szanowany profesor. Jeden z biskupów ponoć jest nie takim”filozofem”, o jakim wszyscy myślą. Pod strzechy trafiła dyskusja o jakimś „Trutniu”, że o „Bolku” już nie wspomnę.
Aureola z nad głowy Wielkiego Adama zniknęła, co poprzedzone było jej stopniowym blaknięciem
Zdaje się, że GW zyskała dziś wielkiego sprzymierzeńca w TVN ,TVN24, TVN Religia.
Wszak wchodzimy w nowy etap wymagający innej „mądrości”.
Trzeba ubeków i donosicieli przybliżyć społeczeństwu. Oswoić z nimi, by pokazać, że każdy z nich tak naprawdę to swój chłop. Jednym słowem komuch, kapuś dwa bratanki. To przecież jedni z nas. Ani gorsi, a może nawet trochę lepsi. Kto wie czy nie sól tej ziemi?
Taki Wołoszański donosił z chłopięcej ciekawości. Piwowski dla jaj, bo że z niego jajcarz to każdy wie. To, że jakoś przypadkowo mieszkał przez ścianę ze Zbigniewem Herbertem to zwykły zbieg okoliczności. Małgosia Niezabitowska nie donosiła wcale i nie ma powodu jej nie wierzyć skoro sam oficer prowadzący zapewnił o tym sąd. Gdyby nie współpraca z PRL-owskimi służbami to nie powstałby „Heban” i inne dzieła Ryszarda Kapuścińskiego. Gdyby księżą Popiełuszko, Niedzielak, Zych, Suchowolec wykazali bardziej patriotyczną postawę to zapewne żyliby do dziś.
Passent, Teoplitz goszczą często w telewizji Pana Waltera, dzięki czemu możemy sami zaobserwować, że to zwykli uczciwi obywatele. Kiedy trzeba to pojawiają się tam jak na zawołanie byli ubecy Lesiak, Sasin, Kurnik, Semik czy były szef WSI Dukaczewski, a jak zajdzie potrzeba to ściągnie się tam z dworca bezdomnego Huberta H, chyba (jak mówią złośliwi) najprzyzwoitszego z tego towarzystwa, bo przynajmniej mówiącego to, co myśli.
Po cholerę nam teraz ta cała lustracja skoro zaraz po niej przed kamery jako gwiazdy trafią nowi zdemaskowani agenci?
Każdy odszczepieniec, zdrajca i komunistyczny donosiciel, czy bohater opuszczający łono Kościoła trafia zaraz upudrowany przed kamerę. Słyszymy o patriotycznym podłożu współpracy konfidentów, dylematach moralnych, wątpliwościach i nieprzespanych nocach braci Bartosia i Obirka. Wszystko musi być z pobudek wyższych, aby broń Boże ktoś nie pomyślał, że chodzi tylko o szmal i karierę.
Dziennikarze zadają „trudne” pytania, lecz żaden jakoś nie ma odwagi zagadnąć na przykład takiego byłego jezuitę Stanisława Obirka, czy kiedy tak się miotał nocami w łóżku wstrząsany wątpliwościami to czy już wtedy towarzyszyła mu w tych mękach była żona ambasadora Izraela?
Osiągnięto to, co chciano. Przez dwadzieścia bez mała lat obrzydzono Polakom coś oczywistego i koniecznego. Coś, co każdy z szanujących się naszych sąsiadów zrobił już dawno. Większości młodych ludzi ten temat już nudzi i męczy. Agentura jest usatysfakcjonowana. Wystarczy, że wiedza o niej jest dostępna dla służbom niemieckim i rosyjskim. Po cholerę jeszcze wtajemniczać własnych obywateli.
Temat lustracji umiera śmiercią naturalną. Podnoszenie go bardziej uszczupla partiom politycznym elektorat niż im go przysparza.
Otwarcie archiwów dzisiaj, pewnie zwiększyłoby bezpieczeństwo naszego kraju. Jest jednak ciekawe, że dla naszych elit nie ma taki drobiazg wielkiego znaczenia. Bez echa przeszła pogłoska o tym, że podczas podpisywania polsko-niemieckiego traktatu Niemcy szantażowali ministra Skubiszewskiego TW „Kosk” ujawnieniem jego agenturalnej przeszłości..
Skazani jesteśmy na sporadyczne wycieki z IPN-u i poszerzający się krąg gwiazd w telewizjach „Zegarka” i Waltera(pupil i protegowany Urbana). Z konfidentami jesteśmy już niemal za pan brat i są codziennymi gośćmi w naszych domach.
Proces oswajania z TW przebiega bez zakłóceń.
Jednym słowem ŻEGNAJ LUSTRACJO. Nadeszły czasy totalnej miłości, więc się kochajmy.