Kto i gdzie wygrał, i co wygrał

Rozpoczął się spór o to, czy stoczniowcy mają prawo protestować 4 czerwca w Gdańsku (nie chodzi o lega artis lecz o sensowność protestu tego dnia, czy jak chce rząd – szkodliwość, bo i jest ten zamiar szkodliwy ze względu na „wizerunek” – nie tylko premiera i rządzącej partii, ale i Polski). Jeśli będą protesty to obchody będą w innym miejscu. Gdzie?

Jaki inny symbol obchodów, jakie miejsce? Strajki 1988 r., które doprowadziły do OS i wyborów miały miejsce (te większe i dłuższe) w kopalniach (najdłużej w historii PRL strajkował wówczas „Manifest Lipcowy” – dziś „Zofiówka”), Hucie Stalowa Wola, w porcie i zajezdniach Szczecina. W Warszawie nie udał się nawet organizowany wiec poparcia w Ursusie.
Rozumiem, że w tych wszystkich miejscach uroczystościom przeszkadzać będzie rządzącym i ich gościom „klasa robotnicza” (ci, dzięki którym wybory 4 czerwca mogły być).

Szukam więc innych. Magdalenka? Willa pewnie za mała na blichtr i fajerwerki. Szukam więc dalej – siedziba Episkopatu Polski! Bez Kościoła nie byłoby Stołu. Co jeszcze – byłe KC PZPR, a może gmach MSW, gdzie gen. Kiszczak rwał się do tego, aby się z ludem pogodzić? Do wyboru – Kościół lub KC.

Nie mamy miejsca symbolu, tylko ta brama, pomnik i stoczni. Ha, dziś Stocznia to takie miejsce jaki i symbol.
1988_-_sierpien_-_w_stoczni_10_-_m.jpg
fot. moje

Nie mamy żadnego pomnika ukazującego naszą dumę z obalenia komuny, ale mamy ogromne gmaszysko w Warszawie ukazujące niegdyś potęgę komuny. Uroczystości w pałacu? Chichot historii. Pozostaje jedynie ten drugi pałac – królewski, tylko co on ma wspólnego z „S”?

Mamy pomniki i symbole klęsk i walk zbrojnych. Nie mamy do dziś, w 20 lat po rozpadzie ówczesnego totalitarnego ustroju, pomnika zwycięstwa nad komuną. Choćby był to pomnik ateistycznego gołąbka pokoju, czy też pomnik na wzór pamiętnego papieskiego ołtarza z Zaspy z 1987 – okręt przewożący nas przez czerwone morze. Gdzie i w jakim miejscu możemy być dumni, czy choćby udawać, że tacy jesteśmy w dniach świąt, mszy, apeli i kolejnych rocznic, gdy kolejni dygnitarze będą przemawiać i machać rączką, a duchowni błogosławić. Może orzeł zrywający kajdany, może Lech przeskakujący murek, może napis „Bolek obalił komunę”, może teczka agenta z IPN, może…

Przypomnę, co o wolnościach związkowych, „Solidarności” i możliwości reform gospodarczych, które mogły być możliwe tylko dzięki postawie robotników i Związku mówił w zamierzchłych czasach Tusk. Może to natchnie kogoś z rządu jak należy postąpić wobec zapowiedzianej „demolki”. Byle nie natchnął myślą zatrudnienia przebranych w kufajki statystów machających jak w Korei chorągiewkami i skandujących „niech żyje nasz znakomity gość!”, czy „Nie ma wolności bez… europejskiej solidarności”.

„Rozwaga i Solidarność”, to podziemne pismo Stoczni Gdańskiej. W 1988 r. było redagowane, drukowane i kolportowane głównie przez liberałów (środowisko „Przeglądu Politycznego i spółdzielni „Gdańsk”). Jakby nie było na plecach robotników liberałowie zrobili kariery a robotnicy zostali robotnikami, bo robotnikiem musi być ktoś. Wydrukowała opinię na temat strajku Donalda Tuska:

Postulat relegalizacji jest uzasadniony z kilku powodów. Po pierwsze, istnieją dokumenty (Konwencja MOP, Umowa Sierpniowa, ustawa o związkach zawodowych), w których władza podpisami swych przedstawicieli jednoznacznie zobowiązała się do poszanowania wolności związkowych w Polsce. Wynika z tego, że to władza, a nie strajkujący, łamie prawo.

Po drugie, od czasu stanu wojennego społeczeństwo polskie niezmiennie domaga się przywrócenia „Solidarności”. Pluralizm związkowy okazuje się podstawową potrzebą świata pracy – szczególnie że w powszechnym odczuciu OPZZ nie reprezentuje interesów załóg. Dzisiejsze strajki potwierdzają, że wolność związkowa jest oczekiwaniem nie tylko grupy dawnych działaczy i opozycjonistów, ale szerokich rzesz pracowniczych, gotowych wiele dla niej poświęcić.

Po trzecie, istnieje przekonanie, że jedyną gwarancją przeprowadzenia reform w Polsce może być masowa niezależna organizacja, wymuszająca na władzy wprowadzanie reform i kontrolująca ich realizację. Jeśli strajk nie skłoni władzy do legalizacji Związku, to z pewnością ją przybliży. W Polsce konieczne są zasadnicze zmiany ustrojowe, gospodarcze i polityczne, ale jednym z warunków ich wprowadzenia jest dziś spełnienie postulatów Sierpnia ’88 (specjalny numer strajkowy z sierpnia 1988 r. 5/92).

Dziwne rzeczy opowiadał? Jak on dziś może mieć coś przeciwko „masowej niezależnej organizacji, wymuszającej na władzy wprowadzanie reform i kontrolująca ich realizację”? Ktoś kąśliwie pewnie zauważy, że żadnej masowej organizacji dziś nie ma. Organizacje mające nas bronić zostały rozbite w pył.

Dla mnie postępowanie wydaje się oczywiste, a wam? Należy od dziś rozmawiać z robotnikami. Pojechać do stoczni, siedzieć w niej i rozmawiać. Nie wzywać do stolicy, czy Magdalenki, na poufne rozmowy. Nie dać się zastraszyć przez robotników jak Kiszczak czy Jaruzelski, ale być jak Jagielski i Fiszbach! Nie bać się, próbować wytrwale. Najwyżej, trudno, nie uda się odwieść stoczniowców od tego nienajlepszego pomysłu. Zaniechanie, odgradzanie się od „dołów społecznych”, przebywanie tylko w środowisku elit wypacza widzenie rzeczywistości.

Mój kolega z NZS w sierpniu 1988 na kominie stoczniowego budynku, widocznym z kolejki i ulicy, wymalował hasło, które późnej wymalowane na styropianie było niesione w pochodzie 1 września na koniec strajku. Hasło: „NZS z robotnikami” to było jego i moje hasło, to było hasło całego naszego pokolenia ludzi z NZS (oprócz, oczywiście prawicowego Rysia Czarneckiego – bez uzasadnienia). Byliśmy „młodzieżówką” „Solidarności” i przynajmniej w Gdańsku wspieraliśmy każdy jej protest i każdą działalność, choć nie bezrefleksyjnie. Któż to rzucił w 1980 r. pierwszy w kraju hasło do zakładania NZS? Grupka studentów z UG, wśród której był Donald Tusk… Dziś jest tym „równiejszym” z „Folwarku Zwierzęcego”?
1988_-_NZS_z_robotnikami_-_s_-_m.jpg
Fot. archiwum

Pozostaje pytanie właściwie bez sensu: kto i gdzie wygrał, i co wygrał. Uogólnienie podpowiada – wygrała Polska, naród. Szczegół pyta – a ja? Uogólnienie – nie wtrącaj się, bądź gusowską średnią. Symbol jest ważny, nie szczegół, nie Stocznia, cóż że to właśnie symbol…
8_-_sierpien_-_wyjscie_ze_stoczni_cz-b42_-_m.jpg
fot. moje

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Parlament

4 czerwca to święto demokracji , a nie święto demonstracji. A miejscem gdzie tworzy sie demokrację jest urna wyborcza , a nie w stocznia,kopalnia czy huta. Gdyby wyniki wyborów były takie jak oczekiwała PZPR ( a to nie było takie nieprawdopodobne) nie mielibyśmy dziś demokracji tylko coś bliskiego Rosji lub Chinom. W tej wojnie o demokrację jedna Stocznia choćby permanentnie strajkująca miała mniejszą siłę rażenia niż kilkanaście milionów kart wyborczych wrzuconych do urn przez zwykłych Polaków w całej Polsce.
Potrzebne miejsce – symbol , prosze bardzo, po prostu Parlament.


Kto wygrał?

Retoryczne pytanie.
Ten, który swojej wygranej przez sądy broni.
Media okupuje.
Swoje żony, kochanki jako ostroje prawdy sprzedaje.
Jedyną prawdę publikuje.
Klechów niektórych kupił ( a nawet KK ).
Prawo usta(na)wia a przynajmniej próbuje.
Autorytety kreuje.

Cenzurę zakłada.


Subskrybuj zawartość