Wiecie, dziś u nas nagle i niespodziewanie wyłączyli prąd, czyli jak w naszym przypadku, biegi do piwnicy, czy na piecu nie podnosi się zbyt mocno temperatura, bo jest to piec na węgiel, czyli temperatura rośnie jak szalona, gdy nie chodzi pompa(elektryczna).
No po pół godzinie włączyli(o jacy mili to ludzie z tej „Energii”), a u nas już na piecu była tzw. temperatura niebezpieczna, bo dochodziło, do stu stopni, a piec wytrzymuje dziewięćdziesiąt i mógł, może nie wybuchnąć, ale po prostu się zepsuć, co byłoby dodatkowym wydatkiem pieniędzy(oczywiście naszych), bo przecież (oni mieli awarię).
Hmm…czy nie dość, że płacimy jak na nasze warunki bardzo wysoką taryfę za tą usługę, to jeszcze jak potulne kocięta, dziękujemy panom od energetyki, że jednak nic się nie stało?
Przy tym muszę jeszcze zaznaczyć, że sama jestem niestety taka, chyba to jakaś zaszłość zza czasów komuny, (dwudziesty stopień zasilania i tym podobne pomysły).
A panowie od „Energii”, czują się na pewno spełnieni.
Pozdrawiam serdecznie.:D
komentarze
dobrze, że wyłączają
To tak terapeutycznie działa.
sajonara -- 30.01.2008 - 23:53Można sie popróbować jak żyć bez prądu. Na wsi. W zimie. Po zmroku.
Sajonara
Jasne, można przecież napalić ognisko na środku pokoju.:D
Alga -- 30.01.2008 - 23:57kiedy ja powaznie mówię
Jak mi kilka razy taki numer na wsi odstawili to
1 się pożegnałem z Tepsą
2 Na podorędziu jest naładowana latarka i komplet świeczków plus zapałki
3 We łbie parę scenariuszy jak się pobawić z dziećmi
4 mała butla z gazem w garażu, żeby było na czym podgrzać mleko dla maluchów.
Wszystko wyszło w praniu. Jak posiedzieliśmy po ciemku z kwadrans to chciałem sie dowiedzieć co jest grane. Latanie po wsi niewiele dało poza rozgrzewka. Zadzwonić można było o rynnę, bo telefon bez prądu ani rusz. Komórkę to miałem, ale z przetworami na zimę. Po chałupie po omacku, bo baterie w latarce zdechły zanim zadziałały, a swieczki to nawet miałem, ale okazało się, że zapałek było trzy. maluchom zaś pdobało się dmuchanie do świeczek i wkrótce było po zapałkach. Co robic po ciemku. Małym się znudziło po dwóch kwadransach i zaczęła się wyjnia. Młodszy wył jeszcze głosniej, bo głodny, a jogurt za zimny, a kaszki nie ma na czym przygotować.
Drugim razem nie dałem się zaskoczyć:)
sajonara -- 31.01.2008 - 00:48Sajonaro
rozumiem, tylko jak się ma piec na elektrykę, to ona być musi, bo innej opcji nie ma.
A gaz też posiadam, bo sama kuchina elektryczna, to u nas za mało.
Alga -- 31.01.2008 - 00:55To dramatum
można na kilka sposobów tłumaczyć.
Nie chę bo zaraz od grzyba starego,nieucywilizowanego sie nasłucham.
Zatrzymam się na jednej ino konsekwencji braku prądu w chałupie,czyli tłumacząc to po swojemu i z przeszłości zapamietałem,że dawniej to w Polsce przyrost naturalny był więcej niż zadawalajacy.
A teraz co?,do rzadkości należą planowe wyłączenia prądu,czyli odpada wcześniejsze zaklepanie partnerki/a do wygibasów damsko-męskich.
O tych przypadkowych,dziwnych wichurą spowodowanych pisać szkoda,bo chaotyczne.Nie dają czasu na wstepną grę i podniesienia promili przyrostu naturalnego.Przecież pracujemy i na kieliszek chleba zarabiać zmuszeni jesteśmy.
Oczywiście jest to tylko i wyłacznie wina Tuska i jego piłkarzyków.
Pozdrawiam
Zenek -- 31.01.2008 - 05:56Kominek!
To bezpieczeństwo temperaturowe domu. Chyba z dziesięć lat moja Naj dopominała się o kominek na środku pokoju. Od trzech lat mamy go. Rozpalam w kilka minut – ciepło zaczyna rozchodzić się po kwadransie.
Kiedyś śmiałem się z koleżanki, która na poważnie starała się mnie przekonać, że kominek daje “zupełnie inne ciepło”, co wyśmiewałem dobrotliwie. Teraz ze zdumieniem przekonałem się, że istnieje to nieprawdopodobne “inne ciepło”.
Po zrobieniu kominka byłem zmuszony również wygospodarowć w kąciku ogródka miejsce na drewutnię i następnie, wykorzystując do maksimum mą wiedzę architekta, wykonać owe zadaszenie, chroniące zgromadzone kłody dębowe.
O specjalnym kominie, zapewniającym dobry ciąg oraz odpowiednim doprowadzeniu powietrza z zewnątrz do paleniska nie będę pisać, by nie wystraszyć. Warto jednak ponieść wszelakie wyrzeczenia, by mieć choćby najskromniejszy kominek – symbol prawdziwego ogniska domowego.
jotesz -- 31.01.2008 - 07:53:)
Zenku
a czy przy świetle tego procederu, o którym napomknąłeś, robić nie można?
Z jakimi Ty kobietami przestajesz, przecież każda z nas lubi, by je podziwiać, a przy świetle świecy marnie to i owo widać.
Pozdrawiam serdecznie.
Ps. Chyba, że masz odpowiednią latarkę.;P
Alga -- 31.01.2008 - 22:00Jotesz
no masz ładnie u Jacka, bo mu teraz będę wiercić dziurę w brzuchu, o ten kominek.
Pozdrawiam serdecznie.:D
Alga -- 31.01.2008 - 22:01Wsie bagażowy?
- Ja toże Jacek! Ale to tylko przód jotesza…
To tak dla pokazania, że moja Naj te rozmowy zaczynała: -“Jacku, kiedy wreszcie…”
Dodam zabawny drobiazg. Wybraliśmy w końcu ciemny kamień na otoczkę otworu kominkowego i pytam kamieniarza, co to za cudo, a on mi, że to Biała Maraianna. Ja mu na to, że projektowałem często detale z marmuru Biała Marianna, bo to na Dolnym Śląsku popularny kamień i jak nazwa wskazuje, to kolor powinien być inny. Okazało się, że ten marmur na wierzchu warstwy ma cienki i twardy nadkład. Można mieć więc Białą Mariannę całkiem ciemną!
Coś jak pani Anna F.
jotesz -- 01.02.2008 - 09:21:)
Joteszu(Jacku)
na razie nie mam co marzyć o kominku, ale kupiłam zapas świec, zamiast tej Białej Marianny.
Jak to mówią nie można mieć wszystkiego.
Pozdrawiam serdecznie.:D
Alga -- 01.02.2008 - 15:08