powiedziała do męża, odwracając się do tyłu, siedząca obok kierowcy kobieta, zerkając na śpiących na tylnym siedzeniu Dudusia i Olka, uczniaków z pierwszych klas warszawskiej podstawówki.
- Ściemnia się - dodała patrząc już na męża, który jeszcze raz, lekko zmieszany, zerknął na mijany kierunkowskaz - Wizna 14 km.
Szara Toyota przyśpieszyła, wyprzedzając wlokącą sie, dostawczą furgonetkę.
- Za 1,5h będziemy w domu - mruknął siedzący za kierownicą mężczyzna.
Prawie równo 68 lat i miesiąc temu, 2 września '39r. dowódcą obrony Odcinka Wizna został mianowany kpt KOP, pochodzący z Dyneburga Władysław Raginis.
Budowana od wiosny pozycja była rozciągnięta na 9 km wzdłuż Narwi, na wzgórzach, na jej lewym brzegu. Miała osłaniać przeprawy przez rzekę i nie dopuścić do ich sforsowania przez nieprzyjaciela. Do września udało się wybudować 6 ciężkich i 6 średnich, betonowych schronów bojowych, cztery dalsze w budowie, nie zostały ukończone. Wzdłuż rzeki i w poprzek dróg pobudowano zasieki, okopy, most przez Narew został zaminowany. Budowę prowadził 16 Batalion Junackich Hufców Pracy
Do obrony Odcinka Wizna skierowano:
z wojsk regularnych
- 3 Kompanię CKM z batalionu fortecznego Osowiec
- pluton pionierów ( saperów ) z 71 Pułku Piechoty
- pluton artylerii z 71 Pułku Piechoty
z oddziałów rezerwowych:
- 136 kompania saperów rezerwy
- 8 kompania strzelców 135 Pułku Piechoty (rez.)
- bateria artylerii pozycyjnej
- pluton zwiadu konnego ze 35 Pulku Piechoty (rez.)
Razem było to 20 oficerów i ok 700 żołnierzy uzbrojonych w 24 ckm i 6 armat 75 mm.
9 września pod polską pozycję podeszły siły główne nieprzyjaciela pod dowództwem jednego z najsłynniejszych niemieckich generałów - Heinza Guderiana. Był to XIX Korpus pancerny mający w swoim składzie brygadę forteczną, 2 dywizje pancerne i 1 dywizje zmotoryzowaną. Razem 42 tys oficerów i żołnierzy, 350 czołgów, ok 460 dział i moździerzy. Korpus ten po rozbiciu części Armii Pomorze w Borach Tucholskich, sforsował Wisłę, przeszedł przez południowe Prusy i uderzył na południe z zadaniem zamknięcia wielkich kleszczy pod Brześciem Litewskim.
Po pierwszych starciach i zmieceniu polskich wysuniętych placówek kpt. Raginis oraz dowódca polskiej artylerii por. St. Brykalski złożyli przysięgę, że żywi nie oddadzą powierzonych im pozycji.
9 września podczas walki 6 polskich armat z artylerią niemiecka poległ por. Brykalski.
Z relacji niemieckich:
"oficer Malzer tak relacjonował zdobycie schronu w Kurpikach: „Czołowe natarcie na schron nie doprowadziło do celu. Dowódca saperów zdecydował się zatem obejść schron i podejść skrycie przez małą wieś Kurpiki. Przez zamienioną w zgliszcza wieś oddział szturmowy uderzył skośnie na schron, który wciąż ostrzeliwał naszą piechotę. W tym czasie nadjechały nasze czołgi pod ich osłoną odział szturmowy zbliżył się do schronu. Czołgi otworzyły ogień na strzelnice schronu i przygniotły obsługę polskich karabinów maszynowych do ziemi. Wobec tego udało się jednemu z naszych saperów podejść do drzwi wejściowych schronu i umieścić tam ładunek wybuchowy. Pod wpływem silnej detonacji drzwi odskoczyły. Wejście jednak zostało natychmiast zabezpieczone.
Twardzi obrońcy polscy nie chcieli w żadnym wypadku zaprzestać walk i nasz oddział został ponownie zasypany pociskami z broni maszynowej. Mimo to drugi saper podczołgał się do strzelnicy karabinu maszynowego - eksplodował ładunek wybuchowy i karabin zamilkł. Próba wtargnięcia do schronu spełzła na niczym, ponieważ kopuła nadal była nieuszkodzona, a z niej polski karabin maszynowy trzymał nas dalej pod ogniem. Szybko podjęto decyzję uporania się z kopułą. Jeden z saperów ukrył się za wieżyczką czołgu, który wjechał na ścianę schronu. Dwa karabiny maszynowe, które dotychczas prowadziły szalony ogień, zostały zniszczone. Ale i teraz Polacy nie poddali się, mimo, że broń ich uległa zniszczeniu.
Jeden z saperów wszedł ponownie na schron, wrzucił przez strzelnicę kopuły kilka granatów ręcznych. Dopiero w ten sposób został skutecznie złamany opór Polaków. W schronie znaleźliśmy 7 zabitych." - za Wikipedią
W podobny sposób były zdobywane pozostałe polskie schrony bojowe. Niestety z powodu zbytniego oddalenia od siebie oraz nieukończenia całej pozycji nie mogły kryć się nawzajem ogniem i były likwidowane pojedynczo przez Niemców.
W ostatnim z nich, pod Strękową Górą, bronił się kpt. Raginis. Ciężko ranny, po zniszczeniu broni maszynowej i wyczerpaniu amunicji rozkazał jeszcze żyjącym obrońcom opuścić bunkier a sam wysadził się ręcznym granatem.
Marsz XIX Korpusu Pancernego został powstrzymany na 3 dni, w tym czasie na południe od Wizny stały w bezruchu 2 polskie dywizje piechoty nieudolnie dowodzone przez gen. Młot-Fijałkowskiego, krepowanego przez Naczelnego Wodza Śmigłego-Rydza.
I tak po raz wielokrotny w polskiej historii męstwo, rzemiosło i wiedza, poświęcenie szarych Polaków jest marnowana przez generałów, polityków, bufonadę wyższych szarż. Nieprzygotowanie i wiarę w cuda za złą politykę, niedorozwój i niewykorzystanie, naszej, wewnętrznej siły. Małostkowość i pieniactwo elit, przykrywamy ofiarą najlepszych z nas. Potem przegranym generałom i nieudolnym politykom stawiamy pomniki.
Kapitanowi Raginisowi poświęcimy jakąś wiejską szkołę i kilka ulic w prowincjonalnym miasteczku. Szara Toyota pomknie dalej w zwykłym, codziennym pośpiechu. Historia? A kogo ona obchodzi, kiedy trzeba spłacać raty za nowe meble. Pozostają tylko bezinteresowni działacze lub zacietrzewieni fanatycy. Szkoda.
- Mamo, kto to był kpt. Raginis? - spyta Mamę mały Olek.
- Śpij synuś, śpij, - nie pamiętam - zamruczy Mama.
P.S. Mojemu kumplowi i dobremu duchowi - M.H. - wnukowi strzelca konnego z 8 Pułku Strzelców Konnych, dedykuję.
...był jednym z najważniejszych Bohaterów mojej młodości. Historia bitwy o Wiznę w znacznym stopniu wpłynęła na moje zainteresowania i chyba też na mój sposób myślenia o świecie.
Dzięki za ten wpis... i za pamięć.
Według niektóych źródeł, decyzję o poddaniu ostatniego schronu Raginis podjął dopiero w obliczu szantażu niemieckiego - zagrożono mu rozstrzelaniem jeńców w wypadku kontynuowania walki.
Co nie przeszkodziło Guderianowi, już po wojnie, w bardzo rycerskim tonie komplementować obrońców Wizny...
Moim też.
Faktem jest, że młody oficer dowodząc mikrą i przypadkową załogą, dał szanse innym na jakiś manewr. I nic.
Pozostała ofiara, jakże polska bo nadaremna, z punktu oceny dalszego prowadzenia wojny.
"Faktem jest, że młody oficer dowodząc mikrą i przypadkową załogą, dał szanse innym na jakiś manewr. I nic.
Pozostała ofiara, jakże polska bo nadaremna, z punktu oceny dalszego prowadzenia wojny."
Jakiś manewr? Nie wiemy jak to wyglądało, czy jakiś manewr mógł być przeprowadzony i czy by coś dał.
To był chwalebny wycinek, czy nadaremny, nie, nie nadaremny, każdy musi mieć w swojej historii jakieś świetlane momenty.
Co to znaczy - nie wiemy?
Pan nie wie?
To proszę sobie poszperać w historii.
By dodać Panu otuchy, przypomnę inny tekst: jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. Przeniesiemy Polskę tamtych bohaterów, bo w tym kraju jest przynajmniej 5 milionów Igieł. Chwilowe niepowodzenia są dla nas nauczką ale nas wzmocnią.
Pisz tak od czasu do czasu bo dobrze poczytać.To twoje pisanie inspiruje przynajmniej takich leniów umysłowych jak ja do tego zeby mimo wszystko poszukać poszperać poczytać.Nisko sie wacpanu za to kłaniam i wiecej takich zacnych wpisów zyczę.Jak kiedyś będziesz miał ochote opiszę ci jak wygladały ostatnie dni bitwy pod Kockiem w relacji swiatka wiarygodnego sprawdzone i potwierdzone przez jego wnuka.pozdrawiam
Wiem, że są.
Ja jestem jedną z nich, może te bardziej wkurwiająca się i uczuloną na wszechogarniajaca głupotę lub bezmyślne machanie biało-czerwoną choragiewką.
Czekam z ciekawoscią.
Znam jedna taką relacje, z książki pt. "Bateria została", niestety nie pamiętam teraz autora.
Czekam z niecierpliwością, zbieram w pamięci takie okruchy naszej historii, nie zabarwionej bohaterszczyzną i radiomaryjną bezmyślnością.
i to po wszystkich stronach, wszystkich naszych barykad. Nic to, są przecież tacy do których odnoszą się słowa: jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy.
i nic to, że Igła jest tylko jedna. Na drugim końcu Polski jest ktoś, kto to przeczyta, zastanowi się, wzruszy i pomyśli, że tamci bohaterowie musieli wierzyć we wspaniałą Polskę i fajnie byłoby wierzyć tak jak oni wierzyli, i fajnie byłoby walczyć o taką Polskę, i fajnie byłoby zpstawić taką Polskę dzieciom i wnukom.
autor - To co opisałeś, nie ma nic wspólnego ani z nowoczesnością ani radiomaryjnością. sorry, bez sensu ten komentarz - tekst ok
mastep - bez czepiania, ale jak z takim patosem, to do nauki Hymnu Polskiego, marsz!!!
oj, przeczytałem jeszcze Twój komentarz. Wycofuję
Patos mi zupełnie nie przeszkadza (pewnie z racji wieku). Nie widzę najmniejszego powodu by wstydzić się swoich uczuć patriotycznych. Wiem oczywiście, że styl luzacki wydaje się bardziej pasować do ludzi inteligentnych, ale dziś nie chce mi się wyluzowywać (może to pogoda, może zaduszki, a może to wspomnienie o ludziach którzy w coś wierzyli, mieli jakieś ideały- luzacki styl do tych wspominek za nic nie chce mi się dopasować). Osobiście więc wolę wysłuchać historii np. dziadka z AK (bo on ma swoją historię), niż mającego w dupie wszystko i wszystkich nadętego dorobkiewicza, wchodzącego w tyłek przełożonym i bezgranicznie gardzącego podwładnymi.
A mógłbyś jaśniej napisać o co ci chodzi?
Bo najpierw piszesz, ze sie nie zgadzasz ze mną a potem, że ze sobą.
za pamięć.
Zas jeśli chodzi o komentarz...
Żeby dzieci pamiętały trzeba lepiej uczyć historii. I mieć do niej szacunek. Dziś historia stała się jedynie narzędziem w rękach polityków, a patriotyzm pustym sloganem. Czy napawdę potrafimy dzisiejszemu młodemu pokoleniu wytłumaczyć dlaczego kapitan Raginis walczył do końca?
Pozdrawiam
Talleyrand
Ale jak uczyć tej historii i jakiej historii?
Czy tylko bohaterszczyzny jak tu niektórzy w salonie uprawiają poletko.
Ja wolałbym aby Raginis przeżył i wychował dzieci niż rozrywał się granatem.
autor - zakapućkałem się i tyle. Poweekendowe zmęczenie materiału. Ogólnie chciałem powiedzieć, że , jak to nazywasz, bohaterszczyzna czy rm głupota jest jedną z przyczyn istnienia takich historii. Za zamieszanie przepraszam
mastep - jeśli to do mnie, to wyluzuj. Przekręcasz słowa Hymnu, co w kontekście całej dyskusji, jest zabawne
Dzięki. Za to Pana lubię.
Dobrze napisane.
Podpowiadam: autorem książki "Bateria została" jest Apoloniusz Zawilski. Ten od dwóch tomów "Bitew Polskiego Września".
Pozdrowienia.
A daj mi oba tytuły tego dwutomu.
Znam "Baterię"!!!
Ja również wolałbym aby Raginis przeżył. Z natury jestem pacyfistą (uważam mało oryginalnie że na wojnach giną maluczcy w obronie interesów ludzi, którzy uciekliby w popłochu na widok scyzoryka). W tej wojnie zapłaciliśmy cenę krwi za lata zniewolenia i staranne wychowanie patriotyczne. Gdyby Polska wczęsniej nie popadła w zabory i gdyby wychowanie patriotyczne nie było jedyną drogą do zachowania Ojczyzny z nadzieją na jej odbudowę - pewnie byłoby inaczej. Może tak jak w Czechach, a może tak jak we Francji? (pewne wnioski można wyciągnąć z tego co działo się w okresie poprzedzającym rozbiory - choć oczywiście przestrzegam przed uproszczeniami)
Stało się jednak inaczej. Zapłaciliśmy jako Naród straszną cenę. Tego można uczyć ciekawie (zapewniam) i z pożytkiem dla młodzieży. Nie można natomiast zagadzać się na wyrywkowe wykorzystywanie historii do celów politycznych. Potem w wielu głowach pozostają jedynie szkodliwe klisze:
Podam dwa przykłądy z grubej rury: święty Stanisław i Konstytucja 3 maja. W pierwszym przypadku za mało się mówi o wątpliwościach czy rzeczywiście racja była po stronie biskupa. W drugim bezmyślnie wbija się do głowy, że kompletnie martwa ustawa zasadnicza to wielkie osiągnięcie. W historii prawa być może. W historii państwa niekoniecznie.
Przepraszam, że zająłem trochę miejsca na Pańskim blogu ale Pan zapytał, więc odpowiedziałem. Może zresztą to powinno skłonić mnie do napisania kilku tekstów historycznych.
Pozdrawiam serdecznie
Talleyrand
dziękuję
Pozdrawiam
Wprost przeciwnie.
Cieszę się , że pan zajął. Proszę o więcej zajmowania.
Po prawej stronie blogu mam wymienionych, tych, których uważam za szkodników i oszustów. Ci widzą tylko dobre strony naszej historii, błędów nie popełnialiśmy. To jest łobuzerka, którą tnę.
Możemy z wielu rzeczy być dumnie, z iluś wprost przeciwnie.
I z jednych i z drugich, winniśmy wyciągać wnioski na przyszłość a nie wznosić idiotyczne i bezrefleksyjne okrzyki.
Znowu mnie Pan wzruszył...
Być może jest tak, że mocniej do nas trafiają takie mikro epizody. Mało znane i w historycznych realiach - bez znaczenia.
Tzn. bez znaczenia, dla biegu historii. Lecz dla mnie b. ważne.
A wszystkim "właścicielom" patriotyzmu dedykowałbym odpowiedź Franka Dolasa, na pytanie: o jaką Polskę chcesz walczyć?
... jaką Polskę?... przecież... Polska jest tylko jedna!...
dzięki i pozdrawiam
Odetchnęłam, nie jestem trollem.:D
...i czytam... :)
I znów bardzo ciekawie :)
(to naprawdę jest lepsze od polityki :D)
Pozdrawiam ;)
Pani jest na liście poufnej.
A pani teczką osobiście zajmuje się Ciapek.
Dzięki za dobre słowo... patrząc na rozwój wypadków w Salonie wróżę Pańskiej liście po prawej burzliwy rozkwit ;-)
Ja przyjąłem, że nie tnę nikogo - a dyskusje z Kismetem nawet polubiłem :-DDDD
Pozdrawiam
Talleyrand
Ja z Kismetem też gadałem, ale po jego podjazdach u Leskiego już nie mam ochoty, inni u Warzechy sie popisywali.
Ja kiedyś też nie ciąłem ale to zła taktyka jest.
...pełna powaga i szacunek...
W temacie pobocznym, tym na prawo, tnę tylko bliznę/zeza/we wszelkich wcieleniach. Z erką na szczycie listy się rozprawiam wyłącznie, gdy wali mięsem.
Pozdrowienia i powodzenia
:)
ps. jeden z komentarzy sugeruje iż Igła przyszyła się do owych Pięciu Milionów Wyborców - czyżby byłaż to oczywista oczywistość czy raczej nieuczciwa nieuczciwość?
"A daj mi oba tytuły tego dwutomu."
Już daję: "Bitwy Polskiego Września" tom 1 i "Bitwy Polskiego Września" tom 2 :) Dawno temu wydane, bodajże nawet przez "Naszą Księgarnię" ! Ale niezłe. Od tego zaczynałem za młodu.
Czasem nazywa się Wiznę polskimi Termopilami i to jest bardzo dwuznaczne. Polskie Termopile, czyli Termopile bez zdrajcy przeprowadzającego wroga tajną ścieżką. Zamiast zdrajcy mieliśmy głupotę i niekompetencję, przez którą linia Narwi pękła pod Różanem zanim jeszcze zaczął się bój o zbyt słabo obsadzoną Wiznę. A można było dać lepszą obsadę kosztem Osowca i części artylerii z SGO Narew.
To, co Pan wspominasz o szansie na manewr, to też troszkę dwuznaczne, bo właśnie manewrowe zapędy i marzenie o zwrocie zaczepnym zgubiło SGO Narew, która zabarłożyła przez to na dalekiej północy i drobny sukces taktyczny okupiła likwidacją 18DP, odciętej w końcu przez Guderiana. Tak zmarnowano obronę Wizny i ofiarę Raginisa. A szkoda.
Pozdrowienia.
Owszem głosowałem na Pis, ale nie na Marylę albo innych członków tej sekty popapranych wyznawców Rydzyka czy Kaczyńskiego.
I teraz zrobiłbym to samo.
Z wyrachowania. Kaczyńscy zrobili kilka ważnych rzeczy, przede wszystkim zbudowali konkurencyjny, silny obóz polityczny, wypieprzyli z sejmu lepperowców i giertychowców, przebudowali scenę polityczną na bardziej czytelną.
A to że maja świńskie oczka, złe charaktery, są zakompleksiałymi kurduplami, nie ma dla mnie znaczenia.
Tak samo, jak to, że różni debile wyznają im miłość bezgraniczną i pieprzą coś o nocnej zmianie.
To znaczy w sekretnym dzienniczku?
Takim jak mój, co zapisuję sobie moje zlote myśli?
Ściskam serdecznie.:D
Chodził za mną ten wiersz p Waligórskiego w związku z waćpana wpisem chodził i w końcu postanowiłem zaśmiecić acana blog.Jak sie nie wpisze w ogólny klimat to go wyżeniesz i żalu miał nie bedę
Ballada o żolnierzyku
W długi, śmieszny karabin
I w stary bagnet zbrojny,
Zjawił się u mnie żołnierz
Z pierwszej światowej wojny.
I stanął w okienku strychu
Z tym karabinem w dłoni,
I strzela przez to okienko
I widać się przed kimś broni.
Na próżno mu tłumaczę
Że teraz to nie ma sensu,
I żeby sobie odpoczął
Bo ręce mu się trzęsą
I żeby przestał strzelać
Bo wszędzie jest spokojnie,
I jest nie tylko po pierwszej
Ale i po drugiej wojnie.
On milczy i patrzy w przestrzeń
Nieruchomymi oczami,
I strzela często i gęsto
Zardzewiałymi kulami.
Do wrogów nieistniejących
Lecz wciąż tak samo złych,
I czasem mój mały synek
Idzie do niego na strych.
Zanosi mu miskę zupy
Albo trzy - cztery bułki,
A idąc zawsze zabiera
swój łuk i strzały z półki.
A żołnierz jest bardzo głodny,
Lecz nim się rzuci na żarcie,
Ustawia mojego synka
Na niepotrzebnej warcie.
Więc synek wkłada hełm,
W którym wygląda śmiesznie,
I strzela z łuku, a żołnierz
Jedzeniem się dławi pośpiesznie,
Lecz jedząc spogląda czujnie
Ku ciemniejącym polom,
Posłuszny przebrzmiałym rozkazom
Żałosny i smutny dziwoląg.
A mnie wcale nie śmieszy
Tej sprawy absurd niezmierny,
Mnie imponuje ten żołnierz,
Przynajmniej jest czemuś wierny.
Wpada mi coś napisać.
Ponieważ jednak nic mądrego nie mam do powiedzenia, to napiszę, że przeczytałem.
ale trafić na Twoje, Igło, komentarze to poznanie smaku przygody o tytule "Salon 24"...
By nie być gołosłowną : "Czy ty wiesz ile żuczków można zadeptać idąc przez ogródek?"...
Chyba tylko jedno: dziękuję za ten tekst.
Z pozdrowieniami
I bede.