> Lorenzo

> Lorenzo

Tarcza – jedyną formą naszego udziału w tej zabawie jest możliwość powiedzenia “nie” (i się kłócić o ewentualną kasę w szerokim tego słowa pojęciu).

No i o to właśnie chodzi. O to nie. A co chce Pan ustalać? Szczegóły techniczne. Obawiam się, że za ciency na to jesteśmy.

Wciąganie Ukrainy do UE – a jaki w tym przypadku jest nasz interes? Granice z Rosja są tam, gdzie są i przez wejście Ukrainy do UE ich odległość się nie zmieni.

Wprost przeciwnie – zbliżą się :) Ale za to granica UE się przesunie dalej od nas.

Nasze relacje gospodarcze z Ukraina będą takie, jakie są, tyle, że zostaną zniesione cła ochronne na granicy z UE, ale czy my na tym więcej zarobimy od innych członków Unii?

A jakie ma znaczenie, czy zarobimy więcej, niż inni? Zarobimy, plus napłynie tu tania siła robocza.

Z politycznego punktu widzenia korzyści też są wątpliwe – kilkadziesiąt milionów Ukraińców będzie trochę więcej znaczyć niż niecałe 40 mln Polaków. Przewodzić tej części Europy nie będziemy, bo Ukraina jest większa i z nią się będą liczyć zarówno Rosjanie jak i Zachód. I gospodarczo i militarnie.

Sama ilość obywateli nie przesądza o sile gospodarczej czy militarnej.

Ostatecznie załatwienie majątków poniemieckich – to sprawa w wymiarze prawno-administracyjnym, a nie strategicznym.

Jedno nie wyklucza drugiego.

Ponieważ nie mamy kasy to jest jak jest, a prawo i tak jest po naszej stronie. Zdaje się, że po zakończeniu II wojny światowej nie zawarto ostatecznego traktatu, ale to znowu kwestia dogadania się państw koalicji, my tu za bardzo nie mamy co gadać.

No i? Co nie zmienia faktu, że jest to dla nas ważna sprawa, którą trzeba załatwić.

Możliwie najlepsza pozycja w UE – to rzeczywiście jest priorytet, tylko zrobić to można w oparciu o gospodarkę, czyli znowu polityka wewnętrzna.

Nie tylko. Ale niech – pozycja gospodarcza następnie się przekłada na politykę zewnętrzną. Gdzie tu sprzeczność?

Możliwie najdłuższy pokój w tym regionie – czyżby Pan słyszał coś o ewentualnej wojnie między Ukrainą a Słowacją, albo Węgrami? Bo tylko tu możemy ewentualnie mieć cos do powiedzenia.

Nie chodzi o to, gdzie mamy coś do powiedzenia, tylko, co może nas dotknąć.
Wypracowanie odpowiedniej listy wymaga lat pracy i równie dalekosiężnej strategii.

Nie sądzę, że to wymaga lat pracy. Strategii rozpisanej na lata, na pewno tak.

A przy okazji, w regiony nadgraniczne, przy granicach z krajami niekoniecznie zaprzyjaźnionymi, inwestuje się (…) raczej ostrożnie ze względu na możliwość szybkiej utraty zainwestowanych środków.

Tylko cóż z tego wynika?

Byłbym wdzięczny, gdyby Pan przybliżył mi, czym jest polska racja stanu w Pańskim ujęciu. Jeśli w ogóle coś takiego istnieje.

pzdr

[ost. Halo, jest tu kto?]


Prezydent niestety pochwalił By: kriskul (23 komentarzy) 17 luty, 2008 - 16:41