Nikt nie jest nieomylny więc może i błądzę ale tak sobie myślę, że największy błąd może polegać na tym, że przed IPN-em stawia się tak naprawdę wzajemnie sprzeczne zadania – organu śledczego, prokuratorskiego i instytutu historycznego jednocześnie. Zadań tych nie da się sensownie realizować jednocześnie, chyba że wobec spraw przeszłych takich jak te z okresu II wojny.
Z tego pomieszania ról wynika wielkie zamieszanie i tym większa odpowiedzialność ciąży na IPN. Niestety, ten nie jest w stanie tego ciężaru unieść wikłając się samemu w rzeczy jak najbardziej polityczne, które z nauką niewiele mają wspólnego. Grzęźnie w ten sposób w sporach choć dotyczących przeszłości to wcale nie historycznych i nie jest w stanie przyjąć jakiejkolwiek krytyki chociaż wkraczając na teren bieżącej polityki nie powinien taką krytyką być zaskoczony.
W tej sytuacji nie może dziwić syndrom oblężonej twierdzy, myślenie w kategoriach spisków wśród jego funkcjonariuszy czego najlepszym dowodem jest wypowiedź pracownika IPN, którą sam Pan przytacza.
Jak ktoś siedzi tylko w papierach tajnych służb to nie ma co się dziwić, że po pewnym czasie tylko te papiery widzi.
A to jest błąd tak samo jak błędem byłoby pisanie historii społecznej RP powiedzmy, że wyłącznie o akta rozwodowe.
Krzysztof Leski
Nikt nie jest nieomylny więc może i błądzę ale tak sobie myślę, że największy błąd może polegać na tym, że przed IPN-em stawia się tak naprawdę wzajemnie sprzeczne zadania – organu śledczego, prokuratorskiego i instytutu historycznego jednocześnie. Zadań tych nie da się sensownie realizować jednocześnie, chyba że wobec spraw przeszłych takich jak te z okresu II wojny.
Z tego pomieszania ról wynika wielkie zamieszanie i tym większa odpowiedzialność ciąży na IPN. Niestety, ten nie jest w stanie tego ciężaru unieść wikłając się samemu w rzeczy jak najbardziej polityczne, które z nauką niewiele mają wspólnego. Grzęźnie w ten sposób w sporach choć dotyczących przeszłości to wcale nie historycznych i nie jest w stanie przyjąć jakiejkolwiek krytyki chociaż wkraczając na teren bieżącej polityki nie powinien taką krytyką być zaskoczony.
W tej sytuacji nie może dziwić syndrom oblężonej twierdzy, myślenie w kategoriach spisków wśród jego funkcjonariuszy czego najlepszym dowodem jest wypowiedź pracownika IPN, którą sam Pan przytacza.
Jak ktoś siedzi tylko w papierach tajnych służb to nie ma co się dziwić, że po pewnym czasie tylko te papiery widzi.
A to jest błąd tak samo jak błędem byłoby pisanie historii społecznej RP powiedzmy, że wyłącznie o akta rozwodowe.
Artur Kmieciak -- 04.06.2008 - 05:47