anty-anty-pacyfistyczną, która wymierzona jest niezupełnie w mój tekst, ale w to, co się Odysowi skojarzyło, u siebie, to biorę się za odkodowanie własnego tekstu też u siebie. Taki dwugłos.
Pacyfizm jest dla mnie wiarygodny tylko wtedy, gdy człowiek, który go głosi/wyznaje, jest po pierwsze gotów za swoje pacyfistyczne przekonania pójść do więzienia i/lub stracić życie, po drugie, jeśli miał w życiu przynajmniej 3 okazje, żeby z powodu tych swoich przekonań poważnie ucierpieć fizycznie (szarpanina na demonstracjach się nie liczy).
Przykładem autentycznych pacyfistów w czasach współczesnych są dla mnie wyznawcy Świadków Jehowy, którzy byli w hitlerowskich obozach zagłady osobną “kategorią” więźniów – każdy z nich mógł natychmiast znaleźć się na wolności po złożeniu jednego podpisu na deklaracji wyrzeczenia się swojej wiary/przekonań.
Swego czasu, piszący te słowa, miał zaszczyt z powodu swoich własnych, pacyfistycznych, a przy okazji anty-sowieckich przekonań, uzyskać 3-letni wyrok bez zawieszenia. Takie to były czasy, że nie było żartów. Także w rodzinie piszącego te słowa, gotowość do zapłacenia ceny wolności, zdrowia i życia za swoje przekonania, nie była czymś niezwykłym.
Jak można się domyśleć bez wielkiego trudu, pacyfizm teoretyczny, werbalny, nie poddany żadnej realnej próbie, mam za nic. Znaczy dla mnie zero, a nawet mniej.
Dodatkowo, pacyfizm jednostronny, demonstrowany na przykład tylko z okazji wojennych działań wybranego agresora, mam za szczególny przejaw hipokryzji. Ale to detal na tle całości.
Świat zwierząt, także świat ludzi, nie jest i nie będzie wolny od przemocy. Przynajmniej do czasu, aż wszyscy ludzie znajdą się już, odpowiednio, w niebie lub w piekle.
O ile głoszenie wartości, z poszanowaniem ludzkiego prawa do życia i godności na czele, jest chwalebne i wręcz obowiązkowe, to jednak nie należy mieć złudzeń, że jakikolwiek naród i państwo przetrwa, jeśli wyrzeknie się stosowania siły, wliczając tu zabijanie wrogich najeźdźców. Powiedziałem zabijanie, nie mordowanie.
Nie ma przed tą rzeczywistością ucieczki innej, niż ucieczka w zaświaty. Zatykanie uszu i zamykanie oczu, zaklinanie rzeczywistości mam więc nie tylko za infantylną, ale i za żywotnie szkodliwą postawę w wymiarze obywatelskim. Prywatnie to jeszcze ujdzie. Ale mnie wymiar prywatny w tym tekście nie interesuje. To znaczy interesuje o tyle, by wykpić zasłanianie się prywatnym pacyfizmem i pięknoduchostwem wobec konkretnych sytuacji – jak choćby obecna agresja ZSRR w Gruzji.
Przy okazji: moje konsekwentne potępienie dla agresji ZSRR nie jest potępieniem etycznym, jedynie politycznym. Dlatego argumenty, że USA robią straszne rzeczy w innych krajach, nie mają tu kompletnie znaczenia.
Mnie interesuje to co się dzieje w Gruzji nie ze względu na współczucie dla Gruzinów lub brak współczucia dla Irakijczyków, a jedynie ze względu na konsekwencje polityczne, militarne i gospodarcze, na jakie przekłada się ta agresja dla całej Europy, Polski, a także Gruzji i Ukrainy.
Bo w ten właśnie sposób to co robią Rosjanie, przekłada się na życie moje, Twoje, na życie tysięcy i milionów zwykłych ludzi w tych krajach.
OK, skoro Odys dał mi kontrę
anty-anty-pacyfistyczną, która wymierzona jest niezupełnie w mój tekst, ale w to, co się Odysowi skojarzyło, u siebie, to biorę się za odkodowanie własnego tekstu też u siebie. Taki dwugłos.
Pacyfizm jest dla mnie wiarygodny tylko wtedy, gdy człowiek, który go głosi/wyznaje, jest po pierwsze gotów za swoje pacyfistyczne przekonania pójść do więzienia i/lub stracić życie, po drugie, jeśli miał w życiu przynajmniej 3 okazje, żeby z powodu tych swoich przekonań poważnie ucierpieć fizycznie (szarpanina na demonstracjach się nie liczy).
Przykładem autentycznych pacyfistów w czasach współczesnych są dla mnie wyznawcy Świadków Jehowy, którzy byli w hitlerowskich obozach zagłady osobną “kategorią” więźniów – każdy z nich mógł natychmiast znaleźć się na wolności po złożeniu jednego podpisu na deklaracji wyrzeczenia się swojej wiary/przekonań.
Swego czasu, piszący te słowa, miał zaszczyt z powodu swoich własnych, pacyfistycznych, a przy okazji anty-sowieckich przekonań, uzyskać 3-letni wyrok bez zawieszenia. Takie to były czasy, że nie było żartów. Także w rodzinie piszącego te słowa, gotowość do zapłacenia ceny wolności, zdrowia i życia za swoje przekonania, nie była czymś niezwykłym.
Jak można się domyśleć bez wielkiego trudu, pacyfizm teoretyczny, werbalny, nie poddany żadnej realnej próbie, mam za nic. Znaczy dla mnie zero, a nawet mniej.
Dodatkowo, pacyfizm jednostronny, demonstrowany na przykład tylko z okazji wojennych działań wybranego agresora, mam za szczególny przejaw hipokryzji. Ale to detal na tle całości.
Świat zwierząt, także świat ludzi, nie jest i nie będzie wolny od przemocy. Przynajmniej do czasu, aż wszyscy ludzie znajdą się już, odpowiednio, w niebie lub w piekle.
O ile głoszenie wartości, z poszanowaniem ludzkiego prawa do życia i godności na czele, jest chwalebne i wręcz obowiązkowe, to jednak nie należy mieć złudzeń, że jakikolwiek naród i państwo przetrwa, jeśli wyrzeknie się stosowania siły, wliczając tu zabijanie wrogich najeźdźców. Powiedziałem zabijanie, nie mordowanie.
Nie ma przed tą rzeczywistością ucieczki innej, niż ucieczka w zaświaty. Zatykanie uszu i zamykanie oczu, zaklinanie rzeczywistości mam więc nie tylko za infantylną, ale i za żywotnie szkodliwą postawę w wymiarze obywatelskim. Prywatnie to jeszcze ujdzie. Ale mnie wymiar prywatny w tym tekście nie interesuje. To znaczy interesuje o tyle, by wykpić zasłanianie się prywatnym pacyfizmem i pięknoduchostwem wobec konkretnych sytuacji – jak choćby obecna agresja ZSRR w Gruzji.
Przy okazji: moje konsekwentne potępienie dla agresji ZSRR nie jest potępieniem etycznym, jedynie politycznym. Dlatego argumenty, że USA robią straszne rzeczy w innych krajach, nie mają tu kompletnie znaczenia.
Mnie interesuje to co się dzieje w Gruzji nie ze względu na współczucie dla Gruzinów lub brak współczucia dla Irakijczyków, a jedynie ze względu na konsekwencje polityczne, militarne i gospodarcze, na jakie przekłada się ta agresja dla całej Europy, Polski, a także Gruzji i Ukrainy.
Bo w ten właśnie sposób to co robią Rosjanie, przekłada się na życie moje, Twoje, na życie tysięcy i milionów zwykłych ludzi w tych krajach.
s e r g i u s z -- 23.08.2008 - 15:19