cuda- otóz to! cuda permanentne. Ludzie zaś dziwnym trafem potrzebują wydarzeń spektakularnych, żeby poczuć na plecach ciarki niepoznanego. To jest troche tak, jak z lekami przeciwbólowymi. Jak się ich sporo je, to przestaja działać. Dawka się zwiększa ale jeszcze szybciej przestaje działac i tak da cappo al fine. Czarna dziura na koncu. Ludzie takie właśnie wrazenie sprawiają, jakby tego cudu było za dużo wokół nich, takiego cudu non stop i ci ludzie się nań uodpornili i dopierojakiś fest kop sprawia, że zaczynają czuć lekkie mrowienie. Trochę kicha, nie? Bo tak mnie się zdaje, że przez to ludzie są jakby mniej szczęśliwi.
film- to zależy. Mozna by to zrobic jako taka przewrotkę na koniec. Ale co z tego wynika dalej poza stosunkowo prostym przesłaniem, żeby sie miec na bacznosci? I nie wszystko złoto co się świeci? Ja pokombinowałem tak, żeby zrobic z tego apokalipsę wg św. Jana, ale w scenerii takiego właśnie nowojorskiego cudu, tego cudu bohatera itd. Bo co by prosci ludzie nie mówili na temat Biblii to niesie ona ze sobą takie bogactwo znaczeń, że aż grzech z tego nie skorzystać. Np. zobacz- taka cyfra 666 bez którego to numeru bestii nikt nie będzie mógł ani nic kupić ani nic sprzedać. W filmie mże to byc elektoroniczny chip wbijany pod skóre, z gpsem, permanentnym podsłuchem- inwigilacja totalna.
A nasz bohater, przecież może się szybko wdac w jakąś kampanię za wprowadzeniem takich chipów etc. A to tylko proste przeniesienie. Wex teraz w to wrzuć choć cząstke tego sensu, który to wszystko ze sobą niesie. Przecież tam jest walka o człowieczeństwo min. i to taka, że ze świecą szukac czegoś równie mocnego.
Wiadomo, że nie literalnie potraktować Apokalipsę, tylko na jej bazie pociagnąć. I zakonczyć armagedonem własnie i w tej chwili, gdy ważą się losy tej batali dac napisy tyłowe. Niech se doczytają, kto nie wie, jaksie to konczy ;)))
“Drzwi..” sa fajne. Ale ja w ogóle mam słabośc do Kim Bassinger. W sumie nie wiem dlaczego, bo jakby się tak jej przyjżeć toani ona jakoś szczególnie ładna ani aktorka wybitna. A jednak… cie choroba!
Gretchen
cuda- otóz to! cuda permanentne. Ludzie zaś dziwnym trafem potrzebują wydarzeń spektakularnych, żeby poczuć na plecach ciarki niepoznanego. To jest troche tak, jak z lekami przeciwbólowymi. Jak się ich sporo je, to przestaja działać. Dawka się zwiększa ale jeszcze szybciej przestaje działac i tak da cappo al fine. Czarna dziura na koncu. Ludzie takie właśnie wrazenie sprawiają, jakby tego cudu było za dużo wokół nich, takiego cudu non stop i ci ludzie się nań uodpornili i dopierojakiś fest kop sprawia, że zaczynają czuć lekkie mrowienie. Trochę kicha, nie? Bo tak mnie się zdaje, że przez to ludzie są jakby mniej szczęśliwi.
film- to zależy. Mozna by to zrobic jako taka przewrotkę na koniec. Ale co z tego wynika dalej poza stosunkowo prostym przesłaniem, żeby sie miec na bacznosci? I nie wszystko złoto co się świeci? Ja pokombinowałem tak, żeby zrobic z tego apokalipsę wg św. Jana, ale w scenerii takiego właśnie nowojorskiego cudu, tego cudu bohatera itd. Bo co by prosci ludzie nie mówili na temat Biblii to niesie ona ze sobą takie bogactwo znaczeń, że aż grzech z tego nie skorzystać. Np. zobacz- taka cyfra 666 bez którego to numeru bestii nikt nie będzie mógł ani nic kupić ani nic sprzedać. W filmie mże to byc elektoroniczny chip wbijany pod skóre, z gpsem, permanentnym podsłuchem- inwigilacja totalna.
A nasz bohater, przecież może się szybko wdac w jakąś kampanię za wprowadzeniem takich chipów etc. A to tylko proste przeniesienie. Wex teraz w to wrzuć choć cząstke tego sensu, który to wszystko ze sobą niesie. Przecież tam jest walka o człowieczeństwo min. i to taka, że ze świecą szukac czegoś równie mocnego.
Wiadomo, że nie literalnie potraktować Apokalipsę, tylko na jej bazie pociagnąć. I zakonczyć armagedonem własnie i w tej chwili, gdy ważą się losy tej batali dac napisy tyłowe. Niech se doczytają, kto nie wie, jaksie to konczy ;)))
“Drzwi..” sa fajne. Ale ja w ogóle mam słabośc do Kim Bassinger. W sumie nie wiem dlaczego, bo jakby się tak jej przyjżeć toani ona jakoś szczególnie ładna ani aktorka wybitna. A jednak… cie choroba!
;))
Pozdro
Artur M. Nicpoń -- 19.01.2009 - 03:22