Ukrywać nie ma co – jest to jednak czysta rozrywka nasrtawiona na zysk, a ta rządzi się swoimi prawami. Słowo “inteligentna”, należy mimo wszystko trzymać w nawiasie. Oczywiście, w zderzeniu z Punisherem, Hulkiem czy Spidermanem, to zupełnie inne kino. Ale nadal to popkultura.
Ozymandias czy Manhattan to postacie kulturowo obce. O ile jednak zachowania Ozymandiasa są w miarę zrozumiałe, to Manhattana niestety z zasady nie da się przedstawić realnie – jego postrzeganie jest z założenia poza naszym, więć “ludzka” kalsyfikacja do niego nie przystaje. Nieludzkość Manhattana jest zreszta przemycana co chwila, a nawet łopatologicznie wskazywana (Bóg urodził sie w USA). A jak wiadomo – Boga nie da sie opisać ludzkim językiem. Więc poza percepcję wypada.
Pozostaje powinowaty nam Rorschach. Reszta postaci, przynajmniej w wersji filmowej (no nie licząc Komedianta) – zbędna. Tworzy jedynie tło. Wsłuchując sie w komentarze po filmie – powtarzający sie motyw zawodu, że Rorschach nie zabił Ozymandiasa. Ale to zabieg scenariuszowy. Ostatni taki zawód pamiętam po Troi – w sumie, każdy identyfikował się z Hektorem.
Co do komiksu w kinie – jutro wchodzi Taniec z Baszirem. No ale to jak Persepolis – zwolennicy Iron Mana czyn Spidermana na to nie polezą...
Watchmen
Ukrywać nie ma co – jest to jednak czysta rozrywka nasrtawiona na zysk, a ta rządzi się swoimi prawami. Słowo “inteligentna”, należy mimo wszystko trzymać w nawiasie. Oczywiście, w zderzeniu z Punisherem, Hulkiem czy Spidermanem, to zupełnie inne kino. Ale nadal to popkultura.
Ozymandias czy Manhattan to postacie kulturowo obce. O ile jednak zachowania Ozymandiasa są w miarę zrozumiałe, to Manhattana niestety z zasady nie da się przedstawić realnie – jego postrzeganie jest z założenia poza naszym, więć “ludzka” kalsyfikacja do niego nie przystaje. Nieludzkość Manhattana jest zreszta przemycana co chwila, a nawet łopatologicznie wskazywana (Bóg urodził sie w USA). A jak wiadomo – Boga nie da sie opisać ludzkim językiem. Więc poza percepcję wypada.
Pozostaje powinowaty nam Rorschach. Reszta postaci, przynajmniej w wersji filmowej (no nie licząc Komedianta) – zbędna. Tworzy jedynie tło. Wsłuchując sie w komentarze po filmie – powtarzający sie motyw zawodu, że Rorschach nie zabił Ozymandiasa. Ale to zabieg scenariuszowy. Ostatni taki zawód pamiętam po Troi – w sumie, każdy identyfikował się z Hektorem.
Co do komiksu w kinie – jutro wchodzi Taniec z Baszirem. No ale to jak Persepolis – zwolennicy Iron Mana czyn Spidermana na to nie polezą...
Ktoś (gość) -- 02.04.2009 - 11:10