Nie czynie zarzutu z bycia popkulturą – po prostu wskazuję miejsce filmu. To boczny tor głównego nurtu komiksowego. Ale zupełnie inne miejsce, niż Persepolis, Taniec z Baszirem czy nawet – Gnijącaa Panna Młoda (Burtona).
Co do Manhattana mam odmienne odczucia. Juz podczas wojny w Wietnamie, pokonany VC uznał że przegrał z Bogiem i zachowywał się tak, jak wobec Boga. Także telewizyjne stwierdzenia to nie szajba. Manhattan dość szybko fabularnie traci w ogóle zainteresowanie Ziemią i ludzkością. Sam mówi o zupełnie odmiennym, oderwanym od ludzkiego, postrzeganiu rzeczywistości. Stąd ucieczka na Marsa i reszta. Niewprawnemu widzowi trzeba było to łopata władować do łba – Manhattan to juz nie człowiek, nie oceniajcie go tak, jak ocenialibyście człowieka.
Próbował, ale nie zabił. O to chodzi, że Ozymandias przeżył. A w prostym rozumieniu sprawiedliwości, to ten nam najbliższy i najporządniejszy – przegrał. Przecież bliżej nam nawet do psychopatycznego Komedianta, niż do Ozymandiasa. Film nigdzie nie wprowadza podziałów czarno/białych, ale Ozymandias – podobnie jak Manhattan, staje sie nam zwyczajnie obcy. Stąd komentarze. Przewidywalne zreszta, podonie jak te po Troi właśnie. Hector, uosobienie honoru i odwagi, który jednak łamie wszelkie prawa honoru by ratować brata po przegranym pojedynku. 90% widowni identyfikowała sie z nim, a nie płaskim jak stół Achillesem.
Obejrzałeś z przyjemnością. No ale ja Cię nie zaliczam do Spidermanowców, którzy kręcą nosem na Watchmanów.
Bananie
Nie czynie zarzutu z bycia popkulturą – po prostu wskazuję miejsce filmu. To boczny tor głównego nurtu komiksowego. Ale zupełnie inne miejsce, niż Persepolis, Taniec z Baszirem czy nawet – Gnijącaa Panna Młoda (Burtona).
Co do Manhattana mam odmienne odczucia. Juz podczas wojny w Wietnamie, pokonany VC uznał że przegrał z Bogiem i zachowywał się tak, jak wobec Boga. Także telewizyjne stwierdzenia to nie szajba. Manhattan dość szybko fabularnie traci w ogóle zainteresowanie Ziemią i ludzkością. Sam mówi o zupełnie odmiennym, oderwanym od ludzkiego, postrzeganiu rzeczywistości. Stąd ucieczka na Marsa i reszta. Niewprawnemu widzowi trzeba było to łopata władować do łba – Manhattan to juz nie człowiek, nie oceniajcie go tak, jak ocenialibyście człowieka.
Próbował, ale nie zabił. O to chodzi, że Ozymandias przeżył. A w prostym rozumieniu sprawiedliwości, to ten nam najbliższy i najporządniejszy – przegrał. Przecież bliżej nam nawet do psychopatycznego Komedianta, niż do Ozymandiasa. Film nigdzie nie wprowadza podziałów czarno/białych, ale Ozymandias – podobnie jak Manhattan, staje sie nam zwyczajnie obcy. Stąd komentarze. Przewidywalne zreszta, podonie jak te po Troi właśnie. Hector, uosobienie honoru i odwagi, który jednak łamie wszelkie prawa honoru by ratować brata po przegranym pojedynku. 90% widowni identyfikowała sie z nim, a nie płaskim jak stół Achillesem.
Obejrzałeś z przyjemnością. No ale ja Cię nie zaliczam do Spidermanowców, którzy kręcą nosem na Watchmanów.
Ktoś (gość) -- 02.04.2009 - 13:32