Dość szybko ferujesz wyroki. A nie dopuszczasz wersji, że czeskie przywództwo zwyczajnie wiedziało, że opór przeciwko bratnim siłom radzieckim, polskim, niemieckim i węgierskim skończy się zwyczajnie masowym rozlewem krwi – krwi czeskiej? I żadni Amerykanie nie przybędą na pomoc?
Wjazd bohaterskich przyjaciół, w tym tych z orzełkiem i szachownicą, oznaczało koniec czeskich marzeń. W tej sytuacji nalezy naród chronić. Łatwo teraz pisać o bohaterstwie nieobsługiwania w sklepach. Nie było akcji zbrojnej armii czeskiej, więc bohaterowie nie bardzo mieli powód by Czechów rozwalać pod płotem. Bo jakby chłopaki powąchały prochu, miażdżąc czeską armię, to po wejściu do sklepu już by nie prosili o zakupy. Po prostu by je brali. A jakby się jakaś holka z obsługą ociągała, to by jej sie pokazało jakie to polaki jurne chłopaki. Możnaby nawet jakies zawody urządzić, kto więcej holek zaliczy – my, czy nasi radzieccy przyjaciele.
Czeska pragmatyka doprowadziła do tego, że wściekłe psy zostały na smyczach. Budapeszt się nie powtórzył. Całe szczęście…
MAW
Dość szybko ferujesz wyroki. A nie dopuszczasz wersji, że czeskie przywództwo zwyczajnie wiedziało, że opór przeciwko bratnim siłom radzieckim, polskim, niemieckim i węgierskim skończy się zwyczajnie masowym rozlewem krwi – krwi czeskiej? I żadni Amerykanie nie przybędą na pomoc?
Wjazd bohaterskich przyjaciół, w tym tych z orzełkiem i szachownicą, oznaczało koniec czeskich marzeń. W tej sytuacji nalezy naród chronić. Łatwo teraz pisać o bohaterstwie nieobsługiwania w sklepach. Nie było akcji zbrojnej armii czeskiej, więc bohaterowie nie bardzo mieli powód by Czechów rozwalać pod płotem. Bo jakby chłopaki powąchały prochu, miażdżąc czeską armię, to po wejściu do sklepu już by nie prosili o zakupy. Po prostu by je brali. A jakby się jakaś holka z obsługą ociągała, to by jej sie pokazało jakie to polaki jurne chłopaki. Możnaby nawet jakies zawody urządzić, kto więcej holek zaliczy – my, czy nasi radzieccy przyjaciele.
Griszeq -- 24.08.2009 - 13:08Czeska pragmatyka doprowadziła do tego, że wściekłe psy zostały na smyczach. Budapeszt się nie powtórzył. Całe szczęście…