Pan Stasiak się nie boi.
No bo czegóż mógłby się bać pan Stasiak – szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego?
Pan Stasiak pracuje dla prezydenta w biurze, którego nazwa i własna funkcja są abstrakcją, jak wiele innych wymyślonych i istniejących instytucji przy prezydencie.
Dla Pana Stasiaka najważniejsze że ma Biuro, a że jakieś Bezpieczeństwo? A że Narodowe? A kichał to Michał ( Kamiński)! Może być Szkoła Muzyczna, albo Seminarium Duchowne, albo cokolwiek innego.
Pan Stasiak lubi sobie pożartować tak by podobało się to prezydentowi..
Panu Stasiak to ładny i zadbany chłopiec. I taki silny!
I to mu wystarczy by czuć się dobrze i by się nie bać.
Zaginęły akta najbardziej tajne z najtajniejszych.
Zaginęło 200 dokumentów kontrwywiadu wojskowego. Zaginęły w niejasnych okolicznościach podczas pracy Komisji Weryfikacyjnej i znajdują się bezprawnie w rękach nieupoważnionych osób, które nie wiadomo co z tymi aktami mogą zrobić.
Mogą je zgubić, ukryć, skopiować i sprzedać obcym wywiadom.
Mogą zostać użyte przez Mosad, KGB obecnie pod nazwą FSB do szantażu, mogą oznaczać nawet śmierć polskich agentów na terenie ich działania, mogą zagrażać bezpieczeństwu narodowemu Polski.
Ale panu Stasiakowi bezpieczeństwo narodowe Polski lata i powiewa.
Pan Stasiak daje do zrozumienia narodowi, że bezpieczeństwo narodu – to nie jego sprawa ani jego Biura ani tym bardziej prezydenta.
On od 1993 roku zawsze przy Lechu Kaczyńskim, razem ze swoim pryncypałem zmieniający urzędy i stanowiska, człowiek do specjalnych poruczeń, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego – zajmuje się dostarczaniem prezydentowi tego co prezydentowi potrzebne i niedostarczaniem informacji o tym narodowi bo jego zdaniem narodowi to niepotrzebne.
Pan Stasiak nie ma nawet świadomości prezentując swoje poczucie humoru i beztroską głupotę, że zgodnie z umocowaniem prawnym BBN – od tego jest on, jego biuro i cała Rada Bezpieczeństwa Narodowego by w przypadku właśnie takim jak zaginięcie tajnych dokumentów SKW (zwłaszcza na terenie BBN) – działając w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej, natychmiast włączyć się w poszukiwania i udzielić rządowi jak najdalej idącej pomocy w ich odnalezieniu, odzyskaniu i przeprowadzeniu dogłębnego śledztwa co się z tymi dokumentami działo od momentu ich pobrania przez członów nieistniejącej już Komisji Weryfikacyjnej. Szczególnie jeśli na skutek połączonych decyzji Kancelarii Prezydenta, Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Komisji Weryfikacyjnej WSI – wzięto odpowiedzialność za bezpieczeństwo archiwum WSI, zabierając je pod osłoną nocy z siedziby kontrwywiadu wojskowego i lokując na własnym terenie.
To, że zdaniem ministra Klicha, mogły znajdować się w BBN – to była nadzieja, że znajdują się w rękach polskiej instytucji nawet jeśli nieuprawnionej do ich posiadania – to jednak są niezagrożone wyciekiem na zewnątrz i z ich powodu bezpieczeństwo Polski nie jest wystawione na szwank – wszak to Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Jeśli jednak akt nie ma w BBN – to czy jest to wystarczający powód do doskonałego samopoczucia szefa BBN ?
Pan Stasiak nie próbuje nawet udawać, że BBN to instytucja z prawdziwego zdarzenia, działająca na rzecz autorytetu państwa i budująca poczucie bezpieczeństwa i szacunek Polaków do prezydenta.