Dzień trzeci III

Dzień trzeci III
Taki kawałek historyjki mógłby być. Choć Stasiu miałby pretensje, że promuję swoją „twórczość” a nie jego Fetuson. A właśnie, że promuję! Szefa wcięło i proszę! Nic się nie dzieje. Przychodzi termin płatności i pada uprawniona decyzja: „To zapłać!”
I żadnych wątpliwości, czy obaw, że kasy może zabraknąć! Bardzo porządna firma. I na razie zaginięcie Stasia to tylko moje pobożne życzenie. Dzwonił przecież bladym świtem!
Trzeba byłoby zorientować się konkretniej, na czym to Fetuson tłucze taką kasę. No, tamten zakład pod Szczecinem. Rzeczywiście, przez szybki tej galerii, hala maszyn pod nogami wyglądała imponująco. A po czym poznać, że tam zastosowano jakieś cudowne patenty?
Po to jest telefon i wszystko wiedząca asystentka.
– Technologie materiałowe… Wiesz, wysoką jakość obróbki, nowoczesny park maszynowy… Takie rzeczy mają wszyscy konkurenci Fetusonu. Ale technologia materiałowa…
– Chcesz powiedzieć, że macie własną hutę, odlewnie, kuźnie półproduktów i inne takie?
– Aha. Trochę w kraju, trochę za granicą. W sumie to niewielkie zakłady. No, osobne firmy. Oni mają trochę akcji Fetusonu a my jesteśmy ich znaczącymi udziałowcami…
– To znaczy oni są w takiej sytuacji, że trzy razy dziennie modlą się za powodzenie Fetusonu, bo żyją z tego, co dla Fetusonu robią?
– To nie wygląda aż tak strasznie… W każdym razie znakomicie na tym wychodzą finansowo.
– Ale to co robią, jest chronione patentami, które są niepodzielną własnością Fetusonu?
– O, załapałeś!
– Czasem mam takie przebłyski inteligencji. No dobra, te huty i inne są gdzieś tam. Ale tutaj jest kilka sporych budynków, które nie wyglądają na jakieś szczególnie przemysłowe.
– Bo nie są.
– To co są?
– Laboratoria… Pracownie naukowe… W branży IT też nie potrzebne są dymiące kominy, i hale fabryczne z bramami przez które TIR-y wjeżdżają… Poznasz zresztą Janeczkę, kierownika takiego laboratorium… Przyjdzie w sobotę z Michałem…
No ładnie! A ja już taką jedną, w wyobraźni, prawie Michałowi poderwałem! Czyżby prorocze wizje!?
Lepiej uściślajmy informacje.
– IT to znaczy te różne soft i hardware?
– Też.
No proszę! Bystry jestem! Przecież już sam sobie coś w tym stylu wymyśliłem. Tylko po wyglądzie budynków i pozłocistego Lincolna!
No, nie tylko. Coś w tej kupie śmieci zostawionej przez Stasia dało się wygrzebać… Fotki części personelu też były tu i ówdzie, z podpisami…
– I pewnie tam już same patenty i tajemnice handlowe?
– No pewnie.
– Jak Stasiowi udało się tyle tego mózgowego dobra zgromadzić pod jednym szyldem?
– Kupował pomysły razem z pomysłodawcą. Wiesz jak jest na uczelniach z pieniędzmi. I jakie podchody w walce o granty i inne takie…
– Czasem sobie coś w Internecie na temat poczytam.
– A Stasiu na takich polował. Czasem z nagonką. Ale, najczęściej wystarczyła tylko porządna przynęta i danie możliwości działania.. Coś tak jak z tobą. I widzę, że nie pomylił się, bo zaczynasz po tych paru dniach zadawać całkiem sensowne pytania.
– A twoje odpowiedzi to już reklama dla Fetusonu?
– Jeżeli opiszesz to tak, że ludziska będą to czytać…
– No właśnie… myślisz, że chętnie by czytali, gdybym ciebie, na przykład, zabił?
– Co?! Zaraz! Przepraszam! Ale… No, zatkało mnie! Dlaczego chciałbyś mnie akurat zabić! Zrobiłam ci coś!?
– No ładna jesteś. Dużo wiesz… Takie się zabija w książkach. Rozumiesz… Za dużo wiesz!.
– Nie żartuj! To… To mało przyjemne…
– A, to przepraszam. Pewnie jeszcze się zastanowię… Może dam ci jednak pożyć…
– Dzięki. Jakbyś teraz dał mi jeszcze trochę popracować nad korespondencją… Zanim mnie zabijesz… Nie, to jednak zupełnie kretyński pomysł…
Nawet przez telefon widziałem, że piękna Krysia się wzdrygnęła!
Ale pomysł zaczyna mi się podobać!

. .

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Panie Ryszardzie!

(rofl) – turlałem się ze śmiechu.

Pozdrawiam


Hm

Coś ta Krysia bez poczucia humoru. Zawsze myślałam, że wszystkie Krystyny to kobiety z jajem.

“niepotrzebne” – łącznie.


Subskrybuj zawartość