Kobieta, na scenie życia

Za oknem szalej wichura i deszcze siecze po szybach, w domu w miarę ciepło i przytulnie, ale chyba pogoda ma wpływ na samopoczucie, bo mam dziś nastawienie melancholijne.

A dotyczyć mój post będzie roli kobiety w społeczeństwie, bo kobieta(przeważnie jest tłem, na scenie życia, nawet dziś).

Nie mówię tu o wojujących feministkach, czy innych polityczkach, tylko o przeciętnej kobiecie, która…no właśnie przez całe życie jest mistrzem kompromisu, matką, żoną, kochanką.

W końcu staruszką, babcią i potem kończy życie, stawia jej się nagrobek, matki uczą własne córki, o babci, jak to umiała przetrzymać okupację, wychowując czwórkę dzieci, a dziadek był w obozie, czy na wojnie, no i oczywiście…w tym miejscu jest cała opowieść o dziadku walecznym, uciemiężonym, a babcia…no dzielną była kobietą.

Potem te córki, wnuczki, chcąc stać się takimi samymi dobrymi cichymi niewiastami, stawiają sobie same bariery, zabezpieczenia, by mieć ów nagrobek i córki, które opowiedzą, jaka dzielna była ich babcia, a dziadek…no tu jest zawsze piękna historia, nawet gdy jest pokój i nie trzeba było wojować, to zawsze ON jest łowcą, a kobieta…dzielna.

Ech…

Nawet literatura, to mężczyzna przeważnie, a kobieta, piękny dodatek, czasem pojawia się w niej jakiś „Hajduczek”, ale niestety więcej jest Anuś Bożobochatych-Krasieńskich.

Dziewczynki od dzieciństwa uczy się, by umiały iść na kompromis, a chłopców, by walczyli, ja wiem, że taki jest naturalny porządek.

Ale czy mężczyźni nie zdają sobie sprawy, że to kobiety, są często najbardziej waleczne, gdy chodzi o przetrwanie, to one borykają się bardziej z codziennością, to one znoszą często niezasłużone zarzuty, są ciągle pod obstrzałem opinii.

Myślicie, że to przyjemne?

Tak jest zawsze, kobieta musi zawsze świecić przykładem, facet…no głowa rubaszna, ale serce złote i już.

I nikogo nie obchodzi, że ten rubaszny czerep, może tyranizować kobietę, bo serce ma złote, ot co.

Piszę to z obserwacji, widzę życie moich krewnych, znajomych, moich babć, prababć i…

Chciałabym postawić pomnik słów, dla tych kobiet, cichych, przemykających przez życie jak cień, by o nich częściej się mówiło, choć ja wiem to trudne zadanie, bo one są jak dobre duchy, znikają gdy już nie są potrzebne, ulatują jak Anioły!

Czasem mamy po nich pamiątkę, w wyhaftowanej serwetce, przepisach kulinarnych, czy mądrościach, które zdążyły nam przekazać.

Dziękuję Wam!

Pozdrawiam serdecznie.:D

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Pierwszy:)

wiesz, ty się tak z tych feministek wyśmiewasz, a tekst w sumie w duchu feministyczny piszesz:)
uważaj Algo, bo zaraz Igła przyleci i zacznie tu swe mądrości co do kobiet rozsiewać:)

A poza tym to:

,,Chciałabym postawić pomnik słów, dla tych kobiet, cichych, przemykających przez życie jak cień, by o nich częściej się mówiło, choć ja wiem to trudne zadanie, bo one są jak dobre duchy, znikają gdy już nie są potrzebne, ulatują jak Anioły!
Czasem mamy po nich pamiątkę, w wyhaftowanej serwetce, przepisach kulinarnych, czy mądrościach, które zdążyły nam przekazać.”

Kiedyś gadaliśmy o Grassie u mnie, nie wiem, czy wtedy wspomniałem, pewnie nie, bo okazji nie było, o książće ,,Turbot”,

To jest trochę coś podchodzącego pod pomnik słów, a razcej pod historię świata z punktu widzenia kucharek i jedzenia, może nawset szerzej z punktu widzenia różnych zmysłowych przyjemności.
Bohaterkami jest 9 kucharek i o każdej jest opowieśc, historia od epoki kamiennej gdzies az do lat 90-tych dwudziestego wieku, polecam, może cię wciągnie, długie (ponad 700 stron), ale momentami warto, klimatyczne.
No i w sumie o kobietach coś w tym stylu, jak ty w tym fragmencie postulujesz.


Grzesiu

bo ja taka może nie feministka, ale no nie wiem jak to nazwać, może coś na kształt mulierystki jestem, to słowo mi ktoś kiedyś podsunął.

Książkę, jak znajdę, przeczytam, bo zapewne ciekawa.

Ja po prostu, często się zastanawiam, czemu, nas kobiety ustwiono tak, a nie inaczej, że zawsze musimy, być te wyrozumiałe, te cierpliwe, a facet…

Może się mylę, bo jednak patrzę z perspektywy kobiety, a z Igła w razie czego potrafię sobie poradzić, on kozak, ale ja czasem ubieram się w uniform Hajduczka, żeby nie było.

Pozdro.:D


Hm,

moge się popisac ignorancją?
Apropos tej mulierystki, to nie wiem zupełnie co to za twór, znaczy słowo pierwszy raz w zyciu słyszę.

Pzdr


Ha, widzę, że

i Ty czegoś nie wiesz.

he he, to słowo wymyślone, by zaznaczyć, że chodzi o prawicowe kobiety wojownicze.

Mój znajomy je wymyślił.


Nie tylko jam ignorant, google nawet tej

mulierystki nie znajduje.
A skąd się wzięło, znaczy bo nawet nie wiem, od czego może pochodzic czy tak zupełnie abstrakcyjnie ktośą wymyślił słowo?


prawicowe kobiety wojownicze-mulierystyka

Iwono miła, nie odpuszczę musisz to słowo objaśnić.
Tkwię zawieszona w nocnej ciszy, ani się upić ani zasnąć.
W głowie myśli o kobietach, tak mi bliskch, równie wojowniczych.
Za oknem wyje wiatr, a ja duszę w sobie chęć, by nie wyć mocniej od niego…


Iwonko

pomnik już postawiłaś – słowem ciepłym, wspomnieniem, pamięcią żywą...
Aniu, nie idź w zawody z wietrzyskiem wstrętnym. Jest inne wyjście; zawsze są trzy.
Pozdrawiam 3-cie się Dziewczyny Pozdrawiam


Grześ, Aniu

Ja jak pierwszy raz to słowo usłyszałam, też je wrzuciłam w Gogle, a potem się nie dopytywałam, bo słowo mi się spodobało, czyż nie jest ładniejsze, niż feministka?

To gwoli wyjaśnienia.:D


Panie Marku

Fakt, postawiłam.

Pozdrawiam serdecznie.:D


Pani Algo.

Tak sobie myślę, że to mądra natura tak wykombinowała, a mianowicie:
To co ważniejsze dla przetrwania gatunku jest chronione, np. w cieple domowego ogniska.
To co mniej ważne natura wysłała do niebezpiecznych zajęć jak polowanie, wojna i takie tam rozrywki dla dużych chłopców.
Natura = żelazna logika. Konsekwencje tejże są jak wyżej.
Reasumując: Dla naszego gatunku to właśnie te babcie, matki, żony, siostry etc. etc są najważniejsze, a skoro tak to logicznym jest, że są chronione.
Problem w tym, że działania tych mniej ważnych czyli facetów, czyli mięsa armatniego (: są po prostu widowiskowe i pewnie dlatego za mundurem ….
Co do pomników to myślę, że jak Pani proponuje, pomniki “robione” ze słów to dobry pomysł. Jednak ze słowami trzeba ostrożnie bo łatwo wypaczyć, ośmieszyć.
Myślę, że trzeba by się skupić właśnie na wbijaniu w świadomość (także pań), że te wszystkie wojenki, wyprawy, zdobycze i cała reszta piaskownicy dla dużych chłopców były, są i będą możliwe wyłącznie dzięki woli, wytrwałości, poświęceniu i odrobinie pobłażania piękniejszej części gatunku.
Matko, chyba muszę się chować bo mnie do feministek niektórzy zapiszą.

Z pozdrowieniami _ RW


Panie Ryszardzie

No tak, ma Pan rację, ale to zawsze kobieta, jak Pan trafnie zauważa, jest niby chroniona, ale czy aby na pewno?

Czy zostawiając ją, bo muszą powojować, udać się na tzw. polowanie, to chronienie, czy tylko wyrwanie się z codzienności?

Niech ona troszczy się o codzienność, gdy powraca on, niech ona wita mnie z honorami, bom bohater.

A ona tylko …no właśnie tylko zmagająca się z codziennością.

Ech…

Pozdrawiam serdecznie.:D


Iwonko

jest jeszcze drugie dno tych wojenek. To DNA naszych wojujących przodków tu i tam.
Wymieszane to wszystko miłością, wojną, gwałtem i zemstą.
I tak w kółko
Ja wolę kochać niźli wojować. Ale, jeśli trzeba stanąć w obronie swojej kobiety, rodziny, swojego domu – stanę.
Ukłony


Panie Marku

Wszyscy chcą niby w obronie tej kobiety stawać, ale od święta, a na co dzień?

Gdy jest jej szaro, to obronią przed szarością?

Gdy jest jej smutno, obronią przed smutkiem?

Gdy czuję się zagubiona, odnajdą za nią drogę?

Często takim codziennością musimy sprostać sobie same, a mężczyźni…hmm…

Hajda, za Kmicicem, hajda na Wołmontowicze…

Czyż nie mam racji?

Pozdrawiam serdecznie.:D

Ps. I wtedy kobieta, nie jest do bronienia, tylko jak zdobycz wojenna.


Prawda, Pani Iwonko

stąd ten mój wpis taki a nie inny. Stąd te moje uciekania od wojen, od barbarzyństwa, od ludobójstwa, od niesienia “wolności i demokracji” podczepionej pod skrzydłami niewidzilnych dla radarów bombowców w postaci “inteligentnych” bomb,które mało inteligentnie rozrywają ciała cywilnej ludności

Pozdrawiam serdecznie.
PS
Iwonko, książkę piszemy, jakoś nam idzie


Ależ Panie Marku

ja rozumiem, że Pan akurat może tak, a ilu jeszcze?

Wie Pan, ja się nasłuchałam od moich krewnych opowiesci o wojnach, nagłych wywózkach, bohaterstwie, które było pośmiertne.

O kobietach, które wiodąc gromadkę dzieci i chorych rodziców musialy sobie z tą straszliwą pustką, strachem poradzić same, czyż to nie straszne?

Ja sama się nie lękam, bo jest we mnie dużo wojowniczości, choć marnej jestem postawy, ale wszelkie rewolucje, wojny prowadzą z zasady do barbarzyństwa i najbardziej na tym tracą kobiety.

Pozdrawiam serdecznie.:D

Ps. To się cieszę, a mnie jakoś nie idzie ostatnio, brak weny, a może czasu.:D


Iwonko

postawy jest Pani słusznej, postury być może wątłej
Uśmiecham się na dobranoc :)
Jak to mają w zwyczaju nocne Marki


Panie Marku

Ja to za Panem Wołodyjowskim zawsze mówię:

“Pan Bóg dał mi mizerną postać, jak się nie będę mnie bali, to się będą ze mnie śmiali”

Pewnie kobiet to nie dotyczy, ale, no to mój bohater numer jeden jest, ten Pan Michał.
A uśmiechem, na uśmiech odpowiadam na dobranoc.:D


Subskrybuj zawartość