W blogu Rzeczpospolita Poprawiona Witold Sokała spytał się mnie, ironicznie nieco, na czym ma polegać nasza obecność w wybranych rejonach świata i czy Wojsko Polskie może być elementem prowadzenia naszej polityki zagranicznej.
Historia z polskimi żołnierzami w Afganistanie daje chyba odpowiedź Sokale. Tak powinniśmy być obecni zbrojnie, politycznie, ekonomicznie, dyplomatycznie w wybranych i istotnych dla Polski rejonach świata. A przykład z Afganistanu pokazuje jaka to być nie powinna, ta obecność. Co najważniejsze wychodzą też przyczyny tej tragedii.
Od razu uprzedzając, różnych lewicowych i prawicowych fanatyków, piszę że takim rejonem, naszej obecności jest Afganistan, ze względu na jego znaczenie w walce z terroryzmem jak i produkcją narkotyków oraz zobowiązania sojusznicze.
Ale nie o tym chcę pisać. Napiszę o tym, że skoro wysyłanie wojska jest jednym z elementów prowadzenia polityki, to należy dysponować odpowiednimi, do tych zadań jednostkami. Dla tych zorientowanych dopiszę, że WP brało udział od dziesięcioleci w tzw Błękitnych Hełmach pod flagą ONZ. Nie były to jednak jednostki bojowe ale rozjemcze i logistyczne. Nadal służy w nich kilka tys. polskich żołnierzy.
Już wyprawa do Iraku ujawniła kompletne nieprzygotowanie WP nawet do ograniczonych działań interwencyjnych. Nieodpowiednie mundury i wyposażenie. Samochody patrolowe zbudowane ze zwykłych ciężarówek i samochodów rolniczych, obłożonych workami z piaskiem i drewnianymi belkami. Brak gogli, noktowizorów, kompatybilnej łączności, elektroniki wojskowej, przeterminowana amunicja. Źle przeszkolone wojsko, brane z łapanki. Oddziały improwizowane z nieznających się żołnierzy i oficerów. Ci ostatni szkoleni do innych zadań. Brak logistyki, transportu, wsparcia z powietrza, ewakuacji medycznej. Wystarczy poczytać co mówią weterani, półgębkiem i bez podawania nazwisk. No i zadowolone z siebie gęby polityków i generałów, odmieniających słowo Polska przez wszystkie przypadki w telewizorach. Jak zwykle.
Jeżeli chcemy aby podobnych przypadków jak te wymienione wyżej było mniej oraz aby ograniczyć takie przypadki jak ten ostatni z Afganistanu powinniśmy powołać nowy rodzaj sił zbrojnych i odpowiednio go przeszkolić i wyposażyć.
Korpus Piechoty Morskiej - organizacja wojska spotykana nie tylko w armii amerykańskiej.
Polska powinna w chwili obecnej dysponować co najmniej trzema jednostkami ekspedycyjnymi w sile wzmocnionego batalionu, czyli ok 1200-1500 żołnierzy każdy. Aby były one zawsze gotowości bojowej wspomniany KPM powinien składać się:
- Z brygady lekkiej piechoty posiadającej w swoim składzie 2 pułki wystawiające bataliony ekspedycyjne będące w akcji, bataliony zapasowe przygotowujące się w kraju do kolejnej misji, bataliony rezerwowe oraz bataliony szkoleniowe zajmujące się nowymi rekrutami. Jednostki te powinny być mobilne, przystosowane do transportu lotniczego i morskiego, przygotowane do desantowania się z morza, przygotowane do działań antyterrorystycznych, antypartyzanckich, policyjnych i porządkowych. Przygotowane do działań ewakuacyjnych ludności cywilnej w razie klęsk żywiołowych. Wyposażone w broń produkcji krajowej, lekką artylerię, pojazdy odporne na działania min ( są takie już produkowane w Kutnie, inne można dokupić w Anglii czy RPA od dawna prowadzących działania antypartyzanckie )
- Z brygady zmechanizowanej, składającej się z pułku piechoty zmechanizowanej na Rosomakach ( podobno doskonale spisują się w Afganistanie ) oraz pułku pancernego wyposażonego w lekkie czołgi, przystosowane do transportu lotniczego. W ubiegłym miesiącu czołgi takie szwedzkiej firmy Hagglunds były testowane na poligonie w Drawsku. Szwedzi proponują nam współudział w ich produkcji. Ciężka jednostka dawałaby by wsparcie lekkiemu kontyngentowi w zależności od natężenia konfliktu.
- Batalionu komandosów - gotowego do działań w każdych warunkach, w nocy i w dzień. Do desantowania się z powietrza i wody. Zdolnego do uchwycenia przyczółków, dalekich rajdów, wskazywania celów, rozpoznania i zwiadu oraz przenikania w pobliże oddziałów wroga.
- Batalionu specjalnego, złożonego z obywateli polskich obcego pochodzenia lub mieszanych związków, wielojęzycznych, wielokulturowych, wyznających inne religie niż chrześcijańskie, znających obce zwyczaje, potrafiących nawiązać kontakt miejscową ludnością. Batalion taki mógłby stać się zalążkiem Legii Cudzoziemskiej w WP.
- Batalionu łączności
- Batalionu saperów wyszkolonego do walki minowej, budowy fortyfikacji, naprawy i budowy dróg i mostów.
- Batalionu logistycznego zapewniającego ciągłość zaopatrzenia a także przeszkolonego do współdziałania z ludnością miejscową.
- Jednostki medycznej, działającej na rzecz własnego wojska jak i ludności miejscowej.
Korpus Piechoty Morskiej powinien ściśle współdziałać z 21 Brygadą Piechoty Górskiej, która powinna być przeszkoloną i wyposażoną do działań w górach. Taka brygada jest w składzie 1 Dywizji im T. Kościuszki ale czy poza nazwą ma coś wspólnego z górami, nie wiem?
Inną jednostką z którą Korpus powinien współdziałać to 16 Brygada Kawalerii Powietrznej, szkolonej do desantowania się na tyłach wroga oraz współdziałania ze śmigłowcami. Podobne współdziałanie powinien prowadzić z 6 Brygadą Powietrzno Desantową i jednostkami komandosów.
Korpus powinien dysponować własnym jednostkami lotniczymi mającymi w składzie śmigłowce bojowe i wsparcia ( są takie ze Świdnika, Włosi dysponują też niedrogim sprzętem ), transportowe i ewakuacji medycznej.
Z KPM powinny współdziałać lotnictwo dysponujące ciężkim transportem lotniczym ( na Herkulesy od Jankesów nie możemy się doczekać, trzeba kupić samemu ciężki sprzęt, albo tak jak to mamy zrobić z kilkoma małymi krajami NATO wspólnie kupując kilka samolotów Globemaster) oraz z Marynarką Wojenną, którą należy wyposażyć w statki zaopatrzeniowe, przystosowane do transportu wojska i sprzętu, jak trzeba mogą być uzbrajane a z braku potrzeb wojskowych działające w normalnej żegludze. Widziałem projekty takich zaopatrzeniowców proponowane polskim sztabowcom. W odpowiedzi cisza.
O szkoleniu do działania wśród wrogiej ludności, z dala od kraju, nie piszę, bo to wydaje się jasne.
Opisywany przez mnie Korpus, mógłby być polskim kontyngentem działającym w razie potrzeb w ramach wspólnych sił NATO jak i włączony do planowanych wspólnych wojsk UE.
Oczywiście pisząc to, nie sądzę aby odniosła ta pisanina jakikolwiek skutek. A jest tu piękne pole do popisu dla Sikorskiego, jako byłego MON oraz obecnego ministra Klicha, który zna potrzeby naszej polityki zagranicznej oraz potrzeby UE i NATO.
kolega na komisji zapytany o ewentualne preferencje podczas wyboru jednostki rzekł, że preferuje pluton egzekucyjny.
To powyżej, to serio?
Bo mnie (melancholika z licencją) rozśmieszyło.
pozdrowienia
...
Mam nawet patrona: pułkownika Aleksandra Lisowskiego. Byli by to tacy współcześni Lisowczycy do wysyłania na interwencje gdzie pierz rośnie. Uważam też, że powinna zostać powołana w jego składzie karna brygada, gdzie mogli by służyć przestępcy - w zamian za karę długoletniego więzienia. Dobrało by się im odpowiednich sierżantów, takich Kmiciców, żeby zrobili z nich ludzi. Mogli by służyć przy szczególnie wrednych zadaniach.
Pozdrawiam
Piechota morska to jakieś dziwadło amerykańskie. Nie może się to nazywać po prostu "korpus interwencyjny"?
ooo!!!!
ukłony
Karne jednostki służą podczas wojny aby odkupić krwią winy.
W czasie pokoju przestępcy w mundurach idą do więzienia a nie mają być naszą wizytówką na wyjeździe.
Tak się tradycyjnie przyjęło.
Ale można nazwać jak sie chce.
Co?
Pytanie zasadnicze: czy są na to pieniądze? Czy do naszego establishmentu wojskowego to w.w. dociera, i czy rząd "Irlandii 2" ma podobne pomysły?
Na marginesie: profesionalizacja naszej armii już trwa, podobnie jak tworzenie jednostki piechoty morskiej.
Pieniądz są w samym wojsku a i w budżecie też mogą się znaleźć.
A gienierały?
Te nadal chcą tysiące czołgów w zielonych garnizonach mieć.
Mam w rodzinie "irakijczyka", co prawda śmigłowcowego, i to od obsługi, a nie latania. To co on opowiadał po powrocie kłóci sie w sposób ewidentny z Pana sugestiami. Wyjazd turystyczny za lepsze niż w kraju pieniądze to główny motyw "ochotników". Spełnienie Pana pomysłu wymagałyby utworzenie w WP kilku Gromów i to na użytek zewnętrzny, a nie politycznego popisywania sie w kraju. Ciężka praca bez skutków medialno-politycznych nigdy nie była u nas szczególnie popularna. No, probowat nada, jak mówią Rosjanie.
Ukłony
ano to:
1. potrafisz gadać z sensem, jak chcesz- czemu chcesz tak rzadko?
2. bardzo klarownie to wszystko wyłozyłeś- w odrużnieniu od twoich częstych smęceń
3. dobrze, że to napisałeś, bo jakoś mam wrazenie, że ludzie już tylko myśla w kategoriach nucenia sobie "ody do radości" przy goleniu i prawdziwa polityka, czyli ta mierzona siłą ognia wydaje im się scenariuszem gry komputerowej
4. tak trzymaj, bo takich textów brakuje
5. czekam na text w kwestii polityki wschodniej
i zobacz, tyle mi się zmieściło w tym małym "ooo"
Że tez tego nie rozszyfrowałeś? No wiesz ty co, Igła?
Aaaa, a co z raportami oficera KGB? Aresztowali go "dumni przyjaciele Niemiec", czy jak? Gdzie nasza duszenka?
Smęcenie to sie odbywa u twojego kumpla.
Z tym oficerem może się spotkam kolo niedzieli. Bo on wtedy pije i zaczyna gadać.
Jak myślisz, czy żołnier na misji zagranicznej powinien być OBOWIĄZKOWO ubezpieczony?
"- Batalionu specjalnego, złożonego z obywateli polskich obcego pochodzenia lub mieszanych związków, wielojęzycznych, wielokulturowych, wyznających inne religie niż chrześcijańskie, znających obce zwyczaje, potrafiących nawiązać kontakt miejscową ludnością. Batalion taki mógłby stać się zalążkiem Legii Cudzoziemskiej w WP..."
Fantazje "igly" dosiegly gwiazd!
A czy on sam fruwa?;
"Bawię się słowami, wymyślam nowe, ostatnio politycznego pałkarza&wyznawcę, wcześniej inne"-"igla"
Idz moze do pieca dorzuc pare szczap drewna!A kupione drewienko,czy moze tak na lewice zalatwione?
Jako oficer rezerwy, chętnie wziąłbym udział w dyskusji, ale chciałbym mieć pewność, że autor jest specjalistą i są to jego własne przemyślenia.
Generalnie nie zgadzam się z tym pomysłem. Może kiedyś, za 20 - 30 lat. W tak biednym kraju (3-cia pozycja od końca w Unii), byłby to kolejny pomysł "biznesowy" za pieniądze narodu dla wybranej grupy. Jasne, armia zawsze ciśnie, w warunkach pokoju to wspaniały biznes. Nawet dzisiaj, większość naszych "eksportowych" żołnierzy kocha to zajecie i będzie wołać - dawajcie forsę i dobry sprzęt - będziemy jeździć choćby na Antarktydę.
Polska nie ma ŻADNEJ potrzeby posiadania sił "kolonialnych". Cały wysiłek powinien być skierowany na bezpieczeństwo tutaj, w Europie, a to nie wymaga tak specyficznego i drogiego wyposażenia.
To ma być oczywiście jednostka w 100% zawodowa.
Zarobki nie są sprawą wstydliwą, ryzykują niech zarabiają.
Wyszkolenie żołnierza GROM jest inne niż takich zołnierzyków i tańsze.
Tu trzeba by na sprzęt sporo wyłożyć. Ale i tak armia jest przezbrajana.
Jeden komandos z GROMU to koszt ok 2 mln $, za wyszkolenie.
Popieram twierdzenie o korzystnym wpływie zagranicznych misji wojskowych na naszą armię. Twierdzę dodatkowo, że stając zbrojnie przeciwko fundamentalizmowi i politycznym skrajnościom odpowiednio wychowujemy własne społeczeństwo. Nasz narodowy interes jest w tym aby dopomagać cywilizacyjnym usiłowaniom naszej, zachodniej (tak, tak) kultury w utrzymaniu swojej pozycji w świecie. Także zbrojnie, jeżeli jest zbrojnie atakowana. Dlatego rozmieszczenie u nas obiektów tarczy atomowej jest korzystne nie tylko dlatego, że nam Amerykanie zapłacą czy zapewnią bezpieczeństwo. Także dlatego, że bardzo podniesiemy poprzeczkę ewentualnym aspiracjom islamskich lub komunistycznych fundamentalistów.
Co do szczegółów, pozostawiłbym wolną rękę fachowcom - zarówno co do organizacji jak i nazw jednostek szybkiego reagowania.
Tak jestem specjalistą, samoukiem.
Mam stopień regimentarza.
Dyplom do wglądu wysyłam panu gołębiem pocztowym.
Ponieważ jednak nie udało się, to może trzeba zmniejszyc nasz apetyt na altruistyczną obecność wojskową w zapalnych częśćiach świata i skoncentrować się na naszym podwórku. Inwestując w istniejące siły zbrojne, tak żeby dostały dobry sprzęt dostosowany do naszych warunków, struktury sprawdzające się tu i teraz.
Podczas czytania dopadła mnie głęboka niekompetencja, więc muszę dać Panu kredyt zaufania i poprzeć, co niniejszym czynie.
P.S.
zastanaiwałem się ostatnio, jak Pana sklasyfikować politycznie i wyszło mi, żeś Pan zoologiczny procentrysta, albo: ortodoksyjny centrysta, może być?
Pozdro
Jestem radykałem.
Rzucam się na każdego idiotę.
po pierwsze primo- mieliśmy sobie nie "panać". To nie "panajmy", dobra?
po drugie primo- w temacie smęcenia zdania naukowców są podzielone.
po trzecie primo- wypij sporo oleju z sardynek przed tym spotkaniem, żeby sobie tolerancję na alkohol podwyższyć i porządnie pociągnąć naszą duszeńke za język. Myślę, że głowne uderzenie powinienes przypuścić gdy zawiśnie ci na szyi i łzy roniąc opowiadał będzie o panslawizmie, no i że my bracia są, z Ruskimi, he he he
po czwarte primo- myślę, że nie powinien byc obowiązkowo ubezpiecznoy. Powinno mu sie płacić o tyle więcej o ile się za niego płaci ubezpieczenia i szlus. I żeby to było jasne- ja nie mówie o ubezpieczeniu medycznym pokrywającym koszty leczenia z ran frontowych- bo tu żadne ubezpieczenie nie jest potrzebne tylko szpital polowy. A wojak powinien miec prawo przepić wszystkie swoje pieniadze i na dziwki puścić, jesli taka wola jego. Albo sobie ciułac na stare lata (ale wtedy co z niego za wojak, skoro on o takich rzeczach myśli?). Albo ukochanej do Polski słac, albo rodziców wspomagać. Ale sam z siebie powinien tych wyborów dokonywac.
A propos- czy husaria pod Wiedniem była obowiązkowo ubezpieczona? Czy ich rynsztunek odpowiadał normom Unii Europejskiej, której nie ma?
Czy rycerz był obowiązkowo przypinany pasami do siodła?
Jak oni sobie rade dawali bez tylu obowiązkowych rzeczy, co?
No i na koniec- skoro one takie dobre, te obowiązkowe rózne rózności, to dlaczego sa obowiązkowe?
Wcale nie napisałem, że mają zachowywać się jak przestępcy. Szkolenie powinno wpoić im absolutne posłuszeństwo dowódcy.
Pozdrawiam
W husarii służyła najbogatsza szlachta, taki gospodarski syn wiedział, że ojciec na 3 albo 5 wsiach siedzi i chłopków pogania. No i łupy godne tak husarz, jak przeżył kampanię oraz dezynterię i inną cholerę, do dom ciągnął, w tym panny nadobne, konie tureckie albo arabskie i inne złote drobiazgi. Poza tym wtedy jeszcze Commercial Union i Prumerica w Polsce nie działali. Ale w klasztorach i kościołach wota przyjmowali i to podobno pomagało.
Panie Igło - nie znam się, nie potrafię ale pozwolisz Pan, że swoją - być może - głupotę uzewnętrznię.
O misjach zagramanicznych mówiąc przede wszystkim należałoby się pozbyć politycznej hipokryzji objawiającej się nazywaniem wojny "misją stabilizacyjną".
Pomysł nierealny. Bach! - upadłam.
Nie zmienia to jednak mojej z Panem zgody, że takowe "misje" są realizacją polityki zagranicznej innymi metodami (tak zresztą gadał już dawno temu jakiś ważny człowiek od sztuki wojennej) i jak każda polityka powinna być prowadzona profesjonalnie by mogła przynosić korzyści.
Tu, zasadniczo, dolazłam do sedna moich nieporadnych przemyśleń.
Kiedy wczoraj słuchałam różnych pajaców "zajmujących ważne stanowiska państwowe" i nie tylko, przypomniał mi się artykuł, który czytałam zanim I grupa naszych wojaków do Afganistanu się udała. Ja, głupia baba, mająca za sobą "przeszkolenie wojskowe" w uczelnianym studium wojskowym (dyplom siostry PCK uzyskałam :)), wiłam się ze śmiechu czytawszy, jak to kandydaci na "misję" afgańską z jednostki w Bielsku-Białej (tej samej, z której żołnierze są teraz oskarżeni) udali się na kilkudniowe (!) zgrupowanie w polskie góry celem pobiegania sobie z plecakami. Rzeczone zgrupowanie miało im zapewnić odpowiednie przeszkolenie w walce partyzanckiej w terenie górzystym.
No i "zapewniło". Jak widać.
Bardzo bym chciała by, jak najszybciej skończyć z fikcją "wojska" poborowego, które w przypadkach wielu przekształca się w "zawodowe" poprzez nadterminowość służby. W zasobność specjalnie nie opływamy a to podobno kosztuje. A ile kosztuje nas prezentowanie "brzuchatości" panów generałów na defiladach i posyłanie wojskowych "niedouków" na wojnę?
Tak sobie myślę, że lepiej byśmy mieli niewielką Armię świetnie wyszkolonych Żołnierzy i jeszcze lepszy mały zespół Dowódców niż wielkie sztaby - mniej lub bardziej generalne - dowodzące tabunami poborowo-zawodowych żolnierzyków.
Nie wiem, nie znam się. Tak sobie pomyślałam.
że taki żołnierzyk jadący na misję, to obowiązkowe szczepienia przechodzi? Od chorób tropikalnych np. o których nigdy nie słyszał.
Słyszałem, że wielu z nich of tego głupieje, kiedy uświadamiają sobie, że ich godność i wolność osobista została naruszona i to nieodwracalnie.
A co do standaryzacji wyposażenia husarskiego, to żebyś wiedział, że miało być takie a nie inne, ściśle opisane i koń też rasy, rozmiarów i wyszkolenia zgodny z zasadami. Innego by rotmistrz nie zaciągnął.
Bardzo dobrze.
Jak zwykle kiedy stracimy niepodległość trza będzie oddziały partyzanckie organizować.
Ja wtedy po panią się zgłoszę.
dziękuję Waści żeś od głuptaków mnie nie wyzwał. Na organizacji wojskowej się nie znam, jako napisałam. Ale czyż ta specyficzna organizacja tak daleko odbiega od organizacji jako takiej?
Mam nadzieję, że wieszczenia pańskie się nie sprawdzą ale jakby co - proszę wzywać.
Ukłony.
Rzeczywiście - regimentarz dyplomowany przez Zagłobę, naprawdę dobre referencje. Chociaż regiment to coś na poziomie batalionu, to jednak regimentarz może mieć pojęcie o wyższych szczeblach. Muszę przyznać, że opisana struktura jest dość poprawna. Przyczepiłbym sie do nazwy korpus, to wygląda raczej na wielozadaniową dywizję, a biorąc pod uwagę związki z którymi miałaby współdziałać, rozumiem poza granicami, to widzę plan wysłania za granice małej armii.
Tysięcy żołnierzy, spośród których wielu (zwykłe prawa rachunku prawdopodobieństwa), chciałoby zatrudnić się u Amerykanów jako ochroniarze. Więc, jak to pisałeś wczoraj u Starego, mordowali by cywilów aby podwyższyć swoje kwalifikacje.
Proszę napisz: wczoraj wygłupiłem sie, albo przynajmniej: mówiłem fałszywe świadectwo przeciw bliźnim moim siedmiu żołnierzom.
Jak pan przeczytasz uważnie, to napisałem, że jest możliwe, że sobie filmowali bo chcieli sie pochwalić gdzie indzie. Nie napisałem że są mordercami a potem jeszcze, że to sąd rozsądzi.
Czy panu sie wydaje, że w wojsku służą gołąbki pokoju.
Czy tez ludzie szukający adrenaliny i na dodatek szkoleni w agresji?
Czy aby nie wiesz, skąd rekrutuje się Legia Francuska, albo że w Iraku służy więcej najemników prywatnych ni US Army?
Korpus jest nazwą własna i tak tu użyłem a nie jednostką taktyczną. Jego liczebność można by regulować w zależności od potrzeb, bo pułk traktuję tu nie jak jednostkę taktyczną tylko organizacyjną i zdolną do wystawienia tylu batalionów bojowych ile jest potrzeba.
Współdziałanie z jednostkami poza korpuśnymi mgłoby mieć różny charakter, chodzi mi głownie o specyfikę ich szkolenia do różnych zadań lub operowania w specyficznym terenie. To własciwie jest w tekście tyle , że nie wprost. No ale ty jesteś tylko oficerem rezerwy.
Pomysł bardzo sensowny, ale ta nazwa rozbija. Pan naprawdę wierzy, że jak coś nazwiemy piechotą morską, to będzie lepsze? Poza tym w jednostce zbrojnej nawiązuje się zawsze do pewnego etosu właściwego dla danej nacji, a w Polsce trudno mi się doszukać dla takowego wytłumaczenia.
Co do piechoty górskiej, to prowadzi się tam szkolenia w zakresie walki w terenie górskim, ale powinno być to o wiele bardziej zintensyfikowane.
Natomiast myślę, że nie zauważa Pan ile się zmieniło w armii na przestrzeni ostatnich kilku lat, właśnie pod wpływem misji. Zmieniają się schematy taktyczne, uzbrojenie, sprzęt etc. Powoli, bo koszta takiej transformacji są olbrzymie, ale idzie ku lepszemu.
Pozdrawiam
Dostrzegam zmiany w wojsku, głównie ich powolność.
Co do tradycji i nazewnictwa to przed wojną wystawiliśmy dwa pułki strzelców morskich zasłużone w obronie Gdyni i Oksywia.
Tradycja jest.
ano widzisz, żołnierzyk szczepienia przechodzi i chwatit`, bo to sie bezposrednio wiaze z jego wartoscia bojowa. A jego przymusowo oplacana emerytura też? No co ty?
Husari osprzet jednaki- no jak wojsko to wojsko. Ale przypinac im sie dla BEZPIECZENSTWA nikt nie kazal, nie?
W ogole, jakie to jest brzydkie slowo- bezpieczenstwo.
fuj!
co regulują przepisy państwowe. Korpus, Dywizja, Brygada, to są kategorie prawne a nie nazwy własne, gdyby coś takiego miało powstać to musi nazywać się wg przepisów.
Co do paszkwilu na dopiero co oskarżonych żołnierzy (do uznania winy i wyroku jeszcze daleko), to najwygodniej ci obrazić adwersarza. Niczego innego nie oczekiwałem. Jesteś z tego znany.
1 i 2 Pułk Strzelców Morskich wchodziły w skład Lądowej Obrony Wybrzeża i jako takie podlegały operacyjnie Marynarce Wojennej. Jak rozumiem Pan widziałby jednostkę "lotną" nie zaś o charakterze obronnym. Tradycji morskich jednostek desantowych nie mamy. Natomiast mamy tradycję jednostek kawaleryjskich (przepraszam, mam fioła na punkcie kawalerii:)), które w wielu wojnach dokonywały zagonów na zaplecze przeciwnika.
Co do zmian, to nawet kraj o takim potencjale gospodarczym jak USA potrzebuje trochę czasu, by uzbroić jednostki I rzutu w nowoczesną broń czy sprzęt. U nas później zaczęto, kraj jest nieporównanie biedniejszy, więc trochę to potrwa. Ale moim zdaniem można być dobrej myśli, zmiany są i idą w dobrym kierunku. Wymusiły to misje zagraniczne. Jeśli nowy rząd nie "pojedzie" po finansach armii, to może z niej powstać całkiem ciekawa siła zbrojna.
Pozdrawiam
i z tego co pamiętam, on jest otwarty na sensowne propozycje. Chciałem powiedzieć, że jak spotkam, to Twoje postulaty zarekomenduję, ale przecie teraz to ich wszystkich łatwiej w stolycy spotkać.
Ani ja panu swat ani brat, ani pan mój spowiednik, ani ja tych cywilów nie zabiłem.
Idź pan swoją drogą.
Tradycją było ( i na szczęście jest ), że jednostki zmotoryzowane i pancerne otrzymywały nazwy kawaleryjskie. Tutaj też tak można.
Jest tradycja Brygady Karpackiej wiezionej morzem do Tobruku. Na pewno można by coś dobrać.
A mój ulubiony 13 Pułk Ułanów Wileńskich, jako batalion specjalny.
pułk to jest ODZIAŁ. Termin jednostka w ogóle nie jest używany do określania ugrupowań. To jest termin kwatermistrzowski.
Tak.
A samochód to auto.
Czy tę wiedzę zaczerpnął pan od Kejowa czy od Maryli?
Kejow i Maryla grają muzykę którą szanuję, a wiedzę czerpię z samouctwa - sam się uczyłem w kilku szkołach, w życiu i do dzisiaj w pracy.
Znowu pomyłka, samochód to nie jest auto. Samochód to jest polski kretynizm językowy rozpowszechniony w PRLu. Czy to k...a samo chodzi?
Auto to jest międzynarodowa i polska przedwojenna nazwa, piękna i właściwa.