Wiem, wiem to nie pan tak nazwał swoich czytelników, tylko taki jeden "fantasta".
Ale przyzna pan, że tytuł musi być mocny.
A teraz do rzeczy.
Napisał pan na moim blogu " Hipodrom w salonie...." co następuje:
" Mam jednak często wrażenie, że "niebiescy", komentując "czerwonych" (broń Boże nie wszyscy - jest całkiem duża grupa ludzi sensownych i kulturalnych), za punkt honoru stawiają sobie nie merytoryczną dyskusję z tezami, ale pokazanie, że "czerwony", czyli zawodowy publicysta lub dziennikarz z definicji pisze farmazony, bierze skądś nieuzasadnione twierdzenia, zmyśla, nic nie rozumie i na niczym się nie zna. Słowem - z definicji jest nic nie wart, dlatego właśnie, że zawodowo zajmuje się komentowaniem.".
Dlaczego tak się dzieje?
Jest kilka przyczyn, występujących razem lub oddzielnie, ale wszystkie widoczne są jak na dłoni.
Dziennikarze, szczególnie ci rozpoznawali stali się dla wielu czytelników delegaturą uprzywilejowanych polityków, czyli sami stali się elitą, której podobno mają patrzeć na ręce. Wręcz ich często zastępują, więc dlatego trzeba ich skopać, właśnie w zastępstwie, no bo jak tu ugryźć Leppera albo Gosiewskiego czy Tuska, do Sejmu się wedrzeć? Po co, jak można na blog wejść albo list do redakcji napisać.
Poszedł bym nawet dalej, wielu dziennikarzy stało sie politykami, proszę spojrzeć na TVN24, albo TOK FM, kreują i obalają rządy oraz koalicje, spowiadają ministrów, posłów, urzedników. Niby do tego są, ale oni idą dalej. Proszę zobaczyć w jaki sposób odpytywany jest Giertych a w jaki Tusk. Giertychowi dziennikarz po zadaniu pytania nie daje szansy na odpowiedź, albo mu przerywa albo odpowiada za niego a jak z koleji odpytuje się Piterę albo Kalisza. No plątą co chcą i jak długo chcą. Dziennikarze w zachwycie.
Wniosek jest taki, że część pańskiego środowiska pogubiła się dokumentnie. Przestali sprawozdawać, opiniować, relacjonować. Stali się rzecznikami pogladów partyjnych a nie społecznych. A to przecierz pan, jako posiadać legitymacji prasowej, w moim imieniu chodzi np po Sejmie. W moim, czyli czytelnika i nie po to aby relacjonować swoje poglądy polityczne i naginać do nich łatwiej niż innym zdobyte informacje. Pan może i powinien dołożyc do relacji swoją opinię, ale nie swoje polityczne sympatie. Niestety wielu pańskich kolegów i koleżanek stało się tylko partyjnymi rzecznikami kolejnych odmian Trybuny Ludu. Od lewa do prawa.
Dlaczego pana czytam, choć się wielokrotnie nie zgadzam? Bo tak jak napisałem, pan rozmawia z czytelnikami i to zawsze, a nie jak ten od internetowych mend, w niedzielę po rosole i z nudów zniża się do "zejścia pod kreskę" a na koniec zaprasza naiwnych iditów aby kupili jego książkę i zawiadamia gdzie i kiedy.
A czy w pańskim środowisku nie brak takich, którzy piszą farmazony, zmyślają, plotkują i niewiele z ich pisaniny wynika. Są przecież tacy. Ale to druga liga. Królują ci politycznie zaangażowani, nawzajem się lansujący, zapraszający i nagradzający.
Panu życzę aby pan grał w ekstraklasie, czyli w drużynie grającej razem z czytelnikami.
Da pan radę?
Święta pańska racja.
Co do Łukasza Warzechy- z dużą sympatia obserwuję co ten człowiek wypisuje. Często mam na niego nerwa o to czy tamto, ale ogólne wrażenie mam takie, że to jest porządny człowiek. Ta extraklasa jest dla niego dostepna bezapelacyjnie.
Łukasz Warzecha kilka razy moim zdaniem przegiął, ale trzeba przyznac, że jest tu w Salonie 24 jednym z najlepszych czerwonych publicystów, poglądy mam raczej zawsze odmienne,ale lubiem go czytać w sumie. Choć wycinania moich jaże merytorycznych :) postów to mógłby sobie oszczędzić.
A co do traktowania dziennikarzy tych ,,czerwonych" to mi się wydaje, że będąc ogólnoposlkim dziennikarzem i popularnym trzeba miec jakąś klasę, erudycję i umiejętność pisania, a jak niektórzy z nich robią podstawowe błędy ortograficzne, smęcą, że aż strach, są chamscy , stosują argumenty w stylu, że Turcji nie powinno się do UE przyjmować, bo tam cenzura jest i prosiaczka z ,
panom Nicponowi i Grzesiowi.
Do tej ( mojej ) ekstraklasy to ciągle ktoś wchodzi i ciągle z niej spada. Jak w piłce, nikt nie ma zapewnionego miejsca.
Zreszto po co, najlepiej grają ci, którym zależy na awansie.
No i zasada, ( też moja ) się liczy. Długo trwało zanim ją znalazłem i pojąłem.
Trza grać razem z czytelnikami, to oni są elitą kraju.
Dzięki za wpisy.
A co do tej panny od misia, to ustalmy wreszcie, ona ma ładne nogi, sam widziałem, ale co to ma wspólnego z dziennikarstwem?
, czyżby jakaś cenzura:), prawie jak u E.M., ale w sumie dalej było i o niej( czyli pani od KUbusdia puchatka jako waznym arguencie nieprzyjęcia Turcji do UE), o ekspercie od mend internetowych, no i też o Łukaszu Warzesze, ale nieważne w sumie. Pozdrówka.
PS. Z tym pisaniem o cenzurze to sobie żarty takie robię.
Szanowny Panie Igła. (1) Z felitonów Pana Warzechy najbardziej podabają mi się Pańskie wpisy. (2) Gratuluję tekstu o min. R.S. (3) Widzę, że czyta Pan raport WSI. A może by tak zrobił Pan bryk dla takich jak ja, co to nie mają czasu na lekturę żródeł. Z poważaniem,
Nie.
Z 3 powodów.
Prawdopodobnie nie przeczytam całego raportu, nie wszystko mi się otwiera.
Czym innym byłby z niego bryk.
Czym innym byłyby z niego wnioski.
A jak na razie wnioski są nieprzyjemne, i dla autorów i dla bohaterów raportu, z małymi wyjątkami i kilkoma zastrzeżeniami.
Raport jest potrzebny.
Rozwiązanie ( reorganizacja WSI ) już dawno konieczna.
Mieszanie przestępców ze współpracownikami pachnie mi przestępstwem.
Nie uważam współpracy z WSI w jakiejkolwiek postaci ( oprócz przestępczej ) za haniebne.
Wywiad opisuje sam siebie, tak jak uważa to za stosowne, tak też lokuje/postrzegam ten raport.
jest tak wiarygodny jak jego piśmidło-do rąk nie biorę bo normalnie brudzi na czarno
Pana w żadnym wypadku nie nazwałbym m.i. Dlatego po prostu, że pisze Pan z sensem i o problemie, chociaż chyba na ogół się nie zgadzamy.
Co do Pana oceny - tak, chyba ma Pan rację z tym kopaniem w zastępstwie. Z nierównym traktowaniem rozmówców - także. Rzecz w tym, że tu się spotykają dwie sprzeczności. Z jednej strony jest publicysta, mający poglądy i mający do tego prawo, na podstawie tych poglądów oceniający sytuację i w konsekwencji wspierający tych, co działają w zgodzie z tym poglądem, a gromiący drugich; i ten sam publicysta w roli przepytywacza. Bardzo niewiele osób potrafi wtedy wyjść z tej pierwszej roli i ostro przetrzepać skórę politykowi, z którym się zwykle zgadza.
Wczoraj rozmawiałem z przyjaciele, który kilka lat mieszkał w USA, o tamtejszych tokszołach z politykami. Nie ma świętości - każdy może zostać zdeptany do poziomu podłogi: kongresman, człowiek z administracji, znany aktor - nie ma wyjątków i dla nikogo taryfy ulgowej. Gospodarz potrafi pięć razy zadawać to samo pytanie, jeśli nie dostanie konkretnej odpowiedzi.
I to jest coś, co mi się marzy. Żeby tak samo przepytywać Giertycha, Tuska, Szmajdzińskiego (np. o kołowy transporter opancerzony Rosomak - raport!), obu Braci - bez pobłażania i tak, żeby się spocili.
Tylko zaczynam myśleć, która telewizja odważyłaby się coś takiego pokazać, przypomina mi się los "Ale plamy" i myślę sobie - to chyba nie u nas.
Pozdrawiam