czy na tarczy?
Gdzieś tam toczą się poufne negocjacje pomiędzy USA a Polską i Czechami.
W Moskwie pienią się i straszą, liberalne media zachodnie z ojcowską troską przestrzegają nas przed Jankesami. Tylko patrzeć jak przez Paryż, Mediolan, Berlin przejdą demnstracje oskarżające nas o wywołanie kolejnej światowej awantury. Wiadomo durni Polacy.
W samej Polsce też jakieś dziwne zachowania, i to nagle w PO, której jeden z liderów kiedyś na klęczkach dziękował Amerykanom za F-16 i cieszył się, że nie musimy już latać na drzwiach od stodoły. Tym razem udaje, że nie wie o tym, że to te samoloty są bronią ofensywną a nie tych pare rakiet, które byc może zostana zakopane w piachu Pomorza. O LPR i SO nie warto wspominać, jako że są to mniej lub bardziej otwarcie, działające legalnie, promoskiewskie agentury wpływu.
Publicyści też wypisują dziwne rzeczy. Jedni są przeciw, bo skierowane zostaną na nas sowieckie rakiety. Zapewne myślą, że teraz nie są? No cóz fachowcy. Pewnie sądzą też, że Rosjanie będą w nas rzucać kartoflami i butelkami po wódce. Obawiają się spadających resztek, choć wcześniej piszą na poważnie, że ten system jest nieskuteczny i antyrakieta w nic nie trafi.
Inni dają dobre rady, jak i co wytargować od Amerykanów oraz liczą dolary z inwestycji.
Tymczasem polski wybór i pytania oraz wątpliwości są gdzie indziej.
Czy Polska zmieniła swoje położenie na mapie?
Wprost przeciwnie, po staremu. Na lewo Niemcy na prawo Rosja.
Czy Polska dysponuje jakąś siłą odstraszania? Wprost przeciwnie. Wojsko Polskie jest słabe jak nigdy. Małe liczebnie, nie dysponujące nowoczesnym uzbrojeniem, słabo zintegrowane z siłami NATO, z kadrą czesto spotykającą się z nieufnością amerykańskich partnerów, bez rezerw a często nawet pomysłów na zmiany.
Ktoś odpowie, przecież jesteśmy w NATO.
No właśnie jesteśmy ale jak długo NATO jeszcze bedzie istniało?
Jak na razie jesteśmy w trakcie zaostrzajacej się wojny handlowej z Rosją. I nie o mięso tu chodzi. My blokujemy Rosję w sprawach surowców energetycznych, podkupujemy im Możejki a jeszcze celniej naftoport w Butyrkach, ich jedyne bałtyckie ujście. Zmuszamy do drogich inwestycji. Szukamy ropy w ich satrapiach na Środkowym Wschodzie Azji. Oni oddają nam z nawiazką, sabotaż na Litwie, wyłączenie nitki ropociagu, osłabianie naszej pozycji politycznej w UE.
Z lewej strony Niemcy, coraz bardziej prorosyjskie, z klasą polityczna wprost przekupywaną przez Rosjan ( Schroeder ). Z opinią publiczną na klęczkach wobec Rosji oraz bogatymi koncernami mamionymi obietnicami wielkich interesów z sowieckim gigantami.
A co się wydarzy, jak tak jak we Francji, któryś z kolejnych niemieckich rzadów wyprosi US Army z bazy w Ramstein i paru innych. A co się wydarzy, jeżeli zamierające NATO, traktowane już od jakiegoś czasu przez Amerykanów jak "skrzynka z narzedziami" stanie się organizacją martwą oraz kadłubową.
Francja od kilku lat nagłaśnia powstanie unijnych "wojsk europejskich". Gdzie one są i do czego miałyby słuzyć? Pewnie zamiast Legi powinny służyć ochronie francuskich interesów w Kamerunie. Bo w to, że będą działać w interesie Polski to ja nie wierzę. Ćwiczyliśmo to przez ostatnie 200 lat.
Co się może okazać w razie takiego pesymistycznego rozwoju wypadków?
Może się okazać, że Amerykanie zostaną wypchnięci z Europy.
A my nadal tkwimy pomiędzy Rosją i Niemcami. A te ostatnie jeszcze silniejsze, bardziej butne, w Radzie Bezpieczeństwa ONZ ze zwasalizowaną Francja u boku. Brytyjczycy tradycyjnie za kanałem.
Co wtedy?
jest niestety uzasadniony. Stawiasz ważne pytania! Tylko nie wiem, czy się doczekasz odpowiedzi.
Co wtedy? - no cóż historia lubi sie powtarzać.
W większości sami byliśmy sobie winni jak krojono nasz kraj, czasami nasi kochani sąsiedzi urządzali sobie u nas jatki. Tak, czy inaczej Polska dalej istnieje... Mamy samozaparcie.
Pytania nasuwają się jeszcze dwa:
- czy założenie u nas tarczy byłoby wystarczającym odstraszaczem dla sąsiadów?
- czy w momencie, gdyby nie było i sąsiedzi znowu chcieliby nas zwasalować, to czy USA faktycznie stanęłoby w naszej obronie?
Nie mam jasności co do tych rzeczy, jednak warto spróbować... Alternatywy chyba do tego nie mamy niestety.
pozdrawiam
nie doczekam. Tym bardziej, że niewiele już czasu zostało.
Problem jest w tym, że nie mamy alternatywy.
Jankesi to wiedzą.
Gdyby Polska wyszła ze swoją polityką z zaścianka, w który wpycha ją ciagłą bierzączka wewnętrzna, nieumiejętność przeprowadzenia szybkich reform własnych, to takie opcje by się pojawiły.
Choć bardzo trudne do realizacji i rozłozone na dziesięciolecia.
pesymizm nie jest jednak zbyt wielki?
Wojny, niestety, wybuchają i toczą się zawsze, cholera nie wiem dlaczego, według pesymistycznego scenariusza.
Grożą nam jednak naciski i podawanie sobie rąk z Francuzami i Niemcami nad naszymi głowami.
--
Politycznie NIE poprawny blog:
http://www.doktorno.boo.pl/
Sądzę, że ta wojna może miec co najwyżej charakter gospodarczy.
W słowniku języka polskiego nie ma.
A tu: "Gdyby Polska wyszła ze swoją polityką z zaścianka, w który wpycha ją ciagłą bierzączka wewnętrzna..." - jest.
Przy fragmencie o butelkach i kartoflach uśmiałem sie do rozpuku. A cały tekst jest po prostu trafną analizą. Gratuacje.
Masz rację. W dwudziestoleciu międzywojennym w Europie prawie nikomu nie przychodziło do głowy, że rzeź z Wielkiej Wojny może się powtórzyć. Społeczeństwa zachodnie były nastawione pacyfistycznie i wywierały nacisk na polityków, by ci prowadzili tzw. politykę pokojową. Sprowadziła się ona w końcu do ustępstw cudzym kosztem, a opamiętanie przyszło za późno.
"Chcesz pokoju - szykuj się do wojny". To powiedzenie nic nie straciło ze swojej aktualności.
Militarna obecność USA w Polsce i Czechach zmieni istniejącą od wieków sytuację w naszym regionie, w której Rosja może praktycznie bezkarnie wywierać nacisk na słabsze państwa. Wpłynie na psychologię naszego społeczeństwa. Polacy przestaną bać się Rosji.
boję się spytać kiedy....
@ Artur - tak, wojna juz ma charakter ekonomiczny, trupy nie padają, ale taka wojna może skutkować słabszym rozwojem ekonomicznym, tym samym np kulturalnym i kulturowym, tym samy zmuszać do emigracji, tym samym wykończyć przeciwnika.
@babes - dziękuję, że przejmujesz sie moją ortografią, tak samo jak moje polonistki, muszę bardziej uwazać. "Gierzączka" to takie nowe słowo. Mnie kojarzy sie z rzeżączką oraz bierzącymi sprawami. Wychodzi z tego, że oznacza chorobliwe i nieuleczalne zajmowanie się klajstrowaniem spraw bierzących i brakiem myślenia perspektywicznego.
@ za pochwały dziękuję, sam jestem ciekaw co z tej tarczy będzie.
A co to są "bierzące sprawy"?
("Wychodzi z tego, że oznacza chorobliwe i nieuleczalne zajmowanie się klajstrowaniem spraw bierzących i brakiem myślenia perspektywicznego.
")
Bierzących też w słowniku nie ma.
Są bieżące.
Czyli, tak jak myślałam, to nie chwilowe literówki. To stała ignorancja.
Zgadza się, więc po co babes czyta?
Właściwe pytanie to nie jest : "Po co babes czyta?"
Właściwe pytanie jest: po co Igła pisze?
Skoro nie umie pisać po polsku, niech się zajmie czymś co umie.
nie umie.
Pisać po polsku też.
Wiec pisze tak jak nie umie ( u mnie, na gumnie )
Przed chwiląbył tu tekst o pracy? i go nawet skomentowałam. Gdzie się podział:)? Świetny był.
Coć wyewoluowałaś?
Nie wiem?
Ja roboty nie daję, no może trochę i niektórym?
Np. ortografom.
pomyłka:). To był tekst u MacSieniel. Ja myślaąłm,że czyatąłm go u ciebie i zdziwiłam się,że po chwili go nie było:).
Przeczytaj MacSieniela dzisiaj
Lece, lece.
A może "cóś" o tarczy? :(
Wejście do systemu zwiąże nas bardziej z NATO (części systemu także w Czechach i Wlk. Brytanii, później może i w innych krajach) i ze Stanami. Mam nadzieję, że będzie tu stacjonowało trochę amerykańskich żołnierzy - wtedy Amerykanie będą musieli ich chronić, a nie tylko składać gołosłowne deklaracje o sojuszach. Przyszłość NATO nie jest pewna, euro-armii jeszcze bardziej. W tej sytuacji skłaniałbym się do zaakceptowania tarczy. Ale nie za darmo, nie na kolanach. Amerykanie zresztą nie lubią frajerów, którzy dają wszystko za darmo.
Zgadzam się z panem.
Tylko, trochę nie o to mi chodziło.
o tarczy będzie tyle: NIE dla tarczy
ja osobiscie po stosunku do tarczy antyrakietowej roznych politykow i publicystow oceniam stopien ich identyfikacji z Polska i polskim interesem, czy tez stopien zaleznosci (mentalnej badz sformalizowanej) od Moskwy. Mozna wysnuc ciekawe wnioski, a podzialy ida nie tyle miedzy wladza i opozycja, miedzy roznymi gazetami, ale czesto w poprzek roznych srodowisk.
To jest papierek lakmuswy.
Idź do MacSieniel. Czeka tam na Ciebie niespodzianka.
Zgadzam się z opisem sytuacji - ale co dalej?
Po pierwsze: zagrożenie rosyjskie lub niemieckie jest sprawą odległej przyszłości, więc dzisiejszymi decyzjami niczego rozwiązać nie można, a na jutrzejsze wpływu nie mamy. Co możemy zrobić dzisiaj? Budować fundamenty. Przygotowywać się. Żeby poradzić sobie z zagrożeniami potrzebuje siły własnej i przyjaciół. Siła własna - niezależnie od naszych wysiłków - nie będzie wystarczająca, ale jest niezbędna po to abyśmy mieli swobodę manewru i możliwość wpływania na przyjaciół. Przyjaciele są nam potrzebni, żeby stworzyć przeważającą siłę, której nikt nie ośmieli się zaatakować.
Na dziś dzień pierwszą potęgą świata jest Ameryka. Dlatego warto z nimi dobrze żyć. To czyni nas bezpieczniejszymi. Ale wpływ Ameryki w Europie słabnie i będzie słabnąć. Za jakiś czas nie będzie można na nich liczyć. Potrzebujemy więc Europy. Wsparci plecami o pół miliarda Europejczyków, mamy przewagę nad Rosją. Naszym zadaniem jest takie wpływanie na Europę, żeby przeciwko rosyjskiemu zagrożeniu działała razem. Bez sojuszu z Europą nie damy rady. Ważne są też dobre stosunki z krajami buforowymi - Ukrainą i Białorusią. Niemiec się nie boję. Mogą być ewentualnie przychylni Rosji, ale nie mają swobody manewru. Rozpoczęcie rozbojów w Europie oznaczać będzie zburzenie całej europejskiej konstrukcji. III wojny europejskiej nikt nie przetrwa w dobrej formie.
Coś takiego nie ma najmniejszej szansy powstać, z powodu:
a) Kasa, kasa, kasa... wydatki na świadczenia emerytalne rosną, liczba ludzi pracujących spada, biurokracja ewoluuje. Jeśli mówimy o nowoczesnej armii, a nie reprezentacyjnym oddzialiku o liczebności gwardii watykańskiej uzbrojonej w halabardy, to zastanówmy się, kto to będzie utrzymywał...
b) W jakim języku będzie się porozumiewać? :) Francuzi nie zhańbią się słuchania komend po angielsku, zatrudniamy 300 (kombinacja dwóch z 25) tłumaczy?
c) Pacyfistyczne nastawienie ludności. Jak przekonać wyborców, że zamiast wydawać pieniądze na głodujące dzieci Afryki, dyskryminowane mniejszości i inne pierwszorzędne potrzeby zostaną one wydane na zbrojenia? Toż to post-faszystowski militaryzm!
*nie zhańbią się słuchaniem, oczywiście... Przepraszam za literówkę.
twój opis nowy, witaj w świecie mend:0, a na poważnie todzisiejszy wpis Ziemkiewicza nawet sensowny, przynajmniej jak na jego standardy.Pozdrawiam, a i jak cię interesuje poczytanie sobie o Romanie Wielkim( wiem, wiem, sam jęczałem, że wszyscy o tym piszą, ale uległem czarowi jegoż i konformistycznie też cuś stworzyłem) to zapraszam do mnie.