jak ja je rozumiem, to takie dziury oblepione dookoła ciastem bułkowym. Toroidalnego kształtu ciastem, rzecz matematycznie ujmując. Takie można kupić w Hameryce łatwiej niż bułkę albo czasem we Wrocławiu w Ikei (do rozmrożenia).
Ale razu pewnego poprosiłem w Krakowie o coś, co mi wyglądało na precel, a miejscowy mój przewodnik rzekł, że to jest właśnie krakowski bajgiel. To się trzymałem od tej pory nomenklatury, by nie uchodzić w stołecznym mieście za prowincjusza.
We Wrocławiu precle czasem się pojawiają w Rynku – ostatnio coraz rzadziej.
Bajgle, panie Lorenzo,
jak ja je rozumiem, to takie dziury oblepione dookoła ciastem bułkowym. Toroidalnego kształtu ciastem, rzecz matematycznie ujmując. Takie można kupić w Hameryce łatwiej niż bułkę albo czasem we Wrocławiu w Ikei (do rozmrożenia).
Ale razu pewnego poprosiłem w Krakowie o coś, co mi wyglądało na precel, a miejscowy mój przewodnik rzekł, że to jest właśnie krakowski bajgiel. To się trzymałem od tej pory nomenklatury, by nie uchodzić w stołecznym mieście za prowincjusza.
We Wrocławiu precle czasem się pojawiają w Rynku – ostatnio coraz rzadziej.
Pozdrawiam kulinarnie
oszust1 -- 30.05.2008 - 16:37