to parę spaw jest. Ale to miło, że znów ktoś napisał na temat.
Po pierwsze, nie sądzę, żeby to była przypadłość jedynie moich współwyznawców.
Myślę, że standardowy rozkład głupków w każdej populacji jest podobny. Ponieważ rzymski katolicyzm ilościowo dominuję, to śmiem twierdzić, że głupków jest nawet mniej, niż by się należało spodziewać. Nadreprezentacja jest raczej po stronie agnostyków i ateistów. Ale dzisiaj się ich czepiam jedynie pobocznie. Niech se żyją i ewoluują w spokojności.
Natomiast, co do samego osądu to się z Panią zgodzę, wiara w Jezusa wyprana z miłości jest nonsensem. Dla mnie zawsze największą (moją prywatną) zagadką Pisma, było pytanie, co On pisał na piasku, kiedy faryzeusze przyprowadzili doń ladacznicę. Ale wiem, co im powiedział. I często to powtarzam sobie , bo sam nie mam cierpliwości za wiele. Nie chce mi się gadać ze wszystkimi, czego zazdroszczę panu Grzesiowi i Pani.
Teoretycznie to nawet łatwo można wytłumaczyć. I cokolwiek paradoksalnie. Od X wieku kościół jednoznacznie się otworzył kulturowo. Nie chcę tu rozbudzać wojen, co to znaczy. Dla mnie znaczy tyle, że ważniejszy stał się przekaz tradycyjny, niż litera.
Kościół się uspołecznił, tym samym otwierając się na najgorsze cechy swoich członków.
I tak to trwa. Ma to swoje zalety. Nawet liczne. Ale ma wady. Bolesne i czasem okrutne.
Kościół powszechny nie jest jednolity. Wierni w Polsce są tacy jak polskie społeczeństwo. Tacy jak polscy niewierzący. Poziom stresu i kompleksów, potrzeba obwiniania innych za własne nieudacznictwo jest powszechna. Wrogowie Kościoła (ci co głupsi) obwiniają Kościół. Ci najgłupsi – wiernych, nie różnicując ich wcale. Ci w Kościele za mało mają wrogów na zewnątrz, więc dobierają spośród siebie. Są równie bezmyślni i niesprawiedliwi.
Mam nadzieję, że stanowią mniejszość. Zawsze miałem szczęście i spotykałem mądrych ateistów i tolerancyjnych katolików. Mam nadzieję. Nie mam dowodów.
Wystarczy sobie poczytać o Lechu W., żeby znaleźć potwierdzenie tego, co Pani pisze, a ja się zgadzam. Nigdy nie był on bohaterem mojej opowieści, a ja mam swoje lata. Nudził mnie i denerwował. Może poza połową lat osiemdziesiątych. I męczy mnie jazgot, który służy wyłącznie odciąganiu uwagi od ważniejszych rzeczy. Ale ten jazgot jest uczciwy. Subiektywnie. Jazgoczą nieudacznicy obojga kolorów, którzy tyle mogę, co do cudzych zasług się przykleić, albo je opluć. Bez tego ich nie ma. A jak zasług nie ma, to je stworzą. A jak grzechu nie ma, to go wymyślą.
Ale winni są Ci, którzy im drogę do jazgotu otwierają. Lech jest temu winien.
Raz jeszcze powtórzę: nie sądzę, żeby to, o czym piszemy tutaj, było wyłącznie cechą rzymskich katolików. Po prostu jest ich dużo. I do grzechów przez Panią wyliczonych, dodają butę, wynikającą z przekonania, że jest ich tak dużo, że nie muszą swoich poglądów uzasadniać nijak.
Ale proszę ich nie potępiać zbyt surowo, bo sama się Pani w ich pozycje ześlizgnie. Oni wszystko wiedzą, bo się boją. Boją się także o swoją wiarę. Nie odróżniają jej od nauki i ideologii. Nie umieją bronić w racjonalnym sporze.
Wolą wiedzieć, żeby sobie nie zadawać pytań.
Podobnie jak niewierzący.
W głowę się proszę nie stukać, bo to niedobre jest dla zdrowotności. Cisza zaś i powietrze są zdrowe. I pytania są zdrowe. Odpowiedzi niestety, nie zawsze.
Pozdrawiam wieczornie
PS Za piosenkę Tosi, bardzo dziękuję. Warto czasem posłuchać elementarnych rzeczy.
Pozwoli Pani, że się zrewanżuję, dając upust mojemu zamiłowaniu do czeszczyzny:
Pani Gretchen,
to parę spaw jest. Ale to miło, że znów ktoś napisał na temat.
Po pierwsze, nie sądzę, żeby to była przypadłość jedynie moich współwyznawców.
Myślę, że standardowy rozkład głupków w każdej populacji jest podobny. Ponieważ rzymski katolicyzm ilościowo dominuję, to śmiem twierdzić, że głupków jest nawet mniej, niż by się należało spodziewać. Nadreprezentacja jest raczej po stronie agnostyków i ateistów. Ale dzisiaj się ich czepiam jedynie pobocznie. Niech se żyją i ewoluują w spokojności.
Natomiast, co do samego osądu to się z Panią zgodzę, wiara w Jezusa wyprana z miłości jest nonsensem. Dla mnie zawsze największą (moją prywatną) zagadką Pisma, było pytanie, co On pisał na piasku, kiedy faryzeusze przyprowadzili doń ladacznicę. Ale wiem, co im powiedział. I często to powtarzam sobie , bo sam nie mam cierpliwości za wiele. Nie chce mi się gadać ze wszystkimi, czego zazdroszczę panu Grzesiowi i Pani.
Teoretycznie to nawet łatwo można wytłumaczyć. I cokolwiek paradoksalnie. Od X wieku kościół jednoznacznie się otworzył kulturowo. Nie chcę tu rozbudzać wojen, co to znaczy. Dla mnie znaczy tyle, że ważniejszy stał się przekaz tradycyjny, niż litera.
Kościół się uspołecznił, tym samym otwierając się na najgorsze cechy swoich członków.
I tak to trwa. Ma to swoje zalety. Nawet liczne. Ale ma wady. Bolesne i czasem okrutne.
Kościół powszechny nie jest jednolity. Wierni w Polsce są tacy jak polskie społeczeństwo. Tacy jak polscy niewierzący. Poziom stresu i kompleksów, potrzeba obwiniania innych za własne nieudacznictwo jest powszechna. Wrogowie Kościoła (ci co głupsi) obwiniają Kościół. Ci najgłupsi – wiernych, nie różnicując ich wcale. Ci w Kościele za mało mają wrogów na zewnątrz, więc dobierają spośród siebie. Są równie bezmyślni i niesprawiedliwi.
Mam nadzieję, że stanowią mniejszość. Zawsze miałem szczęście i spotykałem mądrych ateistów i tolerancyjnych katolików. Mam nadzieję. Nie mam dowodów.
Wystarczy sobie poczytać o Lechu W., żeby znaleźć potwierdzenie tego, co Pani pisze, a ja się zgadzam. Nigdy nie był on bohaterem mojej opowieści, a ja mam swoje lata. Nudził mnie i denerwował. Może poza połową lat osiemdziesiątych. I męczy mnie jazgot, który służy wyłącznie odciąganiu uwagi od ważniejszych rzeczy. Ale ten jazgot jest uczciwy. Subiektywnie. Jazgoczą nieudacznicy obojga kolorów, którzy tyle mogę, co do cudzych zasług się przykleić, albo je opluć. Bez tego ich nie ma. A jak zasług nie ma, to je stworzą. A jak grzechu nie ma, to go wymyślą.
Ale winni są Ci, którzy im drogę do jazgotu otwierają. Lech jest temu winien.
Raz jeszcze powtórzę: nie sądzę, żeby to, o czym piszemy tutaj, było wyłącznie cechą rzymskich katolików. Po prostu jest ich dużo. I do grzechów przez Panią wyliczonych, dodają butę, wynikającą z przekonania, że jest ich tak dużo, że nie muszą swoich poglądów uzasadniać nijak.
Ale proszę ich nie potępiać zbyt surowo, bo sama się Pani w ich pozycje ześlizgnie. Oni wszystko wiedzą, bo się boją. Boją się także o swoją wiarę. Nie odróżniają jej od nauki i ideologii. Nie umieją bronić w racjonalnym sporze.
Wolą wiedzieć, żeby sobie nie zadawać pytań.
Podobnie jak niewierzący.
W głowę się proszę nie stukać, bo to niedobre jest dla zdrowotności. Cisza zaś i powietrze są zdrowe. I pytania są zdrowe. Odpowiedzi niestety, nie zawsze.
Pozdrawiam wieczornie
PS Za piosenkę Tosi, bardzo dziękuję. Warto czasem posłuchać elementarnych rzeczy.
yayco -- 24.06.2008 - 21:47Pozwoli Pani, że się zrewanżuję, dając upust mojemu zamiłowaniu do czeszczyzny: