4 pierwsze akapity w miarę sensowne.
Później zaczynasz lecieć stereotypami, które już nieraz choćby na TXT czy u Sajonary czy pod moim tekstem o mitach zostały obalone:
Ale co tam, lubię przedsięwzięcia beznadziejne więc wyjaśniam jeszcze raz
Tak się składa, że choć dotyczą mnie stopnie awansu zawodowegoo i zarabiam tyle samo kasy (no może minimalnie więcej, co nauczycile LO czy podstawówek), to pracuję w Kolegium czyli szkole dla ludzi powyżej 19 lat.,
I powiem ci że ściemniasz, wprawdzie za egzaminy, hospitowanie studentów, robienie zaliczeń, komisyjne itd nie dostaję kasy , to i tak jak porównam się nauczycielami szkół normalnych, to ja mam więcej czasu, choćby w czasie egzaminów nie ma zajęć.
A np. w ciągu 3 tygodni w czerwcu musze być np.3 czy 4 razy na egz,nawet cały dzień, poza tym codziennie, ale to juz na zasadzie ,,bycia” w szkole, nie jakiejś pracy specjalnej.
Więc de facto nie mam wcale więcej godzin dodatkowych niż nauczyciele normalni.
Im za wywiadówki, konferencje , spotkania z rodzicami, dyżury na przerwach też się nie płaci.
Poza tym widać , że nie znasz szkoły z bliska, bo praca na uniwerkui czy w szkole wyższej dowolnego rodzaju jest bez porównania łatwiejsza niż w liceum czy gimnazjum.
(oczywiście dydaktycznie i wychowawczo, nie merytorycznie)
Odpadają ci rodzice, problemy z wychowaniem, problemy z dzieciakami, co sprawiają kłopoty wychowawcze lub z prawem.
W ogóle porównywanie uczenia na uczelni a uczenia w szkole nie ma sensu, więc robisz rzecz do dyskusji nic nie wnoszącą i błędną.
Dalej lecisz w insynuacje:
,,Więc dlaczego muszą to robić w domu (haha – a robią? jednostki tylko)”
Co to kurde za dowód i argument?
To i ja moge powiedzieć, że większość urzędników pije kawe, miast załatwiać sprawy klientów, policjanci i lekarze biorą gremialnie łapówki, a księża mają kochanki albo sa pedofilami.
Sorry, ale takie mądrości ludowe to se można wsadzić.
Poza tym czy w zawodzie nauczyciela chodzi o to by pracować dużo czy dobrze?
jest to na tyle zawód specyficzny, że bardziej liczy się jakość niż ilość.
Powiem ci jednak, że ja mając np. etat godzin 15, de facto z przygotowaniem zajęć (a mam trochę więcej niż np. przygotowanie w podstawówce), ze sprawdzaniem średnio z każdego przedmiotu 2- 3,4 testóww semestrze (pomnóż razy liczbę osób) ( i przygotowaniem ich) plus poprawy plus np. prowadzenie zajęć z przedmiotu pisanie, gdzie średnio mam w semestrze np. ok 6,7 alub więcej prac do sprawdzenia) pracuję spokojnie 2-3 razy więcej niż etat.
Więc ściema z twojej strony.
Zresztą wyjaśnijmy na przykładzie, może załapiesz:
mam test z gramatyki praktycznej zrobić, przygotowuję go założmy (nawet jak się powtarza z poprzedniego roku, to nie daję tych samych, czasem coś innego dojdzie lub odejdzie) ok 1,5 godziny (czyli 2 lekcyjne), 2 godziny lekcyjne zajmuje przeprowadzenie testu (bo sa w blokach tak jak na uczelni po1,5 godz), dalej sprawdzenie, jesli test, to tych 15 osób, około 2 godzin (ale już zegarowych, ale trza sprawdzic czy się nie pomyliłeś, przejrzeć jesczez raz albo dwa wiec moze więcej)
Dalej z grupy 15-osobowej nie zalicza średnio 3-4 osoby, tego samego im nie dam, więc robię poprawę, trza ją przygotować, teraz idzie szybciej, bo rzeczy podobne, więc ok 45 min (1 godz), robisz poprawę, nie zrobię jej na zajęciach, by nie tracić czasu i by nie straciła reszta grupy (więc kolejna godzina zegarowa idzie)
dodaj sprawdzenie, juz szybko, ale te kilka-kilkanaście minut jest.
Sumujemy teraz?
Wychodzi mi około 7 godzin zegarowych, więc jakieś 9 godzin lekcyjnych.
Dostaję kasy za dwie.
I spoko, dla mnie okej, tylko zastanawia mnie skąd wiesz lepiej ode mnie ile ja pracuję?
Bardzo ciekawe…
A z pracami pisemnymi odpada przygotowanie (znaczy krótsze jest znacznie), ale sprawdzanie 15 prac nie trwa już 2 godziny, ale by to zrobic to w miarę rzetelnie poświęcasz na to coś koło czterech.
Autor, powiem tak,
4 pierwsze akapity w miarę sensowne.
Później zaczynasz lecieć stereotypami, które już nieraz choćby na TXT czy u Sajonary czy pod moim tekstem o mitach zostały obalone:
http://tekstowisko.com/tecumseh/54775.html
Ale co tam, lubię przedsięwzięcia beznadziejne więc wyjaśniam jeszcze raz
Tak się składa, że choć dotyczą mnie stopnie awansu zawodowegoo i zarabiam tyle samo kasy (no może minimalnie więcej, co nauczycile LO czy podstawówek), to pracuję w Kolegium czyli szkole dla ludzi powyżej 19 lat.,
I powiem ci że ściemniasz, wprawdzie za egzaminy, hospitowanie studentów, robienie zaliczeń, komisyjne itd nie dostaję kasy , to i tak jak porównam się nauczycielami szkół normalnych, to ja mam więcej czasu, choćby w czasie egzaminów nie ma zajęć.
A np. w ciągu 3 tygodni w czerwcu musze być np.3 czy 4 razy na egz,nawet cały dzień, poza tym codziennie, ale to juz na zasadzie ,,bycia” w szkole, nie jakiejś pracy specjalnej.
Więc de facto nie mam wcale więcej godzin dodatkowych niż nauczyciele normalni.
Im za wywiadówki, konferencje , spotkania z rodzicami, dyżury na przerwach też się nie płaci.
Poza tym widać , że nie znasz szkoły z bliska, bo praca na uniwerkui czy w szkole wyższej dowolnego rodzaju jest bez porównania łatwiejsza niż w liceum czy gimnazjum.
(oczywiście dydaktycznie i wychowawczo, nie merytorycznie)
Odpadają ci rodzice, problemy z wychowaniem, problemy z dzieciakami, co sprawiają kłopoty wychowawcze lub z prawem.
W ogóle porównywanie uczenia na uczelni a uczenia w szkole nie ma sensu, więc robisz rzecz do dyskusji nic nie wnoszącą i błędną.
Dalej lecisz w insynuacje:
,,Więc dlaczego muszą to robić w domu (haha – a robią? jednostki tylko)”
Co to kurde za dowód i argument?
To i ja moge powiedzieć, że większość urzędników pije kawe, miast załatwiać sprawy klientów, policjanci i lekarze biorą gremialnie łapówki, a księża mają kochanki albo sa pedofilami.
Sorry, ale takie mądrości ludowe to se można wsadzić.
Poza tym czy w zawodzie nauczyciela chodzi o to by pracować dużo czy dobrze?
jest to na tyle zawód specyficzny, że bardziej liczy się jakość niż ilość.
Powiem ci jednak, że ja mając np. etat godzin 15, de facto z przygotowaniem zajęć (a mam trochę więcej niż np. przygotowanie w podstawówce), ze sprawdzaniem średnio z każdego przedmiotu 2- 3,4 testóww semestrze (pomnóż razy liczbę osób) ( i przygotowaniem ich) plus poprawy plus np. prowadzenie zajęć z przedmiotu pisanie, gdzie średnio mam w semestrze np. ok 6,7 alub więcej prac do sprawdzenia) pracuję spokojnie 2-3 razy więcej niż etat.
Więc ściema z twojej strony.
Zresztą wyjaśnijmy na przykładzie, może załapiesz:
mam test z gramatyki praktycznej zrobić, przygotowuję go założmy (nawet jak się powtarza z poprzedniego roku, to nie daję tych samych, czasem coś innego dojdzie lub odejdzie) ok 1,5 godziny (czyli 2 lekcyjne), 2 godziny lekcyjne zajmuje przeprowadzenie testu (bo sa w blokach tak jak na uczelni po1,5 godz), dalej sprawdzenie, jesli test, to tych 15 osób, około 2 godzin (ale już zegarowych, ale trza sprawdzic czy się nie pomyliłeś, przejrzeć jesczez raz albo dwa wiec moze więcej)
Dalej z grupy 15-osobowej nie zalicza średnio 3-4 osoby, tego samego im nie dam, więc robię poprawę, trza ją przygotować, teraz idzie szybciej, bo rzeczy podobne, więc ok 45 min (1 godz), robisz poprawę, nie zrobię jej na zajęciach, by nie tracić czasu i by nie straciła reszta grupy (więc kolejna godzina zegarowa idzie)
dodaj sprawdzenie, juz szybko, ale te kilka-kilkanaście minut jest.
Sumujemy teraz?
Wychodzi mi około 7 godzin zegarowych, więc jakieś 9 godzin lekcyjnych.
Dostaję kasy za dwie.
I spoko, dla mnie okej, tylko zastanawia mnie skąd wiesz lepiej ode mnie ile ja pracuję?
Bardzo ciekawe…
A z pracami pisemnymi odpada przygotowanie (znaczy krótsze jest znacznie), ale sprawdzanie 15 prac nie trwa już 2 godziny, ale by to zrobic to w miarę rzetelnie poświęcasz na to coś koło czterech.
pzdr
grześ -- 12.09.2008 - 12:31