Rozpoczął się kolejny rok szkolny, a i kolejny miesiąc władzy Jaśnie Nam Panujących Kolejnych Cudotwórców. Gazety pełne są tekstów, kto będzie strajkował, kto nie będzie strajkował. Będą strajkowali nauczyciele. I tak się zastanawiam dlaczego władza ludowa (no bo pochodzi od ludu – czyli od wolnych demokratycznych wyborów) nie powie nauczycielom tak:
Ok. Macie podwyżkę jaką chcecie. Warunkami naszymi jest likwidacja karty nauczyciela. Oni oczywiście rejtanowsko powiedzą – nigdy. Ale skoro karta nauczyciela nie obowiązuje w wielu szkołach prywatnych czy też społecznych (tu się mogę mylić) tylko umowa cywilno – prawna to co stoi na przeszkodzie?
Więc dajemy nauczycielom poczatkującym 1 średnia krajową by doszli do 3 średnich krajowych – tzn. od 3000 zł do 9000 zł brutto.
Zmieniamy stopnie awansu zawodowego tak by dyplomowany nie był dożywotni i już po jego zdobyciu tylko osobowość i obowiązkowość nauczyciela,a z tą jest różnie powoduje, że chce mu sie kreatywnie pracować. Pomijając już, że zdobywanie stopni nauczycielskich to orka na ugorze.
Zmieniamy czas pracy. Wprowadzamy normalny czas czyli 40 godzin. Z tego możemy zostawić np. 18 – 22 godziny dydaktyczne. Pozostałe to np. po jednej godzinie konsultacji dziennie. (Jak to jest, że na uczelniach ludzie mają konsultacje i egzaminy jako dodatkowe godziny, za które się nie płaci – na wiekszości mi znanych a w szkołach tego nie można wprowadzić?). Pozostałe też można skonsumowac na: – dodatkowe godziny z zajęć pozalekcyjnych – fakultatywnych – jakieś tańce, granie, skakanie, kółka itd – sprawdzanie klasówek, sprawdzianów i zadań domowych – na pewno decyzja te bedzie prospołeczna, bowiem nauczyciele nie będą tego przynosili do domu, wkurzali rodziny tym i nie bedą mieli wymówki, że muszą to zrobić więc nie mogą zrobić czegoś innego, co z rozkoszą przerzucą na męża, bądź dzieci – przygotowanie się do zajęć. W końcu w większości szkół jest mniej dzieci niż, było. Są klasy komputerowe, są komputery, są pomieszczenia ktore można zagospodarować. Więc dlaczego muszą to robić w domu (haha – a robią? jednostki tylko)
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dać nauczycielom podwyżkę i potraktowac ich jak normalnych pracowników administracji publicznej czy też sektora bankowego.
Tam też trzeba mieć wyższe wykształcenie, ukończoną podyplomówkę i nieraz nie jedną. Tam też chcieliby mieć pracę po kilkanaście godzin w tygodni. I wakacje.
Ale o wakacjach to innym razem.
komentarze
Nieźle,
mnie do tej pory zastanawia to że nauczyciele akademiccy nie idą na wcześniejszą emeryturę, ba do przysłowiowych ostatnich dni potrafią udzielac się na uczelni.
Czekam zaem na głosy krytyczne:)
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 12.09.2008 - 09:16Autor, powiem tak,
4 pierwsze akapity w miarę sensowne.
Później zaczynasz lecieć stereotypami, które już nieraz choćby na TXT czy u Sajonary czy pod moim tekstem o mitach zostały obalone:
http://tekstowisko.com/tecumseh/54775.html
Ale co tam, lubię przedsięwzięcia beznadziejne więc wyjaśniam jeszcze raz
Tak się składa, że choć dotyczą mnie stopnie awansu zawodowegoo i zarabiam tyle samo kasy (no może minimalnie więcej, co nauczycile LO czy podstawówek), to pracuję w Kolegium czyli szkole dla ludzi powyżej 19 lat.,
I powiem ci że ściemniasz, wprawdzie za egzaminy, hospitowanie studentów, robienie zaliczeń, komisyjne itd nie dostaję kasy , to i tak jak porównam się nauczycielami szkół normalnych, to ja mam więcej czasu, choćby w czasie egzaminów nie ma zajęć.
A np. w ciągu 3 tygodni w czerwcu musze być np.3 czy 4 razy na egz,nawet cały dzień, poza tym codziennie, ale to juz na zasadzie ,,bycia” w szkole, nie jakiejś pracy specjalnej.
Więc de facto nie mam wcale więcej godzin dodatkowych niż nauczyciele normalni.
Im za wywiadówki, konferencje , spotkania z rodzicami, dyżury na przerwach też się nie płaci.
Poza tym widać , że nie znasz szkoły z bliska, bo praca na uniwerkui czy w szkole wyższej dowolnego rodzaju jest bez porównania łatwiejsza niż w liceum czy gimnazjum.
(oczywiście dydaktycznie i wychowawczo, nie merytorycznie)
Odpadają ci rodzice, problemy z wychowaniem, problemy z dzieciakami, co sprawiają kłopoty wychowawcze lub z prawem.
W ogóle porównywanie uczenia na uczelni a uczenia w szkole nie ma sensu, więc robisz rzecz do dyskusji nic nie wnoszącą i błędną.
Dalej lecisz w insynuacje:
,,Więc dlaczego muszą to robić w domu (haha – a robią? jednostki tylko)”
Co to kurde za dowód i argument?
To i ja moge powiedzieć, że większość urzędników pije kawe, miast załatwiać sprawy klientów, policjanci i lekarze biorą gremialnie łapówki, a księża mają kochanki albo sa pedofilami.
Sorry, ale takie mądrości ludowe to se można wsadzić.
Poza tym czy w zawodzie nauczyciela chodzi o to by pracować dużo czy dobrze?
jest to na tyle zawód specyficzny, że bardziej liczy się jakość niż ilość.
Powiem ci jednak, że ja mając np. etat godzin 15, de facto z przygotowaniem zajęć (a mam trochę więcej niż np. przygotowanie w podstawówce), ze sprawdzaniem średnio z każdego przedmiotu 2- 3,4 testóww semestrze (pomnóż razy liczbę osób) ( i przygotowaniem ich) plus poprawy plus np. prowadzenie zajęć z przedmiotu pisanie, gdzie średnio mam w semestrze np. ok 6,7 alub więcej prac do sprawdzenia) pracuję spokojnie 2-3 razy więcej niż etat.
Więc ściema z twojej strony.
Zresztą wyjaśnijmy na przykładzie, może załapiesz:
mam test z gramatyki praktycznej zrobić, przygotowuję go założmy (nawet jak się powtarza z poprzedniego roku, to nie daję tych samych, czasem coś innego dojdzie lub odejdzie) ok 1,5 godziny (czyli 2 lekcyjne), 2 godziny lekcyjne zajmuje przeprowadzenie testu (bo sa w blokach tak jak na uczelni po1,5 godz), dalej sprawdzenie, jesli test, to tych 15 osób, około 2 godzin (ale już zegarowych, ale trza sprawdzic czy się nie pomyliłeś, przejrzeć jesczez raz albo dwa wiec moze więcej)
Dalej z grupy 15-osobowej nie zalicza średnio 3-4 osoby, tego samego im nie dam, więc robię poprawę, trza ją przygotować, teraz idzie szybciej, bo rzeczy podobne, więc ok 45 min (1 godz), robisz poprawę, nie zrobię jej na zajęciach, by nie tracić czasu i by nie straciła reszta grupy (więc kolejna godzina zegarowa idzie)
dodaj sprawdzenie, juz szybko, ale te kilka-kilkanaście minut jest.
Sumujemy teraz?
Wychodzi mi około 7 godzin zegarowych, więc jakieś 9 godzin lekcyjnych.
Dostaję kasy za dwie.
I spoko, dla mnie okej, tylko zastanawia mnie skąd wiesz lepiej ode mnie ile ja pracuję?
Bardzo ciekawe…
A z pracami pisemnymi odpada przygotowanie (znaczy krótsze jest znacznie), ale sprawdzanie 15 prac nie trwa już 2 godziny, ale by to zrobic to w miarę rzetelnie poświęcasz na to coś koło czterech.
pzdr
grześ -- 12.09.2008 - 12:31grzesiu
Etat to obecnie 40 godzin w tygodniu, jak masz 2 lub 3 etaty to nie wiem kiedy śpisz:))))
tym bardziej że tydzień 7 dni czyli 168 godzin:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 12.09.2008 - 13:19Chodzi mo nie o etat,
tylko o lioczbę godzin dydaktycznych w tyg.
Chyba się łatwo domyslić?
:)
Autor nie twierdzi, że nauczyciele pracują przecież 40 godzin/tyg tylko kilkanaście, gdyby twierdził pierwsze, cąły mój koment byłby niepotrzebny.
pzdr
grześ -- 12.09.2008 - 13:21re: Nauczycielem być to dobra profesja
Już się rozpędziłem, żeby odpisać grzesiowi ale…
Grzesiu jak każdy nauczyciel wie lepiej
Wie, że nie pracowałem w szkole
Wie, że nie pracowałem na uczelni
Itd.
Skoro Grzesiu wie co ja robię i co robiłem to doświadczenie mi mówi by nie polemizować. Nie ma sensu. A zdradzać swoich danych nie mam zamiaru.
Grzesiu gdyby prowadził wykłady a nie cwiczenia to by wiedział, że dwi godziny nie starczą na nic.
I Grzesiu gdyby czytał, to wiedziałby, że chodzi mi o to by nauczyciele swoją pracę zaczynali i kończyli w szkole. I pracowali tak jak karta każe, w tym pensum dydaktyczne.
Nie wiem gdzie się Grzesiowi łatwiej pracowało. Bo przygotowanie na uczelnie to inna bajka a praca w szkole (rodzice itd to inna bajka)
To tyle w kwesti polemiki z Grzesiem, który z założenia w trzeciej linijce swojej odpowiedzi, stwierdził, ze wszytsko wie. On i tylko On.
Maciek Madeksza -- 12.09.2008 - 14:12Postawa typowo nauczycielska.
Autorze,
i popełniasz błąd,a nawet kilka:)
Po pierwsze nic o tobie nie wiem i wiedzieć nie chcę, dlatego wstawka o danych to zupełnie chyba nie do mnie?
Nie rozumiem…
Dalej, szkoda, że nie odpisałeś rzeczowo a polemicznie, bo takie erystyczne sztuczki jak w komencie serwujesz, to bez sensu są.
Nie lepiej napisać, że nie chce ci się ze mna gadać?
Byłoby choć krócej, szczerzej i lepiej brzmi.
Ja nie piszę, że gdzies praca jest łatwiejsza, tylko by nie porównywac pracy na uczelni z pracą w szkole.
Bo to dwie inne rzeczywistości.
He, he, a gdybyś trochę czytał moje komenty, to byś wiedział, że z tym obaleniem stereotypów to sobie lekko zażartowałem, i taka hiperbola w sumie.
Nie twierdzę, że wiem coś lepiej.
Ale to ile ja pracuję i ile ja zarabiam, chyba mogę wiedzieć lepiej od ciebie?
Czy też będzie to owym syndromem postawy nauczycielskiej?
Swoją drogą, nie mam pojęcia, co to jest, ale nieważne.
A postulat pracy w szkole (bo to jedyna merytoryczna rzecz jaka w komentarzu się pojawiła), to jakie argumenty są za tym, jakie przeciw?
Może o tym lepiej napisać niż bawić się w analize mej osobowości, zachowania i postawy?
Pozdrawiam.
W postawie siedziącej.
grześ -- 12.09.2008 - 14:34re: Nauczycielem być to dobra profesja
Bardzo dobrze -w pierwszym zadniu już ocena. “Popełniłeś chłopcze błąd a nawet kilka” – czyli mamy stwierdzony syndrom nauczyciela
W tym też mamy potwierdzenie człowieka z kompleksem małego prącia:
“Zresztą wyjaśnijmy na przykładzie, może załapiesz:” zarozumiałego, który publicznie w pierwszym wpisie oglasza, że ma problemy z tym gdzie pracuje oraz, że nie jest to wyższa uczelnia, wobec tego inni też nie mogą tam pracować
Próbka megalomanii
“I spoko, dla mnie okej, tylko zastanawia mnie skąd wiesz lepiej ode mnie ile ja pracuję?
Bardzo ciekawe…”
Nie pisałem w tekście o Tobie. Ba nawet nie pisałem o pracownikach kolegiów językowych. Ba. Zapomniałem, że te instytucje jeszcze istnieją.
Gdzie ja porównałem uczelnię do szkoły. Podałem tylko to, że coś leży w sferze objetej pensum a coś nie. i to tylko tyle – jedyny wtręt. Nie rozumiem, dlaczego nie rozumiesz, że ta notatka jest o krzywdzie jaką zrobila Nauczycielom Karta ich. A nie pracownikom kolegiów języków. Cenię sobie Twój wysiłek w pracy, i że tak cięzko pracujesz. Niemniej jednak nie słyszałem o niepokojach w kolegiach językowych. Choć podobnież zarabiają jak w szkole a i więcej pracują.
Co do Twoich zarobków, czasu pracy itd… Nie wypowiadałem się. Masz z tym problem widać, bo już kolejny raz piszesz o tym.
W swoim pierwszym wpisie napisałes ni mniej ni więcej, że
“Poza tym widać , że nie znasz szkoły z bliska, bo praca na uniwerkui czy w szkole wyższej dowolnego rodzaju jest bez porównania łatwiejsza niż w liceum czy gimnazjum.
(oczywiście dydaktycznie i wychowawczo, nie merytorycznie)”
Nie będę komentował tego bełkotu – bowiem co oznacza praca dydaktyczna a co praca merytoryczna? co oznacza praca wychowawcza a co praca merytoryczna?
jesteś w stanie oddzielić prace dydaktyczną – od pracy merytorycznej?
Przygotowywałeś kiedyś póltorej godzinny wykład na uczelni wyższej? Czy tylko ćwiczenia. Pomyśl, ze komentujszesz mecz piłkarski – z głowy.
I skąd wiesz, że nie znam specyfiki – podkreślę to drugi raz pracy na wyższej uczelni i w szkołach podstawowych i gimnazjum? Przecież tak napisałeś prawda?
Masz jakiś problem. I niestety w rozwiązaniu jego Ci nie pomogę. Ale pomogę Ci go zdefiniować. Sam zresztą go podaleś:
Pisząc:
“Powiem ci jednak, że ja mając np. etat godzin 15, de facto z przygotowaniem zajęć (a mam trochę więcej niż np. przygotowanie w podstawówce), ze sprawdzaniem średnio z każdego przedmiotu 2- 3,4 testóww semestrze (pomnóż razy liczbę osób) ( i przygotowaniem ich) plus poprawy plus np. prowadzenie zajęć z przedmiotu pisanie, gdzie średnio mam w semestrze np. ok 6,7 alub więcej prac do sprawdzenia) pracuję spokojnie 2-3 razy więcej niż etat.”
I sobie odpisując:
Diagnozujac: “Poza tym czy w zawodzie nauczyciela chodzi o to by pracować dużo czy dobrze?”
I odpowiadając “jest to na tyle zawód specyficzny, że bardziej liczy się jakość niż ilość”
Ty piszesz jako nauczyciel akademicki
Ja pisałem o nauczycielach – objetych Kartą Nauczyciela
To tyle
Pozdrawiam
PS. I pod piórem pracownika dydaktycznego jak rozumiem,a nie naukowego wyrazy “ściemniasz”, “se”, “zara” – wyglądają naprawdę mało poważnie. Bo w końcu trzeba się zdecydowac w jakiej formie się pisze. Melanże nie zawsze wychodzą dobrze.
PS1. Kończę dyskusję w tym wątku. Zapraszam do cześci II. Ale oczywiście z uwzględnieniem zwykłego czytania ze zrozumieniem. Amen
Maciek Madeksza -- 12.09.2008 - 19:00Oki,
postaram się pisać stylem bardziej oficjalnym, jesli to problem, bo fakt, czasem może być trudno przetrwaić mój chaotyczno-luźny styl ze świadomymi różnymi potworkami językowymi.
A tekst, mam wrażenie, zrozumiałem, oczywiście moja interpretacja nie musi być zgodna z tym, co chciałeś ty przekazać.
Za odniesienia ,,ad personam” (racja, że niepotrzebne) przepraszam.
No i jeśli dyskusja zakończona, to już się do meritum nie odnoszę.
Pozdrawiam.
grześ -- 12.09.2008 - 19:08re: Nauczycielem być to dobra profesja
Wtręt o wyzszych uczelniach był w nawiasie. Tylko w nawiasie.
Pozdrawiam
PS. przeprosiny przyjęte – przepraszam za swoje “wycieczki”
Maciek Madeksza -- 12.09.2008 - 19:13max
etat 40 godzinny jeśli chodzi o nauczyciela to legenda. Nigdzie nie ma na to zapisu.
Mam pensum 18 godzin. reszta moja wola. Choć przy okazji wywiadówek czy nasiadówek niewiele mam do powiedzenia. tyle, ze nie są to zbyt częste zdarzenia.
Porównanie pracy w szkołach z pracą na uczelniach wydaje mnie się nietrafione. To zupełnie inne środowiska i zupełnie inny rodzaj pracy.
sajonara -- 13.09.2008 - 08:53autor
Macie podwyżkę jaką chcecie. Warunkami naszymi jest likwidacja karty nauczyciela. Oni oczywiście rejtanowsko powiedzą – nigdy
tych onych jest 600 tysięcy, więc wrzucanie wszystkich do jednego worka i pewność sądu chybiona. Ja rejtana bym nie robił.
Więc dajemy nauczycielom poczatkującym 1 średnia krajową by doszli do 3 średnich krajowych – tzn. od 3000 zł do 9000 zł brutto.
A który budżet to wytrzyma?? Poza tym jeśli skasuje się KN to co będzie gwarantowało nauczycielom takie zarobki? Umowa cywilno-prawna?
Zmieniamy czas pracy. Wprowadzamy normalny czas czyli 40 godzin. Z tego możemy zostawić np. 18 – 22 godziny dydaktyczne. Pozostałe to np. po jednej godzinie konsultacji dziennie. (Jak to jest, że na uczelniach ludzie mają konsultacje i egzaminy jako dodatkowe godziny, za które się nie płaci – na wiekszości mi znanych a w szkołach tego nie można wprowadzić?).
A na jakiej uczelni wykładowca ma tyle godzin konsultacji co godzin dydaktycznych??
40 godzin w szkole? Chętnie pod warunkiem >>
http://tekstowisko.com/sajonara/52081.html
sprawdzanie klasówek, sprawdzianów i zadań domowych – na pewno decyzja te bedzie prospołeczna, bowiem nauczyciele nie będą tego przynosili do domu, ... Więc dlaczego muszą to robić w domu (haha – a robią? jednostki tylko)
Jakieś badania na to wskazujące czy tylko własne wyobrażenia?
_Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dać nauczycielom podwyżkę i potraktowac ich jak normalnych pracowników administracji publicznej czy też sektora bankowego. Tam też trzeba mieć wyższe wykształcenie, ukończoną podyplomówkę i nieraz nie jedną. Tam też chcieliby mieć pracę po kilkanaście godzin w tygodni. I wakacje.
Ale o wakacjach to innym razem._
Trzeba było zostać nauczycielem, wszak to taka frajda
sajonara -- 13.09.2008 - 09:05