Pozwalam sobie dorzucić trochę inny punkt widzenia. Oto tłumaczenie z fajnego tekstu dotyczącego przemian kulturowych zachodzących w obrębie naszej cywilizacji. Czy można się dziwić, że wobec gwałtownie rosnącego dystansu międzyludzkiego wywołanego ekspansją polityczno-poprawnościowej kultury terapeutycznej trudno dzisiejszej młodzieży nawiązać z kimś bliską relację typu uczeń-mistrz, która jest konieczna do zbudowania w nich poczucia potrzeby autorytetu?
—————————————————-
Narcystyczna koncentracja na sobie jest istotnym elementem kultury społeczeństwa terapeutycznego. Jak pisze Frank Furedi, rosnący wpływ tej kultury skutkuje problem, jakim jest postrzeganie innych ludzi wokół nas jako zagrożenia.
Świętym Graalem kultury terapeutycznej jest dążenie do wysokiej samooceny, lecz w dość szczególny, zdeformowany sposób, gdzie poczucie własnej wartości budowane jest w oderwaniu od relacji międzyludzkich, niezaależnie od tego, w jaki sposób jesteśmy postrzegani przez innych i jakie mamy z nimi stosunki. Co więcej – ludzkie emocje, ambicje czy aspiracje, które od tych międzyludzkich czy społecznych relacji zależą – takie jak miłość, przyjaźń, sukces, odpowiedzialność, powinność – są w ramach kultury terapeutycznej odrzucane jako kłopotliwe zobowiązania społeczne, które mogą narazić naszą wysoką samoocenę na szwank.
Wynika z tego nawyk rezerwy emocjonalnej, z perspektywy której każde silniejsze przywiązanie do jakiegoś uczucia czy idei grozi złym samopoczuciem lub wręcz emocjonalnym urazem (proszę zwrócić uwagę na wpływy buddyjskie – przyp. Z.Szczęsny). Kultura społeczeństwa terapeutycznego promuje zatem specyficzne formy “zarządzania emocjami” a normą staje się pozostawanie w pewnym dystansie do innych ludzi i ich spraw, dzięki czemu nie grożą nam negatywne konsekwencje będące skutkiem bliskości i płynącej z niej zobowiązań.
Imperatyw dystansowania się od nieformalnych relacji międzyludzkich idzie w parze z innym fenomenem charakterystycznym dla kultury terapeutycznej: profesjonalizacją opieki. Doradcy, mediatorzy, oficjalni opiekunowie i cała sieć związanych z nimi instytucji ma nam świadczyć profesjonalną poradę w każdej bez mała sytuacji. Usługi tego typu mają przynieść nam pomoc w sytuacji próżni emocjonalnej w jakiej znajdują się ludzie, którzy czują, że nie powinni, że nie wypada im niepokoić swoimi problemami swoich bliskich – rodziny czy przyjaciół.
Rodzicom wpaja się przekonanie, że nie są wystarczająco kompetentni, żeby “profesjonalnie” śłużyć radą swoim dorastającym dzieciom. Ich rolę mają przejąć przeróżne programy wychowacze ogranizowane przez instytucje publiczne i szkołę.
Młodzież jest uczona, że w przypadku, kiedy dostrzeże jakieś niepokojące objawy w zachowaniu swoich przyjaciół czy rodziny – powinna zgłosić problem do odpowiedniego specjalisty dostępnego poprzez witrynę internetową lub ‘gorącą linię’ telefoniczną.
W sytuacji takiego nasycenia przestrzeni międzyludzkiej “kompetentnymi głosami ekspertów” zwykli ludzie czują się podwójnie zdezorientowani – nawet jeśli uważają, że powinni samodzielnie w jakiejś sytuacji pomóc czy interweniować, co wiąże się na ogół z przekroczeniem granicy intymności, mogą nabrać przekonania, że udzielona przez nich pomoc nie będzie dostatecznie “profesjonalna”, że zamiast pomóc – zaszkodzą i pogorszą obrót sprawy. Pojawia się wysoka niepewność co do tego, ile właściwie możemy czy powinniśmy dawać z siebie a ile oczekiwać od innych.
Skoro ludzie mają tyle niepewności w zakresie relacji z najbliższymi, nie ma co się dziwić, że niepewność ta jest zdecydowanie większa w przypadku relacji z osobami trzecimi czy nieznanymi. Jeśłi rodzice nie są pewni tego w jaki sposób powinni egzekwować autorytet wobec własnych dzieci, i kiedy wpojono im przekonanie, że w żadnej sytuacji nie powinni odnosić się krytycznie wobec przyjaciół tych dzieci, to z pewnością będą całkowicie bezradni w sytuacji, kiedy przyjdzie im zmierzyć się z grupą zakłócającej porządek publiczny młodzieży w autobusie czy pociągu.
Ponadto, jeśłi zwyczajne okazanie życzliwości i opiekuńczości, takie jak objęcie czy przytulenie zdenerwowanego dziecka lub pomoc osobie starszej na ulicy stają się w perspektywie kultury terapeutycznej mocno podejrzane, jako możliwe zachowania pedofilskie lub próba grabieży – nie może dziwić, że stojąc wobec tak wysokiego ryzyka błędnej interpretacji altruistycznych zachowań ludzie izolują się od siebie i tracą zmysł współczucia.
———————————————————————-
Jennie Bristow http://www.spiked-online.com/index.php/site/reviewofbooks_article/7209/
Krótkie tłumaczonko...
Pozwalam sobie dorzucić trochę inny punkt widzenia. Oto tłumaczenie z fajnego tekstu dotyczącego przemian kulturowych zachodzących w obrębie naszej cywilizacji. Czy można się dziwić, że wobec gwałtownie rosnącego dystansu międzyludzkiego wywołanego ekspansją polityczno-poprawnościowej kultury terapeutycznej trudno dzisiejszej młodzieży nawiązać z kimś bliską relację typu uczeń-mistrz, która jest konieczna do zbudowania w nich poczucia potrzeby autorytetu?
—————————————————-
Narcystyczna koncentracja na sobie jest istotnym elementem kultury społeczeństwa terapeutycznego. Jak pisze Frank Furedi, rosnący wpływ tej kultury skutkuje problem, jakim jest postrzeganie innych ludzi wokół nas jako zagrożenia.
Świętym Graalem kultury terapeutycznej jest dążenie do wysokiej samooceny, lecz w dość szczególny, zdeformowany sposób, gdzie poczucie własnej wartości budowane jest w oderwaniu od relacji międzyludzkich, niezaależnie od tego, w jaki sposób jesteśmy postrzegani przez innych i jakie mamy z nimi stosunki. Co więcej – ludzkie emocje, ambicje czy aspiracje, które od tych międzyludzkich czy społecznych relacji zależą – takie jak miłość, przyjaźń, sukces, odpowiedzialność, powinność – są w ramach kultury terapeutycznej odrzucane jako kłopotliwe zobowiązania społeczne, które mogą narazić naszą wysoką samoocenę na szwank.
Wynika z tego nawyk rezerwy emocjonalnej, z perspektywy której każde silniejsze przywiązanie do jakiegoś uczucia czy idei grozi złym samopoczuciem lub wręcz emocjonalnym urazem (proszę zwrócić uwagę na wpływy buddyjskie – przyp. Z.Szczęsny). Kultura społeczeństwa terapeutycznego promuje zatem specyficzne formy “zarządzania emocjami” a normą staje się pozostawanie w pewnym dystansie do innych ludzi i ich spraw, dzięki czemu nie grożą nam negatywne konsekwencje będące skutkiem bliskości i płynącej z niej zobowiązań.
Imperatyw dystansowania się od nieformalnych relacji międzyludzkich idzie w parze z innym fenomenem charakterystycznym dla kultury terapeutycznej: profesjonalizacją opieki. Doradcy, mediatorzy, oficjalni opiekunowie i cała sieć związanych z nimi instytucji ma nam świadczyć profesjonalną poradę w każdej bez mała sytuacji. Usługi tego typu mają przynieść nam pomoc w sytuacji próżni emocjonalnej w jakiej znajdują się ludzie, którzy czują, że nie powinni, że nie wypada im niepokoić swoimi problemami swoich bliskich – rodziny czy przyjaciół.
Rodzicom wpaja się przekonanie, że nie są wystarczająco kompetentni, żeby “profesjonalnie” śłużyć radą swoim dorastającym dzieciom. Ich rolę mają przejąć przeróżne programy wychowacze ogranizowane przez instytucje publiczne i szkołę.
Młodzież jest uczona, że w przypadku, kiedy dostrzeże jakieś niepokojące objawy w zachowaniu swoich przyjaciół czy rodziny – powinna zgłosić problem do odpowiedniego specjalisty dostępnego poprzez witrynę internetową lub ‘gorącą linię’ telefoniczną.
W sytuacji takiego nasycenia przestrzeni międzyludzkiej “kompetentnymi głosami ekspertów” zwykli ludzie czują się podwójnie zdezorientowani – nawet jeśli uważają, że powinni samodzielnie w jakiejś sytuacji pomóc czy interweniować, co wiąże się na ogół z przekroczeniem granicy intymności, mogą nabrać przekonania, że udzielona przez nich pomoc nie będzie dostatecznie “profesjonalna”, że zamiast pomóc – zaszkodzą i pogorszą obrót sprawy. Pojawia się wysoka niepewność co do tego, ile właściwie możemy czy powinniśmy dawać z siebie a ile oczekiwać od innych.
Skoro ludzie mają tyle niepewności w zakresie relacji z najbliższymi, nie ma co się dziwić, że niepewność ta jest zdecydowanie większa w przypadku relacji z osobami trzecimi czy nieznanymi. Jeśłi rodzice nie są pewni tego w jaki sposób powinni egzekwować autorytet wobec własnych dzieci, i kiedy wpojono im przekonanie, że w żadnej sytuacji nie powinni odnosić się krytycznie wobec przyjaciół tych dzieci, to z pewnością będą całkowicie bezradni w sytuacji, kiedy przyjdzie im zmierzyć się z grupą zakłócającej porządek publiczny młodzieży w autobusie czy pociągu.
Ponadto, jeśłi zwyczajne okazanie życzliwości i opiekuńczości, takie jak objęcie czy przytulenie zdenerwowanego dziecka lub pomoc osobie starszej na ulicy stają się w perspektywie kultury terapeutycznej mocno podejrzane, jako możliwe zachowania pedofilskie lub próba grabieży – nie może dziwić, że stojąc wobec tak wysokiego ryzyka błędnej interpretacji altruistycznych zachowań ludzie izolują się od siebie i tracą zmysł współczucia.
Zbigniew P. Szczęsny -- 10.08.2009 - 17:37———————————————————————-
Jennie Bristow
http://www.spiked-online.com/index.php/site/reviewofbooks_article/7209/