No to, Lagriffe

No to, Lagriffe

jesteś małolat.

Ja niestety pamiętam pięciocyfrowe w Warszawie i czterocyfrowe na prowincji.
Tudzież pamiętam, jak się zamawiało międzymiastową. Panienka mówiła:
– Co? Zakopane? To się nie uda! siedem godzin oczekiwania, jak dla pana… Że co? Błyskawiczną? Do dziewczyny? 3 godziny…

Po dłuższych negocjacjach i użyciu całego ładunku uroku osobistego telefonistka zapisywała rozmowę na hasło aktualnie obowiązującej akcji (np. “powódź” lub “żniwa”) i zazwyczaj udawało mi się usłyszeć głos mojej przyszłej merlotowej już po 30-40 minutach…


Trzy po trzy By: merlot (32 komentarzy) 26 luty, 2010 - 19:05