Podjąłem decyzję.
W tej notce nie będzie ani słowa o Yassie. Nie zająknę się o Ziggim, ani o Magii. Szerokim łukiem ominę niebezpieczeństwa związane z analizą twórczości Renaty. Zignoruję adminów, a o Stopczyku nawet nie pomyślę…
Oto pozytywistyczna notka o numerach telefonicznych.
Nadarza się bowiem znakomita okazja, żeby wprowadzić nową, świecką tradycję tychże numerów zapisywania.
Otóż ostatnio komórki przestały nas łączyć z niektórymi numerami, a w telefonach stacjonarnych miły głosik, każe nam wybierać jeszcze raz.
Bez początkowego zera.
Tym sposobem wszystkie normalne numery w Polsce stały się dziewięciocyfrowe.
Czy w komórce czy w stacjonarnym. Dotąd zapisywaliśmy je na mnóstwo różnych sposobów:
0-12 34 56 789
0 (12) 34-56-789
(0-12) 345 67 89
czy komórki:
0-987 654 321
987-654-321
(0) 987 654 321
Teraz możemy wprowadzić jeden wspólny standard zapisu:
Trzy grupy, po trzy cyfry. Spróbujcie tak przeczytać swój własny numer, zobaczycie jak łatwo go zapamiętać...
I jeszcze jedna zmiana. W drukach i tekstach komputerowych zastąpmy spację kropką.
Tym prostym sposobem, numery telefoniczne nie będą przy pisaniu dzielone (łamane) przy końcu wiersza.
Oczywiście dodając prefix +48 stajemy się automatycznie światowcami:
Szerokie przyjęcie takiego formatowania w radykalny sposób zmniejszyłoby ilość błędów w tekstach drukowanych i pomyłek w połączeniach.
Skończyłem.
Wracam do rzeczywistości.
Gdzie jest Yassa, co tam słychać u Renaty, dlaczego nie ma Stopczyka????
komentarze
:))))))
niezłe.
pzdr
grześ -- 26.02.2010 - 19:15Głupia sprawa,
bo ja swój numer podawałam tak:
12 34 567 i kierunkowy 89.
Ale to było dawno.
Teraz recytuję jak na akademii:
1 2 3 4 5 6 7 8 9
A jakbym jeszcze +48 dodawała, to już na pewno do domu nie trafię :)
PS:Docenta nie ma i nie będzie, Yassa był na Traviacie, a Renata… cóż. Stabilnie.
dorcia blee -- 26.02.2010 - 19:18Jeśli do jutra
mi nie przejdzie, to napiszę bardzo złośliwy artykuł pt. “Małe foremki do serków homogenizowanych”.
Pino
mi nie przejdzie, to napiszę bardzo złośliwy artykuł pt. “Małe foremki do serków homogenizowanych”.
Uuuuuffff., dobrze, że nie do jajek :)))
dorcia blee -- 26.02.2010 - 19:24Marudzicie kobity!
Ja mam jeszcze dziś w zanadrzu małe co-nieco od Karczmarza.
merlot -- 26.02.2010 - 19:31Jak się zbiorę w sobie to kopsnę.
Pruski przysmak
Feldmarszałka von Moltke?
Pino, a co z Twoim Hopla, Hopla?
?
dorcia blee -- 26.02.2010 - 19:34Merlot
A cóż się Pan tak oflagowałeś?
Reklama jaka czy co inne?
dorcia blee -- 26.02.2010 - 19:35Bludwurst?
Nie. raczej babski deserek z nutą dalekowschodnią.
merlot -- 26.02.2010 - 19:36Ale w technologii rodzimej.
Trudność wykonania = półtora Grzesia lub trzy czwarte Pino, zależy jak liczył...
Dorciu,
żadna reklama.
prawo y sprawiedliwość, a właściwie ich brak.
merlot -- 26.02.2010 - 19:38Otto,
sprawa Docenta Stopczyka jest definitywnie zamknięta, nie pamiętasz? Nigdy nie odzyskamy Alzacji i Lotaryngii.
Ja w kuchni zrobię wszystko, co skomplikowane, natomiast będę się zastanawiać, gdzie do cholery jest mój słoik z solą (na środku blatu, ślepoto) i w jakiej temperaturze gotuje się ziemniaki…
Co do Docenta, już kiedyś definitywnie go nie było i wrócił
więc nigdy nie mówcie nigdy:), niedowiarki.
Poza tym, ja pamiętam obietnice Serga, że w ramach multiblogów (jak te cuda powstaną kiedyś) każdy będzie mógł sm rozstrzygać czy chce komentarze z zewnątrz osób niezalogownych i nie posiadających konta na TXT (przez kilka miesięcy taka opcja była dostepna, inna sprawa, że wiele pożytku z niej nie było), ale special for Docent i nie tylko jeśli będzie możliwa, to ją włączę:)
Pełen liberalizm, no:), jak w PeŁo czy cuś.
grześ -- 26.02.2010 - 20:09P.S.
Przy okazji info dla Pino, zajrzyj do przedprzedostatniego tekstu na swoim blogu na bloxie, wpisałem się w końcu:), znaczy udało mi się przeniknąć do twierdzy zła czyli na teren Agory:)
grześ -- 26.02.2010 - 20:11starosc
ja pamietam jeszcze numery 6 cyfrowe.
co wiecej pamietam, ze cala dzielnica miala podobne numery
np my mielismy x21232, moj sasiad x21282, moja obecna zona mieszkajaca kawalatek dalej x21732… mam jeszcze kilka innych przykladow ale se daruje.
czy numery podajecie liczbami czy cyframi? ja w dziecinstwie liczbami a teraz numerami. dwa jeden dwa trzy dwa.
ale merlot zapomnial o jednym, o tym ze nie pamietamy juz numerow. bo wszystko mamy zapisane w komorce i nie musimy wpisywac numerow, wibierac, wykrecac.
jeden telefon komorkowy ma klawiature w kólko.
Lagriffe -- 26.02.2010 - 22:40Merlocie mily
Dla Ciebie mam niebieskie jabluszka:)
Pomme bleue lapis lazuli
‘La pomme, symbole de la terre, de l´immortalité, de la connaissance et de la sensualité, le fruit d´Isthar, celui des Hespérides et d´Avalon exprime l´émotion, l´inspiration et le verbe depuis la nuit des temps. Prix de la beauté et de l´héroïcité, sceau de l´autorité et source de magie, des myriades de cultures concèdent à la pomme ces attributs et ce fruit n´a cessé d´accompagner l´art à travers tous les âges.’
PS. Banerek sliczny:))))) Ale czy warto…?
Agawa -- 26.02.2010 - 22:41Wyjezdzam na tydzien.
Trzymajcie sie dzielnie!
No to, Lagriffe
jesteś małolat.
Ja niestety pamiętam pięciocyfrowe w Warszawie i czterocyfrowe na prowincji.
Tudzież pamiętam, jak się zamawiało międzymiastową. Panienka mówiła:
– Co? Zakopane? To się nie uda! siedem godzin oczekiwania, jak dla pana… Że co? Błyskawiczną? Do dziewczyny? 3 godziny…
Po dłuższych negocjacjach i użyciu całego ładunku uroku osobistego telefonistka zapisywała rozmowę na hasło aktualnie obowiązującej akcji (np. “powódź” lub “żniwa”) i zazwyczaj udawało mi się usłyszeć głos mojej przyszłej merlotowej już po 30-40 minutach…
merlot -- 26.02.2010 - 23:00miedzymiastowa a miedzynarodowa
To dopiero bylo.
Lagriffe -- 26.02.2010 - 23:03wydaje mi sie ze 5 cyfr w warszawie nie pamietam.
co robic, sa starsi na swiecie.
Poza tym uzdolniona politechnicznie
młodzież męska dysponowała potężnym narzędziem pod tytułem magiczny drucik.
W owym czasie, kiedy Lagriffe raczkował, taryfa telefoniczna była prosta: jedno połączenie, jeden impuls. Tyle samo za 10 sekund, co za 10 godzin rozmowy miejscowej. Nic dziwnego, ze telefony zazwyczaj bywały zajęte. Brało się wówczas ów magiczny drucik, wkładało jeden koniec do gniazdka 220 V, a drugim robiło z wyczuciem muśnięcie membrany słuchawki, w której słychać było tę cholerną zajętość. Działało też na membranę mikrofonu. Linia telefoniczna dostawała ożywczego kopa i jak madżik włączała twój telefon do rozmowy.
W tym momencie zazwyczaj zgłaszało się chęć pogadania z jednym z rozmówców i prosiło o szybsze zakończenie rozmowy. Albo, grubo przed wynalezieniem rozmowy konferencyjnej kontynuowało się gadkę na trzy, a nawet kilka telefonów.
merlot -- 26.02.2010 - 23:19Hej merlocie
Wypływasz na spokojny rejs – a tu morze wzburzone.
RRK -- 27.02.2010 - 00:01U Renaty wiosnę słychać.
Każdy temat niebezpieczny jak tsunami.
Merlocie
dzięki za info
teraz już wiem, że koniecznie muszę pamiętać o tym +48 aby zostać tym, tam światowcem :)
Ukłony
MarekPl -- 27.02.2010 - 10:05Marku,
jak sobie mykniesz +44, to będziesz mógł być nawet tym, tam lordem.
merlot -- 27.02.2010 - 02:12Drucika nie znałem
Ale złotówka, to cała młodość. To była zabawa. Jeszcze pamię†am jak mnie ucho bolało.
Lagriffe -- 27.02.2010 - 08:28Merlot
Na druciku to była złotówka, która po zakończonej rozmowie i tak wracała do właściciela…
więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie DZIĘKUJĘ, jak powiedziała kiedyś zupełnie niechcący moja siostra przebojowa
dorcia blee -- 28.02.2010 - 09:46Jest w tym pewna logika:
Jeżeli mi się upiekło, to wypada podziękować...
merlot -- 28.02.2010 - 09:52Skoro wypada....
to Ty, Thnx, Dzienx, Dziękwa i Danke.
dorcia blee -- 28.02.2010 - 10:05Niestety, Dorciu
nie mogę Ci towarzyszyć w niedzielno-porannej przechadzce po blogach, z powodu reperuję zamek w drzwiach do łazienki.
Co wprowadza mnie chwilowo w nastrój konfliktowy.
merlot -- 28.02.2010 - 10:23O Boże,
zamek w łazience, podziwiam, acz nie zazdroszczę:)
Swoją drogą, ciekawe jak tam klamka Referenta, która kiedyś naprawiał, a przynajmniej pisął o tym.
grześ -- 28.02.2010 - 11:09Merlocie
gdyby problem trwał dłużej, i był bardzo skomplikowany, to mógłbym w sumie podjąć się ryzyka naprawy tego zamka.
MarekPl -- 28.02.2010 - 12:09Ale wiem, że sobie poradzisz
Jednak gdyby nie, to telefon :)
Jestem
Mam na telefonie
zdjęcie Margoli, jak z rozwianym rudym włosem stoi w mojej łazience i naprawia kontakt, który wypadał ze ściany. Nożem to robiła, bo śrubokrętu jej nie byłam w stanie dostarczyć. :)
No ale ona jest córką elektryka.
A co do tekstu siostry Dorci, wczuwam się w rolę Grzesia:
Moja zaściankowość podpowiada mi, że winna jestem tłumaczenie
braciom w wierze :)
Tłumaczę:
więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie DZIĘKUJĘ,
w oryginale brzmi:
więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie ŻAŁUJĘ i obiecuję poprawę.
dorcia blee -- 28.02.2010 - 15:30Grześ & Marek
Od razu mi się gehenna Referenta przypomniała gdy merlotowa stanęła nade mną z klamką w ręku;-)
Naprawa czy wymiana zamka, to w zasadzie miki. Tu był problem natury historycznej: zepsuty zamek oraz klamka pochodzą z roku 1932, czyli roku budowy. Od tej pory standardy się co nieco zmieniły i nie wszystko do wszystkiego pasuje. A w szczególności nowy zamek do starej klamki, którą postanowiłem zachować.
Marku, dzięki za ofertę, ale w budowlance i wykończeniówce poruszam się w miarę swobodnie. Można powiedzieć, że kocham to zajęcie. Co nie znaczy, że się czasem nie wku…iam;-)
Pino, gdyby nie to, że jestem facetem, to też bym był córką elektryka. Elektryka-kolejarza, dla ścisłości.
Drzwi są fertig. I nawet się otwierają und zamykają.
merlot -- 28.02.2010 - 15:33A nie lepiej kupić drzwi?