Recepta na kryzys

Karczmarz, sfrustrowany niekonstruktywną wymianą poglądów ze swoją dobrą znajomą z Krakowa postanowił się odreagować. Recepta była prosta: dwadzieścia minut mieszania ryżu kopyścią. W głębokiej patelni…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Merlot

Ja co prawda teraz mieszam ludziom w głowach, w pewnym sensie.

Ale ta karczma to u mnie zapitala w takim tempie, że strach.


Merlocie

U mnie też. Tak szybko, że nawet za cyferkami nie nadążam.
To ma być recepta na ten tam… kryzys?
Ło matulu…


Magio

Może my się nie wyrabiamy czy jak?

Bo to może taki test jest na szybkość reakcji, albo zapamiętywania?


I tu mam stresa

U mnie działa, kurde


Biednemu zawsze wiatr w oczy

zara będę kombinował.

Cierpliwości.


>Merlocie

Wygląda zniewalająco – odpowiedni wizerunek ma jednak swoje znaczenie.
Podejrzewam, że smak jest adekwatny do wyglądu czyli niebiański.

Ale żeby całkiem nie przejmować się kryzysem przydałoby się jeszcze coś do popicia…


Panie Merlocie

Nie zauważyłem żadnego kryzysu w tfurczości pani Renaty.
Wprost przeciwnie, zrobiła kolejny krok naprzód.

U mnie lata.
Pewnie to pani Merlotowa się denerwuje?
Bo pan tylko o kobietach.
A właściwie o jednej.


Merlocie, co to dyskoteka,

ja widze tylko zmieniające się kolory w tempie błyskawicznym i tekst, aż oczy bolą:)
Nic z tego chyba bym przeczytał...

A w ogóle jakby ktoś umiał robić fajną paellę to niech kiedy wrzuci przepis, bo jakoś mnie tak naszło, że bym zrobił i zjadł a nie umiem:)

Znaczy zjeść umiem, tylko przyrządzić nie.


Od popitki są tu inni fachowcy...

Ja zapijam to-to Pinot Grigio, takim weneckim białasem z charakterem.


Proszę Państwa,

już nie lata, tylko się niestety dłużej ładuje. Coś za coś.

Grzesiu, albo paela, albo rizotto. To tak jak prawactwo i lewactwo, niestety.


Merlocie,

no działa teraz bez zarzutu, dłuższe ładowanie nie przeszkadza.
Co do paelli, to może więc jaki lewak zapoda:), jak ty tylko do risotto się ograniczasz.
Albo kiedyś, może być w takiej displayowej formie, poczekam, cierpliwy żem:)

Pozdrówka.


Żeby nie było wątpliwości, Grzesiu

ja człowiek środka jestem, więc i paelę lubię, choć lewacka. Tylko nie razem z rizottem.

A te świństwa morskie to Ty lubisz? Bo mogę kiedyś taką zapodać. Z robactwem.


Świństwa morskie ujdą,

acz spojrzałem pobieznie na przepisy na paelle w necie i tak sobie myśle, że chyba zrobienie jej przekracza me kulinarne możliwości i że nie będzie mi się chciało.

Ale troszkę z Hiszpanii do bardziej egzotycznych rejonów przeskakując,to u mnie w mieście powstała indyjska knajpa:),cud jakiś czy co, aż musze do niej sie wybrać niedługo, bo jak znam zycie, to pewnie padnie szybko.

No ale jak się mieszka na prowincji, to cóż, trza se potrawy egzotyczne samemu przyrządzać...


Nie tylko na prowincji...

Pani merlotowa do żadnej egzotycznej knajpy nie da się wyciągnąć, tylko się w domu domaga.


No wiesz,

jak smakują tak jak wyglądają, to szczerze mówiąc nic a nic się Pani Merlotowej nie dziwię.

No i pomyśl, ty masz zajęcie, pieniedzy nie trza na drogie restauracje wydawać, same zyski, a jak jeszcze na TXT wrzucisz, to rzesze czytelników korzystają.

Więc wkopie cię bardziej, ogłaszając: Pani Merlotowo, tak dalej!

:)


świństwa morskie z robactwem, tfuj!

aż boję się dalej patrzeć!
dobrze że już choć nie śmiga jak śmigło :D


Sergiusz,

świństwa to będą za jakiś czas.
Tutaj cytryna, seler i rozmaryn. Very, very – żadnych świństw


Przestało latać

Co za ulga…

Wygląda pysznie i szczęśliwie nie posiada w sobie robactwa, bo bym nie tkła .

Przetestuję.


merlocie

kolejna faja rzecz z naciowym,

fajną rzecz zapodał Piotr Kaczkowski w Sylewstra bodajże, też z selerem:

trzy puszki tuńczyka w oleju, sosie i czymś tam jeszcze plus seler, jabłko, cebula i przyprawy

stestuję

slowly:)

prezes,traktor,redaktor


A ja poproszę, Merlocie,

o przepis na to coś z morskim robactwem.
Bo ja bardzo za nim jestem. Za tymże robactwem, znaczy.
Od maleńkości.

Oczekując na powyższe dobrej nocy Panu Szanownemu życzę.


Pora jest młoda, Pani Redaktor

o tej porze, to robactwo jeszcze lata i nawet nie wie, że patelnia już skwierczy…


Merlocie

Rizotto wygląda całkiem nieźle.

A Nigella? No cóż, rozumiem, że możemy liczyć następnym razem na skoroszycik z jej zdjęciami? Tzn. chciałem powiedzieć ze zdjęciami podczas przygotowywania przez nią posiłków, ma się rozumieć.

Pozdr


Właśnie wyszła z kuchni


Hmm, miałam

skomentować ale się pogubiłam w związku z powyższym idę siekać
liście selera.
Dzięki za przepis z rozmarynem(rozwija mi się pod oknem bo tu w Kent już prawie wiosna) i do tego wegetariański. :-)
Pozdrawiam z wdzięcznością.


Tak...

Poznaję! Robiła te swoje babeczki czekoladowe!

A masz te jak piekła boczek? Te są świetne.

:D


Bianko,

siekaj wesoło. Ręcznie siekany jest zawsze lepszy niż z malaksera. Nie wiem dlaczego.

A rozmaryn z hrabstwa Kent, to już czysta, pardą, rozpusta!

Moc serdeczności


Merlocie

To z pewnością smaczne i apetycznie wygląda – ale KUCHNIA to nie jest.
Ot, przedsmak zaledwie. Po godzinie zapomnisz, że jadłeś i dalej głodnyś.
To jak wsłuchanie się w słowa krzykliwe a puste.
Jak wizyta w przygodnej galerii.

Kuchnia to Sztuka.
Dzieła wymagające inteligencji, wiedzy, techniki, talentu, wyobraźni, sycące zmysły na długo.
Taki, na przykład kulebiaczek z kapustką i orzechami w drożdżowym, cieniutkim cieście albo i francuskim, jak twórca nieco z warsztatem na bakier. Alboć gołąbki nasze najzwyklejsze, paletą różności faszerowane: ryż, kasze, bułeczka, kartofelki tarte , soczewica zielona, cieciorka – a wszystko cebulką na boczku smażoną, czosnkiem do cierciorki koniecznym, mięskiem przednim mielonym obficie zdobione i posypką przypraw bogatą smaku i zapachu, ach, zapachu przydające.
Albo i pierożków mnogość, a wśród nich malutkie kołdunki do zup wszelakich dodawane co to nie tylko baraninką zasłynęły – ale do uchy i rybką ale i robactwem owym, które wspominasz, przepysznie się wydymające spod ciasta , które niby samą mąką i wodą jest, nawet bez jajka żadnego, a delikatniuchne, miękuteńkie, cieniuchne, w ustach się rozpływa, jak uszko wigilijne z barszczykiem na wywarze z grzybów w Imię Oczekiwanego spożywane.
A taka chłopska, solidna mamałyga zapiekana z różnościami w ilościach nieprzyzwoitych „co pod ręką”, w skorupce z serów tartych, kruszonych lub plastrami kladzionych , świeżutką śmietaną pokropiona i bazylią świeżą prószona.
Ileż barw, kolorów – a każdy drobiazg dodany z boku dzieł owych, pomidorek, ogóreczek, papryczka, kapustka, czerwoność, zieloność, żółtość – w ramie półmisków , talerzy, sztućców błyszczących i perlistości w kolorach znanych a wonnych chociaż by i w zwykłym ,seryjnej produkcji szkle na nóżce smukłej lub grubaśnej – dodaje powagi , namysłu, solenności przymierzenia się i z Dziełem zmierzenia uczciwego

I wiesz merlocie – to dopiero recepta na kryzys najlepsza. Nie migotliwie zwodnicze, obietnicą nasycenia kuszące….“głodne jedzenie”. Solidne, zdrowe, i….dostępne na każdą kieszeń. A ileż w tym historii, tradycji, polskości po ziemiach ościennych rozsypanej. Rzec można konserwatyzm liberalny w całej okazałości. Nawet i piątkom katolickim – hołd znajdziesz oddany.
A tym co najważniejsze w owej sztuce – dwie rzeczy tylko są: uczciwość i praca.
I nimi są smak i wielkość Twórcy mierzone..

Szepnij o tym swojemu Karczmarzowi – nie żebym mu karczmę klientami nabijać chciała, ale jeśli już do niego jaki głodny trafi – by sprostać szlachetności potrzeb ludzkich się starał.


Karczmarz, Renato

jest pierożków wszelkich wielkim amatorem.

I powiem więcej, sam do nich ciasto gniecie, jak mu tekstowiskowe potyczki zbyt dużo czasu nie zajmują. I tak jak prawisz, nawet jajka żadnego nie wbijając.

A w dniu Wigilii, te szczególne z kapustą i grzybami – inne niż wszystkie, bo na kiszonej podsmażanej kapuście robione.

Przyznam bez bicia, że i bardziej egzotyczne też robi – na przykład takie chińskie won-ton, które po ugotowaniu wyglądają jak meduzy przy plaży w Ustce pływające.

Ale rizotto nie jest głodnym jedzeniem. Ma w sobie poezję i czar.

Kuchnia, w odróżnieniu od polityki nie jest albo-albo.
Jest kompletnie ponad podziałami.


merlocie

Oj, nie masz racji – i w kuchni sa podziały.
Zerknij tylo powyzej – ktoś za czymś przepada a czegoś nie cierpi. toż to czysta polityka.
I wyobraź sobie, że zwolennicy robactwa karmić nim chcą miliony. Wyłącznie nim Nic to, że na sposbów tysiące, no, może setki, a właściwie na kilka sposobów. I co? Przeyjdzie przełykać z niesmakiem, buntować się i domagać wyłącznie wieprzowinki, albo z rezygnacją łykać i kto wie, może nawet niektórzy z czasem przyzwyczją się i nawet uznają za najsmaczniejsze na świecie. A i tacy sie znajdą, ktorzy za kuchcików chętnie sluzyć będą.

Szczęściem dla nas – demokrację mamy. W kuchni takoż.
I każdy ma taką poezję na jaką go stać.
Bo czyż w zwyklym placku kartoflanym nie ma czaru?
A jeśli owe placki, na wzór tortu, masą soczewicową, watróbkową i szpinakową przelożyć, serem ostrym obficie posypać i zapiec. A potem gorące i dymiące śmietany kopczykami, jak tort przyozdobic koperkiem ze szczypiorekiem drobniutko siekanym sypnąc po wierzchu – to myślę, że nie ma mocnych – KAŻDEMU smakować będzie!


Nie ma rzeczy, które smakują każdemu...

Ja na przykład, nie przepadam za mamałygą (ani za polentą). Ale Karczmarz, jako dobry kucharz z przyjemnością zrobi wspaniałe danie z mamałygi tym, którzy to docenią. A morskie robactwo – tym innym.

Większość z potraw które wymieniłaś lubię jeść i lubię robić. Ale oprócz nich, lubię też zgłębiać tajniki kuchni całego świata i nie potrafię sobie powiedzieć, że kulebiak jest słuszny, a paté feuillette – niekoniecznie.

Potrawy, które Karczmarz serwuje Konfederatom łączy jedno – że można je zrobić stosunkowo łatwo. Powiedzmy, że Karczmarz pisze przepisy dla Grzesia.

A na owe placki wszyscy chętnie zajrzymy do Ciebie…


Merlocie - otóż to, merlocie, miałam nadzieję, że to powiesz

W tym się zawiera cala istota dyskusji o polityce – ŁATWO!!!
Tak, praca, przyzwoitośc – to sprawy niełatwe, upierdliwe, i niebyt chętnie podejmowane. Owszem miło konsumuje sie efekty cudzej pracowitości, przyzwoitości… Ale samemu woli się ŁATWO....

I takich klientów lubią nasi kuchmstrze najbardziej.
Można im podać byle co, opakować w ich oczekiwania co do wyglądu i smaku – a treść jest mniej ważna.
Wydaje mi sie, że Grzesiu być może zadowala się łatwym – ale widzę, że pszukuje smakow prawdziwych. Widzę też, jak slowa padają na wyobraźnię Grzesia i wysmażone w jego wrażliwości podawane sa przez Grzesia do smakowania..
Bo Grzesiu serwuje jedynie wcale niełatwe przekąski…
Takie malutkie, ale na gorąco….

A co doTwojego zgłębiania świata i jego smakowania – czasem zdarza Ci się twierdzić, że nigdy nie jadłbys tego co smakuje innym.
Czasem wręcz starasz się obrzydzić innym ich smak i gust – probując udowodnić, że to co jedzą jest paskudne i nic niewarte – tylko dlatego, że własnie oni to lubią.
I wytykaszz im, że dań z kuchni kuchmistrza cenionego prze Ciebie zjadać nie
chcą, bo kuchmistrza nie lubią.

A oni po prostu widzieli, jak kuchmistrz swoje dania przyrządzał z najgorszej jakości produktów, nie troszcząc się o ich walory zdrowotne.Jak oszukiwal na wadze, jak podnosilł bez uzasadnienia ceny i jak podmalowywał kolory potraw wyciskając na nie trujące farbki. Sprzedawał drogo to, co chciał a lud kupował i spożywał te ŁATWE produkty – bo to był ten lud, który nie zna produktów DOBRYCH. On ich nigdy na oczy nie widzial. Tylo gdzieś tam coś o nich slyszal…ale nie wie już co slyszał – wie jedno, że to co mu podaje ich kuchmistrz, jest dla nich najwłaściwsze i najlepsze dla całej reszty – nawet jesli tego nie lubi – to tylko dlatego, że jeszcze nie wie, że polubi..

Tyle na dziś merlocie – muszę wykorzystać moją nadzwyczajną senność.

Pozdrawiam. Do jutra.


Merlocie

Bitki polityczne, Rizotto Kryzysowe przypomnialy mi
Prosty i zabawny przepis na Suflet Ziemniaczany
Jak to polityczne cienie dodaja pikanterii prostym acz wykwintnym daniom

Muskatnuss Herr Müller


Ach cieszmy się, cieszmy się ach

pozdrawiam jako to morskie robactwo, co gorsza niejadalne…


Pino

A gdybys tak posluchala Niemena?

Dziwny jest ten świat,
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
człowiekiem gardzi człowiek.

Dziwny ten świat,
świat ludzkich spraw,
czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest,
że ktoś słowem złym
zabija tak, jak nożem.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie!
Przyszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.


Pani Agawo,

lubię ten sposób komunikacji :) Zatem odpowiadam Gintrowskim:

już nic wam się nie śni, wyśniło się wszystko
wiatr popiół rozwieje, deszcz ślady wymyje
a ja tu przygrywam na pobojowisku
ja wszystkich przeżyłem i was też przeżyję
dziurawy kapelusz i kurtka wymięta
i uśmiech bezzębny twarz moją ozdobił
a ile mam lat – tego już nie pamiętam
lecz ja będę żył, gdy wykopią wam groby

bez wytchnienia korbką kręcę
bez wahania mogę przysiąc:
to co dźwięczy w mej piosence
będzie dźwięczeć za lat tysiąc

gram w pałacach i na rynkach
takim samym ciągle dźwiękiem
przecież moja katarynka
tylko jedną zna piosenkę

te same postacie odkopią spod ziemi
i znowu zobaczę, co nieraz widziałem
że mędrcy przyznali znów laur akademii
za dowód niezbity, że czarne jest białe
złoczyńca przed sądem oskarży ofiarę
i znów od wyroku umywa ktoś ręce
i w krąg zawirują z cykuta puchary
i kogoś tam znowu wygnają z Florencji

w gruzach miasta barbarzyńcy
będą palić święte księgi
a ja gram na katarynce
więc słuchajcie mej piosenki

gdzieś tam jakiś naród ginie
drugi będzie rósł w potęgę
a ja stary kataryniarz
wciąż tę samą gram piosenkę

kto zgadnie, czy smutną gram pieśń, czy radosną
co żywych i zmarłych do tańca porywa
runęła bastylia a mury znów rosną
rzym płonie a błazen na lutni przygrywa
i brzmi walc upiorny a świat poszedł w tany
i znów ku wiatrakom ktoś pogna na koniu
znów Abel padł martwy, morderca – nieznany
a kto za lud walczył, obcięte ma dłonie

wiecznie moja trwa pielgrzymka
nieprzerwanym ruchem ręki
karmię swoją katarynkę
i nie zmienię jej piosenki

co powróci znów przeminie
piach zakryje gniew i mękę
a ja stary kataryniarz
będę swoją grał piosenkę
będę swoją grał piosenkę
będę swoją grał piosenkę


Karczmę nawiedziła kontrol

A nawet dwie. Karczmarzowa, która jest bystrą kobietą uważa, że wszystko przez tę elegancką damę, która znalazła włos wystający z rizotta. I nie dość, że znalazła, to jeszcze go podzieliła na czworo.

Pierwsza kontrol reprezentowała Władzę Administracyjną.
– Słuchajcie, Karczmarzu – zagadała kłującym altem.
– Dlaczego w menu nie potraw swojskich, że się nie zawaham powiedzieć, patriotycznych? Słyszeliście o polityce historycznej naszego, tfu, poprzedniego rządu? Nie wstyd wam? Smalec macie? A krupy gdzie? Oj nieładnie, Karczmarzu, nieładnie…

Zawstydzony Karczmarz szepnął:
– Ale mam czosnek, proszę kontroli. I oliwę z pierwszego tłoczenia. Dziewiczą – Tu spłonął rumieńcem zdumiony własną śmiałością.

– Z czosnkiem, to wy do bananowej młodzieży wyjeżdżajcie, a nie do przyzwoitej kontroli, Karczmarzu – powiedziała kontrol, studiując menu.

– A to, co to jest? – zapytała najeżona, niczym kaktus jakiś.
Morskie świństwa a la San Marco , proszę kontroli.
– Morskie? A to zmienia postać rzeczy. – wyciągnęłą komórkę, pogadała chwilę, skasowała mandat za włosa i wyszła.

Nie minęła godzina, a w Karczmie zjawiła się następna kontrol. Z Kapitanatu Portu (czy pamiętacie, że miasteczko leży również nad morzem?).

– Ahoj, panie kuk! – zakrzyknęła kontrol od progu. – Podobno dyskryminujesz pan brać żeglarską?

Karczmarz szybko postawił przed kontrolą szklankę najlepszego bourbona.
– Ja tylko tak, proszę pana oficera, to dla stałych klientów, bo się dopraszali…
– No, poprawcie się panie kuk, poprawcie. Od jutra ma być biały dorsz islandzki, w zestawie z żubrówką. Zrozumiano?

I wyszła nucąc basem szanty.

Karczmarz zamknął firmę i układa nowe menu. Zgodne z klimatem politycznym.
Na wszelki wypadek uczy się też niemieckiego.


Jaki, kurde, bas?

Ja mam tylko alcik zachrypnięty.

Na manewry do Saint Marka
Przypłynęła marynarka,
Przypłynęła, hen, z dalekich, obcych mórz.
A, że knajpa była sławna
U starego ojca Pawła,
Więc tam śpieszy pięciu chłopców z Albatrosa.

I ten pierwszy, co był chudy,
I ten drugi, co był rudy,
I ten trzeci, co bez przerwy wódkę chlał,
I ten czwarty, ten obdarty,
Co miał w górę nos zadarty
I co z czartem o swą duszę w kości grał!
I ten piąty – ten najmłodszy
Co w miłości był najsłodszy,
Co miał oczy jak diamenty czarne dwa.
Jak dziewczynie spojrzał w oczy
To od razu zauroczył
I mógł wtedy robić wszystko to, co chciał!

Każda jasno-, ciemnowłosa,
Śni o chłopcach z Albatrosa.
Z Albatrosa – bo tak statek ich się zwał!

A miał stary ojciec Paweł
Córkę wielce niełaskawą,
Piękną Lili, co nie chciała chłopców znać.
Aż pewnego dnia ujrzała,
Strach powiedzieć – pokochała
Wszystkich naraz pięciu chłopców z Albatrosa.

Pokochała złotowłosa
Pięciu chłopców z Albatrosa.
Z Albatrosa – bo tak statek ich się zwał!

Odpłynęli chłopcy nagle,
Znikły w dali białe żagle,
Płacze Lili, morze gorzkie od jej łez.
A wtem z dala mkną sygnały,
Że “Albatros” wpadł na skały,
Zatonęło pięciu chłopców z Albatrosa.

I ten pierwszy, co był chudy…

Płacze Lili złotowłosa
Za chłopcami z Albatrosa.
Z Albatrosa – bo tak statek ich się zwał!

Płacze Lili dniem i nocą,
Gwiazdy w niebie się migocą,
Wielkim falom wciąż przybywa Lili łez.
Lecz… nie mija roczek cały,
Dziadzio Paweł niańczy małych
Pięciu malców – nowy manszaft Albatrosa.

A ten pierwszy – to jest chudy,
A ten drugi – to jest rudy,
A ten trzeci – jakby trochę wódki chciał,
A ten czwarty – ten obdarty – Co ma w górę nos zadarty,
Już by z czartem o swą duszę w kości grał!
A ten piąty – ten najmłodszy – Tak, jak ojciec, jest najsłodszy
I ma ślepka jak diamenty czarne dwa!
Jak dziewczynie spojrzy w oczy
To od razu zauroczy
I mógł będzie zrobić wszystko, co by chciał!

Nie płacz, Lili złotowłosa,
Rośnie manszaft Albatrosa.
Taki sam, jak tamten z dzikich skał!

:)


Szczerze mówiąc,

wiedziałem, że na to zaskoczysz;-)
Ale nie spodziewałem się full unabridged edition.

Idę po gitarę, jak tak.

Mała errata:

Zamiast:
Wszystkich naraz pięciu chłopców z Albatrosa

Śpiewaliśmy:
Z Albatrosa wszystkich pięciu chłopców wraz


Może być,

pamięć już nie ta, laboga…

Ale tego nie zniesiesz, stawiam wlasny otwieracz do piwa:

:P


Zniosłem z godnością,

jeno duszę pokryły mi liszaje, słuch mi uwiądł, a reszta zmysłów zwiała gdzie popadło.

Może mi przejdzie do rana.

Ahoj!


merlocie

Merlocie

Znam doskonale Damę Dzielącą Włos Na Czworo.
To przyzwoity i dobry człowiek.
Jak mogłeś pomyśleć, że jest …. donosicielką?
Kapusiem, który prymitywnie się na Tobie mści nasyłając na Ciebie kontrole?
Chyba zdecydowanie przesadziłeś!
Jesteś niesprawiedliwy, oceniasz pochopnie i bezpodstawnie, oczerniasz człowieka i gotów jesteś krzywdzić łatwo rzucanym oskarżeniem.
Wstydź się!

Nie pomyślałeś, że „kontrol” przyszła do Ciebie – bo Twoja Karczma zwyczajnie leży na wątrobie urzędnikom? Temu elektoratowi, który tak, jak Ty nie lubi eleganckich dam? I nie cierpi eleganckich miejsc, gdzie prawdopodobnie podaje się dobre jedzenie? Że to wynik myślenia :”ten to się musiał na tej Karczmie dorobić – pewnie jest z PO liberał jeden , bo tam sami tacy biznesmeni i bogacze – to my mu pokażemy jak takich prawdziwy Polak traktuje. NIECH WIE!”
Sadząc po treści wypowiedzi „Kłującego Altu” – jest związany ideologicznie z „genetycznymi patriotami”. Kto wie, może nawet z ich nadania dostała stołek w tej Administracji? Ale styl tej wypowiedzi, styl świadczy o głębokim zakorzenieniu w PRL,
Słowem – nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z typowym żeńskim członkiem PiS.
Po jakości zaś jej wypowiedzi byłabym skłonna przypuszczać, że jest jednym z nabytków pisowskich z Samoobrony – „pozyskanych” absolutnie niekorupcyjnie, tą samą metodą, jakiej próbował z Beger niejaki Adam Lipiński – spec od ideologii PiS.

Błąd popełniasz także w odniesieniu do drugiej kontroli – bo chyba nie przypuszczasz, ze ta druga „kontrol” może mieć związek z obecną władzą – przecież * z pewnością* nie działałaby w zmowie z ludźmi PiS. I to na telefoniczny sygnał. Ta metoda działania jednoznacznie wskazuje na służby powiązane z niejakim Ziobro Zbigniewem, które zostały wyposażone w specjalne telefony komórkowe do bezpośrednich połączeń w kwestii otrzymywania dyspozycji od władzy, co potwierdziła przed sejmową komisją niejaka Elżbieta Janicka, pisowska prokurator z awansu społecznego

Poza tym NIE WYOBRAŻAM sobie by ktoś z PO miał taki gust: dorsz islandzki z żubrówką – a fuj! To po prostu niemożliwe. To gust ludzi wychowywanych za żółtymi firankami miejsc lepszych niż podwórka, w głębokiej komunie. To w ogóle nie byli ludzie z Kapitanatu Portu a pewnie się * za nich podający ludzie z CBA – bo tylko tam mógł zadzwonić „Kłujący Alt”. Tylko tam jest jeszcze poprzednia ekipa – a i podszywanie się pod kogoś, kim się nie jest to ich stała metoda „pracy” – czego dowodzą prowokacje wobec Leppera czy Sawickiej (a o ilu innych, nieudanych prowokacjach nie wiemy?)

Niepotrzebnie się też uczysz niemieckiego „na wszelki wypadek” – chociaż, jak mawiała moja Mama ile znasz języków tylekroć jesteś człowiekiem. Ucz się więc dla zwyczajnej ludzkiej przyjemności poczytania paru fajnych książek napisanych przez paru mądrych ludzi – w oryginale.

Co do menu w Twojej Karczmie – nie wypowiadam się – bo po pierwsze: jestem za całkowitą wolnością gospodarczą i świętym prawem właściciela do decydowania o własnej firmie. A po drugie – wolny rynek Twoich konsumentów zadecyduje o tym co chce jeść – i pewnie to będziesz z całym swoim kunsztem starał się umieścić w swoim menu.

I jeśli spotkasz tę elegancką damę – przeproś ją.


Pani Renato,

ale że ja? Ze Zbigniewem Ziobrą? Łomatko!

Przecież glosowalam na to cale Pelo dwa lata temu! Okręg bielański, lokal wyborczy w liceum lotniczym zwanym Debilotem, kandytat nr 8, niejaki pan Olgierd Dziekoński. Przysięgam na Fraszkę i flaszkę po żubrówce.

Zawsze też mogę się zaprzysiąc osobiście, jeśli w najbliższy piątek po godzinie osiemnastej będzie Pani w okolicach Lochu Camelot – ja tam siedzę i bilety sprzedaję na kabaret :-)

Ta joj


Pino Miła

Przecież nie Panią miałam na myśli w związku z kontrolami u merlota.

A z tym piątkiem – to powaznie? Bo ogromnie mnie Pani kusi!
I to “ta joj” – bardzo obiecujące!
:-)))))


Calkowicie poważnie,

a zachęcam do tego piątku, bo w następny wybieram się do Lwowa, a w jeszcze kolejny do Wiednia. W końcu trzeba korzystać z uroków życia w Monarchii Naddunajskiej, czyż nie?

Panie Józiu, ta niech pan prawdy powi,
Gdzie najlepij bylo nam? We Lwowi!
Panno Miciu, pani jest morowa,
Dokąd zawsze śpieszno nam? Do Lwowa!

http://pinomc.blox.pl/html/1310721,262146,14,15.html?9,2008 – może się Pani spodoba, to mój reportaż z październikowej wyprawy.

pozdrawiam :)


PINO - MAMY RANDKĘ!!! Ta jak mamci kocham!

Będę!


No!

Ta gdzieżby się Lwowianka z Warszawianką nie dogadać mialy! :)


Pino- teraz calkiem poważnie

Przeczytalam Pani kilka tekstów.
Jest Pani odkryciem!
Zachwyca mnie język styl , swoboda, erudycja – WSZYSTKO!!!

I wlaśnie dlatego uwielbiam Internet!

To moje czytanie Pino na śniadanie – to była wyjatkowa uczta.
I pomysleć, że gdyby nie Karczma merlota….

Do zobaczenia


Pani Renato,

niezmiernie mi milo :)

Ciekawa jestem, co Karczmarz powie na to wszystko, jak już wstanie, hi hi.

Do


Wstał, przeciągnął się

i jest zachwycony.

W szczególności postępującą integracją Frakcji Żeńskiej Sekcji CK Monarchii TXT.

Elegancką Damę spieszę pocieszyć, że kontrol przychodzi nie tylko z donosów. Również, a w szczególności, na skutek Słusznych Protestów Rozżalonych Konsumentów, Którzy Znaleźli Włos.

W ramach zadośćuczynienia, realizując zalecenia pokontrolne, Karczmarz zobowiązał Karczmarzątka do stawiania na stole Eleganckiej Damy specjalnej kompozycji z chabrów, zawilców i kaczeńców okalających miseczkę świeżo zebranych borówek (w ujęciu CK Monarchii), gdy tylko Dama zechce jeszcze kiedykolwiek odwiedzić zakład.

Dla wyjaśnienia kwestii dorsza jako zagrychy i żubrówki w roli popitki:

Karczmarz wie, a kontrol w czapce marynararskiej rozumie, że była to alegoria gastronomiczna, z bieżącą młócką polityczną nie mająca nic wspólnego. Raczej.

Do kwestii kłującego altu powrócimy z uśmiechem, jak wpadnie (ta kontrol, znaczy) na kontrol realizacji zaleceń pokontrolnych…


Gwiazdki kulinarne

Rosnąca sława Karczmy, zmasowana ilość wszelakich kontroli, wyrafinowana klientela róznorodnośc potraw regionalnych, tradycyjnych a nawet egzotycznych niechybnie przyciagną inspektorów “czerwonego przewodnika”.

Strzeż się Merlocie anonimowych kontrolerow Michelina:)


No właśnie,

ta kolczasta kontrol coś o nich wspominała…


Hi hi,

a potem nagi poplamiony bruk
i bladych ludzi pierzchające garstki
uniosłem w oczach tylko chust twych róg
i twój niebieski kołnierz marynarski

Bruno Jasieński


Merlocie

Słabo znasz się na damach. I w ogóle na ludziach…
Prawdziwe damy znajdując w potrawie włos – albo przywołują kelnera i każą potrawę wymienić, albo co znacznie bardziej praktykowane, po prostu opuszczają taki „lokal” gastronomiczny”, Raz na zawsze.
Z pewnością nie przychodzi im do głowy tracenie czasu na powiadamianie „organów kontrolnych” ani żadne „słuszne protesty”. Bo prawdzie damy nie ulegają w podobnie banalnych sytuacjach rozżaleniu – one mówiąc językiem dam, mają takie sprawy i takie miejsca daleko z tyłu. Uznając, ze miały po prostu drobnego pecha znaleźć się w nieodpowiednim miejscu – zapominają o całej sprawie.
Ty wyposażasz damę w cechy osoby, której aspiracje i wyobrażenia na swój temat nie są w żadnym przypadku adekwatne do rzeczywistości. To dość typowe dla pewnych środowisk, w których nadaje się wyjątkowe znaczenie i pozycję różnym pannom stróżównom nazywając je damami, dla których wszelka forma „powiadamia odnośnych władz o zaistniałych nieprawidłowościach” ( jak też osobiste wkraczanie na estrady i przerywanie spektakli „bo obrażają władzę”) jest oczywistą oczywistością.
Dama – to nie ten świat, nie to środowisko, nie ta mentalność, merlocie.


Renato,

będąc wprawdzie w oczywistych relacjach z Karczmarzem, nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za jego przekomarzanki z Tobą.

Zapewniam Cię, że w tej sprawie, ja merlot, nie użyłbym niestosownego porównania z damą w stosunku do Twojej walecznej osobowości.

Karczmarz jest poczciwy, lubi świat, ludzi i jedzenie i mówi, to co myśli. Lubi też panny stróżówny, podobno zresztą z jedną z nich miał krótki romans. Bez konsekwencji.

Pozdrawiam serdecznie i spieszę czytać tekst o złodziejach…


merlocie - zdobądź się na precyzję

“Zapewniam Cię, że w tej sprawie, ja merlot, nie użyłbym niestosownego porównania z damą w stosunku do Twojej walecznej osobowości.”

Ta niestosownośc porównania, na ktorą byś się nie zdobył dotyczy:
a/ porównania mnie do damy kapującej do organów kontrolnych na karczmarza , w słusznej sprawie z powodu znalezienia włosa w risotto?
b/ porównania mnie do damy jako takiej

Karczmarz, jak karczmarz i ma romanse stosowne do swojej sfery.
To nie on mnie interesuje a Ty merlocie.
Twoja kondycja intelektualna i granice, jakie sobie wyznaczasz.


Z pełnym szacunkiem, Renato,

ale moja poprzednia odpowiedź wyczerpała temat.

W końcu to jest blog porad kulinarnych Karczmarza, a nie klinika kondycji intelektualnej merlota.


Karczmarzu,

leb mi zaraz pęknie. Masz na to jakieś remedium?


Mam. Aspiryna 500

i do łóżka przy lekko uchylonym oknie. Minimum pół godziny. Działa.
Chyba, że to przenośnia – wtedy wystarczy się wylogować. Działa natychmiast.

Słyszałem, ze fajną posadę dostałaś;-)


Ano, ano,

porządne miasteczko się robi, coś jak te, no… Węgajty.

Pomysl niezly, ale jak teraz się polożę, to wścieku dostanę. Pić się nie da, z papierosów też już na dziś wieczór zrezygnowalam, muszę jeszcze trochę posiedzieć w sieci, bo inaczej dobije mnie wlasny moralny tryb życia.

I pomyśleć, że jedna moja przyjaciólka mi w poniedzialek na wykladzie oświadczyla: “to ty mnie pouczysz historii, a ja cię trochę poumoralniam”. Laboga…

Idę się napić wapna.


Jak musisz, to siedź

Mój kumpel, po jakimś obłąkanym zawodowo tygodniu (kończyliśmy konkurs), zmienił tiszert, umył ryj i powiedział:

– No, teraz muszę się połajdaczyć!

I poszedł na bilard.

To tyle, w kwestii moralnego trybu życia.

A wapno ma swoje zalety.
Działa jak Redbull, ale bez marketingu.


merlocie - ależ nie powinieneś się obawiać własnej szczerości

Przecież to nie ja – a Ty proponowałes mi dyskusję nie tyle merytoryczną ile opartą o imponderabilia – pisząc własnymi slowy, kiedy już stwierdziłeś, że merytorycznie rozmawiać nie chcesz, że tym co Cię najbardziej interesuje jest kondycja intelektualna rozmówcy.
Trzymam się więc ścisle wyznaczonego przez Ciebie samego pola dyskusji.
A Ty mi znów sie od wlasnych propozycji wykręcasz?

Mnie to nie przeszkadza -Tobie przyznałam prawo wyboru – zapewniając Cię jedynie, ze w każdym przypadku dostosuję się.
To wlaśiwie jak to jest z tą kondycją intelektualną? Drążymy temat czy nie?


Wizyta w Karczmie

Wspaniała prezentacja potrawy Rizotto Kryzysowe
‘Wygląda zniewalająco – odpowiedni wizerunek ma jednak swoje znaczenie.
Podejrzewam, że smak jest adekwatny do wyglądu czyli niebiański.’ (Delilah)
*‘kolejna fajna rzecz z naciowym’ (Max)

Skuteczne i szybkie rozwiązwywanie trudności technicznych:
‘no działa teraz bez zarzutu, dłuższe ładowanie nie przeszkadza’ (Grzes)

Zdecydowane acz wielce taktowne uspakajanie nieufnej klienteli:
‘aż boję się dalej patrzeć! dobrze że już choć nie śmiga jak śmigło’ (Sergiusz)
Przestalo latac. Co za ulga…Wygląda pysznie i szczęśliwie nie posiada w sobie robactwa, bo bym nie tkła (Gretchen)

‘ Tutaj cytryna, seler i rozmaryn. Very, very – żadnych świństw’ (Merlot)
‘Ale rizotto nie jest głodnym jedzeniem. Ma w sobie poezję i czar’ (Merlot)

Ekspozycja dokonań i portretów znanych i cenionych ekspertów kulinarnych (Nigella)

Stymulacja żądnych czynu i eksperymentowania:
‘Bianko siekaj wesoło. Ręcznie siekany jest zawsze lepszy niż z malaksera’ (Merlot)

Ewolucyjne Menu
Ale Karczmarz, jako dobry kucharz z przyjemnością zrobi wspaniałe danie z mamałygi tym, którzy to docenią. A morskie robactwo – tym innym.
Karczmarz zamknął firmę i układa nowe menu. Zgodne z klimatem politycznym.

Lingwistyczne uzdolnienia:
‘Na wszelki wypadek uczy się też niemieckiego.’

Potencjał artystyczny
‘Idę po gitarę, jak tak.’

Wspomaganie cierpiących
‘Aspiryna 500 i do łóżka przy lekko uchylonym oknie. Minimum pół godziny. Działa.’
I moralnie niepewnych
‘To tyle, w kwestii moralnego trybu życia.’

Eleganckie traktowanie Eleganckiej Damy
‘Karczmarz zobowiązał Karczmarzątka do stawiania na stole Eleganckiej Damy specjalnej kompozycji z chabrów, zawilców i kaczeńców okalających miseczkę świeżo zebranych borówek (w ujęciu CK Monarchii), gdy tylko Dama zechce jeszcze kiedykolwiek odwiedzić zakład.’

Wnioski:
Karczma ma interesujący potencjał kulinarny.
Karczmarz zapewnia wspaniałą obslugę:)))))
Dzielnie znosi próby administracyjnej destabilizacji (rozliczne kontrole)
Wytyczne :
Obserwowac pilnie i do wyróżnienia skierowac!
Potencjalny kandydat na Gwiazdkę


Agawo, merci bardzo bardzo.

Merlot z Karczmarzem ułożyli na Twoją cześć wierszyk:

Czy niebieska, czy czerwona, zawsze nasza ulubiona…


Subskrybuj zawartość