A nawet dwie. Karczmarzowa, która jest bystrą kobietą uważa, że wszystko przez tę elegancką damę, która znalazła włos wystający z rizotta. I nie dość, że znalazła, to jeszcze go podzieliła na czworo.
Pierwsza kontrol reprezentowała Władzę Administracyjną.
– Słuchajcie, Karczmarzu – zagadała kłującym altem.
– Dlaczego w menu nie potraw swojskich, że się nie zawaham powiedzieć, patriotycznych? Słyszeliście o polityce historycznej naszego, tfu, poprzedniego rządu? Nie wstyd wam? Smalec macie? A krupy gdzie? Oj nieładnie, Karczmarzu, nieładnie…
Zawstydzony Karczmarz szepnął:
– Ale mam czosnek, proszę kontroli. I oliwę z pierwszego tłoczenia. Dziewiczą – Tu spłonął rumieńcem zdumiony własną śmiałością.
– Z czosnkiem, to wy do bananowej młodzieży wyjeżdżajcie, a nie do przyzwoitej kontroli, Karczmarzu – powiedziała kontrol, studiując menu.
– A to, co to jest? – zapytała najeżona, niczym kaktus jakiś.
– Morskie świństwa a la San Marco , proszę kontroli.
– Morskie? A to zmienia postać rzeczy. – wyciągnęłą komórkę, pogadała chwilę, skasowała mandat za włosa i wyszła.
Nie minęła godzina, a w Karczmie zjawiła się następna kontrol. Z Kapitanatu Portu (czy pamiętacie, że miasteczko leży również nad morzem?).
– Ahoj, panie kuk! – zakrzyknęła kontrol od progu. – Podobno dyskryminujesz pan brać żeglarską?
Karczmarz szybko postawił przed kontrolą szklankę najlepszego bourbona.
– Ja tylko tak, proszę pana oficera, to dla stałych klientów, bo się dopraszali…
– No, poprawcie się panie kuk, poprawcie. Od jutra ma być biały dorsz islandzki, w zestawie z żubrówką. Zrozumiano?
I wyszła nucąc basem szanty.
Karczmarz zamknął firmę i układa nowe menu. Zgodne z klimatem politycznym.
Na wszelki wypadek uczy się też niemieckiego.
Karczmę nawiedziła kontrol
A nawet dwie. Karczmarzowa, która jest bystrą kobietą uważa, że wszystko przez tę elegancką damę, która znalazła włos wystający z rizotta. I nie dość, że znalazła, to jeszcze go podzieliła na czworo.
Pierwsza kontrol reprezentowała Władzę Administracyjną.
– Słuchajcie, Karczmarzu – zagadała kłującym altem.
– Dlaczego w menu nie potraw swojskich, że się nie zawaham powiedzieć, patriotycznych? Słyszeliście o polityce historycznej naszego, tfu, poprzedniego rządu? Nie wstyd wam? Smalec macie? A krupy gdzie? Oj nieładnie, Karczmarzu, nieładnie…
Zawstydzony Karczmarz szepnął:
– Ale mam czosnek, proszę kontroli. I oliwę z pierwszego tłoczenia. Dziewiczą – Tu spłonął rumieńcem zdumiony własną śmiałością.
– Z czosnkiem, to wy do bananowej młodzieży wyjeżdżajcie, a nie do przyzwoitej kontroli, Karczmarzu – powiedziała kontrol, studiując menu.
– A to, co to jest? – zapytała najeżona, niczym kaktus jakiś.
– Morskie świństwa a la San Marco , proszę kontroli.
– Morskie? A to zmienia postać rzeczy. – wyciągnęłą komórkę, pogadała chwilę, skasowała mandat za włosa i wyszła.
Nie minęła godzina, a w Karczmie zjawiła się następna kontrol. Z Kapitanatu Portu (czy pamiętacie, że miasteczko leży również nad morzem?).
– Ahoj, panie kuk! – zakrzyknęła kontrol od progu. – Podobno dyskryminujesz pan brać żeglarską?
Karczmarz szybko postawił przed kontrolą szklankę najlepszego bourbona.
– Ja tylko tak, proszę pana oficera, to dla stałych klientów, bo się dopraszali…
– No, poprawcie się panie kuk, poprawcie. Od jutra ma być biały dorsz islandzki, w zestawie z żubrówką. Zrozumiano?
I wyszła nucąc basem szanty.
Karczmarz zamknął firmę i układa nowe menu. Zgodne z klimatem politycznym.
merlot -- 28.01.2009 - 18:49Na wszelki wypadek uczy się też niemieckiego.