młodzież męska dysponowała potężnym narzędziem pod tytułem magiczny drucik.
W owym czasie, kiedy Lagriffe raczkował, taryfa telefoniczna była prosta: jedno połączenie, jeden impuls. Tyle samo za 10 sekund, co za 10 godzin rozmowy miejscowej. Nic dziwnego, ze telefony zazwyczaj bywały zajęte. Brało się wówczas ów magiczny drucik, wkładało jeden koniec do gniazdka 220 V, a drugim robiło z wyczuciem muśnięcie membrany słuchawki, w której słychać było tę cholerną zajętość. Działało też na membranę mikrofonu. Linia telefoniczna dostawała ożywczego kopa i jak madżik włączała twój telefon do rozmowy.
W tym momencie zazwyczaj zgłaszało się chęć pogadania z jednym z rozmówców i prosiło o szybsze zakończenie rozmowy. Albo, grubo przed wynalezieniem rozmowy konferencyjnej kontynuowało się gadkę na trzy, a nawet kilka telefonów.
Poza tym uzdolniona politechnicznie
młodzież męska dysponowała potężnym narzędziem pod tytułem magiczny drucik.
W owym czasie, kiedy Lagriffe raczkował, taryfa telefoniczna była prosta: jedno połączenie, jeden impuls. Tyle samo za 10 sekund, co za 10 godzin rozmowy miejscowej. Nic dziwnego, ze telefony zazwyczaj bywały zajęte. Brało się wówczas ów magiczny drucik, wkładało jeden koniec do gniazdka 220 V, a drugim robiło z wyczuciem muśnięcie membrany słuchawki, w której słychać było tę cholerną zajętość. Działało też na membranę mikrofonu. Linia telefoniczna dostawała ożywczego kopa i jak madżik włączała twój telefon do rozmowy.
W tym momencie zazwyczaj zgłaszało się chęć pogadania z jednym z rozmówców i prosiło o szybsze zakończenie rozmowy. Albo, grubo przed wynalezieniem rozmowy konferencyjnej kontynuowało się gadkę na trzy, a nawet kilka telefonów.
merlot -- 26.02.2010 - 23:19