Nie bardzo rozumiem o co chodzi Janowi Rokicie.
Pisze teksty, które nazywa blogowaniem – nie biorąc udziału w dyskusji, którą stara się sprowokować. To błąd. Więcej – to błąd polityczny – wszak mimo, że Jan Rokita wycofał się z polityki – to politykiem nie przestał być. Udział w przedsięwzięciu zwanym Polska XXI – nie jest zabawą w salonowca – jest udziałem w życiu politycznym Polski. Więcej – jest podjęciem inicjatywy politycznej, z konkretnym celem politycznym i użyciem konkretnych środków politycznych służących realizacji tego celu. Co prawda, inicjatywa owa jest niszowa i marginalna – jednak niewątpliwie polityczna.
Znam Jana Rokitę dość długo. Jego poglądy polityczne zawsze robiły wrażenie monolitu – starannie przemyślane, poukładane, logicznie wynikające jedne z drugich sekwencje szczegółowe. Wsparte erudycją, błyskotliwą inteligencją i uczciwością. Prezentowane precyzyjnym językiem – Rokita zna rolę i wartość słowa. Nie przeszkadzało w ich spójności pewne dostrzegalne dystansowanie się od otaczającej rzeczywistości i brak odzwierciedlenia w nich problemów społecznych, codziennych – słowem wiedzy o zwyczajnym życiu Polaków, a raczej tego co się nazywa znajomością ludzi.. Rokita prezentował politykę jako katalog filozoficznych założeń, jako teorię, w której znajomość ludzi, znajomość człowieka z jego wadami, zaletami, ambicjami – nie jest warunkiem dobrego funkcjonowania państwa. Może dlatego nigdy nie budował własnego zaplecza politycznego – a raczej , podobnie jak dziś zdawał się mówić: Oto ja i moje widzenie polityki, Moje widzenie Polski i świata. Jeśli wam się podoba – chodźcie za mną. ZA mną, nie ZE mną. I sporo ZA nim szło. Za politykiem, który wzbudzał emocje – chociaż sam zdawał się tych emocji nie ujawniać – zastępując je intelektualną igraszką.
A kiedy przyszło do sprawdzianu, do wcielenia w życie owej teorii – Rokita sprawdził się znakomicie. Jego udział w „komisji rywinowskiej” był dokonaniem rzeczy niezwykłej – obaleniem postkomuny, obnażeniem jej mechanizmów działania i wystawieniem na społeczny odstrzał.
I wtedy coś pękło. Pojawiły się pierwsze rysy na monolicie. Pierwsze zdania niepasujące do reszty, pierwsze słowa brzmiące zgrzytliwie, pierwsze ujawniane emocje, jakieś odskocznie i dygresje. Coraz bardziej polityk-Rokita stawał się teoretykiem konserwatyzmu, coraz bardziej szukał sprzymierzeńców i wzorców w przeszłości – odrywając się od własnego tu i teraz. To wtedy pojawiły się opinie o jego intelektualizowaniu, o braku realizmu politycznego, o pięknoduchostwie.
Jego deklarację o odejściu z polityki przyjęłam jako wyraz prymatu spraw prywatnych, osobistych – nad politycznymi. Chociaż uważałam i nadal uważam ją za błąd.
Dziś Jan Rokita pisze o Polsce, jako wyjałowionym ugorze, na którym nie widać pracy konserwatystów. Prezentuje nam katalog pięknych a zarazem pobożnych życzeń bez związku z rzeczywistością – jako co ? Jako plan polityczny? Jako nakaz moralny? Jako rozważania intelektualne?
Nie chce mi się wierzyć, ze Rokita nie zauważył, że wybory 2005 roku przyniosły Polsce ogromna zmianę polityczną, sadowiąc na szczytach władzy dwie partie konserwatywne. Niekoniecznie prawicowe, ale bez wątpienia konserwatywne. Odwołujące się zarówno w kwestiach światopoglądowych jak i praktycznych programach – do idei konserwatywnych.
Zmarginalizowana lewica, a raczej ugrupowania postkomunistyczne, do czego tak znacząco przyłożył rękę Rokita – stanęła w obliczu konieczności pozbycia się wielu swoich czołowych polityków i zmiany wizerunku, by w ogóle , choćby w szczątkowej formie przetrwać.
Wybory 2007 roku zamieniły role obu partii konserwatywnych – i wszystko wskazuje na to, że ten stan w Polsce utrzyma się długo. Partią rządzącą jest partia, do której Jan Rokita wciąż należy, do której sukcesu i popularności w ogromnej mierze sam się przyczynił i której deklaracja ideowa jest deklaracją konserwatywną.
Czemu Rokita pisze o prawicy niebotycznie rozleniwionej, której nic się robić nie chce?
I którą z partii: PiS czy PO ma myśli – mówiąc o prawicy? Czyją kalkę o lenistwie władzy powiela Rokita. I czemu w ogóle powiela stereotypy rodem z bratobójczej walki propagandowej?
Czemu słowa Jana Rokity brzmią mi dzisiaj fałszywie?
Czemu Jan Rokita przyjmuje rolę recenzenta politycznego, skoro może każdej chwili czynnie politykę tworzyć – w tym także wcielając w życie swój katalog konserwatysty, zwłaszcza, że powinien być dumny z faktu, że wiele jego osobistych postulatów jest dziś w programie działań jego partii.
Czemu czyni to w niespójnym i zgrzytliwym ideologicznie towarzystwie outsiderów PiSowskich i niezdeklarowanych politycznych graczy, którzy wciąż nie podjęli decyzji na którą stronę barykady zeskoczyć i póki co siedzą na niej okrakiem?
Czemu polityk pierwszoplanowy, jeden z najwybitniejszych polskich polityków w jakimś niszowym portaliku zaczyna uprawiać niezrozumiałą i niepasującą do jego wizerunku grę? I na dodatek robi to niezbyt dobrze?
On? – Rokita! – nazwisko: znak, hasło, instytucja?
komentarze
A może jakiś syndrom?
Niespełnienia, odrzucenia, plus nieciekawa sytuacja domowa. Myśle, że będzie to niestety, jego łabędzi śpiew. Wynikający z przeświadczenia, także mojego, że był za mądry dla PO.
MagdaF. -- 15.04.2008 - 07:13celne
zwlaszcza to “Czemu czyni to w niespójnym i zgrzytliwym ideologicznie towarzystwie outsiderów PiSowskich i niezdeklarowanych politycznych graczy, którzy wciąż nie podjęli decyzji na którą stronę barykady zeskoczyć i póki co siedzą na niej okrakiem?”
Wlasnie to moim zdaniem dyskwalifikuje ten think tank i niestety, samego Rokite. To jest zalosna kanapa outsiderow i tyle. Naprawde mysla ze tego nie widac?
Esmi -- 15.04.2008 - 09:15Magda F, Esmi
- Magda F
To nie tak.
To zbyt uproszczona ocena.
Poza tym to rasowy gracz polityczny – więc tym bardziej dziwne to jego zaangazowanie w cudze projekty. Dziwne – bo nie widzę żadnych korzyści z tego zaangażowania, ani dla szeroko rozumianej polskiej polityki, ani dla konserwatyzmu, ani dla samego Rokity.
– Esmi
Pewnie jotesz nie bardzo się z Tobą zgodzi.
Ale sprawy zawsze inaczej wygladają jesli ogarnia się je z perspektywy lokalnej, a inaczej jeśli patrzy się na nie w perspektywie całego kraju.
Może faktycznie myślą, że mają szansę odegrać znaczącą politycznie rolę?
Pozdrawiam
RRK -- 15.04.2008 - 11:07RRK
domyslam sie, ze chodzi o Dutkiewicza. Oczywiscie, on sam to raczej w druga strone, bo w duza polityke idzie, a nie wraca na margines. Zreszta szkoda, bo takich ludzi trzeba w samorzadach a nie w partyjnych wojenkach. Jednak to, ze wystepuje w takim towarzystwie tez na niego rzutuje niekorzystnie, bo niezaleznie od kierunku jego osobistej kariery politycznej, zasiadanie na tego typu doszczetnie wytartej kanapie wyglada nazbyt egzotycznie. Zamiast z powiewem nowosci kojarzy sie z politycznym strychem – co mowie z przykroscia.
Esmi -- 15.04.2008 - 11:37Oczywiście, ze chodzi o Dutkiewicza.
Tyle tylko, ze tworzenie portalu, który umarł zanim się narodził – raczej nie pomaga w karierze.
RRK -- 15.04.2008 - 12:56Nie pomaga również brak zdecydowania i stała kontrola dwóch stron barykady. Bo robi wrażenie zwykłego koniunkturalizmu.
Z dużą polityką dla Dutkiewicza to przesada.
Nie będzie żadnej dużej polityki. Ani PiS ani PO nie potrzebuja Dutkiewicza w roli lidera. Był taki moment – ale on nie potrafił go wykorzystać. A teraz pozostała mu tylko pozycja kandydata “niezależnego” lub jakiejś ad hoc zmontowanej partyjki. Lub rola lidera, ale wyłacznie lokalnego
Szkoda gdy ludzie wielu talentów, z braku charakteru rozmieniają się na drobne.
Oczywiście Dutykiewicz jest dośc młody, by poświęcić parę lat na budowanie sobie drogi ku górze. Nie wiem tylko czy potafi przełozyć swoją chwiejność na konsekwntne działania.
"Pewnie jotesz nie bardzo się..."
Joteszowi jest przykro, że jego ulubiony prezydent wrocławski w takim średnio ciekawym towarzystwie występuje. Tak naprawdę Rokity nigdy nie lubiłem a Ujazdowski to dla mnie już były raczej konserwatywne ekstrema, czyli moja norma prawicowości jest strasznie okrojona. Dutkiewicz chyba jest dla mnie ciut za prawicowy, no w każdym razie za mało centrowy. Choć jako kandydata na…, to zniósłbym taki konserwatyzm. Ale rzeczywiście budowanie trampoliny do skoku na prezydenturę na razie nie wygląda imponująco…
jotesz -- 15.04.2008 - 14:34:)
jotesz
I trampolina niziutka i budują ja na jakimś kiepściuchnym i nieuczęszczanym basenie, z dala od ludzi i z dala od życia.
RRK -- 15.04.2008 - 15:45I cos mi się widzi, ze majstrom nawet nie bardzo się chce pracować przy tej trampolinie. Robia wrażenie jakby wystarczylo im poczucie, ze można pokazać palcem gdzie – a ludzie ja zbudują.
Nie zbudują.