Ten pierwszy – Jan Rokita
To jemu zawdzięcza Platforma Obywatelska niebywały skok popularności.
Prawdę mówiąc, jest niezbyt prawdopodobne, by dzisiejsza PO byłaby tym czym jest – partią rządzącą, z perspektywami lepszymi niż miała w dniu wyborów 2007 roku, z niegasnącym poparciem społecznym na niezmiennie wysokim poziomie – gdyby nie praca Jana Rokity w Komisji śledczej w sprawie afery Rywina.
Niebywale precyzyjna, sumienna praca – to uparte nizanie koralików sekund rozmów telefonicznych, SMSów i okruchów informacji na mocny, niedający się zerwać sznureczek dowodów.
Media zachwycone jakością i efektami tej pracy, śledzonej „na żywo” z zapartym tchem przez miliony Polaków – prześcigały się w nagłaśnianiu zdarzeń, sensacyjnych efektów przesłuchań, owego niemal niezauważalnego prowadzenia składających zeznania ku przygważdżającej konkluzji.
Jan Rokita był rozchwytywany, jego bon moty, całe frazy wypowiedzi, zdania i fragmenty zdań stanowiły najcenniejszy news.
Polacy po raz pierwszy widzieli jak rozpada się fasada imperium postkomunistycznych formacji, które, jak wydawało się, skutecznie już opanowały Polskę. A zza rozpadającej się fasady ukazywała się prawda o układach, biznesach i interesach, o traktowaniu Polski i polskiego prawa, jako dostarczycieli wielkich korzyści małej grupie ludzi.
Jan Rokita, z dnia na dzień stający się najpopularniejszym polskim politykiem – mówił.
Piękną polszczyzną mówił ludziom nie tylko o sprawie Rywina. Mówił znacznie więcej. O przyzwoitości. O etyce w polityce. O potrzebie silnego państwa. O tradycji i idei konserwatywnej. O wartościach chrześcijańskich, z których wszak my wszyscy wzrastamy. O rzetelności i odpowiedzialności. O etosie polskiej prawicy.
I sam, oglądany przez wiele godzin w okienkach telewizorów – dawał żywy przykład, dawał świadectwo, że polityk może być mądry, uczciwy, pracowity, kierować się szlachetną ideą.
W Janie Rokicie było to wszystko czego łaknął zmęczony szarpaniną lat po 1989 roku – każdy niemal Polak. Spokój, uparta pewność swoich racji, prawda, swoiste poświęcenie, podporządkowanie samego siebie, swoich nawyków i nawet nałogów ( palił w tym czasie dużo papierosów) wymogom sytuacji.
Nigdy wcześniej, po 1989 roku polska prawica, polska myśl konserwatywna nie zostały lepiej zaprezentowane społeczeństwu i nigdy tez nie odniosły takiego oszałamiającego sukcesu – jak wtedy gdy ikoną prawicy był Jan Rokita.
Platforma Obywatelska z kilkunastu procent poparcia poszybowała wysoko w górę. Wraz z nią inne partie prawicowe, stając się siłą polityczną zdolną wygrać wybory parlamentarne 2005 roku z miażdżącą lewicę przewagą.
c.d.n
komentarze
No, ale to już było,
teraz jesteśmy na innym etapie, znaczy PO jest.
grześ -- 26.09.2008 - 23:03I chyba to jest wazniejsze, szczególnie, że Rokitę w sumie zmarginalizowali.
Nie wiem czy słusznie czy nie,ale ten pan to już historia.
Witam Autorkę!
mam niejasne i dość nieprzyjemne wrażenie, że ten skądinąd piękny hymn pochwalny na cześć polityka wstawionego do politycznej lodówki, a może nawet do politycznego muzeum, został napisany głównie po to, by przemycić partyjną agitację w słowach:
by dzisiejsza PO byłaby tym czym jest – partią rządzącą, z perspektywami lepszymi niż miała w dniu wyborów 2007 roku, z niegasnącym poparciem społecznym na niezmiennie wysokim poziomie
Mylę się może?
Welcome! -- 27.09.2008 - 00:10Grześ
Mylisz się.
Rokitę może, jeśli zechce, zmarginalizować wyłącznie sam Rokita.
I tylko Rokita może odmarginalizować Rokitę.
Nazwisko-instytucja , przed pięćdziesiątką – nie przechodzi się w tym wieku w cień historii. W tym wieku buduje się swoje właściwe miejsce w historii.
A co do etapu? Nigdy bardziej nie był ten etap ważny dla PO niż obecnie.
RRK -- 27.09.2008 - 02:21Dla PO z Rokita, który wciąż jest członkiem PO.
Welcome
Owszem, mylisz się.
I obudź się – ten polityk właśnie zaczyna znów odgrywać rolę w polityce.
Ale nie jego osoba jest przedmiotem mojego trzyczęściowego cyklu o PO.
Tylko brak alternatywy dla PO.
I sama PO.
A to co uznajesz za agitację – naprawdę mnie nie obchodzi. Twoja sprawa.
RRK -- 27.09.2008 - 02:29Wrażenia ludzka rzecz, nawet nieprzyjemne. Musisz się z tym pogodzić.