Artykuł Łazarewicza może posłużyć za materiał poglądowy ilustrujący temat „propaganda medialna obozu beneficjentów i utrwalaczy III RP”.
I. Pisanie „pod tezę”
Jakieś trzy tygodnie temu (w numerze 17/12 – tym z Macierewiczem jako talibem na okładce) Lisowy „Newsweek” piórem Cezarego Łazarewicza postanowił wziąć na warsztat Federację Mediów Niezależnych – organizację powstałą z inicjatywy Krzysztofa Czabańskiego zrzeszającą pozamainstreamowe inicjatywy medialne, łączącą zarówno podmioty tworzone przez profesjonalnych dziennikarzy, jak i te tworzone przez blogerów. Pretekstu do dziennikarskiej obróbki dostarczył Kongres Mediów Niezależnych, który właśnie odbył się w sobotę 12 maja. Z tej to okazji żurnalista Łazarewicz wyprodukował artykuł „Sieć sprzeciwu”, w którym to tekście z właściwą głównemu nurtowi protekcjonalną manierą opisał Federację jako groteskową inicjatywę „pisowców”, mającą „przynieść PiS na tacy środowisko zaangażowanych politycznie internautów” – jak miał ponoć stwierdzić „jeden z działaczy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich” .
Nieprzypadkowo napisałem przed chwilą „miał ponoć stwierdzić”, albowiem z mojego „riserczu” przeprowadzonego wśród osób z którymi kontaktował się Łazarewicz przed spłodzeniem swojego artykułu wynika, że dopuścił się wielu manipulacji, a niekiedy wręcz ordynarnych kłamstw przypisując im słowa które nigdy nie padły, bądź też „po uważaniu” wyrywając wypowiedzi z kontekstu tak, by pasowały do uszytej z góry tezy. A teza jest taka, iż Krzysztof Czabański pragnie „stworzyć coś na kształt drugiego obiegu z lat 80. Ale z silnym, kontrolowanym przez PiS ośrodkiem decyzyjnym w postaci Federacji Mediów Niezależnych, w której pierwsze skrzypce gra środowisko /Gazety Polskiej/”. Absurd tego stwierdzenia wręcz bije po oczach i nijak się ma choćby do komunikatu FMN z lutego br..
Zresztą, każdy, kto miał cokolwiek do czynienia z blogosferą i blogerami doskonale wie, jak trudno sterowalny jest to narodek i ostatnią rzeczą jaką można się po nim spodziewać jest karna realizacja jakichś odgórnych, partyjnych wytycznych. Łazarewicz najwyraźniej zastosował tu miarkę właściwą dla reżimowych mediodajni i płatnych trolli harcujących po portalach – no, cóż... A „drugiego obiegu” nie trzeba „tworzyć”, gdyż istnieje on od dawna i ma się coraz lepiej. FMN jest jedynie jedną z wielu współistniejących obok siebie form organizacyjnych, jakie ów Drugi Obieg 2.0 przybiera.
Słowem, opisywany tu tekst może posłużyć za materiał poglądowy ilustrujący temat „propaganda medialna obozu beneficjentów i utrwalaczy III RP”. Niewykluczone zresztą, że po części został on podyktowany frustracją Łazarewicza, gdyż z tego co mi wiadomo ze środowiska internautów/blogerów mało kto w ogóle chciał z nim gadać. Nie przeszkodziło to jednak dziennikarzowi Łazarewiczowi w wystukaniu swojej wierszówki. Jak mus to mus.
II. Łgarstwa i manipulacje Łazarewicza
Przejdźmy do konkretów.
1) Kłamstwo nr1 – MarkD
Niemal naocznie (jako członek redakcji Niepoprawnego Radia PL miałem wgląd do maili) byłem świadkiem, jak MarkD spławił Łazarewicza odmawiając mu jakichkolwiek wypowiedzi – zresztą, przy pełnym poparciu zespołu redakcyjnego Radia. Co zrobił pan Ł.? Ano, opisał Marka jako nienawistnego maniaka, który oprócz spisania 748 afer PO, miał stworzyć „matematyczny model platfoafery, według którego liczba afer wokół PO rośnie każdego roku trzykrotnie, z czego wynika, że na koniec kadencji sięgnie rekordowej liczby 65 tys. To spowoduje, że nawet wolne media będą miały problemy z ich opisaniem.” Czujecie państwo ten pełen wyższości rechocik? Rzecz w tym, iż MarkD żadnego „modelu matematycznego” nie stworzył – jest to czysty wymysł Łazarewicza. Podobnie określenie „platfoafera” u MarkaD nigdzie nie pada – jest to autorski pomysł Łazarewicza. „Takie przedstawienie mnie dezawuuje zbierane afery jako robotę człowieka chorego z nienawiści” – komentuje sprawę MarkD.
Na dodatek, w dość ironicznym stylu Łazarewicz stwierdza, iż na Kongresie MarkD „wytłumaczy im, jak stworzyć radio”. Naprawdę zaś MarkD miał mówić o zagrożeniach formalnych i prawnych dla działalności medialnej w internecie.
2) Kłamstwo nr2 – Budyń78
Nie mniej swobodnie pan redaktor postąpił z wypowiedziami Budynia78, który bodaj jako jedyny z blogerskiej części FMN potraktował Łazarewicza życzliwie i zgodził się na rozmowę m.in. o Niepoprawnych.pl, odkładając na bok kwestię miejsca w którym Łazarewicz jest zatrudniony i osobę naczelnego „Newsweeka” – Tomasza Lisa, który mu szefuje. Tu pan redaktor pojechał już na całego. Zacznijmy od dwóch pytań, których w artykule nie znajdziemy, ale które ewidentnie miały „ustawić” rozmówcę:
- czy nie przeszkadza nam, że Niepoprawni.pl „kojarzeni są z PiS”? Czyli, pan redaktor „formatuje” portal jako partyjną przybudówkę. Swoją drogą, pytanie można by odwrócić i zapytać pana Ł., czy nie przeszkadza mu, że „Newsweek” kojarzony jest z aktualnym obozem władzy. Ciekawe, co by odpowiedział...
- czy mamy świadomość, że jesteśmy niszowi? Przepraszam, a co w tym złego? Tu panu redaktorowi najwyraźniej nie mieści się w głowie, że można poświęcać wolontaryjnie swój czas i energię na rzecz inicjatywy nie będącej „wiodącym medium” i służącej jakiejś społeczności jako miejsce wymiany poglądów.
Idźmy jednak dalej, bo w artykule mamy prawdziwą erupcję manipulacji. Otóż Budyń78 w rozmowie jako motyw odejścia grupy blogerów z Salonu24 podał chęć posiadania jakiegoś bardziej własnego miejsca w sieci. W „Newsweeku” natomiast wypowiedź ta został „podrasowana” – „Pięć lat temu Krzysztof Karnkowski zaczął się dusić na portalu Salon24.pl.” . Jest różnica? Budyń oczywiście niczego o „duszeniu się” nie powiedział i trudno odczytać tę manipulację Łazarewicza inaczej, niż jako chęć skłócenia blogosfery.
W tym samym akapicie Łazarewicz wkłada w usta Budynia słowa, iż „to duże wyróżnienie, że były prezes Polskiego Radia zwrócił się z ofertą współpracy właśnie do niego, prawicowego blogera.” Co naprawdę powiedział Budyń? Ano rzekł, że dla niego jest nową jakością, że ktoś związany ze światem mediów tradycyjnych dostrzega i chce coś budować razem z ludźmi, tworzącymi nowe media, bo dotąd te światy się raczej rzadko spotykały. Tu już mamy do czynienia z ordynarnym sfałszowaniem udzielonej w dobrej wierze wypowiedzi, na dodatek wpisującym blogosferę w jakąś „służebną” rolę wobec mediów tradycyjnych.
W innym miejscu Łazarewicz przypisuje Budyniowi słowa: „Jak mówi Krzysztof Karnkowski, wtedy właśnie, podczas pierwszego Kongresu Mediów Niezależnych w Warszawie, na dobre rozpocznie się tworzenie struktur wolnych Polaków.” Jakież to protekcjonalne… Tymczasem, Budyń powiedział tylko tyle, że w panelu wezmą udział osoby, które „państwo określacie ironicznie mianem wolnych Polaków”. Jest różnica?
„Jak ktoś chce, niech z nimi rozmawia, ale trzeba się liczyć, że nie tylko każde wypowiedziane słowo będzie użyte przeciwko Tobie, ale i słowa, które nie padły również się pojawią. (...) Jednego życzliwego sobie rozmówcę na pewno pan Cezary stracił” – konkluduje Budyń78.
3) Kłamstwo nr 3 – przemilczenie
Ciekawie wyglądały również podchody Łazarewicza pod Agnieszkę Piwar z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Wedle słów pani Agnieszki, która była akurat za granicą, Łazarewicz dość namolnie do niej wydzwaniał, zasypując pytaniami i za nic nie dawał się grzecznie zbyć. Ostatecznie stanęło na tym, że pan redaktor wysłał mailem zestaw pytań dotyczących Kongresu. Otrzymał odpowiedź w postaci materiałów informacyjnych, po czym… kompletnie pominął je w tekście. Nie pasowało do tezy artykułu? Za mało sensacyjne?
4) Manipulacje o Niepoprawnych.pl
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na sposób, w jaki Łazarewicz przedstawia „Niepoprawnych”: „to miejsce dla zwolenników zamachu smoleńskiego w średnim wieku, nielubiących ani premiera, ani prezydenta.” Urocze, prawda? Zgraja pisowskich oszołomów. Na szczęście jest „Newsweek”, który zamachowi smoleńskiemu daje odpór, a i prezydent z premierem zawsze mogą w nim liczyć na dobre słowo. Na dodatek powyższe zdanko jest wplecione w rzekome wypowiedzi Budynia78 i u niezorientowanego czytelnika natychmiast wywoła to wrażenie, jakby to Budyń w ten sposób nas zaprezentował. Zaraz bowiem czytamy: „Budyń78 tłumaczy, że wokół takich treści integrują się co prawda niewielkie grupki, ale za to bardzo oddane: – Czytając nas, utwierdzają się w przekonaniu, że nie są sami. Jest ktoś, kto myśli podobnie.” I skąd Łazarewicz wytrzasnął „informację”, że Niepoprawni, to ludzie „w średnim wieku”? Ma wgląd w metryki urodzenia? Tak buduje się przekaz szyty pod MWzWM oparty na podziale „fajni – niefajni”. Na szczęście, pan Łazarewicz jest fajny aż do mdłości i nie ma ryzyka, że czytelnicy dowiedzą się od niego czegokolwiek, co mogłoby im zaburzyć arcyboleśnie prosty ogląd rzeczywistości.
III. Bojkotować mediodajnie!
Podsumowując, pan redaktor Łazarewicz wykonał z pełnym zaangażowaniem robótkę charakterystyczną dla reżimowego dziennikarstwa III RP. Zapewne przedstawiłem tu zaledwie cząstkę propagandowych manipulacji i łgarstw jakich się dopuścił. Przypuszczam, że inni, którzy mieli nieszczęście się z nim kontaktować dorzuciliby co najmniej drugie tyle. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że po oddaniu tekstu do druku nie musiał zdzierać sobie skóry pumeksem, by pozbyć się poczucia nieświeżości. Panu Łazarewiczowi wróżę owocną przyszłość pod skrzydłami Tomasza Lisa, a na zakończenie powtórzę to, czemu dawałem już wyraz w poprzednich notkach (np. TU): z reżimowymi mediodajniami nie ma co gadać, gdyż w ten sposób ułatwiamy im tylko robotę, legitymizując je swą obecnością. Konsekwentny bojkot z naszej strony jest jedynym sensownym podejściem.
Dobrze spuentowała to Ewa Stankiewicz (o ile Łazarewicz znowu czegoś nie przekręcił): „- Nie rozmawiam z osobami reprezentującymi media manipulujące i kłamliwe, do których nie mam zaufania.”. Sądzę, że przytoczone tu przykłady skrajnej nierzetelności są wystarczającym dowodem na słuszność takiego postawienia sprawy.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL
Tekst Łazarewicza: http://polska.newsweek.pl/siec-sprzeciwu,91005,1,1.html