Czas ucieka, wieczność czeka


 

„Czas ucieka, wieczność czeka” – wciąż cenię sobie chyba najbardziej, spośród sterty zużytych haseł, hasełek, plakatów, nadal nosi w sobie powab autentyczności, nawet jeśli to tylko pozór. Jest w nim coś, nie wiem, jakieś kilka ziarenek prawdy, czegoś, co ważne jest i co ważne być może. W porównaniu z tym zgrabnym połączeniem egzystencjalizmu z ufnością w Boga, transparent „Prawdopodobnie Boga nie ma. Przestań się martwić Ciesz się życiem” blaknie i wydaje się może nawet tandetą, choć w innych warunkach, na innym tle i innym odbiorcy (odbiorca jest najważniejszy!) pewnie wynik mógłby być lepszy. Dwa widzę tu strzały w stopę, jeden to owe „prawdopodobnie” – zbyt zachowawcze, ale przecież (przecież!) Boga nie ma – wytarte już tak ma kolana, że nie da się powiesić nigdzie. Nawet na autobusie w City. Drugi strzał, to „ciesz się życiem” – łatwy sztych dla wyznawców dostojewszczyzny. Jeśli Boga nie ma to wszystko wolno. Błąd, jeśli jest, i wiesz czego żąda, to dopiero wszystko można. Czym bowiem jest ludzkie prawo, wobec bożego nakazu?

Krokiewicz pisał, że Arystoteles w swojej Etyce Nikomachejskiej, celowo rzecznikiem hedonizmu robi Eudoksosa, bo Arystyp był zbyt rozwiązły. A skromny Eudokos dobrze nadaje się na adwokata filozofii przyjemności. Czasami warto pomyśleć o dobrej propagandzie, dobrym aktorze i nie wystawiać się na strzały tyleż oczywiste, co łudząco skuteczne. Życie jest jedno, drogi Ateisto – dbaj o nie, teoretycznie nie będziesz miał drugiej szansy.

Czas ucieka, wieczność czeka. Jest w Kritonie i boajże Timajosie taki piękny fragment, gdy Sokrates odmawia ucieczki i de facto decyduje się na samobójstwo. Można to zwać eutanazją, choć lepiej samobójstwem, niechęć do łamania prawa to jednak nie jest cierpienie. Nie każde samobójstwo to eutanazja. Sokrates mówi, że idzie do Bogów. Udowadnia (jeśli sofistykę Platona można nazwać dowodzeniem), że lepsze jest życie tam, na Olimpie, i nic nie wytrzymuje z tym porównania. Zawsze miałem wielki szacunek dla tych wierzących, co w godzinie śmierci potrafią przyjmować ją z ufnością i oczekiwaniem. Jeśli wierzy w Boga, nie ze strachu, a z miłości lub chociaż wdzięczności, jeśli „Jezu ufam Tobie„ – to nie banał, ale coś co ma wartość, to śmierć powinna być wybawieniem. Czas ucieka, wieczność czeka, wieczność – a tymczasem całe wysiłki sprowadzają się do zachowania życia, tu na ziemi, do ratowania nienarodzonych, tudzież tych, co z własnej woli, chcą już dać sobie spokój.
A przecież życie ma być tylko przystankiem, próbą, testem. Ci, co umierają tuż po powstaniu, nie karę otrzymują, a szczodrą nagrodę, nie muszą się sprawdzać, od razu staną przed obliczem Pana. Z kim obcowanie ma być szczęściem największym?

Nie pora na wdawanie się, ile i kto wsączył trucizny doczesności i kurczowego trzymania się życia w dusze (oni mają dusze!) teistów. Ale robienie wszystkiego, byleby śmierci zapobiec
i odsunąć ją w czasie, wydaje mi się jakimś nietaktem i przyznawaniem, że może w Boga wierzymy, ale obcowanie z Nim w istocie nie najwyższą jest przyjemnością.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Długość życia nie ma formalnego znaczenia

każda chwila życia, życie jako “życie” jest na chwałę bożą

nie ma znaczenia że się leczymy

pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor


sorry

max, ale chyba któryś z nas tu czegoś nie kuma

galopsooryujący major


Hm,

“Życie jest jedno, drogi Ateisto – dbaj o nie, teoretycznie nie będziesz miał drugiej szansy.”

Katolicy też nie będą mieć, bo przecież o byciu po smierci decyduje ich obecne życie.
Mają tak samo więc jedną szanse przeżyć je dobrze czy źle.

To późniejsze to już tylko konsekwencja. W dodatku poza czyścem nieodwracalna.

Ale jakoś perspektywa nicości dla mnie bardziej “pozytywna” jest niż te wyobrażenia.

Hm, można woleć nicość od nieba?
I czy to już grzeszna proafanacja?
I pycha?

Tak se gdybam bez sensu…


A jednak

Nie ma jak buddyzm.

:)


Z sensem, gdybasz grzesiu z sensem

galopujący major


Grześ

mnie wizja nicości przeraża. Tak samo jak wizja “obozu koncentracyjnego” dusz w piekle.


A ja bym chętnie posłuchała kogoś kto wie

co na to Katechizm Kościoła Katolickiego, ten najnowszy z 1995 bodajże (bardzo rewolucyjny ponoć).Jest tam mowa o niebie już tu na ziemi i to mnie interesuje – a bo co, czemu nie ?

serdeczności dla szanownych dyskutantów.


Subskrybuj zawartość