"Brutalny, bezrefleksyjny, fanatyczny" - ks. Isakowicz-Zaleski

Dla wroga tylko sucha gałąź i konopny sznur.”

„Wrogowie Ukrainy i Ukraińców muszą być tępieni w każdym miejscu, a szczególnie na Ukrainie i w ukraińskim Lwowie, najbardziej ukraińskim mieście ze wszystkich ukraińskich miast.”

Czy to jakieś upowskie hasła sprzed 65-lat? Nie, to współczesne wypowiedzi niejakiego Romana Bazylewicza z Leżajska przytoczone przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego na blogu . Furię u p.Bazylewicza sprowokował artykuł Bohdana Huka , dziennikarza „Naszego Słowa”, tygodnika mniejszości ukraińskiej w Polsce, umieszczony stronie internetowej czasopisma. Już sam tytuł wiele mówi: „Tadeusz Isakowicz-Zaleski to nienawiść w Polsce”.

Poniżej zamieszczam moje tłumaczenie tego tekstu, na dowód, że sprawy sprzed 65 lat nie są jakimiś „zaszłościami”, które należy zapomnieć. Brak potępienia zbrodni, gloryfikacja morderców budzi bowiem „demony, które – wielu miało taką nadzieję – zostały uśpione na zawsze”.

Osobom krewkim radzę przygotowanie zawczasu dużej ilości waleriany, którą należy zażywać w trakcie czytania. Nie dajmy się sprowokować – jest to tekst, który ma sprowadzić dyskusję o ludobójstwie OUN-UPA do poziomu pyskówki. Nie mają sympatycy banderowców zbyt wielu merytorycznych argumentów, więc starają się temat zagadać, omotać relatywizującą retoryką, zakłamać i w końcu doprowadzić do rynsztokowej polsko-ukraińskiej awantury, od której przeciętny człowiek odwróci się z niesmakiem. Powtarzam: NIE DAJMY SIĘ SPROWOKOWAĆ!

Przepraszam za ewentualne niedoskonałości mojego tłumaczenia. Wyrazy, których tłumaczenia nie byłem pewien podałem w nawiasach.

————————————————————————————————————————

Tadeusz Isakowicz-Zaleski to nienawiść w Polsce

Ludobójstwo dokonane przez UPA na polskich ziemiach jest wyjątkowe dlatego, że po pierwsze Polaków zabijano tylko dlatego, że byli Polakami. Nauka Kościóła greckokatolickiego tak zatruwała umysły wiernych, by zabijali Polaków.
Gdyby metropolita Szeptycki nie pozwolił grekokatolikom wstępować w szeregi SS i pseudokapelanom w szeregi UPA, do ludobójstwa Polaków nie doszłoby.
Prezydent Ukrainy Juszczenko wręcza medale banderowcom, tym, którzy zabijali Polaków.
Polski parlament i rząd jak dotąd nie chce osądzić ludobójstwa na Kresach.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, wypowiedzi ze spotkania z okazji wydania książki „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”, Warszawa, 27.10.2008

Dyskusja na temat oceny polsko-ukraińskich moralnych rozrachunków, politycznych czy narodowych strategii przeszłości we współczesnej III RP, spowodowana pamięcią o tragedii polskiej ludności Kresów, od października 2008r. niespodziewanie nabrała tempa, weszły do niej nowe postaci rzucając nowe spojrzenie na stare problemy, a stare interpretacje stawiając w kontekście obecnych wydarzeń.

Główny reżyser napięcia – rzymskokatolicki ksiądz Isakowicz-Zaleski, najbardziej wpływowa osoba spośród zainteresowanych problemem, zadziwiająco aktywna, propaguje w swoim kraju swoje poglądy odnośnie wydarzeń na wschodnich Kresach w latach 1939-1947. Przedstawiciele strony ukraińskiej (dyskusja przebiega, na szczęście, nie w imieniu narodów, lecz osób, instytucji czy ugrupowań...), którzy odetchnęli z ulgą po lipcu, gdy w Warszawie zajmowano się 65-leciem wołyńskich wydarzeń, są zdumieni. Co nie oznacza, że bezradni…
***
Debiut rzymskokatolickiego księdza T. Isakowicza-Zaleskiego (ur. 1956) na tym polu miał miejsce na stronach „Gazety Polskiej” w styczniu 2008r. – wtedy zaczął publikować felietony, jakimi od razu zdobył taką pozycję, że mógł wystąpić na konferencji z okazji 65-lecia tragedii na Kresach (lipiec 2008, Warszawa). Jego występ nie mógł przejść bez zauważenia, nie tylko z powodu swojej treści, lecz także z uwagi na dotychczasowy dorobek Isakowicza-Zaleskiego: jest on autorem książek o współpracy rzymskokatolickich księży krakowskiej archidiecezji z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Książka „Księża wobec bezpieki” jeszcze rok-dwa temu była obiektem zainteresowania całej Polski z hierarchami Kościoła Rzymskokatolickiego włącznie. Dziennikarz Roman Graczyk niedawno skonstatował: „Tadeusz Isakowicz-Zaleski to po prostu klasyczny przykład polskiego patrioty” (Rzeczpospolita, 1 maja 2008).

Kogo i za co oskarża?
Polem publicystycznej działalności krakowskiego patrioty w duchownych szeregach, ukierunkowanej na osiągnięcie politycznych celów, są stosunki polsko-ukraińskie w czasie II wojny światowej. Z jego tekstów i wypowiedzi można złożyć mapę win:
Winy ukraińskiego nacjonalizmu (reprezentowanego przez OUN-UPA) – 1939-1947:
1)próba zagarnięcia polskich wschodnich ziem
2)ludobójstwo na Polakach – cytat: „tak okrutnego i barbarzyńskiego ludobójstwa nie dopuszczali się nawet Niemcy i Sowieci”;
3)współudział w ludobójstwie na Żydach;
4)masowe mordy na Ukraińcach, Ormianach, Rosjanach, Czechach, Niemcach;
5)współpraca z hitlerowcami;

Winy Kościoła greckokatolickiego: 1) współudział części duchowieństwa w ludobójstwie na Polakach; 2) bezpośrednie zaangażowanie metropolity A. Szeptyckiego w to ludobójstwo; 3) udział księży greckokatolickich w antypolskich zbrojnych formacjach – SS i UPA;
Winy państwa ukraińskiego:
1)odrodzenie nacjonalizmu ukraińskiego na współczesnej Ukrainie, szczególnie dzięki działalności prezydenta W.Juszczenki – cytat: „Ukraina to jedyne na świecie państwo, jakie może zbudować przyszłość na relatywizacji ludobójstwa”;
2)odcinanie Ukrainy, społeczeństwa i ukraińskiej historiografii od prawdy o ludobójstwie we wszystkich sferach życia – cytat: „W Niemczech dzisiaj nikt nie zaprzecza temu, że istniały krematoria i komory gazowe”;
3)ukraińska władza i społeczeństwo przeszkadzają w budowaniu pomników i opiece nad mogiłami zabitych Polaków na terytorium współczesnej Ukrainy.
Winy współczesnej polskiej polityki wobec Ukrainy:
1)ludobójstwo nie zostało potępione przez parlament i rząd
2)brak reakcji polskiego MSZ na różne przejawy pamięci o UPA, OUN czy S.Banderze na współczesnej Ukrainie – cytat: „Pomnik Bandery we Lwowie – to tak samo, jakby postawiono pomnik Himmlera w Berlinie, przeciwko temu polskie MSZ nie protestuje”.

Kogo broni?
Ze względu na osobowość i charakter działalności ksiądz Isakowicz-Zaleski nie należy do tych, którzy bronią, lecz do tych, którzy nacierają. Tym bardziej, że posiada niewzruszoną wiarę w prawdziwość tego, co napisano i powiedziano. Wszystkie takie same, ponieważ z uwagi na schemat czynów i poglądów, na jaki on się orientuje, dualistyczny i opozycyjny, nie da się nie wydzielić problematyki, wobec której on przyjmuje postawę obronną. W kontekście polsko-ukraińskich stosunków w XX w. – jest to w pierwszym rzędzie nieskazitelność polskiego narodu i szczerość kleru katolickiego w Polsce wobec ukraińskiej sfery jej działalności.
Jak się wydaje, broni on także własnej pozycji, jako że wystawił siebie na krytykę swoich zwierzchników książką „Księża wobec bezpieki”. Samousprawiedliwieniem była już jego następna książka „Moje życie nielegalne”, w której pokazał swoje zasługi wobec polskiego narodu, Kościoła Katolickiego, „Solidarności” w latach 80-90-tych, a także swoje dotychczasowe cierpienia, włącznie z dwukrotnym ciężkim uszkodzeniem ciała przez nieznane osoby.
Czy nieszczęsna Isakowiczowa krytyka Ukrainy, Kościoła greckokatolickiego, prezydenta Juszczenki jest spłatą długu za wielkie kłopoty sprawione przez niego niedawno Kościołowi katolickiemu w Polsce książkami o księżach – współpracownikach SB? Czy Isakowicz-Zaleski wybrał najlepszy z darów, jaki mógł przynieść hierarchii i duchowieństwu polskiego Kościoła – głoszenie nienawiści do tych, których oni z dawien dawna znielubili za ciemnotę, krytykowali jako schizmatyków i dziwili się samemu ich istnieniu?.. Gdyby tak było, to znaczyłoby, że jego wybór jest głęboko motywowany historią władania Kresami, urzeczywistnianego przez aparat polskiego Kościoła. Pewności co do tego przypuszczenia na dzisiaj nie ma, choć ma ono swoje podstawy.

Próba analizy
T. Isakowicz-Zaleski dał przez ostatnie kilka miesięcy serię wywiadów wiodącym polskim mediom. O jego poglądach na kresowe wydarzenia pisały bodaj wszystkie codzienne gazety i tygodniki w Polsce. Wykorzystuje on język historycznej publicystyki: emocjonalny, intensywny, ekstremalny; lubuje się w detalicznych anatomicznych konstrukcjach typu: „wyrwali serce”, „rozpruli brzuch”, „darli skórę”, „wycinali języki”, następnie używa słowa „ludobójstwo” zamiast „polsko-ukraiński konflikt”, „wojna”, „rzeź” czy „masakra”. Termin „ludobójstwo” – to słowo klucz a liczne opisy „szczególnego okrucieństwa”, „barbarzyńskie” – to etyczna metoda terroryzowania świadomości przeciętnego Polaka. Dla krakowskiego polemisty nie jest najważniejsze pragnienie naukowego naświetlenia wydarzeń, czy (już dokonane) przeprosiny najwyższych reprezentantów ukraińskiego narodu, a znalezienie ofiary. Co może być ofiarą, odpowiednią do miary dokonanego przestępstwa? Czego brakuje tym, którzy myślą: pokajali się niedostatnio, prawdy nie ujawniono, zabici Polacy wciąż nie są uszanowani. Dlaczego wszystkie dotychczasowe akty pojednania, od 1987r. w Watykanie począwszy, przez Jana Pawła II, na słowach prezydentów w Pawliwce i Pawłokomie w 2003r. i w 2006r. zakończywszy, są niedostateczne dla narodowego i jednocześnie rzymskokatolickiego poczucia sprawiedliwości księdza Isakowicza-Zaleskiego?
Szczególnym celem całej kresowej krytyki i żądań jest nie obrona pamięci o zabijaniu Polaków na Zachodniej Ukrainie w latach wojny – cios idzie w Ukrainę jako państwo, tę Ukrainę, która powstała na części ziem II RP, jakoby od niepamiętnych lat do niej należących, niezbywalnych, świętych i nienaruszalnych. Zaprzecza się prawu Ukraińców do zachodnioukraińskich ziem, do ukraińskiej państwowości na nich. Dla kresowiaków z Isakowiczem-Zaleskim na czele nie do przyjęcia jest faktyczna przynależność Lwowa, Tarnopola, czy Łucka do państwa ukraińskiego. Wszak tam nie może być Ukrainy, bo za Bugiem jest… polska ziemia. Kresowy krzyk rozpaczy – to nie krzyk bólu za niewinnie zabitymi ludźmi, to krzyk z powodu utraty idei, która nie wytrzymała zderzenia z historią. To także próba ratowania tej idei, która z jakiegoś powodu musi być aktywna w świadomości polskiego narodu.
We współczesnej Polsce „wschodni depozyt” ma jednego właściciela – kler Kościoła Katolickiego. Wszelka zmiana w aparacie odbywa się bardzo powoli i jest zawsze wymuszona, a zmiana tam, gdzie jest możliwość odnoszenia się do niewinnych ofiar – niemal nie do pomyślenia. Na tym korzysta Isakowicz-Zaleski, którego rozumieniu sensu polskiej ofiary na Kresach nie sprzeciwił się ani jeden rzymskokatolicki władyka, od kardynała Dziwisza do arcybiskupa Michalika.
Isakowicz-Zaleski indywidualnie jest najbardziej brutalnym, skrajnie bezrefleksyjnym, fanatycznym przejawem tego nurtu polskiego katolicyzmu, który wychodząc z kulturalnej ksenofobii i religijnej dumy, w każdej chwili jest gotów nienawidzić wszystkich i wszystko nie zważając na metody. Za nim jest w XX w. dobra grupka poprzedników i współczesnych partnerów: ksiądz-morderca F. Żurawski, władyka I. Tokarczuk, ks. T. Pater, ks. J. Wołczański, ks. prof. J. Marecki, ks. H. Jankowski, o. T. Rydzyk… Ci ludzie wychowali spadkobierców.

Święte Kresy Wschodnie świętej Polski
Początkiem i końcem w hierarchii wartości Isakowicza-Zaleskiego jest sakralizacja polskości. Motorem sakralizacji jest rzymskokatolicki kler. Mechanizmem – opowiadanie o ofierze. Historyczna i etyczna wyjątkowość Polski, kleru rzymskokatolickiego, narodu i państwa zagłusza przez pełną relatywizację cierpienia innych ludzi podczas II wojny światowej. W jego poglądach Holokaust to tylko tło dla porównania i odkrycia polskiej super-tragedii na Kresach. Z sakralizacją ciężko się walczy, jako że przenika się ona ze sferą irracjonalną, jest całkowicie wroga trzeźwemu i krytycznemu podejściu do narodu jako podmiotu historii.

Isakowicz-Zaleski czy Szeptycki?..
Ksiądz Isakowicz-Zaleski w swoich przemyśleniach na tematy ukraińskie może liczyć na pewne zrozumienie, współczucie czy nawet milczącą przychylność hierarchii czy szeregowego kleru w Polsce. To jest grunt, który on zna i który go zna jak swego. Krytyka pragnienia Ukrainy bycia wolnym krajem wolnych ludzi to wielkie, przepiękne i niemal cudowne przeznaczenie Isakowicza-Zaleskiego na łonie kleru rzymskokatolickiego. Dzięki temu może on działać. Z uwagi na swój religijno-narodowy szowinizm, Isakowicz-Zaleski na przykład nie rozumie uniwersalizmu pasterskiego listu metropolity Andrzeja Szeptyckiego „Nie zabijaj!” (1943r.) [Huk mija się z prawdą, list ten został wydany w 1942r., co jest istotne – przyp. D.B.], w którym autor nie rozróżnia ludzi wg nacji i nawołuje do poszanowania każdego życia w każdym jego przejawie. Dla Isakowicza-Zaleskiego życie Polaka jest cenniejsze od życia Ukraińca. Na dzisiaj brak najmniejszej krytycznej reakcji rzymskokatolickiej hierarchii w Polsce na nieprawdę, jaką propaguje on odnośnie kościoła greckokatolickiego i metropolity A. Szeptyckiego. Karta którego z dwóch księży okaże się silniejsza dla episkopatu Polski: Isakowicza-Zaleskiego czy Szeptyckiego? To jest podarunek, a jednocześnie jak się można spodziewać, wyzwanie, jakie on rzucił najwyższej władzy łacińskich katolików w kraju nad Wisłą.
Póki co ze środowiska episkopatu można było odczuć tylko dwa krytyczne głosy: arcybiskupa metropolity Iwana Martyniaka (29 września) i biskupa Wołodymyra Juszczaka. Obydwaj to greckokatoliccy władycy. Oskarżyciel ich wielkiego poprzednika czekał na tę krytykę i był po swojemu przygotowany. „To bezprecedensowa sytuacja: przedstawiciel obrządku, który ma nieczyste sumienie, próbuje decydować, kto może i co może pisać. Taka polityka prowadzi do katastrofy nasze społeczeństwo” – odpowiedział on władyce I. Martyniakowi podczas jednego z autorskich spotkań i dodał: „Według jego poglądu winnym nie jest esesman, nie upowiec, nie ten, kto święcił sztandary SS, lecz ten, kto o tym mówi…” Jego krytyka listu władyki W. Juszczaka jest taka: relatywizm, zrównywanie rozmiarów polskich i ukraińskich ofiar konfliktu, zrzucanie winy na radzieckich partyzantów… Jest zdziwiony reakcją greckokatolickich hierarchów, jaka według jego poglądu nie powinna mieć miejsca, jako że ludobójstwo dokonane przez OUN to historyczny fakt.

Diagnoza Isakowicza
Cała twórczość Isakowicza-Zaleskiego wpisuje się w polską rzeczywistość w takich sferach:
1)Kościół rzymskokatolicki
2)społeczeństwo
3)polityka
4)media
5)historiografia

1) Stanowisko kleru KK w Polsce odnośnie zrozumienia wydarzeń na wschodnich Kresach w 1943-1944r. nie budzi wątpliwości – pielęgnuje on wykrzywioną pamięć o cierpieniach Polaków, jest zainteresowany w utrzymaniu mitu o wschodniej misji polskiego katolicyzmu. Wydarzenia na Kresach są niewidzialną częścią współczesnego eposu kleru rzymskokatolickiego, świadczącą o krwawej więzi własnej doli z dolą polskiej nacji i jej ofiarami. W swojej nauce polskie duchowieństwo nie wyrobiło mowy uniwersalnej, nienarodowej, wolnej od ograniczeń związanych z historią swojej polityczno-państwowej ojczyzny Polski. Katastrofalne, że ściśle narodowy sposób interpretacji przez kler ukraińskiej spuścizny w nauczaniu Jana Pawła II, głębokie zapomnienie jego lwowskiego wołania „Zasypujcie rowy nienawiści!” dopełnia budowaną przez stulecia strategię polskiego duchowieństwa wobec ukraińskiego narodu, wobec Kościołów greckokatolickiego i prawosławnego. Kierownictwo rzymskokatolickiej kościelnej administracji w Polsce nie dopuszcza możliwości, że jej obecność w przeszłości na ukraińskich ziemiach Rzeczypospolitej zaprzeczała wskazówkom Boskiego nauczania Jezusa Chrystusa.
2) Polskie społeczeństwo nie stworzyło instytucji badawczych mogących wyjść poza narodowe i państwowe zamówienia na jednoznacznie propolską wizję historii Polaków, polskich ziem i państwa polskiego. Gdyby ktoś pokazał mi naukową instytucję ds. studiów ukraińskich, finansowaną przez kilku polskich oświeconych [високоосвіченими] biznesmenów, nie uwierzyłbym, dopóki bym nie dotknął. Takie instytucje dzięki bogatym sponsorom dawno powstały na Zachodzie, a ich rola w obiektywnym badaniu historii Ukraińców w USA, Wielkiej Brytanii czy Niemczech jest godna naśladowania i rozgłoszenia w kraju nad Wisłą. Ich brak jest spowodowany dwoma czynnikami: finansowym ubóstwem Polaków i społeczeństwa oraz brakiem zainteresowania tego społeczeństwa poznawaniem takiej historii, która byłaby niewygodna, wieloznaczna, czasem, wydawałoby się, antypolska.
3) Polscy politycy są zależni od wyborców, którym najbliższy jest prymitywny wariant rozumienia własnej historii jako historii narodu godnego, pracowitego, kulturalnego, który zaznał wyniszczenia od niesprawiedliwych sąsiadów, a potem od byłych mieszkańców wspólnego domu – Ukraińców. Schlebianie niskim społecznym instynktom było widoczne tuż przed lipcem w przygotowaniach Polskiego Stronnictwa Ludowego do przyjęcia przez Sejm uchwały z okazji ludobójstwa na wschodnich Kresach (już raz przyjętej, 2003r.)
4) Masowe media w Polsce przez ostatnie 3-4 lata skręcały stopniowo w prawo i nawet słusznemu historycznemu interpretatorowi – kolektywowi „Gazety Wyborczej” nie starczyło sił w zderzeniu ze społecznym oczekiwaniem. Modelowym jest, że „Gazeta Wyborcza” w 2008r. zdołała wydać tylko swój dorobek z dyskusji sprzed pięciu laty o wydarzeniach na Kresach, a nowych polemicznych tekstów czy interpretacji nie ma. Isakowicz-Zaleski stał się natomiast stałym gościem wszystkich wydań polskich mediów, które co prawda nie zawsze go wspierają, ale jednak nie występują przeciwko niemu.
5) Sposobem postawienia ukraińskich problemów przez Isakowicza polska intelektualna elita okazała się niezainteresowana lub była wobec niego bezradna. Od 1989r. elita ta była niezdolna do nieuprzedzonego ukazania obecności Polski na ukraińskich ziemiach – i dlatego dzisiaj przegrywa. Podstawy polskiej historiografii lekko poddały się presji interpretacji księdza z Krakowa. Ona nie posiada zbioru takich dzieł, które stanowiłyby niewzruszone zaprzeczenie czy sprostowanie jego poglądów. Co prawda istnieją pojedynczy autorzy i książki, ale giną w zalewie historyczno-narodowej hagiografii.

Próba adekwatnej reakcji
„Polaków zabijano tylko dlatego, że byli Polakami” – ten na wskroś nacjonalistyczny pogląd Isakowicza-Zaleskiego pociąga za sobą inne interpretacyjne skutki, jakich jego autor prawdopodobnie sobie nie uświadamia. Nie uda się uniknąć normalnego w takiej sytuacji pytania: co oznaczało bycie Polakiem na wschodnich Kresach w czasie II wojny światowej? Historyczne interpretacje ukraińskich publicystów i historyków są adekwatne do propozycji Isakowicza-Zaleskiego, tyle że są one nieporównanie bardziej ugruntowane. One odnoszą się do tego następująco: czy bycie Polakiem na Wołyniu w l. 1939-1944 nie oznaczało praktycznego urzeczywistnienia idei odbudowania Polski na tym terytorium? Nie oznaczało urzeczywistnienia eksterminacyjnej polityki rządu londyńskiego wobec Ukraińców? Nie oznaczało zbrojnych akcji przeciw ukraińskim chłopom? Polska policja w służbie hitlerowców była samoobroną czy ukłonem wobec Hitlera? Współpraca AK i BCh z radzieckimi partyzantami była walką o Polskę czy kolaboracją ze Stalinem? Historycznie złożyło się tak, że antyukraińska 27. Wołyńska dywizja AK także miała w swoich szeregach księży. Miały ich i oddziały AK tomaszowskiego, hrubieszowskiego, czy biłgorajskiego okręgu winne mordów na wielu tysiącach ukraińskich chłopów Chełmszczyzny w l. 1941-1944.

Wnioski
Pierwszy wniosek z dotychczasowej działalności ks. Isakowicza-Zaleskiego jest taki: proces polsko-ukraińskiego pojednania nie tylko nie zaszedł daleko, ale wciąż pozostaje sprawą przyszłości. Napotyka on w Polsce na mocny sprzeciw ze strony polskiego społeczeństwa, któremu na płaszczyźnie rozumienia stosunków z Ukraińcami zaszczepiono stereotyp, jakiego częścią składową jest mord wołyński, UPA, OUN, Bandera itd. Cieszyć mogą się ci wszyscy, którzy nie pragną przełamania antyukraińskich refleksów przeciętnego Polaka.
Isakowicz-Zaleski dowiódł, że aparat Kościoła Katolickiego w Polsce stanowi funkcję narodu, swoją jedność bierze z historii polskiego narodu i jego państwa, a nie z Ewangelii. Zła pamięć o wydarzeniach na Kresach to kilkadziesiąt mszy w kościołach całego kraju podczas „Kresowych świąt” od stycznia do listopada 2008r., kilkadziesiąt nienawistnych kazań do wielu tysięcy ludzi. Czy jakikolwiek rzymskokatolicki ksiądz odmówił odprawienia mszy świętej w warunkach nienawiści? Czy choć jeden odmówił wspólnej posługi z księdzem Isakowiczem-Zaleskim?
Jeśli Isakowicz-Zaleski nie spokornieje [схаменеться], wkrótce dojdzie do jeszcze większej kompromitacji całego polskiego rzymskokatolickiego aparatu. Jednakże nie zginie ta narodowo-religijna formacja, z jakiej on wyrósł – rzymskokatolicki kler w Polsce. Ona pielęgnuje „wschodni depozyt” jak swój największy skarb. Wystarczy najmniejsza słabość Ukrainy za przy,czyną Krymu czy Rusi Zakarpackiej i pasywność Europy wobec „ojczyzny niepotępionego ludobójstwa – Ukrainy” aby rzymskokatolickie duchowieństwo Polski z Isakowiczem-Zaleskim na czele pomaszerowało na „polskie” ziemie za Bugiem.

“Nasze słowo” № 47, 23 listopada 2008

________________________________

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Dimitrze

bardzo cenny wpis. Uważam, że powinien być szerzej publikowany.
Jeśli Pan pozwoli zamieszczę go na kilku portalach

Pozdrawiam
Marek


Hm, w sumie ten wpis

tego pana z “Naszego słowa” to bełkot straszny.

pzdr


P.S.

Mnie bardziej ciekawi kilka tych komentarzy po ukraińsku pod tamtym artykułem lub w ogóle jakbyś kiedyś napisał coś np. na podstawie głosów Ukraińców na ten temat w necie, to byłoby to dla mnie ciekawe strasznie.

Sorry za kolejne zadanie domowe:)

pzdr


Panie Marku

oczywiście może Pan zamieścić. Żałuję, że są w tłumaczeniu ze dwa zdania nie do końca jasne, ale nie potrafiłem zrozumieć Huka…


Grześ

no bełkot, ale jak groźny. Między wierszami wychodzi pochwała ludobójstwa, np. akapit z “co oznaczało bycie Polakiem na wschodnich Kresach w czasie II wojny światowej?”
Huk nie mówi tego wprost, ale daje do zrozumienia, że oznaczało bycie okupantem, którego należało zabijać.


fanatyczny kretyn to pisał

wybacz porównie

ostanie akapity bardzo wymowne i mocne, kurczę

dodam tylko że niedawno odbył się ingres abp. Mokrzyckiego któego miałem okazję poznać, i co ciekawe na mszy były najwyższe władze Ukrainy i miasta, czyli chyba jednak orazy skrajne niekoniecznie mają odzwierciedlenie w codzienności, oczywiście ekstremistów należy wskazywać i piętnować

http://www.franciszkanie.pl/news.php?id=5973

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


WSP Dymitrze

Pański wpis pozwoliłem zamieścić sobie tutaj:
http://www.propolonia.pl/?t=1228381634

pozdrawiam


Ale odlot!

Juszczenko u ukraińskiej TV: “Ukraińcy wybaczyli Polakom wołyńską rzeź, w czasie której katolicy zgładzili tysiące prawosławnych.”
Na jakim świecie my żyjemy?
http://www.kresy.pl/wydarzenia?zobacz/juszczenko:-ukraincy-wybaczyli-pol...


Dymitr Bagiński

Proszę zwrócić uwagę jak Juszczenko świadomie dowołuje się do rosyjskich resentymentów : katolicy zgładzili tysiące prawosławnych.

pzdr ak


Grześ

z tym przedstawianiem zdania Ukraińców nie wiem, czy dam radę. Czasu brakuje.
Jest reakcja na to, co robi ks. Zaleski w jakiejś gazecie lwowskiej “Sobotnia poczta”: http://www.lvivpost.net/content/view/2376/362/
To jest wywiad z historykiem Hrycakiem. W skrócie: on uważa “wydarzenia wołyńskie” za ludobójstwo, ale nawet to nie przekreśla bohaterstwa UPA. Swoją drogą to charakterystyczne, że oni zauważają tylko Wołyń, znaczy 1943 – źle, ale później już dobrze. Oczywiście podane jest to tak, że przeciętny Ukrainiec nie będzie wiedział, o co chodzi, np. mówi Hrycak o “polsko-ukraińkiej rzezi w 1943r.”
Generalnie tworzy się wrażenie, że ks. Zaleski się nie zna i nie warto z nim rozmawiać.


na temat...

Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, co do intencjii strony Ukraińskiej, to polecam film fabularny pt. “Zalizna sotnia”. “Dzieło” to powstało przy współpracy instytucjii rządowych Ukrainy. Można obejżeć na You Tube. Gorąco polecam.


W Polsce Ukraińską batutą w ks.Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego

Pochodzę z niedorżnietej rodziny Wołyniaków, żołnierzy 27WDP AK (matka i ojciec) repatriantów na ziemiach zachodnich, urodzony już w powojennej Polsce.
Nie będę wyliczać moich poległych krewnych, zarżniętych, zamordowanych na kilka sposobów, spalonych, wygnanych niedobitków.
Pomijam utraconą wielowiekową własność, pamięć, a nawet zrównane z ziemią groby, zgliszcza kościołów, wytarte z mapy nazwy miejscowości, wymazane z wszelkich rejestrów ślady Polski i polskości.
Pomijam a nawet w jakimś stopniu rozumiem ukraińskie ludobójstwo na Polakach.
Gdy nie starcza rozumu i moralności zazwyczaj idą w ruch cepy, widły, piły, kosy, siekiery i noże, kończy się ludobójstwem słabszych.
Nawet to rozumiem ale nie rozumiem Ukrainców, pogrobowców UPA.
Bywają nawet wykształceni, bywają utalentowani, chyba dobrzy obywatele RP a ja ich nie rozumiem?
Panie Bagiński, jest Pan mocny w temacie więc proszę mi wytłumaczyć czy ci ukraińscy pogrobowcy wiedzą jak się sprawy miały czy tylko liczą na naszą polską amnezję lub jeszcze gorzej na naszą ignorancję lub zwyczajną głupote?
Nie rozumiem na jakiej płaszczyźnie ma nastąpić polsko-ukraińskie pojednanie?
Przecież ci współcześni Ukraińcy nie dają nam żadnej szansy na zwyczajne ludzkie odpuszczenie sobie winy za naszych przodków.
Akcja “Wisła” nosi znamiona ludobójstwa, jakieś tam w szczątkowej wielkości nosi ale już ludobójstwo wołyńskie nie jest ludobójstwem żadną miarą?
Mam wrażenie na granicy pewności, że “młodoukraińcy” zaczynają pisać na nowo swoją historię i definicje ludobójstwa i robią to wzorem “mlodoniemców”.
Dziękuję, pozdrawiam.


Kosicz

kosicz

proszę mi wytłumaczyć czy ci ukraińscy pogrobowcy wiedzą jak się sprawy miały czy tylko liczą na naszą polską amnezję lub jeszcze gorzej na naszą ignorancję lub zwyczajną głupote?

Sam się nad tym zastanawiam. Musieli być wychowywani w duchu uwielbienia dla UPA i każdą jej krytykę uznają za pozostałość propagandy komunistycznej. Nie wolno zapominać, że nacjonaliści ukraińscy, którzy uciekli na Zachód, wytworzyli ogromną ilość propagandowych publikacji, niewiele mających wspólnego z prawdą. Do tego dochodzi iluś tam polskich historyków, którzy nie wiedzieć czemu skupili się na “konflikcie polsko-ukraińskim”, podawali bilans ofiar wzięty z kapelusza. Dlatego tak ciężko Ukraińcom uwierzyć, że mogło być inaczej.
Poza tym gdy Polaków już wywieziono z Kresów, UPA rzeczywiście toczyła tam coś w rodzaju walki o niepodległość. Jako że Ukraina nie ma lepszych bohaterów, usilnie promuje się tych, co są.
Oczywiście wychodzące powoli na jaw ludobójstwo UPA powinno u normalnych ludzi wywołać jakieś otrzeźwienie, refleksję. Jako że tak się nie dzieje, podejrzewam , że jest część Ukraińców, tych najbardziej proupowskich (w Polsce i na Ukrainie), którzy uważają tak: dobrze się stało, że Polaków wybito, wreszcie nie ma ich na zachodnioukraińskich ziemiach. Tego się oczywiście głośno nie mówi.

Korespondowałem ostatnio z pewnym przedstawicielem mniejszości ukraińśkiej w Polsce, człowiekiem wykształconym, któremu nie podobało się to, co piszę. Charakterystyczne w tej korespondencji było to, że on w ogóle nie odnosił się do merytorycznych argumentów, za każdym razem zmieniał temat. Zalecał mi sięgnięcie do innych źródeł niż Siemaszkowie, zdumiał mnie krytyką Grzegorza Motyki, uważanego przecież u nas za ukrainofila. Przysłał mi za to jakiś pseudodokument, upowską fałszywkę, gdzie oprócz negacji ludobójstwa na Wołyniu znajdowały się treści antysemickie, które przez normalnego człowieka byłyby uznane za kompromitujące. Dla niego widocznie nie były, skoro zdecydował się to wysłać. Stąd moje podejrzenie, że elity Ukraińców zostały opanowane, przynajmniej częściowo, przez ludzi zdemoralizowanych, fałszywych, zakamuflowanych piewców ludobójstwa.


"W Polsce ukraińską batutą"

A no własnie, korespondowaliśmy z tym samym “dobrze wykształconym artystą”
nawet bardzo Pana pochwalił cyt.“bardzo madry Pan, ktore de facto gorsze “szpile” dal mi, ale cenie sobie jego intelekt i potencjal” to o Panu.
Na końcu się na mnie pogniewał i nie zdążyłem zadać tego pytania na które Pan mi odpowiedział, nie odpowiedział.
Mój śp.Ojciec miał trochę inną teorię na ten temat, kiedyś ją Panu opiszę.
Trochę mi szkoda takich Ukraińców, szkodzą przede wszystkim Ukrainie i sobie ale co mi tam “nie mój kożuch i nie moje pchły”
Dokładnie tak jak Pan opisał, rozmowa była niczym dyrygowanie wielkim chórem,
5, 10, 15 tematów na raz i żadnej sensownej odpowiedzi nad to inwektywy, inwektywy, inwektywy a na końcu głucha cisza.
Wie Pan, może ci ludzie mają jakąś traumę napiętnowanych morderców, ludobójców, szaleńców i to jest takie odreagowywanie?
Prawdziwa bomba wybuchnie gdy się pokaże zapowiadany dokumentalny film wybielajacy chyba zupełnie ludobójstwo OUN-UPA.
Ów muzyk to skądinąd bardzo sympatyczny, zdolny człowiek a taki głuchu na dźwięki drugiej, polskiej strony.
Pozdrawiam.
ps.
Czy to mogło tego “dobrze wykształconego” Ukrainca rozgniewać?
(proszę odsłuchać opinię chyba gdzieś pomiędzy 20 a 30 minutą rozmowy)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Moor-Jankowski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=5600


Widzi Pan,

on to traktuje jako li tylko intelektualną rozgrywkę. Wywołał u mnie odruch obrzydzenia.


Gradacja agresji ukraińskiej w czasie IIWŚ

Mój Ojciec określił dokładną gradację agresji Ukrainców, oparł ją o wyznawane religie i światopogląd. – w ogóle bez agresji to nieliczni Ukraińcy świadkowie Jehowy, Baptyści
(nie było ani jednego przypadku odstępstwa od tej zasady, pomagali, udzielali schronienia, szczerze współczuli i o dziwo rezuni ich nie zaczepiali) – ateisci i komuniści ukraińscy, nigdy z własnej woli i incjatywy nie przyłączali się do mordów i ludobójstwa, gdy nie ryzykowali swoim życiem chętnie pomagali prześladowanym Żydom i Polakom, – ukraińcy prawosławni, bardzo prymitywny, bardzo szowinistyczny element ukraińskich nacjonalistów jednak bez podburzeń prowodyrów często popów lub z ich kręgów raczej samoistnie nie podejmujący ludobójczych akcji. – ukraińscy greckokatolicy, najczarniejsza falanga nazizmu, faszyzmu, zabobonów, ludobójstwa, prawdziwe bestie wśród reszty Ukraińców.
Na moje pytanie co by było gdyby wszyscy Ukraińcy na Wołyniu i Kresach Wschodnich byli świadkami Jehowy i Babtystami?
Odpowiedź: w ogóle nikt by nie zginął z rąk ukraińskich, ani Zydzi, ani Polacy ani nikt.
Zadałem inne pytanie: co by było gdyby wszyscy Polacy byli świadkami Jehowy i Babtystami na Wołyniu i Kresach Wschodnich?
Odpowiedź:
Żaden Polak nie przeżyłby jednego miesiąca, byłoby ludobójstwo zupełne.
Wnioski niech każdy wyciągnie sobie sam.
(zaznaczam, iż jestem rzymskokatolikiem jak cała moja bliska i dalsza rodzina)


kosicz

Gradacja się generalnie zgadza, z tym że było od tego bardzo dużo wyjątków i nie można rozciągać tych opinii na ogół Ukraińców.


Owszem, to bezsporne

Jednak reguła w okolicy 100% porządnych o wysokim morale, humanitaryźmie to Ukraińcy Baptyści i świadkowie Jehowy, prawie 100% bez zarzutu ateiści a nawet komuniści (prawdziwi) gdy nie wchodziły w grę ich czerwone sterowane z Moskwy rozkazy.
Prawosławni i greckokatolicy “jak Bóg dał”, ogólnie Ukraińcy to porządni ludzie ale co jakiś czas opętuje ich szalony amok, coś w rodzaju “nocy Kupały” i wówczas następuje pogrom, pogromy.
Tak jest od zawsze, od wieków.
Najgorsze jest w tym wszystkim ich brak poczucia winy a nawet poczucie prawa do takich zachowań.
No i ta ich mania wielkosci, nawet gówno ukraińskie jest wielkie nie mówiąc o “prawdziwej” wielkości Ukrainy.
Chyba jednak sedno zła tkwi w naszych religiach, niby chrześcijańskich ale coś w tym jest nie tak, za dużo złoceń, za dużo pompy, za dużo hymnów na własną cześć a za mało wzajemnych wspaniałomyslności i zwykłych ludzkich szczerych gestów.


Panie Kosiczu

niewątpliwie dla każdej religii zwrot ku powierzchowności, blichtrowi i ceremoniałowi grozi zwyrodnieniem, ale ja bym tu tego nie przeceniał. To, o czym Pan pisze, jest wynikiem przypadkowego nałożenia się dwóch rzeczy: możliwością rozwoju nacjonalizmu ukraińskiego w Galicji (należącej do Austro-Węgier a później do II RP) czyli tam, gdzie Kościół unicki był silny.


Pokuta starego rezuna. Palec Boży a może bicz Boży?

Mam Ukraińca w rodzinie, szwagra, męża mojej jedynej siostry.
Ja mam szwagra, mój ojciec zięcia a siostra ma męża Ukraińca który chyba do trzydziestki nie wiedział, że jest Ukraińcem, teraz już dokładnie o tym wie ale nie chce nim być i nie jest Ukraińcem, sam już nie wiem kim jest mój szwagier?
Zaczęło się całkiem zwyczajnie, moja rodzina po uratowaniu resztek swojej wołyńskiej skóry wylądowała na polskim Pomorzu.
Wędrówka w poszukiwaniu naszej ziemi obiecanej trwała długo, chyba jednak dłużej niż biblijne czterdzieści lat, trochę dłużej.
Zakończyła się grobowcami naturalnej śmierci gównych przewodników no i przede wszystkim ukraińskim szwagrem.
Cztery razy już miało być to miejsce i cztery razy to nie było to dopiero za piątym wg mnie najmniej atrakcyjnym ale to nie ja decydowałem, nikt mnie o zdanie nie pytał tym bardziej, że byłem już dorosły i swoją wędrówkę zatrzymałem na Szczecinie i Gdańsku.
Prawdę mówiąc ja swojego miejsca też do końca nie znalazłem chociaż w obecnym, bardzo atrakcyjnym mieszkam ponad 25 lat.
Rzadko bywałem w rodzinnym domu bo panowała w nim antyrodzinna, jakaś grobowa, przykra atmosfera “nie u siebie”.
Niby wszystko było w porządku ale nigdy nie było, Matka zawsze w święta płakała, Ojciec trzaskał drzwiami i wszyscy o wszystko się czepiali, taki mały wulkan rodzinny.
Tym razem było podobnie i pierwsza informacja: nasz Milusia szlaja się z jakimś fatygasem, cepem i Ukraińcem i Ukraińcem dodaje Ojciec.
Biorę sprawę w swoje ręce jako najstarszy brat, przepytuję znacznie młodszą ode mnie ale już pełnoletnią siostrę maturzystkę.
Coś mi złośliwie odpyskuje, nie za mocno, po bratersku walę ją w pysk, siostra z płaczem ucieka do swojego pokoju, jest po “rozmowie”.
Nikt siostry nie broni, nawet Matka.
W zasadzie nikt nic nie wie tylko Ojciec powtarza “ja wam mówię to Ukrainiec jak skurwysyn”.
Skąd wiesz dopytuję się?
Bo Gucia rodzina pochodzi spod Sokala i repatriowali się w 1951roku “po nadzwyczajnej regulacji granicy z ZSRR” (bolszewicy już po wojnie “regulowali” na naszą niekorzyść granicę licząc tam na ropę naftową i węgiel w zamian dali trochę więcej Bieszczad)
No i co z tego przekonuję mojego Ojca, my też pochodzimy z Wołynia?
A to, odpowiada,że znam osobiście te tereny, tam same rezuny i zaden Polak tam by się nie utrzymał przy życiu.
Siostra sprawę postawiała na ostrzu noza, ten albo nikt inny, ucieknie, zabije się itp. proza.
Sprawą zajęła się Matka i bardzo biernie Ojciec, my nie byliśmy na weselu.
Minęło kilka lat, siostra kwitnie, mają dwoje udanych dzieci, Gucio pracowity jak wół, kompletnie zdominowany ale nad wyraz zadowolony, wszyscy zadowoleni.
Dopytuję Ojca, no i co?
Nic, w porządku ale Gucia rodzina to rezuny!
Dopytuję mojego najmłodszego brata, rówieśnika domniemanego Ukraińca.
“Stary jak zwykle chrzani”, trauma wojenna przewraca mu we łbie” i puka się znacząco w czoło, nadal śpi z granatem pod poduszką i siekierami w kazdym rogu.
Za jakiś niedługi czas chyba w 5 lat od ich ślubu wybucha wielka afera, skandal.
Cała rodzina Gucia to jednak wielka banda zdziczałych, zezwierzęciałych rezunów a najmłodsi jej członkowie nawet o tym nie wiedzą.
Okrutnie się pożarli między sobą i szwagier teścia mojej siostry najzwyczajniej zameldował o wszystkim na prokuraturze.
I tak; dziadek mojego szwagra, herszt bandy rezunów mordował i rabował polskich żołnierzy już w 1939 roku głównie polując na polskich oficerów.
Teść mojej siostry to najaktywniejszy członek SB UPA.
Bardzo aktywnie działał nawet na terenach powojennej Zachodniej Polski, za odmowę dalszego uczestnictwa w bandzie UPA zastrzelił z pepeszy własnego stryjecznego brata a drugiego ciężko ranił.
Zrobił to na oczach swojej stryjenki, matki mordowanych Ukraińców.
Następnie zniknął a poszkodowana rodzina nawet nie powiedziała kto zamordował ich członków bojąc się następstw z dwóch stron, zemsty UPA i zemsty UB.
Afera, aresztowania i po kilku tygodniach wszyscy byli na wolnosci, minął okres przedawniena zbrodni, brak dokładnych dowodów (chyba zeznań zamordowanych?) i o dziwo sprawą zajęło się aż dwóch dziwnych, dobrych adwokatów.
Gucio oszalał, chciał udusić swojego dziadka – rezuna i ojca – rezuna, siostra aż postarzała się a mój Ojciec nawet nie triumfował, zaniemówił biedak.
Teść siostry gdzieś zniknął a na rodzinę rezunów zaczęły spadać plagi.
Stary rezun zachorował na bergera i rzadkim przypadkiem dwukrotnie obcinano mu ramię, za drugim razem aż w barku, teściowa mojej siostry zwyczajnie zwiariowała, po kilku latach szaleństwa umarła, ich młodszy brat ma amputowaną nerkę, najmłodszy brat ciągle walczy z jakąs odmianą złośliwej gruźlicy, mąż jednej z dwóch sióstr rezunów wydał ich wszystkich prokuraturze i porzucił rodzinę uciekając za granicę, młodszą siostrę również mąż porzucił z dwójką malych dzieci.
Bicz Boży.
Stary bezręki, bez prawicy rezun “zdziwaczał” zaczepia ludzi, stara się im pomagać.
Chyba wszystko zamknęło sprawę gdy stary, bezręki rezun przez tydzień leżał jak zwłoki w pokucie w kosciele.
Mój Ojciec chodził kilka razy leżacego ogladać w kościele i chyba mu też odpuscił bo już nigdy do swojej śmierci o tym nie chciał ani słowem powiedzieć, pewnie zdał sobie sprawę ze swoich wielkich grzechów a miał ich nie mniej od starego rezuna.
Musiał je mieć przy jego mściwości, zapalczywości i fakcie zamordowania jego ojca (mojego dziadka) przez ukraińskich rezunów, na oczach Ojca zginął jego 18 letni brat partyzant, zginęło wielu nie mówiąc o kilkutygodniowej siostrze która przez kilka dni chora umierała bez ratunku w okrążeniu w lesie.
Mojego szwagra chyba nie-Ukraińca bardzo uprzejmie, nieszczerze omijam, do ich rodziny nie zaglądam.
Na koniec; pokutę staremu rezunowi zadał katolicki ksiądz, były liniowy bardzo wysoki rangą oficer gen.Andersa który po powrocie do Polski dowiedział się o całej swojej wymordowanej przez Ukraińców rodzinie, został księdzem.
Nie jesem zabobonny, nie wierzę w żadne zemsty zza grobu, jestem bardzo umiarkowanym katolikiem “żyjącym w grzechu” ale coś w tym jednak jest i kto komu, za co zadaje aż taką pokutę?
Amen.


Panie Kosiczu

Czy nie mógłby pan z tego swojego opisu zrobić bloga?


Mógłbym, może trochę później?

Jestem technokratą, nie mam specjalnej weny literackiej a tę w szczątkowej wielkości właśnie wyzwala we mnie kolega Bagiński.
To co pisze robi doskonale, pół dokumentalnie, bardzo wiarygodnie, jego opisy, nowelki wydają mi się bardziej wiarygodne od moich.
Moimi staram się uzupełnić jego.
W zasadzie zdenerwował mnie pewien “wykształcony Ukrainiec” bez pardonu atakujący ks.Isakowicza-Zaleskiego, tak trafiłem na pana Bagińskiego i Wasz TXT, fajni, wolni, wyzwoleni ludzie.
Może trochę później gdy się oswoję z Waszą atmosferą.
Dziekuję, Kosicz.


Panie Kosiczu

Niesamowita historia! Filmowa!
Stary rezun z ucinaną po trochu ręką – to musiała być sprawka jeszcze starotestamentowego Boga!
Naprawdę myśli Pan, że Pański ojciec miał nie mniej na sumieniu? Czy są jakieś podstawy, by tak sądzić, oprócz siekiery pod poduszką?


Szanowny Panie

Uznałem że warto, że trzeba
tutaj: http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=36&pid=1309#comments

Pozdrawiam serdecznie


Niesamowita historia, bo ja wiem czy filmowa?

Historia jakich tysiące w Polsce, ma swoją wartość jedynie jako przykładowa historia po to aby nigdy więcej takich nie było.
To historia która nie ma żadnego logicznego sensu, historia z której prosto wynika, że wzajemnie mordując się jesteśmy większymi głupcami od “cywilizowanego”, unormowanego świata zwierząt.
Odnośnie sumienia mojego nieżyjącego już Ojca to pewnikiem jest, że nie miał czystego sumienia.
Gdyby miał czyste sumienie to powinien nie żyć w tamtych czasach.
Przeżył a to znaczy, że był równie bezwzględny jak jego ukraińscy prześladowcy,
moze nawet był jeszcze gorszy od nich bo był inteligentniejszy, sprawniejszy, bardziej pomysłowy a to na wojnie źle wróży wrogom.
Mam nadzieję, że nie mordował ukraińskich dzieci i kobiet bo też by nie przeżył, bo zlikwidowaliby go swoi partyzanci AK.
Wierzę, że bezmyślnie nie mordował ale przekonany jestem, że zawsze chciał to robić, na pewno dłużej strzelał niż potrzeba było, na pewno więcej zabił niż musiał, na pewno był bardziej bezwzględny niż musiał poza tym wojna wykoleja każdego człowieka “pociąga się za cyngiel i już po problemie” i do następnego razu, i jeszcze raz….....
Na koniec własnego upadku szybciej się strzela niż mysli a do bezmyslnie zabitych zawsze można dorobić jakieś teoryjki jak chociażby takie jakie głoszą niedobitki i pogrobowcy OUN-UPA na własne usprawiedliwienie.
ps.
Panie Marku Olżyński,
pełna zgoda.


Subskrybuj zawartość