Biegliśmy przez pole i gonił nas człowiek z siekierą. Człowiek ten nas dogonił i okazało się, że był nim miejscowy prowidnik UPA, który powiedział do matki, że gonił nas, aby obronić przed swoimi, wskazał następnie kierunek ucieczki.
[świadek Andrzej Litwak, mieszkaniec Wólki Horynieckiej zaatakowanej przez UPA w maju 1944r., pow. lubaczowski, cyt za: Niedzielko, str. 191]
„Przyszedłem cię zabić”
Ukrainiec dostaje rozkaz zabicia polskiego księdza – przychodzi nocą, wali do drzwi, ksiądz otwiera. Przyszedłem Cię zabić, taki mam rozkaz. No cóż, synu, jeśli Ci jestem winny to strzelaj, ofiara i napastnik popatrzyli sobie w oczy. Napastnik odszedł. Po tygodniu przyszedł drugi raz, historia podobna, wiem, że nie jesteś nic winien, ale muszę Cię zabić, bo inaczej mnie zabiją. Jak musisz, strzelaj – mówi ksiądz. Nie mogę, powiedział napastnik i poszedł. Na drugi dzień pożegnał się ze swoją rodziną i powiedział – wzywają mnie, może to ostatnie pożegnanie. Po latach na cmentarzu ukraińskim, na zaniedbanym bezimiennym grobie ktoś zrobił krzyż z tabliczką i nazwiskiem tego Ukraińca, co nie zabił księdza. Wyrok na nim wykonali siepacze z organizacji. [Adam Adamów, Kuropatniki, pow. brzeżański, cyt. za: Niedzielko, str. 124, zachowano oryginalną pisownię]
Po jakimś czasie tato wybrał się z krewniakami na dwu furmankach do Żołtaniec po ziemniaki z kopców i kilka worków pszenicy. W drodze powrotnej dołączył do nich Ukrainiec Dmytro Żyłyński z naszej wsi. Pokazał memu ojcu skrócony karabin bez lufy tzw. obrzezak i powiedział mu: „mam rozkaz ciebie zabić, ale sumienie mi nie pozwala, nie przyjeżdżaj tu więcej”.
[świadek Bronisława Jaszczyszyn, Żółtańce, pow. żółkiewski, cyt. za: Niedzielko, str. 175]
„Aby tych Lachów diabli wzięli!”
Pod koniec kwietnia lub na początku maja [1944 r.] ojciec wrócił do domu wieczorem i bardzo szybko zabrał nas, tj. moją mamę, siostrę Marysię i mnie do wujka Jakima Partyki. Przez ogród przeszliśmy do jego znajdujących się w sąsiedztwie zabudowań. Chyba ojciec wiedział wtedy, że mieli nas mordować. W nocy zobaczyliśmy przez szparę w oknie ogromny płomień. To palił się nasz dom, stajnia i stodoła. Te dwa ostatnie zabudowania były kryte strzechą i ogień był bardzo duży. Pożaru nikt nie gasił, a w świetle ognia widziałem ludzi, którzy zabierali z podwórka bydło (...), łapali kury i słychać było straszliwy kwik świń.
Ogień jeszcze buszował w resztkach naszych zabudowań, gdy do drzwi wujka rozległo się silne stukanie. Matka za Marysią schowała się w alkowie pod łóżkiem, a ja leżałem z dwoma synami wujka w bambetlu [łóżku – przyp. D.B.], który stał pod ścianą w kuchni. Ojciec ukrył się w stodole wujka. Wujek zapalił lampę naftową i głośno powiedział:
- Ide smert.
Podszedł do drzwi i otworzył je. Do chaty weszło kilku młodych mężczyzn i zaczęła się rozmowa, której nigdy nie zapomnę.
- Jakim, jesteś dobrym Ukraińcem. Jak powiesz, gdzie schowałeś Lachów, to ciebie nie zabijemy.
Na to wujek bez zająknięcia odpowiedział:
- Aby tych Lachów diabli wzięli. U mnie nie ma żadnego. Chłopcy, jak znajdziecie u mnie jednego Lacha albo jego dziecko, to utnijcie mi głowę i rzućcie ją na gnój.
Mężczyźni rozejrzeli się po izbie, wujek dał im kilka butelek bimbru i po chwili opuścili dom.
[świadek Władysław Czarniecki, Niedzieliska, pow. Przemyślany, cyt. za: Komański, Siekierka]
___________
Państwo Izrael honoruje ludzi, którzy ratowali Żydów z Holokaustu medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Analogiczny medal dla Ukraińców ratujących Polaków powinno ustanowić państwo polskie, czego domagali się zgromadzeni na konferencji u Rzecznika Praw Obywatelskich. Według informacji przedstawiciela RPO wniosek jest już złożony w Kancelarii Prezydenta. Znając jednak obłędną praktykę link, link, sądzę że prędzej doczekamy się honorów dla Juszczenki niż ustanowienia tego odznaczenia.
Widać czasem przyznanie orderu więcej mówi o odznaczającym niż odznaczanym.
Litereatura:
H. Komański, S. Siekierka, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946”. Wrocław 2006.
Z. Niedzielko (oprac.), “Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945. O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA”, Warszawa 2007
komentarze
sprawiedliwi wśród Ukraińców w l.40-ych
Wątpliwe… – (nie chciałbym mieć tu racji) lecz wnioskujac z bagatelizujących wystąpień inernetowych aktywistów oraz stanowiska władz związku i jego publikatorów – by posród “kanapowego” ~7000 “Zw.Ukraińców w Polsce” byli ludzie, którzy spełnialiby kryteria i potrafili udokumentować, że byli “sprawiedliwi wsród Ukraińców”! zatem może to nie jest związek Ukraińców… a organizacja nacjonalistów ukraińskich!
Kirylejsky (gość) -- 22.05.2009 - 20:25Hańba
I to jest właśnie jeden z najbardziej bolesnych, haniebnych i niesprawiedliwych aspektów “Przemilczanego Ludobójstwa”. Ocaleni(zresztą nie tylko oni, lecz także wielu innych) chcą po ludzku podziękować i uczcić pamięć tych -bohaterów, tak: Ukraińskich bohaterów -ich czyny nosiły bowiem znamiona heroizmu. Ludzie chcą.
Kto im nie pozwala?
I jakim, na Boga, prawem ?!!!
Nie będzie drzewek ani medali, nie będzie kopców dziękczynnych…ich ofiara zostanie zapomniana ?
Druga rzecz, bardzo bliska temu tematowi, choć już poruszona na blogu:
SFTD (gość) -- 22.05.2009 - 22:34Dlaczego KrK tak chętnie wynoszący swoich męczenników zamordowanych przez nazistów ignoruje męczenników wschodu? Też uprawia wyższą, niezrozumiałą nam- maluczkim, politykę? W imię czego? Bo przecież nie w imię swych wartości?
Lubiący sobie “pofilozofować” Wielcy Kanclerze nadają trefne doktoraty w imię Jana Pawła II – przestaje mnie dziwić cokolwiek, prócz tego jaki ja naiwny dotąd byłem.
Panie Dymitrze!
Może pomyślimy o fundacji, jaka by mogła zająć się ustanowieniem zarówno medalu jak i honorowaniem sprawiedliwych wśród narodów.
Co Pan na to?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 23.05.2009 - 07:01WoW
baguś to jednak byli dobrzy ukraińcy??
napisz jeszcze o złych polakach…
polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…
a cyprusy na drzewa
jurek.cy -- 23.05.2009 - 09:24Jurku,
jakbyś czytał tego bloga to byś wiedział o tym.
grześ -- 23.05.2009 - 09:38grzesiu...
czytałem… i wiem..
polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…
a cyprusy na drzewa
jurek.cy -- 23.05.2009 - 09:43Panie Jurku!
Proszę dać sobie spokój. Nie wiem czego Pan chce, ale miano trola nie przynosi nikomu chwały. Nawet Panu Cym….
Jerzy Maciejowski -- 23.05.2009 - 12:02cym?? :D
moze chwały nie ale satysfakcje… ze sie denerwujecie w tej swojej calej zapalczywosci i nienawisci
polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…
a cyprusy na drzewa
jurek.cy -- 23.05.2009 - 12:05Sprawiedliwi Ukraińcy
W swoim czasie napisałem wiele listów w sprawie “Sprawiedliwych z Wołynia” przez internet do ludzi związanych z Kresami i bardzo dobrze znających temat ludobójstwa. Odzew był mizerny, zbliżony do zera. Sprawę próbowała nagłośnić “Lwowska fala”, apel zamieściło kilka stron internetowych, bezpośrednio odpowiedziało mniej niż 10 osób, z czego 5 osób było gotowe pomagać, reszta ostrzegała przed tym, że postbanderowcy gotowi są mordować ujawnionych Sprawiedliwych. I że Sprawiedliwi – przed którymi chylimy czoła za ich odwagę – zwyczajnie się boją. Z powodu trwającej w zachodniej części państwa ukraińskiego (około 17 % ) recydywy banderowszczyzny i gloryfikowania morderców z UPA a nawet z jednostek SS. Dla postbanderowców z partii “Swoboda” podobno pieniądze nie są żadnym problemem, są w stanie zapłacić ludziom za udział w pikietach, demonstracjach – takie informacje były np o ich akcji w Hucie Pieniackiej w czasie uroczystości z udziałem prezydentów. Więc mają środki i są zdeterminowani, bezwzględni w postępowaniu. Cóż więc zrobią gloryfikatorzy morderców, gdy dowiedzą się o wręczeniu medalu jakiemuś mieszkańcowi wsi na Wołyniu ?. Poznają nazwisko człowieka, który w swoim czasie czynnie wystąpił przeciwko rozkazom OUN-UPA. Pamiętajmy też o tym, że ta kategoria ludzi stosując “twórczą przemoc” stosowała powszechnie tortury i odpowiedzialność zbiorową całej rodziny ofiary. Znawcy tematu, którzy do mnie w tej sprawie pisali, twierdzą, że wyrządzimy tym ludziom niedźwiedzią przysługę. To nie znaczy, że jestem przeciwny, jestem jak najbardziej za. Myślę, że państwo polskie nic nie zrobi, więc trzeba będzie powołać fundację.
Wieslaw Tokarczuk (gość) -- 23.05.2009 - 12:52Dla tych co nie wiedzą – filozofujący dostojnik kościelny z Lublina już powołał fundację “Memoria Iustorum” (Pamięć Sprawiedliwych), jednak mój wniosek o statuetkę Cyryla i metodego dla rodziny zbawców mojej mamy pozostał bez odpowiedzi….
http://www.google.com/search?sourceid=gmail&rls=gm&q=Memoria%20Iustorum
Panie Jurku!
Pan sobie przypomni na czym Jankiel grał. Wtedy nie będzie Pan taki rozanielony. :)
Jeśli jest Pan tak nieinteligentny jak się Pan tutaj prezentuje to może Pan skorzystać z podpowiedzi – czwarta literka to „b”.
Jerzy Maciejowski -- 23.05.2009 - 13:08Oj, Jurku.Cy,
jaka nienawiść i zapalczywość.
Nie wiem jak ty ale ja np. Ukraińców lubię, zresztą na róznych międzynarodowych spędach najlpeij dogadywało mi się np. z Rosjanami, Ukraińcami, Białorusinami.
Tyle że to nie ma nic wspólnego z ustosunkowaniem się do przeszłości.
I pamięcią o złu.
Masz za złe Żydom, że pamiętają o Holocauście?
grześ -- 23.05.2009 - 13:09Bo ja nie.
I sam pamiętam i interesuje mnie ta tematyka.
Panie Wiesławie!
Mnie nie chodzi o to, by nazwiska bohaterów upubliczniać i w ten sposób wydawać na ludzi wyroki. Mnie raczej chodzi o to, by ich docenić, zapewniając anonimowość. Natomiast można by publikować czyje rozkazy były sabotowane przez sprawiedliwych i jakie były te rozkazy.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 23.05.2009 - 13:13Uparcie wmawiają nienawiść
Kiedy Marszałek Sejmu Jarosław Kalinowski objął patronat nad obchodami 65 rocznicy ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów z OUN – UPA dyżurny dziennikarz z GazWyb zaatakował Go właśnie tym argumentem. Marszałek bronił się przed tym oskarżeniem o rozkręcanie spirali nienawiści dość nieporadnie, to oczywiście moja opinia. Mój wniosek o utworzenie polsko-ukraińskiego Yad Vashem dotarł na biurko Marszałka, o czym sekretariat mnie zapewnił. Ale nie dostałem odpowiedzi.
Wieslaw Tokarczuk (gość) -- 23.05.2009 - 14:41Podobnie moja znajoma nacjonalistka, wmawiała mi, że potępiając zbrodnie nacjonalistów wyrażam swoją nienawiść do narodu ukraińskiego. Że cały naród polski nienawidził nacji ukraińskiej i nacja ukraińska potrafiła odpłacić za swioje krzywdy. Ciągle ta tendencja do zapędzania narodów w jednolite stada, które mają kolektywną wolę, kolektywne identyczne przekonania itd itp.
To chyba problem dla psychologa. Uważam naród ukraiński za taki sam naród jak inne, na pewno nie zbrodniczy. Poszczególni przedstawiciele narodu ukraińskiego obecnie docierają do informacji o przerażającym okrucieństwie ludobójstwa dokonanego przez OUN – UPA. Reakcje muszą być różne, tak jak różni są ludzie. Jest więc niedowierzanie, usprawiedliwianie, potępianie. Jurek.cy też musi sobie z tym jakoś poradzić. Tu sobie przypominam, jak na stronie Werhowyny – Wortal Ukraińców i Łemków – chyba w ramach terapii grupowej – wklejano współczesne doniesienia kryminalne o szczególnie makabrycznych zbrodniach – morderstwach – popełnianych przez Polaków. Miało to niby znaczyć – oskarżacie nas, Ukraińców, zobaczcie, jaki sami jesteście.
Proszę Jurka.cy, także moją znajomą nacjonalistkę, aby nie generalizowali, nie uogólniali. Niechaj za swoje czyny odpowiada konkretny sprawca. Kiedy Jan Kowalski popełni zbrodnię, to do ciupy idzie Jan Kowalski, kiedy Jan Nowak – to Jan Nowak, a nie wszyscy Kowalscy, Nowakowie…
Odrzućmy odpowiedzialność zbiorową, będzie łatwiej się porozumieć.
Nazwiska Sprawiedliwych
Panie Jerzy !
Wieslaw Tokarczuk (gość) -- 23.05.2009 - 14:57(Muszę tak napisać aby jurek.cy nie wziął tego do siebie.) Sytuacja, gdy dobrzy szlachetni ludzie muszą się ukrywać przed ludźmi złymi, zbrodniarzami jest niedopuszczalna, niemoralna. Należy przywrócić normalność, aby wstydzili i bali się zbrodniarze. Rozważając ten problem myslałem, że w poszczególnych przypadkach będzie konieczne wręczanie medalu (statuetki) incognito. Sam ten fakt – Sprawiedliwego Incognito – będzie bardzo wymowny. Władze państw jednak podobno nie zamierzają kapitulować przed terrorystami. Taką mam nadzieję. Pozdrawiam również.
Panie Wiesławie
Trauma.
To, jako wytłumaczenie pewnych zachowań, tajemnicy trzymania etc,etc, nasuwa się jako wytłumaczenie.
Bo przecież narażenie sie na zemstę jakichś postbanderowskich bojówkarzy, popłuczyn UPA, tu w wolnej Polsce jest o wiele mniejsze niż zadarcie z osiedlowa łobuzerią, która pije wino pod śmietnikiem.
Trauma.
To można zrozumieć, szkoda tylko, że ci ludzie nie zostawia po sobie świadectwa choćby spisanego szkolnym zeszycie.
A może?
Igła -- 23.05.2009 - 15:04Panie Wiesławie,
Kiedy Marszałek Sejmu Jarosław Kalinowski objął patronat nad obchodami 65 rocznicy ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów z OUN – UPA dyżurny dziennikarz z GazWyb zaatakował Go właśnie tym argumentem. Marszałek bronił się przed tym oskarżeniem o rozkręcanie spirali nienawiści dość nieporadnie, to oczywiście moja opinia. Mój wniosek o utworzenie polsko-ukraińskiego Yad Vashem dotarł na biurko Marszałka, o czym sekretariat mnie zapewnił. Ale nie dostałem odpowiedzi.
Podobnie moja znajoma nacjonalistka, wmawiała mi, że potępiając zbrodnie nacjonalistów wyrażam swoją nienawiść do narodu ukraińskiego. Że cały naród polski nienawidził nacji ukraińskiej i nacja ukraińska potrafiła odpłacić za swioje krzywdy. Ciągle ta tendencja do zapędzania narodów w jednolite stada, które mają kolektywną wolę, kolektywne identyczne przekonania itd itp.
To chyba problem dla psychologa. Uważam naród ukraiński za taki sam naród jak inne, na pewno nie zbrodniczy. Poszczególni przedstawiciele narodu ukraińskiego obecnie docierają do informacji o przerażającym okrucieństwie ludobójstwa dokonanego przez OUN – UPA. Reakcje muszą być różne, tak jak różni są ludzie. Jest więc niedowierzanie, usprawiedliwianie, potępianie. Jurek.cy też musi sobie z tym jakoś poradzić. Tu sobie przypominam, jak na stronie Werhowyny – Wortal Ukraińców i Łemków – chyba w ramach terapii grupowej – wklejano współczesne doniesienia kryminalne o szczególnie makabrycznych zbrodniach – morderstwach – popełnianych przez Polaków. Miało to niby znaczyć – oskarżacie nas, Ukraińców, zobaczcie, jaki sami jesteście.
Proszę Jurka.cy, także moją znajomą nacjonalistkę, aby nie generalizowali, nie uogólniali. Niechaj za swoje czyny odpowiada konkretny sprawca. Kiedy Jan Kowalski popełni zbrodnię, to do ciupy idzie Jan Kowalski, kiedy Jan Nowak – to Jan Nowak, a nie wszyscy Kowalscy, Nowakowie…
Odrzućmy odpowiedzialność zbiorową, będzie łatwiej się porozumieć.
+
Podpisuję się pod tym tekstem.
A w skrócie do Jurka, sprawiedliwość i pamięć to nie zemsta, wybaczenie i zapomnienie krzywd to piękna rzecz, ale nie możesz wybaczać w cudzym imieniu.
grześ -- 23.05.2009 - 15:33cudzym??
paszport od urodzenia mam z PL :D
polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…
a cyprusy na drzewa
jurek.cy -- 23.05.2009 - 15:24Wiesz, jedyni którzy mogą,
to ci których rodziny ucierpiały wtedy lub oni osobiście.
Podobnie z innymi sprawami jest, fajnie jest głosić np. abolicję dla autorów Stanu Wojennego, ale może warto się wczuć w to, co niektórzy wtedy przeżywali itd
Bo wiesz, jeśli nas coś nie dotyczy, to pewnie , bez problemów moge powiedzieć, pewnie, wybaczam wszystkim, kochajmy się, ważna jest wspólna Europa, wybierzmy przyszłość, a wy jesteśta zacofane polaczki i ciemnogród.
Tyle że to łatwizna straszna i bezmyślność jest.
grześ -- 23.05.2009 - 15:38@
baguś to jednak byli dobrzy ukraińcy??
napisz jeszcze o złych polakach…
O Polakach – nie muszę, wyręczasz mnie.
Baguś? Słodkie. Widzę, że zaczynasz mnie lubić.
Dymitr Bagiński -- 23.05.2009 - 17:25"polska dla polaków..." a myślenie dla bezmyślnych...
Doświadczyłm setek internetowych “pyskówek” w rodzaju wystąpień “jurka cy…” i niewiele rzeczowych polemik -uzasadniających sprzeczne poglądy pracami i żródłami historycznymi (jak autor powyższego tekstu) z garstką aktywnych “rezunów“OUN i UPA, czy SSGalizien, oaz ich potomków lub bezmyślnych sympatylków… z USA, Kanady, Niemiec, GB, Ukrainy i tzw.Zw.Ukraińców w Polsce. Różniły się stopniem wiedzy lub niewiedzy historycznej, inteligencją, kulturą, językiem, stopniem odporności na logikę formalną... w rezultacie jednakże, poza “rezunami” i aktywistami nacjonalistycznymi, zdecydowana wiekszość po kilku dn.tyg.czy miesiacach, odstąpowała przegrane w XXIw. idee i fałszywych “herojów”... i po prostu zamilkła, lecz “kontestatorów” historii Polski i Ukrainy bez względu na stopień zaawansowania i zacietrzewienia psychicznego łączy zawsze wyuczona retoryka rodem z OUN (kompromitująca się od 18l. na samej Ukrainie) tj: kto jest przeciw OUN i UPA ten nienawidzi Ukraińców i Ukrainy… tzn. jest “wrohom”...
Kirylejsky (gość) -- 23.05.2009 - 17:43Drogi Igło!
Trauma.
To, jako wytłumaczenie pewnych zachowań, tajemnicy trzymania etc,etc, nasuwa się jako wytłumaczenie.
Bo przecież narażenie sie na zemstę jakichś postbanderowskich bojówkarzy, popłuczyn UPA, tu w wolnej Polsce jest o wiele mniejsze niż zadarcie z osiedlowa łobuzerią, która pije wino pod śmietnikiem.
Drobne sprostowanie. Większość Rusinów pomagających Polakom została po tamtej stronie granicy, więc cieplarniane warunki polskie ich nie dotyczą. O nich się z panem Wiesławem troszczymy.
Trauma.
To można zrozumieć, szkoda tylko, że ci ludzie nie zostawia po sobie świadectwa choćby spisanego szkolnym zeszycie.
A może?
Druga rzecz, to nie obowiązek pomagających czcić swoją pamięć, ale tych, którym pomoc okazano. Świadectwa domagajmy się od ocalonych.
Pozdrawiaj
Jerzy Maciejowski -- 24.05.2009 - 12:00Panie Wiesławie!
Mnie na chrzcie dali Jerzy i ta forma imienia mi bardzo odpowiada. Z Jurkami, a szczególnie cymba*** nie mam niczego wspólnego.
Odnośnie meritum, to właśnie o czymś takim myślałem. O odznaczaniu bohaterów bez ujawniania ich tożsamości chyba, że wyrażą chęć wyjścia z anonimowości.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 24.05.2009 - 12:08Jurek Cy
Instrument, na którym, grywal Jankiel ma to jeszcze do siebie (oprócz oczywiście tego że jest synonimem indolencji umysłowej) że jest baaaardzo glośny.Co prawda daleko mu do bębna, który dodatkowo jest pusty i glośny.
adadniary (gość) -- 26.05.2009 - 09:08Jurku Cy glodnemu chleb na mysli.Ewidentnie czuć jad który się sączy w Twoich wypowiedziach a odwracanie kota ogonem to zręczny chwyt propagandowy.
Ja także znam i lubię wielu Ukraińców (i to z Zach. Ukrainy) często rozmawialem z nimi na różne tematy naszych wspólnych dziejów.
Najciekawsze jest to że na haslo podobieństwa języka, kultury czy tez czegokolwiek wspólnego co lączy Pol i Ukr najbardziej nerwowo i wręcz histerycznie reagowali mlodzi Ukraińcy z Polski, mocno przesiąknięci ideologią OUN.
To dopiero były pokazy nienawiści.
Zresztą o czym tu mówić.Wystarczy porównać blogi polskie i ukraińskie Do roboty Panie Jurku do roboty.Nic samo nie przyjdzie. Lenistwo intelektualne nie może być usprawiedliwieniem.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
link
a tu proszę link z portalu Związku Rezunów w Polsce.
Nie ma to jak odwracanie kota ogonem.
http://www.zup.ukraina.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&
adadniary -- 27.05.2009 - 07:31id=80&Itemid=23
re: „Gonił nas człowiek z siekierą..." - ale to nie było tak, ja
A co tam wklejam cały tekścior bo z linkiem coś nie halo było.
Mity o akcji Wisła
Z badań historyków zajmujących się akcją „Wisła” wynika, że temat deportacji ludności ukraińskiej na ziemie za-chodnie i północne Polski w 1947 r. w zasadzie został wyczerpany. Nowe światło na to zagadnienie mogą rzucić dokumenty z rosyjskich archiwów, pod warunkiem, że zostaną odnalezione.
Ustalenia badaczy nie przekładają się, niestety, na powszechną wiedzę historyczną społeczeństwa. Tu w znacznej mierze wciąż funkcjonują półprawdy, przeinaczenia i mity, które są wynikiem jednostronnego i często fałszywego przedstawiania kwestii ukraińskiej w „okresie słusznie minionym”. Zmianie tego stanu rzeczy nie sprzyja emocjonalny stosunek każdej ze stron – polskiej i ukraińskiej – do własnych krzywd i jednocześnie niedostrzeganie zła wyrządzonego drugiej stronie. Ponadto niejednokrotnie obserwować możemy mechanizm usprawiedliwiania zła wyrządzonego innemu – w imię narodowego egoizmu narodowego, z nienawiści, czy też – czego nie można wykluczyć – w czyimś interesie. Takie podejście nie sprzyja wzajemnemu zbliżeniu, a wręcz obraża i poniża drugi naród. W tej sytuacji, wzajemne –polsko-ukraińskie – gesty pojednania tracą na znaczeniu.
Mniejszość ukraińska w Polsce na Kongresie Ukraińców Polski w 1997 r. zajęła oficjalne stanowisko wobec krzywd wyrządzonych Polakom przez Ukraińców. W „Posłaniu do Polaków” czytamy: „Ciężko doświadczeni przez historię Ukraińcy w Polsce dobrze rozumieją cierpienie i ból niewinnych ofiar ostatniej wojny i okresu powojennego. W sposób szczególny odczuwamy ból Polaków, którzy ucierpieli z rąk ukraińskich. Czcimy pamięć poległych, a rodzinom tych, którzy doznali niesprawiedliwości, wyrażamy głębokie współczucie i ludzką solidarność. Przyłączamy się do ukraińskich głosów, które mówią: Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
Ukraińcy w Polsce oburzają się, gdy ich krzywdy są bagatelizowane. Przypadająca w tym roku 60. rocznica akcji „Wisła” stała się dla tych, którzy postrzegają ją jako uzasadnione działanie władz polskich, okazją do powielania, a nawet tworzenia, nowych mitów. Takie podejście powoduje, że droga polsko-ukraińskiego zbliżenia i pojednania staje się jeszcze bardziej wyboista.
Mit I
Władze przeprowadziły akcję „Wisła” w imię wyższej konieczności, gdyż UPA zagrażała integralności terytorialnej Polski.
Takie stwierdzenie oznacza, że akcja „Wisła” pozwoliła uniknąć szczególnego niebezpieczeństwa grożącego Polsce i Polakom i powstrzymała wojnę w południowo-wschodniej Polsce, która mogła trwać wiele lat. Zwolennicy tego poglądu ignorują fakt, iż to Stalin, który za zgodą Roosevelta i Churchilla przyłączył do ZSRR wschodnie tereny II Rzeczypospolitej, a dokładny przebieg granicy ustalił z polskimi komunistami już w lipcu 1944 roku, decydował o kształcie terytorialnym powojennej Polski, a nie Ukraińcy w Polsce, OUN i UPA. Nikt nie pytał polskiego społeczeństwa o zdanie, bowiem interesy Moskwy były kwestią nadrzędną. Ludność ukraińska zamieszkująca południowo-wschodnią Polskę nie stanowiła zagrożenia dla przyszłego status quo polsko-sowieckiej – wydaje się wątpliwe, żeby władze sowieckie w jej imieniu wysuwały roszczenia terytorialne względem Polski. Moskwa nie potrzebowała bowiem żadnego pretekstu. Wyrazistym przykładem jest rok 1951. Strona sowiecka wymusiła na polskich władzach zgodę na zmianę przebiegu granicy z ZSRR, a obecność Polaków w okolicach Krystynopola, czy Ukraińców w okolicach Ustrzyk Dolnych i Lutowisk nie miała tu żadnego znaczenia. Ponadto, gdyby władze polskie liczyły się z taką możliwością, z Polski zostaliby również wysiedleni Białorusini i Litwini. Nie miały także miejsca przesiedlenia ludności słowackiej, mimo wrogiego stosunku Słowaków do Polski – udział w agresji 1939 r., kwestionowanie przebiegu nowej granicy, działania po 1944 r. skierowane przeciwko polskiej administracji. Pozostawienie Ukraińców nie oznaczało także zagrożenia dla ludności polskiej, gdyż od zakończenia wojny UPA zależało na pozyskaniu Polaków i w zasadzie nie prowadziła akcji wobec ludności cywilnej. Strat Polaków na pograniczu, gdzie proporcje narodowościowe były mocno zróżnicowane, nie można porównać ze startami na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Ponadto nie należy zapominać, iż zbrojnych akcji dokonywało podziemie, a nie cała ludność cywilna, która w 1947 roku była już zmęczona działaniami wojennymi. Wymowny jest fakt, że na początku 1947 r., kiedy rozpoczęto przygotowania do akcji „Wisła”, liczbę Ukraińców w Polsce oceniano na około 20000 osób. Deportacją objęto również tereny, na których UPA nie działała i nie było ofiar wśród ludności polskiej (np. zachodnią część Beskidu Niskiego). Zdaniem historyków, na terenie południowo-wschodniej Polski, w przeciwieństwie do Wołynia i Galicji Wschodniej, większość ofiar stanowili Ukraińcy. Lansowanie tezy o wyższej konieczności, o zagrożeniu w 1947 r. dla życia wszystkich Polaków jest zatem niczym innym, jak przenoszeniem na tereny powojennej Polski obrazu konfliktu z innych obszarów i stanowi nieudane usprawiedliwienie zastosowania wobec Ukraińców zasady odpowiedzialności zbiorowej, którą, dodajmy, potępił Senat RP w 1990 roku.
Mit II
UPA w 1947 r. wciąż stanowiła poważne zagrożenie.
Mit ten nierozerwalnie wiąże się z pierwszym, jednak ma swoją specyfikę. UPA dążyła do zbudowania państwa ukraińskiego na terenach zamieszkałych przez Ukraińców. Oznaczało to konflikt z ZSRR, Polską i Niemcami. Sytuacja zmieniła się po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polskę. Stalin, który narzucił nową granicę, paradoksalnie zrealizował aspiracje terytorialne Ukraińców, w tym OUN. Po ustanowieniu granicy polsko-sowieckiej zarówno dla podziemia ukraińskiego, jak i polskiego wrogami stali się komuniści. Dlatego w 1945 r. miały miejsce próby porozumienia między UPA a podziemiem poakowskim. Obie strony zobowiązały się do zaniechania akcji zbrojnych, napadów na wsie oraz do pomocy w przeciwdziałaniu akcji wysiedleńczej ludności ukraińskiej i polskiej.
UPA zaczęło rozbudowywać swoje struktury dopiero po zaangażowaniu wojska do akcji wysiedleńczej Ukraińców: w maju 1946 r. liczba sotni wzrosła do 16-17. Głównym celem walki stało się sparaliżowanie akcji deportacyjnej. Po jej zakończeniu liczba sotni zmniejszyła się, a stan liczebny ukraińskiego podziemia wynosił 2-2,5 tys. ludzi, w tym 1,5 tys. osób w sotniach, które nie przejawiały większej aktywności, co znajduje potwierdzenie w dokumentach, m.in. w raporcie dowódcy 8. DP, która operowała w Bieszczadach.
Jest rzeczą oczywistą, że żadna władza nie będzie tolerować wrogiej partyzantki, tym bardziej obcej, działającej na podległym jej terenie. Niewątpliwie UPA dla władz komunistycznych była partyzantką wrogą ideologicznie i narodowo. Władze musiały ją zlikwidować. Dlaczego jednak nie podjęły zdecydowanej walki z UPA na przełomie 1946/47? Zima to najlepszy okres do zwalczania partyzantki. Dopiero po śmierci gen. Karola Świerczewskiego rozdmuchano stopień zagrożenia ze strony UPA. Według ówczesnych danych władz komunistycznych malała liczba ofiar ze strony polskiej. W 1945 r. zginęło 368 cywilów, rok później – 98, a od stycznia do marca 1947 – 10 osób. W tym okresie życie straciło także 1600 żołnierzy, funkcjonariuszyUB, MO i ORMO. Dane te świadczą o zmniejszającym się zagrożeniu ze strony UPA, nawet jeżeli są zaniżone.
Państwo polskie dysponowało w 1947 r. dostatecznymi siłami i środkami, aby pokonać ukraińską partyzantkę. Zastosowano jednak zasadę odpowiedzialności zbiorowej wobec wszystkich Ukraińców, nie zwracając uwagi na stopień ich lojalności wobec Polski, stopień poparcia dla UPA, stosunek do polskich sąsiadów, zróżnicowanie obszaru pod względem proporcji narodowościowych. Celem deportacji było nie tyle rozbicie struktur podziemia, lecz rozwiązanie kwestii ukraińskiej poprzez wysiedlenie, a następnie asymilację ludności ukraińskiej. Mieściło się to w ówczesnej koncepcji budowy Polski bez mniejszości narodowych i służyło również sowieckim interesom (zniszczenie ukraińskiej inteligencji, Cerkwi, zamknięcie podziemiu ukraińskiemu dróg kurierskich na Zachód).
Mit III
Akcja „Wisła” była konsekwencją zabójstwa gen. Karola Świerczewskiego
W okresie PRL mit ów był traktowany jako niepodważalny fakt. Obecnie, wobec stanu wiedzy na temat przygotowań do akcji „Wisła”, niejasności związanych z okolicznościami śmieci generała oraz ujawnieniu jego rzeczywistej postawy wobec żołnierzy AK, został odłożony do lamusa. Propaganda PRL rozpowszechniała pogląd, że deportacja ludności ukraińskiej to kara za zabicie wiceministra obrony narodowej gen. Karola Świerczewskiego. Dopiero na początku lat 90. po udostępnieniu historykom dokumentów okazało się, że akcję „Wisła” zaplanowano znacznie wcześniej. Idea deportacji pojawiła się w 1946 r., przygotowania rozpoczęto z początkiem 1947 r., natomiast gen. Świerczewski zginął 28 marca 1947 r. Być może jego inspekcja w Bieszczadach wiązała się z trwającymi przygotowaniami do akcji „Wisła”. .
Mit IV
Przed akcją „Wisła” był Wołyń
Pod tym stwierdzeniem kryje się pogląd, że gdyby nie mordy na Wołyniu, nie byłoby akcji „Wisła”. Według tej teorii masowe mordy na Polakach trwały nieprzerwanie aż do 1947 r. (część publicystów twierdzi, że zaczęły się już w 1939 r.) i dopiero deportacja Ukraińców położyła im kres. Takie przedstawienie sprawy jest wygodne, ponieważ Polacy zawsze będą występować w roli ofiary, natomiast Ukraińcy w roli napastników, niezależnie od miejsca zamieszkania – czy to na Wołyniu, czy w Beskidzie Niskim. Deportacja ludności ukraińskiej w 1947 r. jest ukazana jako konieczna, ale humanitarna akcja – Ukraińcy nie zostali wymordowani, a jedynie wysiedleni. Świadomie pomija się przy tym cywilne ofiary po stronie ukraińskiej, a jeżeli się o nich wspomina to wyłącznie w kontekście tzw. akcji odwetowych, czy też uderzeń wyprzedzających, które siłą rzeczy rozciąga się na wszystkie akcje wobec Ukraińców, od Wołynia po operację „Wisła”. Brak przy tym głębszej refleksji nad tym, czy według powszechnie przyjętych norm i zasad życia społecznego można usprawiedliwiać ślepy (prewencyjny, zastępczy etc.) odwet na kobietach, dzieciach i starcach zbrodnią z innego okresu, innego terenu?
Elementem konstruującym ten mit jest twierdzenie, że sotnie UPA operujące w Polsce były tymi, które wskutek działań Armii Czerwonej w 1944 r. zostały wyparte z Wołynia i Galicji Wschodniej na tereny dzisiejszej Polski. Jest to pogląd bardzo uproszczony, ale wygodny, gdyż stwarza możliwość usprawiedliwienia polskich akcji wobec ludności ukraińskiej na terenie Polski. Oto bowiem z Wołynia przybyły sotnie, które mordowały Polaków, aby teraz rozpocząć kolejną rzeź. Mówi się nawet, że w pewnym sensie dokonały agresji na polskie terytorium. Należało zatem rozpocząć ich likwidację, aby nie nastąpiła „powtórka Wołynia”. Przemilcza się przy tym niewygodny fakt, że niemal wszystkie sotnie UPA w powojennej Polsce rekrutowały się z miejscowych Ukraińców, a wzrost ich liczby był związany z brutalnością przesiedleń ludności ukraińskiej w latach 1944-46 do ZSRR. Pomijanie tego zjawiska powoduje, że można nazywać polskie akcje przeciwko ludności ukraińskiej w Polsce odwetem lub uderzeniem prewencyjnym. W rzeczywistości w powojennej Polsce to ludność ukraińska była w stanie ciągłego zagrożenia. Świadczą o tym badania rzetelnych polskich historyków oraz liczne dokumenty. Jeżeli na Wołyniu i Galicji Wschodniej ofiar wśród ludności cywilnej było zdecydowanie więcej po stronie polskiej, to na terenach dzisiejszej Polski – po stronie ukraińskiej. Zbrojnych akcji przeciwko ukraińskim wsiom, cywilnym mieszkańcom, dokonywało nie tylko polskie podziemie, ale także Ludowe Wojsko Polskie, NKWD, UB, MO i bandy rabunkowe.
Ludność ukraińska objęta akcją „Wisła” nie miała nic wspólnego z mordami na Wołyniu czy Galicji Wschodniej. Wynika to chociażby z racji zamieszkiwania innego terenu, innej specyfiki relacji polsko-ukraińskich na terytorium pogranicza. Zatem akcja „Wisła” nie była bezpośrednim następstwem Wołynia i nie można jej usprawiedliwiać tamtymi mordami. Nie można bowiem winić i karać całego narodu.
Deportacja Ukraińców w 1947 r. została przeprowadzona przez władze komunistyczne, a nie legalne władze kontynuujące państwowość II Rzeczypospolitej. Władze komunistyczne, które zostały Polakom narzucone, wasalizowały Polskę dla potrzeb geopolityki ZSRR. Nie ma żadnych dokumentów, które wskazywałyby, że komuniści, decydując się na akcję „Wisła”, kierowali się chęcią zemsty za Wołyń. Co prawda, propaganda wykorzystywała ten argument, jednak głównie w celu, aby poprzez zbudowanie obrazu wroga zalegalizować w jakiejś mierze swoje rządy w oczach polskiego społeczeństwa.
Paradoksalnie głosiciele tego mitu uznają rządy komunistów za niepolskie, krytykują metody zwalczania przeciwników politycznych i jednocześnie usprawiedliwiają ich działania wobec ludności ukraińskiej, czyniąc z nich obrońców polskiej racji stanu. Przemilcza się często fakt, że niejednokrotnie żołnierze KBW i funkcjonariusze UB, którzy przeprowadzali akcję „Wisła”, brali udział w zwalczaniu polskiego podziemia.
Mit. V
Tylko wysiedlenie Ukraińców mo-gło położyć kres działalności UPA
Mit ten zakłada, że nie było innej możliwości zlikwidowania UPA w Polsce, jak tylko poprzez zniszczenie jej zaplecza. Ma on na celu usprawiedliwienie zastosowania odpowiedzialności zbiorowej wobec ogółu ludności, jakoby wszyscy „Ukraińcy wspierali działalność podziemia”.
Istotnie, sotnie UPA składały się z miejscowych Ukraińców. Ich rozwój nastąpił po rozpoczęciu deportacji ludności ukraińskiej do ZSRR. Nie udało się im całkowicie sparaliżować deportacji – z liczby 700 tys. Ukraińców wysiedlono w 1944 r. około 500 tys. osób. Zakończenie akcji wysiedleńczej przyniosło ze sobą również zmniejszenie akcji przeciwko pozostałej na miejscu ludności ukraińskiej. W zasadzie zapanował spokój, gdyż wojsko zaangażowano w agitacje wyborczą, fałszowanie wyników referendum 1946 i wyborów w styczniu 1947 r. Dokumenty oraz wspomnienia wskazują, że ludność była już zmęczona konfliktem i chciała normalnie żyć. Stan demoralizacji części oddziałów spowodował, że zaczęto rozważać konieczność wyprowadzania oddziałów na Zachód lub na Ukrainę. Władze mogły wykorzystać tę sytuację do zlikwidowania partyzantki bez uciekania się do wysiedlenia. Na Ukrainie, gdzie UPA była znacznie liczniejsza i operowała na terenie nieporównywalnie bardziej zagęszczonym niż w Polsce, NKWD doprowadziło do rozbicia partyzantki. Metodą było nasycenie terenu wojskiem, przy jednoczesnym przeczesywaniu terenu i prowadzeniu rozpoznania. Wysiedlenia ludności dotyczyły w pierwszej kolejności rodzin członków OUN, UPA oraz współpracowników i miały jedynie charakter pomocniczy. Tak też można było uczynić w Polsce, czego dowodem jest likwidacja przez władze komunistyczne nieporównywalnie silniejszych oddziałów i struktur polskiego podziemia narodowego. W walce z oddziałami NZW nie stosowano wysiedleń ludności cywilnej i zasady odpowiedzialności zbiorowej. Deportacja całej ludności ukraińskiej wynikała z ówczesnej polityki narodowościowej, której celem było zbudowanie jednonarodowej Polski. Tym należy tłumaczyć, że jeszcze w 1950 r. wysiedlano ludność z powiatów Nowy Targ i Chełm, a w 1952 r. miały miejsce przygotowania do kolejnego wysiedlenia.
Oddziały UPA przetrwały wysiedlenie. Najbardziej osłabione kurenie „Rena” i „Bajdy” rozformowano, a oddziały skierowano na Zachód i na Ukrainę. Oddziały z kurenia „Zalizniaka” także skierowano na Zachód. We wrześniu 1947 r. rozwiązano kureń „Berkuta”. W terenie pozostały dobrze zakonspirowane grupy, których zadaniem było utrzymywanie kanałów łączności z Zachodem. Walki z resztkami UPA trwały jeszcze do jesieni 1948 r.
Mit. VI
Przesiedlenie Ukraińców było konieczne dla normalnego funkcjonowania gospodarki
Mit ten zakłada, że bez deportacji Ukraińców gospodarka Polski nie mogłaby normalnie funkcjonować. Zapomina się przy tym, że w osiągnięciu celu, jakim było „ostateczne rozwiązanie problemu ukraińskiego”, władze nie liczyły się z kosztami. Wydatki związane z przeprowadzeniem akcja „Wisła”, zniszczenie i wyludnienie terenów południowo-wschodniej Polski (znaczna część wsi i obszarów uprawnych zarosła lasem), potrzeba udzielenia pomocy materialnej Ukraińcom w nowym miejscu osiedlenia (w tym przyznane po 1956 r. kredytu w celu zatrzymania Ukraińców na ziemiach zachodnich i północnych) pociągnęły za sobą ogromne wydatki, które można było przeznaczyć na odbudowę kraju. Do tego należy doliczyć również koszty jakie pochłonęła powtórna kolonizacja terenów, z których wysiedlono Ukraińców.
Mit VII
W czasie akcji „Wisła” nie było ofiar śmiertelnych
Na tle skali ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego na Wołyniu akcja „Wisła” ma jawić się jako zło konieczne, ale przeprowadzone humanitarnie. Czy było tak w rzeczywistości? Nie chodzi tutaj o porównanie liczby ofiar na Wołyniu, lecz zaprzeczenie mitowi. Na dzień dzisiejszy trudno jest ustalić liczbę ofiar. Ze wspomnień wysiedleńców wynika, że w trakcie wysiedlania i konwojowania ludności na ziemie zachodnie i północne były ofiary śmiertelne wskutek zabójstw, pobić, tortur i stresu. Potwierdzają to dokumenty. W obozie w Jaworznie, w którym Ukraińców osadzano od maja 1947 r., życie straciło przeszło 161 osób.W trakcie podróży na nowe miejsce osiedlenia zmarło co najmniej 27 osób. Nie można ustalić liczby osób zakatowanych, tych, które doznały trwałego uszczerbku na zdrowiu w trakcie przesłuchań, zabitych w trakcie wysiedlenia – w celu uniknięcia odpowiedzialności zazwyczaj traktowano je jako członków podziemia ukraińskiego. Dane wojskowe mówią o 663 zabitych i skazanych na śmierć członków UPA. Z działalności sądu GO „Wisła” wynika, że na śmierć skazano 173 osoby (zdaniem badaczy procent skazanych Ukraińców był znacznie wyższy niż procentowy udział Ukraińców do ogółu społeczeństwa). Do ofiar należy zaliczyć także nieustaloną liczbę osób, które zginęły w trakcie akcji wojskowych dokonywanych w przededniu akcji „Wisła” oraz które w wyniku zadziałania różnorodnych czynników (chorób, rozłąki z członkiem rodziny, stres) zmarły zaraz po osiedleniu na ziemiach zachodnich i północnych.
Mit VIII
W obozie w Jaworznie osadzono samych banderowców
Mit ten zakłada, że nie ma niewinnych, skrzywdzonych Ukraińców.
Członków podziemia ukraińskiego, po zatrzymaniu i przesłuchaniu, oddawano do dyspozycji prokuratury i sądu. Osoby, które podejrzewano o współpracę z podziemiem lub o to, że posiadają na ten temat jakąś wiedzę, kierowano do byłego koncentracyjnego obozu w Jaworznie. Osadzono w nim bez wyroku sądowego około 3800 osób, w tym kobiety, dzieci i starców oraz przedstawicieli duchowieństwa greckokatolickiego i prawosławnego. Wśród osadzonych znaleźli się także byli żołnierze kampanii wrześniowej i Armii Czerwonej oraz byli więźniowie hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Osadzano także osoby, które po wysiedleniu nielegalnie powróciły na ziemie rodzinne (mało brakowało, a do obozu trafiłby malarz Nikifor). W wyniku wymyślnych tortur fizycznych i psychicznych (uznanych w rezultacie śledztwa IPN za zbrodnie przeciwko ludzkości) życie straciło co najmniej 161 osób. Około 560 osobom udowodniono współpracę z podziemiem ukraińskim i sądownie skazano. Pozostałych więźniów kolejno zwalniano. Do obozu trafiały bowiem również ofiary fałszywych oskarżeń ze strony sąsiadów, nadgorliwości funkcjonariuszy UB, błędów popełnianych przy deportacji (np. niepoprawnie zapisanego nazwiska). Twierdzenie zatem, że w obozie w Jaworznie osadzono jedynie banderowców mija się z prawdą. Głoszenie takiego sądu jest zaprzeczeniem zasady domniemanej niewinności oraz kwestionowaniem działań rządu demokratycznej Polski, który zdecydował o wypłacie rent specjalnych byłym więźniom Jaworzna osadzonych bez wyroków sądowych.
Mit IX
„Skok cywilizacyjny”
Mit ten głosi, że ludność ukraińską osiedlono na ziemiach o wyższym rozwoju cywilizacyjnym. Ukraińcy nie powinni zatem narzekać, gdyż otrzymali lepsze murowane domostwa i wyposażone w maszyny gospodarstwa. Tym sposobem miał się dokonać awans cywilizacyjny przesiedleńców.
Pogląd taki trąci rasizmem, gdyż mowa jest o cywilizacji wyższej i niższej. Jest krzywdzący dla Ukraińców, ale także dla przybyłych ze wschodu Polaków. Polacy z województwa tarnopolskiego, wołyńskiego też trafiali do lepiej zurbanizowanych miast Dolnego Śląska, dostali lepsze gospodarstwa. Nie umniejsza to jednak poczucia krzywdy, czy żalu za utraconą ojcowizną. Faktem jest, że na ziemiach zachodnich i północnych warunki życia były inne, ale wynikały one z miejscowych uwarunkowań. W rzeczywistości w następstwie przesiedleń Ukraińcy tracili nieraz mienie o znacznej wartości (lasy, młyny, mieszkańcy miasteczek – kamienice). Państwo skonfiskowało majątek organizacji społecznych. Ludności ukraińskiej przydzielono budynki murowane, ale najczęściej w stanie nie pozwalającym na zamieszkanie. Ukraińców przywieziono na ziemie zachodnie i północne w momencie, kiedy proces zasiedlania tych ziem był zakończony. Siłą rzeczy przydzielono im najbardziej zrujnowane budynki, gdyż lepsze wcześniej zajęli Polacy. Polscy sąsiedzi, szabrownicy (dla tych pierwszych była to rzecz naturalna, a nawet w jakiejś mierze usprawiedliwiona) ogołocili gospodarstwa z wyposażenia, w tym narzędzi i maszyn rolniczych. Domostwa wymagały remontu. Z urzędowych dokumentów wynika, że w ówczesnym województwie szczecińskim na 9800 zajętych gospodarstw około 7450 było poważnie zniszczonych, w tym blisko 3000 wymagało odbudowy; w województwie olsztyńskim na przydzielone 14000 gospodarstw 10000 wymagało poważnego remontu; w województwie wrocławskim Ukraińców umieszczono w zabudowaniach zniszczonych w 50-70%. Siłą rzeczy przydzielono im gorszą ziemię. Ci, którzy trafili do majątków (późniejsze Państwowe Gospodarstwa Rolne) nie otrzymali nic i do dnia dzisiejszego ponoszą konsekwencję decyzji z 1947 r. Sytuacja aprowizacyjna ludności w nowym miejscu osiedlenia była niejednokrotnie bardzo trudna. W 1947 r. przed wieloma pojawiło się widmo głodu. Dlatego władze były zmuszone udzielić im pomocy, zwłaszcza żywnościowej. Dopiero pomoc materialna przyznana ludności ukraińskiej i autochtonicznej w latach 1956-1960, poprawiła jej stan materialny.
Wspomnijmy przy tym, że po wysiedleniu ludności ukraińskiej zniszczeniu uległa jej kultura materialna, więzi rodzinne i sąsiedzkie. Opuszczone cerkwie, wraz z wyposażeniem, skazano na zniszczenie. Zlikwidowano specyficzną i bogatą kulturę pogranicza polsko-ukraińskiego.
Roman Drozd
Roman Drozd – profesor Akademii Pomorskiej w Słupsku,
adadniary -- 27.05.2009 - 07:33wiceprzewodniczący Ukraińskiego Towarzystwa
Historycznego w Polsce
link
http://www.saske.sk/cas/4-2001/drozd.html
i jeszcze jeden
adadniary -- 27.05.2009 - 07:39adadniary
Co jest złego w tekście Drozda?
totrrence (gość) -- 27.05.2009 - 09:42No właśnie?
Wedle mnie nic.
Zaraz jednak sie okaże, że sam Drozd jest Ukraińcem i to jest złe.
Aha jest mały błąd.
Wedle mojej wiedzy Białorusow też wysiedlana.
Wypchnięto ich do sowieckiego raju ok 80 tys.
Komuna realizowała endeckie cele tymi samymi środkami tylko bez bogaojczyźnianej retoryki no i zrezygnowala z Kresow.
Igła -- 27.05.2009 - 10:01Roman Drozd dyrygent historii
cyt: Dymitr Bagiński >>Roman Drozd dyrygent historii
Nie jest rzeczą właściwą odpisywać na listy kierowane do kogoś innego, więc artykuł ten próbą takiej odpowiedzi sensu stricto nie będzie. Jednak nie sposób przejść obojętnie wobec listu otwartego Romana Drozda, zamieszczonego na stronie internetowej „Naszego Słowa”, czasopisma mniejszości ukraińskiej w Polsce, skierowanego do niestrudzonego bojownika o prawdę o ludobójstwie OUN-UPA, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Będzie więc artykuł ten próbą analizy meandrów myśli p. doktora Romana Drozda, pełnych błędów i wypaczeń.
Pisze Roman Drozd o sobie, że nie jest historykiem, ale daje do zrozumienia, że każdy laik ma prawo wypowiadać się w sprawach historycznych. Pozornie może wydawać się to nadmierną skromnością, gdyż niejaki dr Roman Drozd jest znany jako rektor Akademii Pomorskiej w Słupsku i autor książki o UPA, w której można było przeczytać: „Ukraińska Armia Powstańcza była wojskiem. Poległym żołnierzom UPA należy się szacunek, jak wszystkim żołnierzom poległym w walce o wolność swej ojczyzny. (...) Na ich krwi wyrosła po pół wieku niepodległa Ukraina.” Siłą rzeczy wydałoby się niemal jasne, że ks. Isakowicza-Zaleskiego zaatakował właśnie ten gloryfikator upowców.
W rzeczywistości jednak adwersarzem ks. Zaleskiego jest Roman Ilia Drozd – muzyk i dyrygent, adiunkt w Pomorskiej Akademii Pedagogicznej. Zbieżność poglądów obu panów Drozdów jest wręcz zadziwiająca. Jeśli dodać do tego, że widują ich też obu stosunkowo często mieszkańcy zarówno Słupska jak i Szczecina, to ta zbieżność imion, nazwisk, narodowości, miast i poglądów może wprawić w osłupienie. Jeden to piewca chwały UPA, drugi pisuje w „Naszym Słowie” (piśmie Związku Ukraińców w Polsce) reagując na starania księdza Isakowicza-Zaleskiego, by zbrodniczą formację potępić.
Tylko pozornie muzyk Roman Drozd jest laikiem w sprawach historycznych. W rzeczywistości dobrze wie, co pisze, podobnie jak jego bardziej znany imiennik. Apologeci OUN-UPA, do których obaj Romanowie Drozdowie się zaliczają, wypracowali bowiem przez lata zestaw chwytów erystycznych, który używają przy każdej okazji do wybielania wizerunku tej formacji. Korzystając z niewiedzy polskiego społeczeństwa (85% nie słyszało nic lub mało o zbrodniach OUN-UPA na Wołyniu, nie wspominając już o Małpolice Wschodniej.) próbują obudowywać genocyd zbrodniczej formacji słowami, otorbić pustą retoryką tak, by nic spoza niej nie było już widać, by nic nie było jasne.
List p. Drozda jest modelowym wręcz przykładem takiej retoryki. Przeanalizujmy więc po kolei zastosowane w nim chwyty. Przyda się ta wiedza, by odróżniać ziarno od plew.
Chwyt nr 1: „odpowiednio” nazwać
Wypracowali obrońcy UPA wiele określeń maskujących istotę tego, co w latach 40-tych wydarzyło się na Kresach Południowo-Wschodnich. „Tragedia Wołynia”, „wydarzenia na Wołyniu”, „wojna polsko-ukraińska”, „konflikt polsko-ukraiński”, „wojna chłopska”, wojna pańsko-chłopska”... Wszystko, byle nie „ludobójstwo”. Nic zatem dziwnego, że nawet Prezydent RP dał się nabrać na takie plewy. Słusznie napisał Wojciech Wencel we „Wprost”, że osoba niezorientowana w sprawie może odnieść wrażenie, że Kresowian spotkała bliżej niesprecyzowana klęska żywiołowa, że Wołyń zapadł się jak Atlantyda. To dzięki takim niedomówieniom może napisać R. Drozd do ks. Zaleskiego: „próba nazywania tragedii Wołyńskiej ludobójstwem jest nieporozumieniem” oraz „proszę wszystkie środowiska naukowe o rzetelną definicję nacjonalizmu ukraińskiego i kryteriów ludobójstwa i eksterminacji.” Czyżby Romanowi Drozdowi nie wystarczała definicja opracowana przez Rafała Lemkina i przyjęta przez ONZ?
Chwyt nr 2: nic nie jest jasne
Próbują apologeci UPA wywrzec na słabo zorientowanych osobach wrażenie, że prawda o „wydarzeniach” na Kresach jest wyjątkowo skomplikowana i niejednoznaczna. Pisze Drozd: „prawda tego okresu jest złożona i zaplątana w najczarniejsze karty ludzkości”. Przeciętny człowiek ucieka od spraw trudnych, wymagających dużego wysiłku poznawczego. Może właśnie przez stosowanie tego chwytu wielu Polaków nie chce słyszeć o ludobójstwie OUN-UPA. Można tylko zgodzić się z Drozdem, gdy pisze: „największym zbrodniarzem (...) była wówczas i jest nadal, ignorancja i niewiedza.” Tak, to prawda. Już pisarz Stanisław Srokowski zauważył, że kresowian zabito dwa razy: raz fizycznie a drugi raz poprzez niepamięć.
„Dajmy historykom szansę, aby w końcu pozwolono im dokładnie (...) policzyć ofiary” – pisze Drozd. Ciężko się nie zgodzić, lecz czy p. Drozd nie słyszał o spisach ofiar dokonanych przez W.i E. Siemaszków oraz Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu? A może chodzi mu o publikację szykowaną przez Wołodymyra Wiatrowycza, ukraińskiego historyka, który stwierdził kiedyś, że 27. Wołyńska DP AK sprowokowała rzeź wołyńską? Czy chciałby dać więcej czasu nacjonalistycznym władzom w zachodnich obwodach Ukrainy prowadzącym „akcję edukacyjną” dla szkół o bohaterstwie ukraińskich nazistów?
Chwyt nr 3: zredukować do Wołynia
Jeśli już nie da się przemilczeć tej zbrodni, należy zamknąć ją na obszarze jednego województwa – wołyńskiego. Stąd też operuje się hasłem „Wołyń”, jak np. w tytule niesławnej książki wydanej przez GW: „Wołyń-pojednanie 1943-2008”. To ta właśnie logika nakazywała mówić Pawłowi Smoleńskiemu w wywiadzie z marszałkiem Kalinowskim: „Zdjęcie, wedle którego zaprojektowano pomnik [ofiar OUN-UPA], nie dotyczy Wołynia, lecz przedstawia tragedię rodzinną z okresu międzywojennego”. Smoleński musiał wiedzieć, że zdjęcie to odbierano jako dowód zbrodni dokonanej na Podolu, jednak nazwa tej krainy geograficznej przez gardło mu nie przeszła. Czyżby dlatego, że wówczas ktoś mógłby zainteresować się zbrodniami UPA na Podolu? Ta sama logika każe pytać Drozdowi księdza Zaleskiego (w kontekście jego zarzutów dotyczących udziału księży greckokatolickich w mordach, m.in. w galicyjskim Korościatynie): „jakim cudem [kościół Greckokatolicki] na terenach Wołynia, bo był tam szczątkowy?”. Gdzie Rzym a gdzie Krym, chciałoby się zapytać! Ci greckokatoliccy duchowni swoją negatywną rolę w ludobójstwie odegrali właśnie nie na Wołyniu a w pozostałych trzech południowo-wschodnich województwach RP.
Tak wypreparowany „Wołyń” staje się mało znaczącym epizodem, wstydliwym co prawda, lecz marginalnym, samowolą „lokalnego dowództwa”, niegodnym uwagi wydarzeniem niemającym wpływu na bieg dziejów. Tymczasem zbrodnie OUN-UPA obejmowały także b. województwa tarnopolskie, stanisławowskie, lwowskie, (W trzech pierwszych kościół greckokatolicki był bardzo silny.) część lubelskiego i poleskiego – jedną czwartą obszaru II RP! Wraz z poprzedzającym je holokaustem Żydów składały się na zagładę świata, który poeci nazywali Kresami.
Chwyt nr 4: „piekło to inni” (Sartre)
Obowiązujący w naszym świecie system wartości mówi nam, że za zbrodnię odpowiada bezpośredni wykonawca i jej ewentualny zleceniodawca. Człowiek, a tym bardziej całe narody, nie są bowiem zwierzęciem, które można rozjuszyć i wypuścić w rozszalałej sforze. Jednak logika ta nie dotyczy obrońców OUN-UPA. Ci gotowi są oskarżyć o spowodowanie zbrodni „wołyńskiej” wszystkich poza swymi „herojami”. Winnymi stają się więc: II RP, Niemcy, Sowieci a nawet – jak już się tu rzekło – akowcy z 27. DP AK. Twierdzi Drozd: „Wołyń ukazał tragedię, wynikłą głównie wskutek złej polityki II RP wobec mniejszości ukraińskiej, doprowadzonej do tak tragicznej desperacji.” Chciałoby się spytać p. Drozda, jakiż to straszny reżim panował w tej II RP, że po czterech latach od jej upadku, po doświadczeniu totalitaryzmów sowieckiego i hitlerowskiego, „mniejszość ukraińska” trwała wciąż w tej „desperacji”. Czyżby „reżim” panujący w II RP był gorszy nawet od okupacji sowieckiej i niemieckiej?
To rozumowanie miało i ma mocnych popleczników. Pisał w Gazecie Wyborczej (nr 161 z 12-13.07.2003) prof. Ryszard Torzecki: „Można pytać, kto jest bardziej odpowiedzialny. Według mnie zawsze ten, kto ma władzę. Przed wojną Polacy, w czasie wojny Sowieci i Niemcy”. A po Torzeckim powtarzają inni, np. marszałek Sejmu Bronisław Komorowski: „Dla mnie jako syna Kresowian nie do zaakceptowania jest próba przeniesienia odpowiedzialności za tragedię Kresów na kogokolwiek innego niż Sowieci.” (Rp z 23.07.2008)
I oto w ten niezwykły sposób okrutni mordercy z UPA stają się czyści. Zawinili inni, oni tylko wykonali, obficie programowo i z pasją. Byli tylko najwyraźniej nieświadomymi marionetkami intrygi sowieckiej, niemieckiej… a może włoskiej czy węgierskiej, bo i takie oddziały zapuszczały się na interesujące nas ziemie.
Chwyt nr 5: podszyć się pod cały naród
Podskórnie wyczuwamy, że generalizowanie jest czymś krzywdzącym. Czujemy, że za złe uczynki nie odpowiadają całe narody lecz jednostki, które się ich dopuściły. Są badacze, którzy udowadniają, że nacjonaliści ukraińscy stanowili ułamek całego narodu. Wiedzą o tym dobrze apologeci UPA i starają się sprawić wrażenie, że oskarżając UPA oskarża się cały naród ukraiński („ukraińskie masy w naszych rękach”- brzmią tu jak memento słowa Szuchewycza). „Zły naród nie śpiewa” – przekonuje muzyk z wykształcenia, Roman Drozd, choć nikt o nic nie oskarża całego narodu ukraińskiego. Ba, to właśnie Polacy przypominają o tych sprawiedliwych Ukraińcach, którzy wykazali się heroizmem ratując polskich sąsiadów przed eksterminacją.
A odnośnie śpiewania… Pewnie zna Roman Drozd taką pieśń: Śmierć, śmierć, Lachom śmierć /Śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie / Prowadzi nas OUN w krwawy bój… Nie stworzył jej zły naród. Wszak nie ma zbrodniczych narodów, są tylko zbrodnicze ideologie… Ale czy wie o tym Roman Drozd? A skądże wzięły się wpadające w ucho pieśni niemieckich zbrodniarzy wojennych?
Chwyt nr 6: na endeka albo agenta Moskwy
Wielu już narzekało, że polską polityką rządzą dwie trumny: Piłsudskiego i Dmowskiego. Przypadkiem okazuje się, że trumna Dmowskiego spędza sen z powiek także ukraińskim zwolennikom OUN i UPA. Oto pisze Drozd o postawie ks. Zaleskiego: „To po prostu Himalaje Endecji w czystej, wyborowej i spirytusowej postaci.” Choć nie ma na polskiej scenie politycznej partii o nazwie Narodowa Demokracja, a ci którzy się do niej odwołują są na marginesie, to okazuje się, że upamiętnianie ofiar tej zbrodni jest nacechowane politycznie. Zebrali się okropni endecy i jątrzą! W to myślenie wpisał się nawet dr Grzegorz Motyka pisząc w GW: „Jednak złudzeniem jest również myślenie, że uda się ujednolicić pamięć o tej tragedii wedle przedwojennych, endeckich schematów myślenia o mniejszościach narodowych” (GW z 24.05.2008)
Po takim dictum każdy Polak nie mający nic wspólnego z narodowcami woli tematu nie poruszać, by nie otrzymać łatki endeka. I o to chodziło! Z jednej strony endecka prawica, z drugiej lewackie intrygi na długim sznurku Moskwy. Obie łatki do wyboru.
Chwyt nr 7: zmienić temat i wzbudzić współczucie
Jest w liście Romana Drozda kuriozalny fragment: „Dlaczego nikt na >>tej Ziemi<< nie mówi o całym kontekście permanentnie wyrzynanej inteligencji w Ukrainie sowieckiej, o tzw. >>rozstrzelanym odrodzeniu<< w latach trzydziestych, dlaczego nikt nie zauważa tragedii podziału konfesyjnego, piętna rusyfikacji i problemów do dziś z tożsamością, próbą nazywania rusinami, łemkami, chachłami, prawosławnymi, unitami, banderowcami…” Nikt Romanowi Drozdowi nie zabrania upamiętniania ukraińskich ofiar. Dlaczego jednak żąda tego od Polaków? Jest takie przysłowie – bliższa koszula ciału. To normalne, że Polacy upamiętniają przede wszystkim Polaków, Żydzi Żydów, Ormianie Ormian… O co więc chodzi Drozdowi? Ano oto, by zmienić temat, przedstawić się w roli ofiary. Ofiara zawsze wzbudza współczucie, ofiara nie może być zła. Nie przypadkiem więc każda próba mówienia „o Wołyniu” spotyka się z odpowiedzią drugiej strony: „a akcja Wisła?!” (którą to zresztą akcję próbuje się określić jako ludobójczą). Lecz skoro pisze o sobie Drozd: „jestem dzieckiem akcji Wisła”, to chciałoby się spytać: jakaż to była ludobójcza akcja, skoro wydała takie owoce jak Roman Drozd?!
Chwyt nr 8: przemilczać wszystko, co nie pasuje
Każdy, kto kiedykolwiek w życiu skłamał, wie, że kłamstwo jest trudniejsze od prawdy. Kłamstwo, w przeciwieństwie do prawdy, wymaga wiele wysiłku. Mówiąc prawdę nie zastanawiamy się – po prostu mówimy, co wiemy. Kłamiąc musimy uważać, by wypowiadane fałsze pasowały do rzeczywistości znanej okłamywanym a także by pasowały do kłamstw wcześniej wypowiedzianych. Kłamca tworzy nieistniejący świat, gdzie nie ma miejsca na niewygodne prawdy.
... (gość) -- 27.05.2009 - 10:17Jest w historii zbrodni „wołyńskiej” kilka faktów, które nijak nie pasują do fałszów spreparowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Nie przypadkiem utrzymuje się nad nimi głuchą ciszę, gdyż podjęcie dyskusji o nich zawaliłoby jak domek z kart misternie zbudowany mit.
Nie mówi się więc o ukraińskich ofiarach OUN-UPA. W liście pana Drozda nie uświadczy się ani zdania o tych sprawiedliwych Ukraińcach, którzy zapłacili życiem za pomoc niesioną polskim sąsiadom poddanym eksterminacji UPA. Pan Drozd zamykając usta księdzu Zaleskiemu chciałby strącić w otchłań niepamięci tych prawdziwych bohaterów ukraińskiego narodu lat 40-tych ubiegłego wieku. „Heroje” pana Drozda mają się bowiem do tych prawdziwych bohaterów jak pięść do nosa. Nie przypadkiem nie przeczytamy o nich w Gazecie Wyborczej, która, jak sama się chwali, „poświęciła Wołyniowi kilkadziesiąt tekstów”. Tak samo nie dowiemy się od apologetów UPA o tragedii mieszanych rodzin polsko-ukraińskich, gdzie mordowano często nie tylko polskich członków tych rodzin, ale także ukraińskich, szczególnie tych, którzy odmówili mordowania swoich bliskich. Jakże nie pasują te ofiary do mitu „konfliktu polsko-ukraińskiego”!
Powyżej wymienione chwyty erystyczne składają się na tzw. UPA-Lüge, kłamstwo „wołyńskie” podobne do kłamstwa oświęcimskiego, jak wyraził się prof. Szawłowski w przedmowie do „Ludobójstwa…” W. i E. Siemaszków. Lista ta nie obejmuje zapewne wszystkich używanych chwytów, jest zaledwie wynikiem analizy jednego listu. Wyobraźnia apologetów OUN-UPA jednak nie próżnuje. Jeszcze wiele się od nich dowiemy<<.
Dymitrze,
w ogóle to dzięki za ten tekst i z ate świadectwa poruszające, bo oczywiście dopiero teraz poczytałem i tekst i ciekawe komentarze pod.
pzdr
grześ -- 27.05.2009 - 11:39Ukrainofob
Hm.A skąd przekonanie że mialo być coś zlego w tym artykule?
adadniary -- 27.05.2009 - 13:48Czy z uwagi na to że jest to blog poświęcony UPA i jej dzialalności wynika że wszystko co tu jest publikowane ma oczerniać Ukraińców?
Pan Drozd to Ukrainiec tak się sklada. Może i jest zly, ja tam go nie znam, może wyrywa skrzydelka muchom etc.
Chodzi glownie o to aby przedstawić też ukraiński punkt widzenia na ten temat.
Osobiście nie zgadzam sie z pewnymi tezami tego tekstu ale mam do tego pelne prawo (jako historyk)
Pozdrawiam
link
http://27wdpak.btx.pl/publikacje/50-samoobrona-ludnoci-polskiej-na-woyni...
adadniary -- 27.05.2009 - 13:55proszę następny link.
Tak sobie poczytałem komentarze
i składam zamówienie:), może by ktoś kompetentny napisał coś o akcji “Wisła”, wprawdzie z tematyką blogu Dymitra nie ma to zbyt wiele współnego, ale byłoby ciekawie o tym poczytać, szczególnie, że jakoś często przywoływane jest to jako kontrprzykład do zbrodni ukraińskich, który ma udowadniać, że Polacy i władze polskie mają też sporo na sumieniu.
Więc czy to była akcja uzasadniona, czy był to wyraz antyukraińskiej polityki komunistycznych władz polskich li tylko?
Czy może nie mieliśmy za wiele do gadania i był to szerszy plan w ramach tego co robił ZSRR itd?
Przepraszam za te “ignoranckie” pytania, ale historią pasjonowałem się dawno temu i to epokami tylko raczej tylko do XVI wieku, a później tylko historią USA i obu Ameryk.
Więc gdyby Dymitr, Adadniary czy inny sensowny komentator z tych, co się tu pojawiają, coś o tym napisał, byłoby to pewnie z pożytkiem ogólnym i szczegółówym.
Pozdrawiam.
grześ -- 27.05.2009 - 14:13next one
http://www.bibula.com/?p=2802
adadniary -- 27.05.2009 - 14:00re: „Gonił nas człowiek z siekierą..." - ale to nie było tak, ja
Jeśli chodzi o Akcję Wisla to warto poszperać na stronach Ukraińskich i Lemkowskich. Oczywiście też polskich a potem jakoś to do kupy pozbierać i wyciągnąć wnioski.
Wieczorem coś podeślę ponieważ mam spory “magazyn” linków.
Ogólnie rzecz biorąc Ukraińcy w Polsce bardzo mocno eksponują swoje krzywdy których doznali podczas tej akcji.
Szczerze mówiąc nie dziwię się bo także mają prawo do kultywowania pamięci wielu często niewinnych ofiar, a Akcja Wisla moim zdaniem (mogę się mylić) byla o ile nie przemilczana to przedstawiana w dosyć nazwijmy to skromny sposób w naszej historiografii.
Kilka linków mam “pod ręką”
http://www.zup.ukraina.com.pl/index.php?option=com_frontpage&Itemid=1
http://www.zup.ukraina.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=...
http://akcjawisla.semper.pl/
http://www.lemko.org/polish/GazetaGorlicka.html
adadniary -- 27.05.2009 - 14:09Dzięki, poczytam w wolnej chwili,
ale apel o napisanie tu podtrzymuję:)
pzdr
grześ -- 27.05.2009 - 14:15Wisla
Od siebie dodam, że osobiście uważam,że to chyba już ktoś napisal tu, korzyść z Wisly jest taka że wbrew temu co twierdzi wielu historyków także polskich, kuteczniej zlikwidowano UPA w Polsce.UPA jak i niemiecki Werwolf (sorry chyba inaczej się to slowo pisze)i jak jakakolwiek inna partyzantka nie molaby istnieć bez zaplecza – czyli terenu na którym żyje przychylna, lub pomagająca jej ludność.
adadniary -- 27.05.2009 - 14:25Pamiętajmy także że zaczelo się na Wolyniu, a Ukraińcy nie mieli zbyt dobrej opinii wśród Polaków (chodzi też o SS Halyczyna czyli Galizien, ukraińską policją dzialającą już od 1939, Powstanie Warszawskie – rozmawialem w poniedzialek z pracownikiem Muzeum Powstania Warszawskiego, który uświadomil mnie że w czasie PW wbrew temu co piszą też polscy historycy Ukraińcow bylo mnóstwo i w większości oni odpowiedzialni byli za masakrą Ochoty 40 tyś ofiar)
Bardzo często w czasie AW udzial brali (celowo kierowani)ludzie po “przejściach“wolyńskich, galicyjskich,małopolskich. szukający osobistej zemsty na Ukraińcach.Czasy byly co najmniej dzikie, ludzie po paru latach wojny też zdemoralizowani, palający chęcią odwetu.
CDN
Panie Dymitrze!
Wydaje mi się, że za akcję „Wisła” to mógł przeprosić prezydent Aleksander Kwaśniewski. To się działo w protektoracie sowieckim, ale obecna Polska jest formalnym spadkobiercą prl-u, więc byłoby to zasadne.
Ruś Kijowska nie odpowiada za zbrodnie popełnione przez socjalistów narodowych pod władzą innych socjalistów. Jeśli władze w Kijowie chcą ponosić odpowiedzialność za tę zbrodnię, to ich sprawa ale nie mogą mieć pretensji do Polaków, że mogą to wyciągać. Sami tego chcą!
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 27.05.2009 - 16:24Co do Akcji Wisla
To sądzę, że jej głównym celem było nie zlikwidowanie UPA na Łemkowynie ale wlaśnie rozbicie i fizyczna likwidacja zwartego osadnictwa ukraińsko/łemkowskiego w Polsce.
Nastapila prawie calkowita likwidacja ich kultury a co za tym idzie sily.
Teraz mamy takie paradoksy, ze jak się jedzie przez Bialy Bór pod Koszalinem to mija się flagi ukraińskie na budynkach uzyteczności publicznej albo że w kilku mazurskich powiatach 20-50% ludności to Ukraińcy bądź Łemkowie.
I jeszcze ja jako młody chłopak usłyszałem i zapamietałem 2 sorawy.
Igła -- 27.05.2009 - 17:23Jedna to taka, że stary Polak w Pwinicznej, lemkowskiej wsi powiedzial mi, że dopuki tu nie przyszło UPA w 44/45r to my zyliśmy jak bracia.
A drugie, to że ani hektakomby Wołynia, Podola, Żytomierszczyzny a potem Akcji Wisla nie można rozpatrywać w oderwaniu od ciągu wydarzeń zapoczątkowanych buntami kozackimi Naliwajki, od schyłku XVI wiku i Unią Brzeską wydumana przez nędznego króla, ulubieńca wrednego katolstwa, Zygmunta III.
.......
eOd siebie dodam, że osobiście uważam,że to chyba już ktoś napisal tu, korzyść z Wisly jst ….
Przepraszam za budowę tego zdania ale coś przemęczony ostatnio jestem
No własnie tej kultury łemkowskiej
szkoda, kurde, to w ogóle taki czas był, że zagładzie uległ stary świat i różne kultury w różnych miejscach.
I Kresy i sztetle i póxniej i ukraińsko łemkowskie osadnictwo.
Najbanalniej można skwitować, ludzie ludziom zgotowali ten los.
Ważne co z tym trudnym dziedzictwem się (z)robi teraz.
pzdr
grześ -- 27.05.2009 - 17:52@Grzesiu
Zobacz co się dzieje.
Dymitryj dłubie w temacie i zbiera często cięgi od tych co by chcieli aby on UPA na dzisiejszej Ukrainie zlikwidowal i od takich, co oczekują, że wyprze się sprawiedliwych Rusinów.
No i jeszcze fundacje założy, pomnik i order ufunduje.
Pozostaję wiara w dłubanie.
A z tym sztetl to uważaj, i tak juz jesteś na volksliście u Maryli.
Igła -- 27.05.2009 - 18:00Motyka
“Władze uciekły się do wysiedleń nie dlatego, że był to jedyny sposób likwidacji UPA, lecz ponieważ chciały się pozbyć problemów z mniejszością ukraińską.Tylko to tłumaczy fakt wysiedlania ludności z terenów, na których UPA miała niewielkie poparcie, np. z Beskidu Niskiego czy Podlasia.Przekonują także o tym wysiedlenia prowadzone w 1950 r. w powiatach Nowy Targ i Chełm, gdy UPA już nie istniała.
Często powtarzane twierdzenie, iż dzięki przesiedleniom mamy dziś spokój na granicy z Ukrainą, wymyka się empirycznym badaniom i może być przyjmowane lub odrzucane tylko na wiarę.Warto dodać, że usprawiedliwiający w ten sposób akcję Wisła nie zauważają, że dokładnie w ten sam sposób można usprawiedliwić operację banderowców.
Mordy na Wołyniu nie sprowokowały władz polskich do przeprowadzenia wysiedleń, zostały natomiast znakomicie propagandowo wykorzystane do usprawiedliwienia tej akcji. Dzięki temu uzyskano dla niej sporą akceptację społeczną.
Wołyńskie “czerwone noce” mogły mieć wpływ na motywację poszczególnych oficerów i żołnierzy WP, co ewentualnie przejawiało się w ich postępowaniu z ludnością, lecz nie były przyczyną wysiedleń.”
Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka 1942 – 1960, s, 590
Ja osobiście nie zgadzam się z Panem doktorem Motyką.
adadniary -- 27.05.2009 - 19:08Pani(e) Adadniarze(o)!
Z czym Pan(i) się nie zgadza? Bo trudno dociec, czy chodzi o brak dowodu powiązania przyczynowo-skutkowego pomiędzy wysiedleniem, a spokojem? czy może, że nieuzasadnione były wysiedlenia po likwidacji upa, gdyby przyjąć za prawdziwe twierdzenia ówczesnych władz? czy może, rzeź wołyńska była przyczyną wysiedleń? Czy może jest jeszcze inna informacja, jaką Pan(i) kwestionuje?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 27.05.2009 - 19:49Nie mam wyrobionego zdania nt. operacji Wisła
Przyjdzie czas na zajęcie się Wisłą. Niestety do tego czasu grześ musi szperać w sieci:)
Dymitr Bagiński -- 27.05.2009 - 21:31Być może rzeczywiście było tak, że władze chciały rozproszyć Ukraińców, Łemków po kraju. Czasy sprzyjały takim rozwiązaniom. Trzeba by prześledzić aktywność UPA przed i po…
Denerwuje mnie napompowywanie Wisły. We Wrocławiu na kurii grekokatolickiej wisi tablica ku czci “ofiar akcji Wisła”. Jakoś nigdzie nie widziałem tablicy ku czci ofiar tzw. repatriacji. Drozd (uwaga, jest dwóch Romanów Drozdów) sugerował, że Wisła mogła być ludobójcza. Podobnie mówił Juszczenko. To kpiny, obnoszenie się z pluszowym krzyżem, oczywiście w kontekscie Wołynia i Galicji Wsch.
veto
Jestem troszkę zagoniony teraz więc postaram sie przygotować dłuższą wypowiedź w przyszłości.
adadniary -- 27.05.2009 - 21:46Przede wszystkim (w tym momencie nie podam źródeł) była to moim zdaniem forma vendetty za Wołyń i późniejsze (także wcześniejsze wydarzenia)
Władze PRL zdawały sobie jasno sprawę z nastrojów panujących wśród Polaków, oczywiście w kwestii Ukraińskiej.Wielu żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy przeprowadzali akcję Wisła robiła to z radością i zaangażowaniem, że użyję tu eufemizmu.Było też sporo mocno zdemoralizowanych jednostek karnych.
Oczywiste jest dla mnie że miało to na celu rozbicie żywiołu ukraińskiego, zwłaszcza że dosyć często ukraińscy pracownicy administracji, milicji etc podpisywali petycje z nazwijmy to prośbą o wcielenie tych rejonów do ZSRR.
Wiadomo że wcześniej podpisany został układ z Wielkim Bratem o wymianie ludności, co też miało wpływ na politykę władz wobec mniejszości.
Nie wolno traktować tematu według obecnych kryteriów, bo tego typui aberracje nie mają większej wartości naukowej, a wydaje mi się że w tym przypadku Pan Motyka Taki błąd popełnił.
Akcja OUN UPA była niezwykle skuteczna i rozmawiając z wieloma Ukraińcami prosto w oczy mówili,że to było ok.Bez brutalizmu i morza przelanej polskiej krwi mieli by dziś kłopot z Lachami.
A tak, minęło kilkadziesiąt lat, ZSRR paszły w pizdiet i Lachiw też nie ma.
Proszę mi wierzyć tak mówili.(swoją drogą znam takich, polskich, którzy mają w pokojach plakaty z tekstem, powiem po Polsku “Lachy nie znacie dnia ani godziny“z odpowiednią grafiką)
I szczerz mówiąc, mimo że do nacjonalisty mi daleko uważam że akcja Wisła także ten problem rozwiązała. Na tamten czas było to rozwiązanie optymalne.(byłą taka opcja, chyba jakiegoś polityka amerykańskiego, żeby wszystkich Niemców po wojnie WYKASTROWAĆ – to nie żart)
Chodzi też tutaj o to, i tu też posiłkuję się doświadczeniami z moich kontaktów z Ukraińcami, że bardzo głośna propaganda wokół Wisły, ma pewne swoje cele polityczne.Ludzie ci mówiąc o Wiślie za cholerę nie chcieli powiedzmy uwierzyć ze ich rodacy potrafili np wyłupić dziecku oczy, czy rozpruć brzuch kobiecie w ciąży.
Licytacja cierpienia jest jak wiadomo o tyle dobra, że większość raczej staje po stronie tych którzy więcej przecierpieli. I bardzo często Polacy są oskarżani o to że często chcą występować w roli ofiary.A jednak tak nie jest.
Proponuję porozmawiać a Ukraińcami polskimi.
Oczywiście nawet bez lektury źródeł czy też książek opisowych nie wierzę że wszyscy Ukraińcy wysiedleni byli winni.
Odpowiedzialność zbiorowa….hm…z jednej strony wiadomo co robiła UB,SB,MO,KBW etc. Specyfika działań komunistów za którą nie do końca musimy mieć poczucie winy. Z drugiej wszyscy tak funkcjonujemy (ok, może nie wszyscy),ze postrzegamy ogół, czyli mamy pewne wyobrażenie na pewne zjawiska, sytuację, przedmioty itp.
Polacy w Niemczech to złodzieje i nawet konsula RP w USA, o ile dobrze pamiętam przetrzepali, bo jechał na polskich blachach.
Bylem 4 lata w UK więc temat trochę znam z autopsji.
No i dostało sie niewinnym Ukraińcom także. Oczywiście można tu spytać czy tysiące zamordowanych Polaków było winnych i wiadomo że odpowiedź jest prosta.
I jeszcze troche historii porównawczej.
Mieszkam w Wielkopolsce (osobiście czuję się Kujawiakiem) i w tym rejonie bardzo mocno popularyzuje się wiedzę o Powstaniu Wielkopolskim, niekoronowanym królu Polski, mistrzu pracy organicznej, czyli ks. Piotrze Wawrzyniaku, Hakacie,Kultur Kampfie, buntów szkolnych itp.
Często określane jako faszystowskie państwo Polskie w 20 leciu nawet w 5 procentach nie wprowadziło takich rygorów i tak surowego prawa narodowościowego jak Prusacy. I pytanie co musieliby zrobić Polacy z mniejszością niemiecką podczas Powstania?
Ok, sytuacja nie jest identyczna ale do mnie to dociera.
Histroria to robota także dla psychologów, nie tylko humanistów.
I jeszcze jedno pytanie jak Polacy postąpiliby z Ukraińcami gdyby ci czasie wojny zachowywali się jak przystoi na obywateli tego kraju? Tak tak wiadomo że dawno już mieli aspiracje niepodległościowe i władze II RP dały ciała nie biorąc tego pod uwagę. No tak ale w czasie I wojny Polacy masowo NA OCHOTNIKA (badałem ten problem)wstępowali do wojska Cysorza a w wielu domach do czasów 2 wojny wisiały portrety Wilhelma na scianach.Niemcy stawiali w wielu miejscach, także w moim mieście Pomniki Kaczmarka czyli pomniki na cześć żołnierzy polskiego pochodzenia.Też mieliśmy wtedy aspiracje niepodległościowe i POW i Sokoła itp.
Ups muszę kończyć ale nie wyczerpałem tematu….
Pozdrawiam serdecznie
pisanie pod pseudonimem po ścianach w toalecie...
Igła – 27.05.2009 – 18:23 opt. cyt: >>(1) ... w kilku mazurskich powiatach 20-50% ludności to Ukraińcy bądź Łemkowie…
(2)... stary Polak w Pwinicznej lemkowskiej wsi powiedzial mi, że dopuki [pis.org.] tu nie przyszło UPA w 44/45r to my zyliśmy jak bracia…
(3)... hektakomby Wołynia, Podola, Żytomierszczyzny a potem Akcji Wisla nie można rozpatrywać w oderwaniu od ciągu wydarzeń zapoczątkowanych buntami kozackimi Naliwajki, od schyłku XVI wiku i Unią Brzeską wydumana przez nędznego króla… Zygmunta III.<<
(1) Proszę zatem o podanie nazw niedookreślonych powiatów z 20%-50% odsetkiem mniejszości ukraińskiej i łemkowskiej… bo uznam wywód za myślenie życzeniowe! w kontekście inf.ze str.MSWiA dot.Spisu powszechnego 2002: określającego mniejszość ukraińską: ~27 000. i inf.Zw.Ukraińców podającego liczbę członków: ~7000! a nie kwestionującego danych Spisu…
(2) Nie znajduję – bo wydaje się, iż po prostu nie ma – “wsi lemkowskiej” o nazwie: “P w i n i c z n a” raczej idzie o P i w n i c z n ą, a to gród obronny i miasteczko, założone wg wykopalisk przez Kazimierza Wlk. w połowie XIVw. kiedy na tych terenach nie znaleziono zabytków materialnych wołoskich osadników pańszczyźnianych, którzy stworzyli kulturę tzw.“łemków”.
Aspekt “braterstwa” przed 1944/45r. w Piwnicznej, też raczej wątpliwy, zważywszy los “braci starszych” tj.Żydów z Piwnicznej, eksterminowanych przy gorliwym udziale lokalnej Policji Ukraińskiej rekrutowanej z Łemków “uświadomionych” przez Komitet Kubiłowicza z Krakowa…
(3) Można dyskutować dzieje od hominidów – kazirodców, padlinożerców czy kanibali etc. – ale należy określać jasno jaki “kontekst historyczny” ma się na myśli… bo jeśli chodzi o relatywizację zezwierzęcenia np. poprzez retorykę “bolszewicką” czy podobną “banderowską”... dopuszczające dziejowe zemsty żywiołów “klas” czy “nacji” wobec tzw.“polskich panów” czyli różnej proweniencji elit i władz, uzasadniające tradycyjne na “u-krainie” ludobójstwo Żydów, spolonizowanej szlachty i mieszczan, a w 1943-45r. bezbronnych dzieci, kobiet, starców i mężczyzn, głównie niewinnych “dziejowo” (za jakiekolwiek elity i władze) chłopów … to byłyby brednie dla zwykłych nieuków lub szowinistycznych idiotów…
Wiele narodów Europy – w tym zwłaszcza “porozbiorowa“Polska – doświadczyły i odreagowywały wrogą “szowin-izację” ale zdecydowanie nie wszystkie ruchy, powstania i wojny narodowo-wyzwoleńcze doprowadzały do zwierzęcego, masowego ludobójstwa bezbronnych dzieci, kobiet, starców i mężczyzn!...
“Akcja Wisła” to odrębny temat konsekwencji niebezpiecznego XXw. faszyzującego nacjonalizmu zach.ukraińskiego, jak akceptowane dotychczas przez politykę i prawo międzynarodowe “wygnania” Niemców (Litwinów; Białorusinów; Rusinów z płn.Lubelszczyzny; Słowaków i “umiarkowanych” deklarujących współcześnie ~500tys. mniejszość niemiecką... oraz moich przodków Rusinów z woj.lwowskiego – zbiegłych na Lubelszczyznę w 1944r. przed terrorem SB OUN – nie repatriowano “dobrowolnie” do CCCP i nie deportowano na “ziemie odzyskane” gdyż nie uprawiali niebezpiecznej dla każdego państwa terrorystycznej polityki i partyzantki) ale taktyczne wprowadzanie “Akcji Wisła” do dyskusji o “sprawiedliwych pośród Ukraińców” nie służy żadnej kwestii… poza propagandą nacjonalistyczną!
Reasumując: proszę (ponownie) pisać w miarę ściśle, bo myślenie ogólnikowe i życzeniowe sprawia wrażenie (jak mawia Niesiołowski) anonimowego pisania pod pseudonimem po ścianach w toalecie…
Kirylejsky (gość) -- 28.05.2009 - 00:31hominidy
Faktycznie, wyliczanie krzywd – co kto komu i za co – jest śmieszne.
adadniary -- 28.05.2009 - 12:33Za Naliwajkę można by dorzucić Lędzian – Lachów i ich przymusowe deportacje na wschód przez Jarosława Mądrego, pierwsze deportacje w historii Polski.
A tak przy okazji, rozmawiając kiedyś z jednym Ukraińcem, sympatykiem OUN, zakomunikował mi, że według najnowszej historiografii (Ukr) takie miasta jak Chełm, Przemyśl, ba bo nawet Lwów założył jakiś książę ruski Przemysł (sic)
Zaskoczony tą informacją poszperałem tu i ówdzie, natknąłem się oczywiście na Lędzian, a o żadnym Przemyśle nic nie znalazłem.
Tego typu dyskusje pachną niezdrowym szowinizmem (ciekawe czy jest zdrowy hehe) a wiadomo co się wtedy dzieje z prawdą historyczną.
Kirylejski
gadaj se z tę ściana w kiblu.
Igła -- 28.05.2009 - 12:43dla padierżenia razgawora
http://free.of.pl/w/wolyn/pano_005.html
adadniary (gość) -- 28.05.2009 - 12:51Panie Adadniary
A niby kto założył Lwów i dlaczego województwo lwowskie nazywało się w I Rzeczpospolitej woj. ruskim?
W moim atlasie z 32r, na terenie powiatów chełmskiego, hrubieszowskiego, przemyskiego przeważają Ukraińcy.
Paradoksalnie w woj. tarnopolskim, czyli dalej na wschód od lwowskiego przeważaja Polacy..
Ot taki paradoks pogranicza.
Stąd też tu była kolebka nacjonalizmu ukraińskiego.
Zagadkowe też jest, że najwiekszy wybuch mordow nastąpił poza Galicją, czyli na Wolyniu, gdzie za caratu nie było większych konfliktów a potem ounowska zaraza tam znalazła świetne podglebie dla siebie.
PS niektórzy porąbańcy do Ukrainy wliczają Kraków.
Igła -- 28.05.2009 - 12:51Dla tych, którzy
nie uważają Ukraińców za kazirodców, padlinożerców czy kanibali etc. – ale należy określać jasno jaki “kontekst historyczny” ma się na myśli…etc
W niektórych powiatach przekroczono 10 procent udział Ukraińców do ogółu mieszkańców. W województwie olsztyńskim przekroczono go w skali całego województwa (11,6 procent) oraz w powiecie iławeckim (41,2 procent), braniewskim (35,2 procent), węgorzewskim (35,1 procent), pasłęckim (25,7 procent), bartoszyckim (20,6 procent), kętrzyńskim (18,2 procent), giżyckim (12,4 procent), morąskim (12,1 procent) i lidzbarskim (11,2 procent). W województwie szczecińskim w powiecie człuchowskim odsetek ten wynosił 20,8 procent, w miasteckim – 13,6 procent i bytowskim – 10,3 procent, a w województwie wrocławskim w powiecie lubińskim (14,1 procent) i średzkim (10,1 procent). Szczególnie wysokim odsetkiem Ukraińców odznaczały się niektóre gminy. Na przykład w powiecie węgorzewskim w gminie Banie Mazurskie wyniósł on 71 procent, Kuty – 64 procent, Budry – 50 procent i Węgorzewo – 45 procent. Na 92 wsie w tym powiecie, aż w 57 przekroczono 40 procent odsetek Ukraińców do ogółu ich mieszkańców (44), a niektóre z nich w całości zostały zasiedlone ludnością ukraińską. Zaznaczmy, że podobnie przedstawiała się sprawa i na innych terenach (45). – fragment raprtu z wykonania Akcji Wisła.
Igła -- 28.05.2009 - 13:20Panie Igło
Nieporozumienie Panie Igło. Chodzi właśnie o porąbańców. Niech Pan wpisze Lędzianie w Googlach.
adadniary (gość) -- 28.05.2009 - 13:36Szczerze mówiąc do niedawna nie miałem pojęcia o nich i nie ma to dla mnie znaczenia, co nie zmienia faktu że kiedyś Galicja (jeśli chodzi o uściślenie geograficznego zasięgu jest tam jakaś mapka) zamieszkana była przez ludność z polskiej grupy językowej.
Nieprzypadkowo zresztą zostali w 10, lub11 wieku wysiedleni na wschód.
A Lwów założył K. Wielki od zera i w miejscu innym niż spalone przez ks litewskiego Lubarta w 1350 stare miasto Lwów (jeśli chodzi o ścisłość) co nie zmienia faktu, że “oryginał” powstał 100 lat wcześniej (“autor” Daniel Halicki)
Chodzi o bezsensowną licytację historyczną.Kto pierwszy zrobił coś komuś, co było zemstą za coś.Zwłaszcza jeśli chodzi o wydarzenia odległe w czasie.
Jednakże mimo wszystko jakiś etos sie rodzi w zbiorowej świadomości zapewne.
No ale chyba Wołyń nie mógł być zemstą za krwawe stłumienie powstania Nalewajki
Województwo ruskie było już ruskie w 12 wieku po deportacji Lędzian.
Ja też staram się zrozumieć tę wyjątkowo okrutną reakcją Ukraińców i szukam gdzie się da.Dotychczasowy wnoisek – nie rozumiem.Szerszy kontekst ok, można iść tą drogą, metoda porównawcza jest jednak lepsza.
cannibal holocaust
Szczerze mówiąc takie pytanie dla tych którzy mogą odpowiedzieć – czy Ukraińcy robią coś (jakieś komitety, organizacje itp) aby Polaków przekonać że nie są kanibalami, mordercami itp.
adadniary (gość) -- 28.05.2009 - 13:44Ja ich nie uważam za takich wielu znam i są ok ale szperając po blogach, czasopismach etc nie natknąłem się na nic w tym temacie interesującego.
Panie Adadniary
Przecież ja nie przeskakuję z Nalewajki na Wolyń.
Mnie chodzi o to, żeby ci co czytają cokolwiek u Dymitra o Wołyniu nie uznali, że to spadło z nieba.
Dla mnie to był ciąg wydarzeń.
Zaporożcy rozsadzili od środka I Rzeczpospolitą bo nie uznano ich stanowych abmicji. Unia Perejsławska, jej zdrada przez szlachtę rusko/polską dala im jasną odpowiedź.
Potem przełożyły sie ( te ambicje ) one krzywdy na ruchy nacjonalistyczne, anarchistyczne i religijne oraz zróżnicowanie ekonomiczne.
Chłopem biednym mógł być Rusin albo Polak ( w miasteczku Żydowin ich jednako grabił) ale na folwarku już tylko Lach siedział.
A w II R-litej siedział jeszcze na policji, w szkole, urzędzie.
No to już nie chcieli wspłnego państwa i wzięli się za siekiery.
Szela, też był dobry katolik, a panów piłą rżnął.
Choć pewnie był kazirodcą i hajdamakiem to od cysorza katolickiego w nagrodę gospodarkę ( bodaj na Pokuciu ) dostał.
A że kilkaset dworów do pnia spalił albo obrabował to nasz ci jest.
A najgorzej, że nienawistnicy nadal brużdżą i na dodatek z Moskwy kasiorke liczą.
Igła -- 28.05.2009 - 14:02Po obu stronach.
"...nienawistnicy nadal brużdżą..."
Twierdzenie “igły”: >>T e r a z m a m y takie paradoksy, ze j a k s i ę j e d z i e przez Bialy Bór pod Koszalinem t o m i j a s i ę flagi ukraińskie na budynkach uzyteczności publicznej albo że w k i l k u m a z u r s k i c h powiatach 2 0 – 5 0 % ludności t o U k r a i ń c y bądź Ł e m k o w i e. <<
Dowód “igły”: >>...Na 92 wsie w tym powiecie, aż w 57 przekroczono 40 procent odsetek Ukraińców do ogółu ich mieszkańców (44), a niektóre z nich w całości zostały zasiedlone ludnością ukraińską. Zaznaczmy, że podobnie przedstawiała się sprawa i na innych terenach (45) fragment r a p o r t u z w y k o n a n i a A k c j i W i s ł a<<.... z l.40-ych!... ale współcześnie “igła”- zapewne na skutek dumy narowowej w Polsce z działalności i tradycji “hajdamaków”, “rezunów”, OUN-UPA, Nahtigal, Rolland, SSGalizien, Policji Ukraińskiej, Starżników obozowych… etc. oraz większości “sekciarskiego” kleru grekokatolickiego i prawosławnego, tumaniących wiejską“czerń” oraz popierających “misteriami” a często przewodzących szowinistycznemu teroryzmowi i ludobójstwu w l.40-ych… – pochodzenie ukraińskie zadeklarowało w Spisie 2002r. 27 0 0 0 o s ó b! czy to się nacjonalistom ukraińskim w Polsce podoba czy nie…
Poglądów w rodzaju: >>...No to już nie chcieli wspłnego państwa i wzięli się za siekiery… Szela, też był dobry katolik, a panów piłą rżnął<< godnych świadomego potomka “rezunów” kometować nie należy…
“igła”! jeśli nie masz odwagi i nie potrafisz pisać pod nazwiskiem przodków odpowiedzialnie, z rozumnym uzasadnieniem kontrowersyjnych poglądów, wskazując prawdziwe żródła… to poprostu milcz, lub pisz te anonimowe nacjonalistyczne hasła i slogany w toaletach…
Kirylejski (gość) -- 28.05.2009 - 16:01Dymitryj
to twój blog.
Igła -- 28.05.2009 - 16:47Ja z tym nienawistnikiem gadać nie będę.
tryzubek
No to racjonalnych przyczyn Ludobójstwa upersów tutaj chyba nie znajdziemy.
adadniary (gość) -- 28.05.2009 - 19:11Bo być uciskanym (o jakimkolwiek rasizmie i antyukrainiźmie szlachty możemy zapomnieć) na równi zresztą z polskim chłopami ileś tam lat, a dopuścić się takich barbarzyństw niby “za karę” to, upieram się,są dwie inne bajki.
Zresztą ostrożnie z tą historią I RP.Cały czas pokutuje PRL w historiografii tego działu.
Nie ma absolutnie związku świadomość hm…narodowa Chmielnickiego i jego wojska (ogromna liczba Polaków, czy też byłych Polaków) z świadomością OUN`owców.
Z tym uciskiem chłopstwa też różnie bywało – ilość buntów chłopskich w RP była według mnie niewielka w porównaniu z np. Niemcami, Anglią, Rosją.
Warto także zauważyć różnice między częścią polską Ukrainy a rosyjską nie tylko w 20 leciu.
Można na razie zatrzymać się na takim wniosku,że UPA dość skutecznie, ale jakby nie patrzeć z bezradności postanowiła przeprowadzić “bohaterską walkę” z niezwykle silnym i prężnym żywiołem jaki mógł w przyszłości zagrozić ich interesom niepodległościowym.Hehe nawet sobie jakieś odznaczenia dawali za siekanie cywili.Przy okazji w ramach profilaktyki i ewentualnych późniejszych efektów repolonizacji postanowili także wyeliminować Polaków, którzy już dawno po polsku nie mówili i nawet nie wiedzieli ze mają takie korzenie, a także Ukraińców,którzy pomagali Polakom i w ogóle wszystkich,którzy coś tak8iego zrobili.
Oczywiście rozumiem te “przesłanki”.Wiadomo łatwiej rąbnąć Polaczka w łeb siekierą niż sie kurde bawić jeszcze ze 100 lat w jakąś spółdzielczość, organizacje samopomocowe, społeczne, kulturalne itp jak to Polaki robiły w Prusiech, Austrii i Rosji.A przy okazji znienawidzoną krowinę i prosiaka, czyli procenta za lata “okupacji“do zagrody sprowadzić.
Dla mnie sprawa jest prosta.UPA OUN to organizacje zbrodnicze, ludobójcze a jakiekolwiek dywagacje i wątpliwości na ten temat to hm…..ok nie będę przeklinał.
Ba ja też nie rozumiem
tego bestialstwa.
Tylko nie wyciągam z tego wniosku, że …bo to Ukraińcy.
Niemcy to taki kulturalny naród, a przecież zorganizowali polskie obozy.
Igła -- 28.05.2009 - 19:40cytacik
“Wpływy Polski na Ukrainie są mocno ograniczone, natomiast inaczej ma się sprawa z polskimi Ukraińcami, którzy są obywatelami Polski. Związek Ukraińców w Polsce, reprezentant tej mniejszości narodowej, też powinien potępić oficjalnie i publicznie znaną mu doskonale zbrodniczą przeszłość nacjonalistów ukraińskich.
Tymczasem wszystkie pytania naszego Związku (Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej – przyp. adadniary) Związek Ukraińców w Polsce zbywa…. milczeniem.
ZUwP najwidoczniej uważa, że można żyjąc w Polsce, milczeniem pochwalać tę zbrodnię. Ostatnio prezes Zarządu Głównego ZUwP na pytanie dziennikarza czy UPA powinna, według niego zostać bohaterem narodowym Ukrainy, odpowiedział twierdząco.
Czyli nie ma zbrodniarzy, zabójców dziesiątków tysięcy Polaków :mężczyzn, kobiet i dzieci, w dużej części zabitych w sposób okrutny. Są tylko bohaterowie.
Na zakończenie należy stwierdzić, ze p o b a d a n i a c h h i s t o r y k ó w p o l s k i c h i u k r a i ń s k i c h, p o u s t a l e n i u p r z e z n i c h w s z y s t k i c h p o d s t a w o w y c h f a k t ó w(podkr adadniary), pozostaje tylko doprowadzić do potępienia zbrodni przez Ukrainę oi Ukraińców.
Czy dojdzie do tego – nie wiadomo.Można tylko przypuszczać, że jeżeli tego nie uczynią Ukraińcy mieszkający w Polsce, szansa jest niewielka.Gdyby jednak ZUwP z r o b i ł t o c o p o w i n i e n (podkr. adadniary) przykład z Polski miałby dla przeciętnego Ukraińca ogromna znaczenie.”
Andrzej Żupański, Tragiczne wydarzenia za Bugiem i Sanem przed ponad sześćdziesięciu laty, Warszawa 2007, ss. 74 – 75.
Do IGŁY – w wielu miejscach na tym blogu Dymitr podkreśla że nie jest to blog antyukraiński. Pisząc rozdziały “prawdziwy bohater” daje to jasno do zrozumienia.
adadniary -- 28.05.2009 - 20:00W Wielkopolsce Niemiaszki nawet nieźle się dogadywały z Polakami – do czasu NSDAP.
Odwaliło im potem. Zresztą jak się ludziom powtarza i sprytnymi quasinaukowymi metodami do głowy wtłacza, ze sa nadludźmi i w ogóle wszystko naj, to wiadomo.Ukraińcy bez UPA też byliby inni, inni byliby Polacy bez OWP.
Ja wierzę w “dogawor” z Ukraińcami, ale przyznaję że się on oddalił ostatnimi czasy.Powinniśmy się zbliżyć (Pol i Ukr)kulturalnie i społecznie. Ale ciężko bęzie bez dobrej woli Ukrainy – czyli potępienia zbrodni UPA OUN
Refleksja bez związku z czymkowiek
“Szela, też był dobry katolik, a panów piłą rżnął.
Choć pewnie był kazirodcą i hajdamakiem to od cysorza katolickiego w nagrodę gospodarkę ( bodaj NA POKUCIU ) dostał.”
Ciekawe czy potomkowie Szeli w latach 40. XXw. zostali wyrżnięci jako Polacy przez upowców czy też okazali się być “czystymi rasowo” Ukraińcami i rżnęli Polaków?
Do szkoły chodziłam z jedną Szelą...
Podkarpacianka (gość) -- 28.05.2009 - 20:14Panna w Karpatach
A propos Pokucia to warto przeczytać, zapewne mało znaną książkę: “Dawne Pokucie i Huculszczyzna W opisach cudzoziemskich podróżników. Wybór tekstów z lat 1795-1939”
Balthasar Hacquet, Najnowsze podróże przyrodniczo-polityczne po Karpatach Dackich i Sarmackich, zwanych również Północnymi w latach 1791-1793; Edmund Spencer, Podróże po zachodnim Kaukazie oraz przejazd przez Imerycję, Mingrelię, Turcję, Mołdawię, Galicję, Śląsk i Morawy w 1836 roku; Karet Wladislaw Zap, Wędrówki i przechadzki po galicyjskiej ziemi; Menie Muriel Dowie, Panna w Karpatach; Bernard Newman, Rowerem po Polsce; Dorothy Hosmer, Rowerem przez Polskę. Podróż młodej Amerykanki średniowiecznymi drogami z Krakowa ku niespokojnym ukraińskim Kresom; Hans Zbinden, Na Huculszczyźnie.
Siedem opisów Pokucia i Huculszczyzny, powstałych na przestrzeni prawie 150 lat (1794- 1939), a sporządzonych przez cudzoziemskich podróżników, było dotąd znanych jedynie wąskiemu gronu badaczy. Dzięki tej publikacji, opisami tymi będą mogły się zainteresować szersze kręgi miłośników Huculszczyzny. Autorami prezentowanych prac są: profesor nauk przyrodniczych, który pod koniec XVIII w. prowadził badania w Karpatach Wschodnich, w Siedmiogrodzie i na Bukowinie; angielski podróżnik powracający w 1836 r. z Kaukazu; czeski urzędnik pracujący we Lwowie, który odwiedził Pokucie w 1844 r.; młoda Szkotka, przebywająca na Huculszczyźnie w 1890 r.; angielski dziennikarz i dawny szpieg z czasów I wojny światowej, objeżdżający w latach trzydziestych XX w. Polskę na rowerze; amerykańska dziennikarka zwiedzająca Pokucie i Huculszczyznę – również na rowerze – na rok przed wybuchem II wojny światowej; wreszcie szwajcarski pisarz i naukowiec-socjolog, przebywający tam aż do pierwszych dni września 1939 r.
Podkarpacianka (gość) -- 28.05.2009 - 20:322xIgła i 1xadadniary
Przyznam szczerze: tyle wątków zostało w tej dyskusji poruszonych ( właściwie obejmujących całe nieomal tysiąclecie relacji Lachów i Rusinów) że trudno mi odnieść się do wszystkiego: Dlatego odniosę się do tego co jest przedmiotem bloga:
Igła zapytuje:
Zagadkowe też jest, że najwiekszy wybuch mordow nastąpił poza Galicją, czyli na Wolyniu, gdzie za caratu nie było większych konfliktów a potem ounowska zaraza tam znalazła świetne podglebie dla siebie.
Na Wołyniu istniały sprzyjające warunki do rozwoju sił banderowskich. Zjawisko dosyć złożone i nie przebadane w dostatecznym stopniu. Możemy podać jeden z tych powodów- istnienie gotowej formacji zbrojnej.Gotowej Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wystarczyło banderowcom ją przejąć i wykorzystać ..(.melnykowcy -mieli inną koncepcję i swoje ss-galizien) Trzeba w tym miejscu wyraźnie odróżnić oun-b od oun-m. Ich program był zasadniczo ten sam – sposoby realizacji jednak i osobiste ambicje liderów frakcji -odmienne.
Ani hektakomby Wołynia, Podola, Żytomierszczyzny a potem Akcji Wisla nie można rozpatrywać w oderwaniu od ciągu wydarzeń zapoczątkowanych buntami kozackimi Naliwajki, od schyłku XVI wiku i Unią Brzeską wydumana przez nędznego króla, ulubieńca wrednego katolstwa, Zygmunta III.
Nie mogę się zgodzić z takim poglądem:
Dlaczego? Bo idąc tym tropem dojdziemy do osobliwej sytuacji w, której genezę nazistowskich zbrodni będziemy uzasadniać okrucieństwami wojsk Tilly’ego w siedemnastowiecznym Magdeburgu.
Chyba, że chce Pan subtelnie zasugerować rzekomą wrodzoną krwiożerczość Ukraińców ?
Proszę wybaczyć-odkładam niestosowne w tym temacie żarty na bok. Relacje polsko-rusińskie (ukraińskie) są tak złożone od czasów Nestorowych, że należy unikać jak ognia zbytecznych stereotypów i nie gmatwać dodatkowo rzeczy zawikłanych z natury. Jedno jest pewne: dokonane na terenie kilku województw II RP ludobójstwo ludności Polskiej było takim extremum, że wyrywa się to zjawisko z kontekstu polsko-ukraińskich dziejów stanowiąc zagadnienie samo w sobie. Skłania do zadawania uniwersalnych pytań o charakterze ostatecznym o ludzką naturę i stan człowieczej kondycji.Nie jeden zapewne czytelnik bloga Dymitrowego zadawał bowiem sobie to podstawowe pytanie “jak to wszystko było możliwe…?”
Odpowiedź jest wbrew pozorom bardzo prosta w powierzchownej interpretacji, bez uciekania do wieku XVII. Wystarczy prześledzić cele, ideologię i metody organizacji OUN, z dokładniejszym uwzględnieniem OUN bandery z jej uzbrojoną formacją UPA. A także w powiązaniu z Holocaustem jaki spadł na Żydów oraz terrorem stosowanym wobec samych Ukraińców przez ową przez czarta oświeconą “mniejszość inicjatywną”. W 1943 r Żydzi idący na śmierć z rak nazistów wspomaganych ochoczo przez ukraińskich szowinistów przestrzegali Polaków “Od nas zaczęli, a na was skończą” -znamienne, że niemal identyczne słowa tego rodzaju padają w kilku odrębnych relacjach.
UPA Bez terroru – musiałaby pójść zupełnie inną drogą albo ulec marginalizacji. Ba! banderowska UPA powstała zresztą wskutek terroru zastosowanego wobec samych Ukraińców -kadry dowódczej Bulby-Borowcia (którego żonę zamęczyli banderowcy na torturach)
Po zagarnięciu UPA banderowcy wybrali na łup najsłabszą ofiarę, w istocie żadnego przeciwnika w postaci bezbronnej ludności polskiej.
Nie bez kozery banderowcy używają określenia “akcja antypolska“tu nie tylko chodzi bowiem o zatarcie istoty zbrodni w tym mglistym określeniu, – dla nich to istotnie była “akcja” -akt działania i wyraz woli. UPA dzięki ludobójstwu na Polakach mogła się skonsolidować wewnętrznie, dokonać selekcji – ci co nie potrafili nabić na bagnet niemowlaka jako bezużyteczni “zdrajcy” podlegali likwidacji. Dokonywano swoistej selekcji. Zostawała zgraja mężczyzn gotowych na wszystko, połączonych ze sobą dokonaną zbrodnią. Podobny mechanizm inicjacji poprzez jakiś akt zbrodniczy stosują po dziś dzień grupy przestępcze, -bo to po prostu działa.
Można też było w takich ekstremalnych warunkach masy ukraińskiej ludności zaangażować – bo wobec takich skrajnych działań ludność musiała się jakoś zadeklarować -część uległa terrorowi, część zabito jako zdrajców i malkontentów sprawy ukraińskiej (a raczej sprawy banderowskiej firmowanej hasłem walki o niepodległość) a pozostałą część (jaką?) uwiedziono propagandą (wielce rozbudowaną, pełną rytuałów, a nawet wspartą autorytetem Cerkwi) i atrakcjami – w postaci bezkarnej przemocy i grabieży-wszystko w imię “Wielkiej Ukrainy”.
Natomiast gdyby UPA rzeczywiście zaczęła poważną szarpaninę z Niemcami – kosztowałoby ją to zbyt wiele, -wręcz ryzyko dekompozycji i rozgromienia. Oznaczałoby też pośrednio wsparcie wysiłku ZSRR, bowiem każdy zabity Niemiec, to krok do triumfu ZSRR.
Walczyć z polskim podziemiem nie było rzeczą możliwą – na Kresach pd-wsch polskie państwo podziemne jak się zdaje było nadal dość rachityczne. Po przejściu “pierwszego Sowieta” -dopiero reaktywowało się. AK była zdolna do rozmów na szczeblu lokalnym(znamienny przykład Rumla) ale rzeczywistą siłę zbrojną wystawiła dopiero po apogeum Ludobójstwa, na liczebność 27 dywizji wpłynęli sami banderowcy. (paradoks?)
Z Rosjan w zasięgu UPA miała jedynie radzieckich partyzantów, którzy w początkowym okresie istnienia UPA także stanowili dla niej przeciwnika zbyt wymagającego. (czego wyraz można znaleźć w słowach Bulby)
Usunięcie Polaków z terytoriów “etnicznie ukraińskich”(jakich zakres został przez oun arbitralnie wytyczony) leżało w planach oun od dawna. Odłam bandery, który wygrał z atamanem Bulbą krwawą walkę o “rząd dusz” ukraińskich i przywłaszczył sobie UPA miał własną koncepcję “ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej” na interesującym go obszarze.
Przykład (o ile banderowcy go w ogóle potrzebowali) dali naziści, co więcej w owym czasie trzon UPA tworzyli zbiegli ze służby niemieckiej ukraińscy policjanci, którzy współodpowiedzialni byli i są za Holocaust na tamtym terenie. Mieli oni wyćwiczone metody i określone poglądy na rozwiązywanie problemu niepożądanej cywilnej ludności, a sam komendant UPA Szuchewycz to dowódca niesławnego batalionu Nachtigall zamieszanego w pogromy żydowskie, mord profesorów lwowskich i okrutne hitlerowskie pacyfikacje na Białorusi.(Ogłoszony Bohaterem Narodowym Ukrainy przez przyszłego doktoranta KUL -niejakiego Juszczenkę)
To właśnie tacy ludzie(?) nadali banderowskiej UPA ton w pierwszym momencie jej funkcjonowania.
Usunięcie ludności polskiej leżało zatem w programie OUN. Banderowcy mieli już krew na rękach.Ale upa była słaba. Ludobójstwo ludności polskiej pozwoliło ją umocnić bez ryzyka, w sposób jaki powyżej przedstawiłem w swojej teorii, której potwierdzenie wymaga głębszych badań.
Przy okazji by nie nabijać wpisów odpowiem Panu adadniary, z którym nie zgodzę się w tej kwestii (pamiętając, że jedynie przytacza on cudze zdanie)
Akcja OUN UPA była niezwykle skuteczna i rozmawiając z wieloma Ukraińcami prosto w oczy mówili,że to było ok.Bez brutalizmu i morza przelanej polskiej krwi mieli by dziś kłopot z Lachami.
Nie zgodzę się
SFTD (gość) -- 28.05.2009 - 22:51UPA poniosła klęskę na każdym polu. Mimo dziesiątków tysięcy wymordowanych, okaleczonych i wypędzonych upa okazała sięw obliczu szybko zmieniającej się linii frontu, niezdolna do wymordowania wszystkich Polaków, co więcej uczyniła z nich sobie wrogów (polska policja, potem striebki, AK)Polaków de facto z Kresów usunęli Sowieci, kończąc swe haniebne dzieło rozpoczęte 17 IX 1939, i to wchodząc w “naturalną”, przygotowaną im działaniami upa rolę oswobodzicieli….
poprawka
“W 1943 r Żydzi idący na śmierć z rak nazistów wspomaganych ochoczo przez ukraińskich szowinistów przestrzegali Polaków “Od nas zaczęli, a na was skończą” -znamienne, że niemal identyczne słowa tego rodzaju padają w kilku odrębnych relacjach.”
Oczywiście pisząc ten fragment powinienem podać datę 1942. Przepraszam za to dezorientujące czytelnika potknięcie ;(
SFTD (gość) -- 28.05.2009 - 23:17Panie Adadniarze!
Jak Panu wyszło, że psycholodzy nie są humanistami? Bo zdanie „Historia to robota także dla psychologów, nie tylko humanistów.”brzmi dość dziwnie.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 29.05.2009 - 00:10re: „Gonił nas człowiek z siekierą..." - ale to nie było tak, ja
Ok Ok, ależ mnie Pan za słowa chwyta.
adadniary (gość) -- 29.05.2009 - 06:47Psycholodzy to humaniści, a może “na pograniczu”, ponieważ w pewnym stopniu to “ścisłowcy”
Poprawiam zdanie : „Historia to robota także dla psychologów, nie tylko historyków.”
Pozdrawiam serdecznie
@SFTD
Dobrze pan to skompensował w jednym. Mam wrażenie, że dotyka pan sedna.
Być może nasz brak zrozumienia dla takich czynów bierze się stąd, ze patrzymy dzisiejszymi oczami na tamte czasy i wtedy mordy nawet w mieszanych rodzinach, czy matkobójstwo wydaje sie nam niemożliwe.
Tyle, że przy kład Bośni, która nie leży za górami jak Rwanda daje ostrzeżenie kolejne, że tzw. biały człowiek może zdziczeć.
Jezeli chodzi o moje wyjście od buntów kozackich, to chodziło mi o to, że Ukraina robiła dla Polski za coś w rodzaju wewnętrznej kolonii, tak jak i Białoruś czy Litwa.
Igła -- 29.05.2009 - 07:22Była przedmiotem wewnętrznej ekspansji polskiego żywiołu, który nie brał pod uwage aspiracji miejscowych.
Gdyby bysmy byli mądrzejsi być moze historia potoczyła się inaczej?
SFTD
“...ludobójstwo ludności Polskiej było takim extremum, że wyrywa się to zjawisko z kontekstu polsko-ukraińskich dziejów stanowiąc zagadnienie samo w sobie. Skłania do zadawania uniwersalnych pytań o charakterze ostatecznym o ludzką naturę i stan człowieczej kondycji”
adadniary (gość) -- 29.05.2009 - 07:40Nic dodać, nic ująć...Starałem się to przekazać w dość zawoalowanej formie.Dużo czczej gadaniny a Pan(i) zrobił(a) to naprawdę przekonywająco.
Jedna kwestia mnie tylko zastanawia – kwestia wygranej, lub przegranej UPA OUN.
Czy w przypadku całkowitego zwycięstwa odrodzonej ideologii Doncowa na Ukrainie (oczywiście mam na myśli wyłącznie zachodnią jej część) czy też “pomyślnego sfinalizowania” spraw dotyczących przyznania byłym członkom tych organizacji pełnych praw kombatanckich z przyległościami, czy taka sytuacja nie będzie zwycięstwem?
Oczywiście jestem przekonany, czy też mam nadzieję, że znajdą się politycy zarówno na Ukrainie jak i w Polsce, którzy otwarcie odrzucą wszelką ambiwalencję i relatywizmy w tej kwestii nazywając sprawę po imieniu.
Pozdrawiam.
Panie Adadniary
Oczywiście jestem przekonany, czy też mam nadzieję, że znajdą się politycy zarówno na Ukrainie jak i w Polsce, którzy otwarcie odrzucą wszelką ambiwalencję i relatywizmy w tej kwestii nazywając sprawę po imieniu.
I tu się pan myli.
Bo ostatnie lata pokazują rozdarcie w słowach, czynach i możliwościach/uwikłaniach.
Bo z jednej strony większość elit po stronie rusińskiej i lackiej zdaje sobie sprawę, że oba państwa i narody mogłyby prawem synergii, po pogodzeniu i zjednoczeniu zyskać wiele i podjąć wielkie wyzwania.
I podejmuje pewne działania (elita ), jak te za Kwasa na Wołyniu czy te za Kaczyńskiego w Pawłokomie z drugiej strony następuje zderzenie tych intencji na scenie wewnętrznej z resztkami, stosunkowo silnymi, weteranami, ofiarami i ich potomkami obu stron konfliktu.
I następuje licytacja wstrzymująca rozmowę. A sowiety zacierają ręce i szczują na siebie organizacje prawdziwych polaków i prawdziwych ukraińców.
Głowa wskazuje kierunek marszu. Nogi się plączą.
Igła -- 29.05.2009 - 08:29Ano Ano Panie Igło
Wiem Drogi Panie Igło. To było wypowiedziane w formie życzeniowej
adadniary (gość) -- 29.05.2009 - 08:38Może coś się zmieni.Hm….
Stosując taktykę uległości, w celu pozyskania Ukrainy jako partnera, sojusznika, przyjaciela, dopuszczając jednocześnie do eskalacji zjawiska nacjonalizmu, możemy pożegnać się z przyjaźnią Ukrainy, bo ideologia nacjonalna to wyklucza, a jeszcze polskie Kosowo w postaci “ZAKERZONIA”?
Może histeryzuję? Wiem tylko że nie tędy droga Ukraino.
ciekawe, ciekawe
http://www.rodaknet.com/rp_wycislak_28.htm
adadniary (gość) -- 29.05.2009 - 08:46Skoro możemy
już w miarę normalnie rozmawiać z Niemcami, mimo ogromu ich zbrodni i prawie udanej próby zamienienia Polaków w niepismiennych parobkow, bez państwa i elit, to dlaczego nie potrafimy tego zrobić z Ukraińcami?
Bo pomimo swojego okrucieństwa był to tylko konflikt lokalny i ograniczony.
Pojawia się pytanie komu zależy aby we Lwowie stawiali pomniki bydlakom a w Polsce dochodziło do skandali z cerkwiami albo pacyfikowaniem środowiska Wołyniaków w imieniu których wypowiadają sie często typowi nienawistnicy.
Igła -- 29.05.2009 - 08:51link bardzo interesujący
http://www.irekw.internetdsl.pl/upa1.html
adadniary (gość) -- 29.05.2009 - 09:09A to dzięki
dobra strona.
Igła -- 29.05.2009 - 09:49Drogi Igło!
Dobrze pan to skompensował w jednym. Mam wrażenie, że dotyka pan sedna.
To miło,że się Pan z kimś zgadza.
Być może nasz brak zrozumienia dla takich czynów bierze się stąd, ze patrzymy dzisiejszymi oczami na tamte czasy i wtedy mordy nawet w mieszanych rodzinach, czy matkobójstwo wydaje się nam niemożliwe.
Tyle, że przy kład Bośni, która nie leży za górami jak Rwanda daje ostrzeżenie kolejne, że tzw. biały człowiek może zdziczeć.
Eksperyment Phila Zimbarda pokazał, że zupełnie normalni ludzie są w stanie mordować innych. To nie jest kwestia czasów czy rodzaju ludzi, ale naszych złudzeń dotyczących natury ludzkiej i jej rzeczywistych cech.
Jeżeli chodzi o moje wyjście od buntów kozackich, to chodziło mi o to, że Ukraina robiła dla Polski za coś w rodzaju wewnętrznej kolonii, tak jak i Białoruś czy Litwa.
Dzikie Pola były dla Rzeczpospolitej tym, czym Ameryka dla Wielkiej Brytanii. Udawali się tam najaktywniejsi ludzie. Natomiast polonizacja warstw wyższych Rusi i Litwy wynikała z atrakcyjności kultury polskiej w owym czasie. W Koronie objawem wykształcenia była znajomość łaciny, natomiast w Wielkim Księstwie była znajomość polskiego. Nikt nie zmuszał miejscowych do używania tego języka. Oni sami się chcieli go uczyć.
Była przedmiotem wewnętrznej ekspansji polskiego żywiołu, który nie brał pod uwagę aspiracji miejscowych.
Gdyby byśmy byli mądrzejsi być możne historia potoczyła się inaczej?
Polski żywioł zbiegający na Dzikie Pola dawał się porwać miejscowej kulturze i szybko się „rusinił”. Stąd zwolennicy upa byliby bardzo zdziwieni jak wiele ich ofiar miało korzenie ruskie i jak wielu z nich ma korzenie polskie.
Pozdraawiam
Jerzy Maciejowski -- 29.05.2009 - 09:51Jeszcze do SFDT
Nieprzypadkowo napisałem Żytomierszczyzna.
Tam sowieci ( być może? ) pokazali banderowcom jak rozprawić się ze zwartym osadnictwem polski.
Najpierw zagłodzić, elity aresztować i zastrzelić a resztę w kibitki i do Kazachstanu.
UPA co prawda Kazachstanu nie miała ale oni często sami się ewakuowali do miast albo za Bug. Reszta poszła pod nóż.
Igła -- 29.05.2009 - 10:171xadadniary i 1xIgła
Istotnie, eksperyment Zimbarda jest bardzo pomocny w wyjaśnianiu takich mrocznych kwestii.
Natomiast Igła zauważył że Ukraina
Była przedmiotem wewnętrznej ekspansji polskiego żywiołu, który nie brał pod uwage aspiracji miejscowych.
To nie jest takie oczywiste…
Jeśli prześledzić charakter kolonizacji po przyłączeniu Ukrainy to Korony Polskiej to okazuje się, że Ukrainę kolonizowali przede wszystkim możni Rusini -przyłączeni do Korony jak “równi do równych, wolni do wolnych” korzystający ze specyfiki tego regionu dla umocnienia swojej pozycji. Oczywiście przy udziale Polaków. Możne rody o ściśle polskiej proweniencji pojawiają się na Ukrainie później. Zjawisko to może być z naszej perspektywy na tyle mylące o ile najwyższe warstwy Rusinów szybko się polonizowały – rzecz jasna pod żadnym przymusem , można mówić o pewnej kulturowej, politycznej czy religijnej presji wytwarzanej przez główne tendencje panujące w ówczesnej Rzeczpospolitej.
Poza tym samo w sobie pojęcie kolonizacji wbrew pozorom nie jest przecież pejoratywne. W potocznym rozumieniu mówiąc “kolonizacja” oczyma wyobraźni widzimy rzesze ujarzmianych przemocą tubylców. W tym jednak wypadku o wiele zasadniej będzie porównać kolonizację Ukrainy z wielką niemiecką kolonizacją terenów na wschód od Łaby w dobie średniowiecza -także tych leżących pod władzą Piastów czy Gryfitów.
Czy ta średniowieczna niemiecka kolonizacja była czymś okrutnym i strasznym? Przeciwnie. Inna rzecz, że w następnych wiekach wykorzystywano ją dla bieżących celów politycznych (“drang nach osten” i “dawanie odporu niemczyźnie”) W średniowieczu, w układzie feudalnym wszystko to wyglądało inaczej. Faktem jest, że Śląsk, Pomorze poddały się germanizacji i rozstały na setki lat z Polską. Podobny proces od czasów Kazimierza Wielkiego przeszedł na wschód na terytoria podległe dawniej spustoszonej i zniszczonej przez Tatarów Rusi Kijowskiej, zmienionej w mgławicę lokalnych państewek i rozwinął się znacznie po włączeniu ziem ukraińskich do Korony. Jak widać ten proces należy rozpatrywać w szerszej perspektywie. Oczywiście w chwili gdy to polskie “drang nach osten“zderzyło się z Islamem ale też z imperialnymi ambicjami Moskwy, zaczęto nadawać mu wymiar ideologiczny: od krzewienia cywilizacji zachodniej, po walkę o jej utrzymanie.
Trzeba pamiętać o sile przyciągania wartości i swobód polskiej szlachty.Jeszcze w czasach gdy Piotr przyszły Wielki bawił się ołowianymi żołnierzykami na Kremlu mówiono po polsku, noszono się po polsku i czytano polskie książki -bo taka była moda. O ileż zatem większe było kulturowe i polityczne oddziaływanie Polski w obrębie samej rzeczpospolitej? Polska “ukradła” Rusinom i Litwinom ich wyższe warstwy społeczne. Jeżeli zatem można mówić o jakiejkolwiek przemocy to chyba tylko o sile nieodpartej pokusy. Tymczasem Rusini pozostali bez swojej szlachty.
Rzecz jasna ludność spoza stanów uprzywilejowanych była poddawana uciskowi podobnie jak w całej Rzeczpospolitej. Na ten stan rzeczy nakładały się jednak pewne istotne różnice – jak choćby problem odmiennej religii. Co więcej teren Ukrainy znajdował się w specyficznym położeniu, na skraju świata chrześcijańskiego i islamu, regularnie pustoszony przez Tatarów, -w tych warunkach z gromad ludzi wolnych i swawolnych, z Kozaków zaczęła wyrastać warstwa społeczna, której ambicją i naturalną tendencją stała się dążność do uzupełnienia tej luki społecznej. Czy była to próba rekonstrukcji stanu “rycerskiego“w ruskim społeczeństwie?
Rusini i Litwini nawet jeszcze w międzywojniu określani byli jako “chłopskie nacje”.
Długo by mówić, snuć rozważania- ale w tym temacie i tak zanadto odbiegamy od tematyki bloga. Poza tym dyskusja wylewa się poza ramy szczupłych komentarzy.
SFTD (gość) -- 29.05.2009 - 10:34Nam raczej przydałaby się zastanowić nad tematem osadnictwa wojskowego w II RP.Na ile rzeczywiście raziło Ukraińców i w jakim stopniu ich obecność wykorzystywała OUN propagandowo. Czy ktoś mógłby przybliżyć ten temat?
Igła
Nieprzypadkowo napisałem Żytomierszczyzna.
Tam sowieci ( być może? ) pokazali banderowcom jak rozprawić się ze zwartym osadnictwem polski.
Trop przez Pana sugerowany na pewno jest interesujący.
Jednak sowieckie metody znacząco różniły się od tych, które wybrali naziści dla realizacji swoich planów. Ukraińscy szowiniści nie tylko otrzymali gotowy wzorzec – ale wręcz sami brali udział w Holocauście. Jak wspomniałem wywodziła się z nich znaczna cześć UPA.
SFTD (gość) -- 29.05.2009 - 11:06Nie pamiętam gdzie widziałem zdanie mówiące o tym iż “wypędzony może powrócić, zgładzony
nigdy”. Taka bezwzględność i premedytacja zbrodni wydaje się niepojęta. Dlatego niektórzy widzą w niej wybuch skrywanej do Polaków nienawiści, inni zaś upatrują jakiejś osobliwej turańskiej mentalności. Ale jakkolwiek idee i cele nie byłyby obłędne uderzający jest pragmatyzm zbrodni. Polaków w myśl programu banderowców należało wyrżnąć (zabijano nawet oczekujących na transport, czy ewakuowanych)aby przestali na danym terytorium istnieć. Co podczas konferencji pokojowych, ewentualnych plebiscytów itp. miałoby dla banderowców nieoceniony walor. Niestety wypędzeni mogą powrócić, mogą wysuwać roszczenia -choćby majątkowe. Umarli jednak głosu nie mają.A jednak nawet w tym się banderowcy omylili. Umarli mówią. Głosami ocalonych, a nawet poprzez swoje szczątki zdradzające charakter zadanej im śmierci jak na przykład tutaj:
http://www-kresy.pl/wolyn/lubomelski/index.htm
o czym zresztą nieoceniony Dymitr już napisał:
http://tekstowisko.com/kriszu/56071.html
Przykład tej miejscowości jest też o tyle znamienny, że mordu dokonano pod pewnymi względami w sposób wyraźnie podpatrzony u Niemców w okresie zagłady Żydów (bardzo znamienna wzmianka o użyciu psów)
Wszystko to zgoda SFTD
i ciesze się jednak, że to jest na blogu Dymitrija.
Bo wlaśnie rozszerza patrzenie.
Konflikt polsko – ukraiński nie spadł znikąd, tak jak mazurskie wioski były pod Kijowem tak samo ukraińskie o godzine drogi od Warszawy.
I przyszedł wiek XX z hitlerowcami, bolszewikami i ich pomiotem w postaci UPA.
Przecież można również zahaczyć o wątek żydowski, bo byli oni tak samo znienawidzeni przez rusińskiego jak i polskiego chłopa, choć z lackim dziedzicem w zgodzie żyli.
Trudno jednak przejść prawosławnemu obojętnie koło chramu, który żyd w arendę od dziedzica dostał?
Jak to się zdarzało, kiedy wierni musieli płacić za nabożeństwo.
Katolików taki dopust nie dotykał.
I jeszcze co do wyjątkowości Wołynia.
Proszę zobaczyć kto organizował z polskiej strony samoobronę polską i upowskie ataki?
Skąd UPA miala kadry wojskowe? Jak by zostawic na boku upowską wierchuszkę to zostają ukraińscy szucmani albo podoficerowie WP narodowości ukraińskiej.
Po polskiej stronie po pierwszych sowietach tez juz kadry nie było, Trochę niedobitków z Wachlarza, kilku cichociemnych, reszta to też podoficerowie rezerwy, ludzie prości.
Zostaje jeszcze sprawa kleru unickiego?
Igła -- 29.05.2009 - 12:01Batiuszka kropiący siekiery i noże na Lachiw.
A gdzie była wyższa hierarchia, Watykan?
Pani(e) SFTD!
Istotnie, eksperyment Zimbarda jest bardzo pomocny w wyjaśnianiu takich mrocznych kwestii.
O ile pamiętam, były dwa eksperymenty. Jeden dotyczył gotowości zabicia pod wpływem autorytetu, zaś drugi wpływu roli społecznej na zachowanie. Pierwszy był na pewno autorstwa Phila Zimbarda, natomiast drugiego nie jestem pewien.
Natomiast Igła zauważył że Ukraina
Była przedmiotem wewnętrznej ekspansji polskiego żywiołu, który nie brał pod uwagę aspiracji miejscowych.
To nie jest takie oczywiste…
To w ogóle nie jest oczywiste. Jak obaj to wyjaśniliśmy, nie miał kto brać pod uwagę interesu narodowego Rusinów, bo ci, co mogli coś dla Rusi zrobić, polonizowali się i przechodzili na katolicyzm. Polecam piosenkę Jacka Kaczmarskiego o kniaziu Jaremie Wiśniowieckim.
Jeśli prześledzić charakter kolonizacji po przyłączeniu Ukrainy to Korony Polskiej to okazuje się, że Ukrainę kolonizowali przede wszystkim możni Rusini -przyłączeni do Korony jak “równi do równych, wolni do wolnych” korzystający ze specyfiki tego regionu dla umocnienia swojej pozycji. Oczywiście przy udziale Polaków. Możne rody o ściśle polskiej proweniencji pojawiają się na Ukrainie później. Zjawisko to może być z naszej perspektywy na tyle mylące o ile najwyższe warstwy Rusinów szybko się polonizowały – rzecz jasna pod żadnym przymusem , można mówić o pewnej kulturowej, politycznej czy religijnej presji wytwarzanej przez główne tendencje panujące w ówczesnej Rzeczpospolitej.
Nie jest jasne skąd na Rusi brali się możni Rusini kolonizujący ją. Czy chodzi o szlachtę (kniaziów) z innych części Rusi, czy byli oni importowani z zagranicy?
Poza tym samo w sobie pojęcie kolonizacji wbrew pozorom nie jest przecież pejoratywne. W potocznym rozumieniu mówiąc “kolonizacja” oczyma wyobraźni widzimy rzesze ujarzmianych przemocą tubylców. W tym jednak wypadku o wiele zasadniej będzie porównać kolonizację Ukrainy z wielką niemiecką kolonizacją terenów na wschód od Łaby w dobie średniowiecza -także tych leżących pod władzą Piastów czy Gryfitów.
Czy ta średniowieczna niemiecka kolonizacja była czymś okrutnym i strasznym? Przeciwnie. Inna rzecz, że w następnych wiekach wykorzystywano ją dla bieżących celów politycznych (“drang nach osten” i “dawanie odporu niemczyźnie”) W średniowieczu, w układzie feudalnym wszystko to wyglądało inaczej. Faktem jest, że Śląsk, Pomorze poddały się germanizacji i rozstały na setki lat z Polską. Podobny proces od czasów Kazimierza Wielkiego przeszedł na wschód na terytoria podległe dawniej spustoszonej i zniszczonej przez Tatarów Rusi Kijowskiej, zmienionej w mgławicę lokalnych państewek i rozwinął się znacznie po włączeniu ziem ukraińskich do Korony. Jak widać ten proces należy rozpatrywać w szerszej perspektywie. Oczywiście w chwili gdy to polskie “drang nach osten“zderzyło się z Islamem ale też z imperialnymi ambicjami Moskwy, zaczęto nadawać mu wymiar ideologiczny: od krzewienia cywilizacji zachodniej, po walkę o jej utrzymanie.
Akurat pojawienie się Tatarów przypada na okres rozbicia dzielnicowego Rusi i nie było jego przyczyną. Raczej przyczyniło się do wyrośnięcia peryferyjnego księstewka ze stolicą w Moskwie do roli lokalnego mocarstwa. Natomiast Ruś została podbita w swojej większej części przez Litwę i od tego momentu mówimy o Koroniarzach i Litwinach, przy czym nie są to określenia narodowości tylko obywatelstwa. Nikt tych terminów nie odnosił w pierwszej rzeczpospolitej do chamów, w przypadku których nie można mówić o świadomości narodowej.
Trzeba pamiętać o sile przyciągania wartości i swobód polskiej szlachty. Jeszcze w czasach gdy Piotr przyszły Wielki bawił się ołowianymi żołnierzykami na Kremlu mówiono po polsku, noszono się po polsku i czytano polskie książki – bo taka była moda.
Adam Mickiewicz pisał „Do przyjaciół Moskali” po polsku bo nadal był to język powszechnie zrozumiały w warstwach oświeconych Rosji.
O ileż zatem większe było kulturowe i polityczne oddziaływanie Polski w obrębie samej Rzeczpospolitej? Polska „ukradła” Rusinom i Litwinom ich wyższe warstwy społeczne. Jeżeli zatem można mówić o jakiejkolwiek przemocy to chyba tylko o sile nieodpartej pokusy. Tymczasem Rusini pozostali bez swojej szlachty.
Rzecz jasna ludność spoza stanów uprzywilejowanych była poddawana uciskowi podobnie jak w całej Rzeczpospolitej.
Proponuję powstrzymać się przed powtarzaniem sloganów rodem z komunistycznej propagandy. Ograniczenia swobód w „wolnym świecie” obecnie jest znacznie większe niż ta niesprawiedliwość jaka dotykała chłopów.
Na ten stan rzeczy nakładały się jednak pewne istotne różnice – jak choćby problem odmiennej religii. Co więcej teren Ukrainy znajdował się w specyficznym położeniu, na skraju świata chrześcijańskiego i islamu, regularnie pustoszony przez Tatarów, – w tych warunkach z gromad ludzi wolnych i swawolnych, z Kozaków zaczęła wyrastać warstwa społeczna, której ambicją i naturalną tendencją stała się dążność do uzupełnienia tej luki społecznej. Czy była to próba rekonstrukcji stanu “rycerskiego“w ruskim społeczeństwie?
Kozacy zaporoscy byli elitą ruskiego społeczeństwa, wyłonioną podobnie jak szlachta w sposób naturalny. Z tej przyczyny nigdy w Rosji nie było oddziałów Kozaków zaporoskich. Co do Tatarów, to proszę pamiętać, że nie wszyscy zajmowali się pustoszeniem Rusi. Część Tatarów rozpoczęła służbę Rzeczpospolitej i jest jej wierna do dziś, pomimo odmienność kulturowa.
Rusini i Litwini nawet jeszcze w międzywojniu określani byli jako „chłopskie nacje”.
To nie jest mocny argument. :)
Długo by mówić, snuć rozważania- ale w tym temacie i tak zanadto odbiegamy od tematyki bloga. Poza tym dyskusja wylewa się poza ramy szczupłych komentarzy.
Nam raczej przydałaby się zastanowić nad tematem osadnictwa wojskowego w II RP. Na ile rzeczywiście raziło Ukraińców i w jakim stopniu ich obecność wykorzystywała OUN propagandowo. Czy ktoś mógłby przybliżyć ten temat?
Pytanie nie jest o osadnictwo, tylko o zachowanie tegoż. A oun mógł być urażony samym istnieniem Polski.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 29.05.2009 - 13:01Kto ma czas na próżne "gadanie"...?
... ale dyskurs rozwija się na rosnącym poziomie … bez pseudointelektualnych prowokacji z “polski dla polaków”... zmyślonych “bajek” o “powiatowej” większości ukraińskiej na Mazurach… starych polakach… ze starej wsi “lemkowskiej” Piwniczna… choć pojawiają się bardziej zaawansowane znane z historii i propagandy teorie “kolonialne”... oraz “spiskowe” Moskwy… ale także typowe próby nagonki “nieuków” na “nienawistników” wzorem “oświeconej” Gazety Wyborczej…
Umiarkowany sceptycyzm wobec państwa i społeczeństwa podpowiada, że za życia coraz mniejszego grona bezpośrednio zainteresowanych stron nie powstanie żadna instytucja rządowa, a mało prawdopodobnie pozarządowa o symbolicznym znaczeniu i ograniczonym zakresie działań... więc każda uratowana “gałąź” rodzinna winna samodzielnie szukać i po ludzku dowartościować własnych sparwiedlicwych pośród Ukraińców…
Bez trudu – ale już po śmierci babki Ukrainki w czasach komunizmu – znalazłem ludzi ukrywających ~6 m-cy 1944r. w domach, stodołach,etc. babkę poszukiwaną przez SB OUN z powodu karanej śmiercią w mękach niechęci do ludobójstwa Polaków oraz terroru samozwańczych “watażków“OUN i UPA wobec Ukraińców. Nie było także poświęceniem podziękować i okazać wdzięczność emerytom post sowieckim mającym świadczenia na poziomie 50-60 $/mc!
Lecz dotychczas nie znajduję ani na Ukrainie i Polsce wręcz bohaterskiego “kozaka” Ukraińca z okol.Krystynopola (współcześnie Czerwonohrad) lub jego rodziny o nazwisku Baczyńscy (prawdopodobnie wyjechali w 1951r. w Szczecińskie by nie zostać na sowieckiej Ukrainie) który wywiózł konno pod ostrzałem UPA, perforującym całe dziś pamiątkowe ruchome mienie, moją polską rodzinę, prababkę Wyszyńską i babkę Jakiomowską, w 8-ym miesiącu ciąży, do Stacji Kolei w Krystynopolu…
Abstrachując od perspektywy monumentalnych projektów w rodzaju Muzeum Kresów czy Instytutu Sprawiedliwych Ukraińców… dn.5 czerwca br. w UM w Lublinie będą gościnnie obradować – w ramach ulubionej przez lokalnych działaczy nacjonalistycznych “turystyki politycznej” – “deputaty” znanej części Polaków “obwodowej rady lwowskiej”, która od lat uniemożliwia wyuczonymi metodami sowieckich urzędników upamiętnianie choćby krzyżami ponad tysiąca miejsc dzikiego ludobójstwa Polaków na Lwowszczyźnie, a w miarę skromnych możliwości budżetowych Ukrainy gloryfikuje pomnikami, tablicami, bilbordami i capstrzykami ludobójców z OUN-UPA, SSGalizien… a 1 lipca br. do Lublina przybędzie na rocznicę Unii Lubelskiej Prez.Ukrainy Wi.Juszczenko (Pałac Biskupa “Filozofa”; KUL; Pl.Litewski; Kaplica Jagiełły na Zamku) odebrać oprotestowany społecznie “doktorat hc” KUL-u…. interesujące: czy wiadomo komu co o powstających partyjnych lub społecznych “komitetach powitalnych”?
Kirylejsky (gość) -- 29.05.2009 - 13:13Myślę, że w przypadku przyjazdu przedstawicieli “ziomkostw” lub zdominowanych lokalnych władz Niemieckich albo samej Er.Schteinbach [?] którzy jedynie kontestują prawdy historyczne słowami w publikatorach, wiele partii i stowarzyszeń powołałoby stosowne “komitety powitalne”!
@
Dyskusja tak się rozwinęła, że ciężko przeczytać a co dopiero skomentować. Wybaczcie, że odniosę się tylko do niektórych wątków:
1.
podejmuje pewne działania (elita ), jak te za Kwasa na Wołyniu czy te za Kaczyńskiego w Pawłokomie z drugiej strony następuje zderzenie tych intencji na scenie wewnętrznej z resztkami, stosunkowo silnymi, weteranami, ofiarami i ich potomkami obu stron konfliktu. I następuje licytacja wstrzymująca rozmowę. A sowiety zacierają ręce i szczują na siebie organizacje prawdziwych polaków i prawdziwych ukraińców.
Panie Igło, Pan to tak pisze, jakby te resztki stały na zawadzie. Gdyby nie one, byłaby rozmowa, byłoby pięknie… I ci wszechobecni sowieci. Gdzie dowody, że oni szczują?
2. Osadnictwo wojskowe – kiedyś przymierzałem się do podjęcia tematu całego osadnictwa (w tym cywilnego) i reformy rolnej na Kresach. Niestety żadnej literatury na ten temat nie znalazłem! Jest tylko ostatnio wydana ksiażka o osadnictwie wojskowym.
3. Czy UPA wygrała czy przegrała z Polakami? Myślę, że z ludnością “wygrała” , nietrudno było bić bezbronnego. Natomiast w starciu z wojskiem a nawet samoobroną już im tak dobrze nie szło. Problem w tym, że AK uznała się za zawodnika cięższej wagi i tego przeciwnika wagi koguciej zlekceważyła.
Dymitr Bagiński -- 29.05.2009 - 15:08re: „Gonił nas człowiek z siekierą..." - ale to nie było tak, ja
Polecam książkę: St. Żurka,” UPA w Bieszczadach”. Tylko “skromnie” pominąłeś , o jakiego bestialstwa byli zdolni siepacze UPA. Jeńcom wyłupywano oczy, wyrywano genitalia, czy łamano kończyny. Nie lepiej obchodzono się z ludnością cywilną.
miriam (gość) -- 09.06.2009 - 21:15Mówisz, że to zemsta za Wołyń. A co z Tarnopolem, Lwowem, Bieszczadami?
Za akcję W. Ukraińcy niech podziękują wujkowi Banderze.
No, ale to była la nich czystka etniczna… To ciekawe, co powiedzieliby na “czystkę etniczną” w wykonaniu banderowskim. Może szkoda, że jednak nie nauczyliśmy się od banderowców rozwiązywania kwestii elementów obcych.
bo się rozpłaczę, może najpierw rozliczmy Kresy, potem Akcję W
A co tam wklejam cały tekścior bo z linkiem coś nie halo było.
Mity o akcji Wisła
Z badań historyków zajmujących się akcją „Wisła” wynika, że temat deportacji ludności ukraińskiej na ziemie za-chodnie i północne Polski w 1947 r. w zasadzie został wyczerpany. Nowe światło na to zagadnienie mogą rzucić dokumenty z rosyjskich archiwów, pod warunkiem, że zostaną odnalezione.
Ustalenia badaczy nie przekładają się, niestety, na powszechną wiedzę historyczną społeczeństwa. Tu w znacznej mierze wciąż funkcjonują półprawdy, przeinaczenia i mity, które są wynikiem jednostronnego i często fałszywego przedstawiania kwestii ukraińskiej w „okresie słusznie minionym”. Zmianie tego stanu rzeczy nie sprzyja emocjonalny stosunek każdej ze stron – polskiej i ukraińskiej – do własnych krzywd i jednocześnie niedostrzeganie zła wyrządzonego drugiej stronie. Ponadto niejednokrotnie obserwować możemy mechanizm usprawiedliwiania zła wyrządzonego innemu – w imię narodowego egoizmu narodowego, z nienawiści, czy też – czego nie można wykluczyć – w czyimś interesie. Takie podejście nie sprzyja wzajemnemu zbliżeniu, a wręcz obraża i poniża drugi naród. W tej sytuacji, wzajemne –polsko-ukraińskie – gesty pojednania tracą na znaczeniu.
Mniejszość ukraińska w Polsce na Kongresie Ukraińców Polski w 1997 r. zajęła oficjalne stanowisko wobec krzywd wyrządzonych Polakom przez Ukraińców. W „Posłaniu do Polaków” czytamy: „Ciężko doświadczeni przez historię Ukraińcy w Polsce dobrze rozumieją cierpienie i ból niewinnych ofiar ostatniej wojny i okresu powojennego. W sposób szczególny odczuwamy ból Polaków, którzy ucierpieli z rąk ukraińskich. Czcimy pamięć poległych, a rodzinom tych, którzy doznali niesprawiedliwości, wyrażamy głębokie współczucie i ludzką solidarność. Przyłączamy się do ukraińskich głosów, które mówią: Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
Ukraińcy w Polsce oburzają się, gdy ich krzywdy są bagatelizowane. Przypadająca w tym roku 60. rocznica akcji „Wisła” stała się dla tych, którzy postrzegają ją jako uzasadnione działanie władz polskich, okazją do powielania, a nawet tworzenia, nowych mitów. Takie podejście powoduje, że droga polsko-ukraińskiego zbliżenia i pojednania staje się jeszcze bardziej wyboista.
Mit I
Władze przeprowadziły akcję „Wisła” w imię wyższej konieczności, gdyż UPA zagrażała integralności terytorialnej Polski.
Takie stwierdzenie oznacza, że akcja „Wisła” pozwoliła uniknąć szczególnego niebezpieczeństwa grożącego Polsce i Polakom i powstrzymała wojnę w południowo-wschodniej Polsce, która mogła trwać wiele lat. Zwolennicy tego poglądu ignorują fakt, iż to Stalin, który za zgodą Roosevelta i Churchilla przyłączył do ZSRR wschodnie tereny II Rzeczypospolitej, a dokładny przebieg granicy ustalił z polskimi komunistami już w lipcu 1944 roku, decydował o kształcie terytorialnym powojennej Polski, a nie Ukraińcy w Polsce, OUN i UPA. Nikt nie pytał polskiego społeczeństwa o zdanie, bowiem interesy Moskwy były kwestią nadrzędną. Ludność ukraińska zamieszkująca południowo-wschodnią Polskę nie stanowiła zagrożenia dla przyszłego status quo polsko-sowieckiej – wydaje się wątpliwe, żeby władze sowieckie w jej imieniu wysuwały roszczenia terytorialne względem Polski. Moskwa nie potrzebowała bowiem żadnego pretekstu. Wyrazistym przykładem jest rok 1951. Strona sowiecka wymusiła na polskich władzach zgodę na zmianę przebiegu granicy z ZSRR, a obecność Polaków w okolicach Krystynopola, czy Ukraińców w okolicach Ustrzyk Dolnych i Lutowisk nie miała tu żadnego znaczenia. Ponadto, gdyby władze polskie liczyły się z taką możliwością, z Polski zostaliby również wysiedleni Białorusini i Litwini. Nie miały także miejsca przesiedlenia ludności słowackiej, mimo wrogiego stosunku Słowaków do Polski – udział w agresji 1939 r., kwestionowanie przebiegu nowej granicy, działania po 1944 r. skierowane przeciwko polskiej administracji. Pozostawienie Ukraińców nie oznaczało także zagrożenia dla ludności polskiej, gdyż od zakończenia wojny UPA zależało na pozyskaniu Polaków i w zasadzie nie prowadziła akcji wobec ludności cywilnej. Strat Polaków na pograniczu, gdzie proporcje narodowościowe były mocno zróżnicowane, nie można porównać ze startami na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Ponadto nie należy zapominać, iż zbrojnych akcji dokonywało podziemie, a nie cała ludność cywilna, która w 1947 roku była już zmęczona działaniami wojennymi. Wymowny jest fakt, że na początku 1947 r., kiedy rozpoczęto przygotowania do akcji „Wisła”, liczbę Ukraińców w Polsce oceniano na około 20000 osób. Deportacją objęto również tereny, na których UPA nie działała i nie było ofiar wśród ludności polskiej (np. zachodnią część Beskidu Niskiego). Zdaniem historyków, na terenie południowo-wschodniej Polski, w przeciwieństwie do Wołynia i Galicji Wschodniej, większość ofiar stanowili Ukraińcy. Lansowanie tezy o wyższej konieczności, o zagrożeniu w 1947 r. dla życia wszystkich Polaków jest zatem niczym innym, jak przenoszeniem na tereny powojennej Polski obrazu konfliktu z innych obszarów i stanowi nieudane usprawiedliwienie zastosowania wobec Ukraińców zasady odpowiedzialności zbiorowej, którą, dodajmy, potępił Senat RP w 1990 roku.
Mit II
UPA w 1947 r. wciąż stanowiła poważne zagrożenie.
Mit ten nierozerwalnie wiąże się z pierwszym, jednak ma swoją specyfikę. UPA dążyła do zbudowania państwa ukraińskiego na terenach zamieszkałych przez Ukraińców. Oznaczało to konflikt z ZSRR, Polską i Niemcami. Sytuacja zmieniła się po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polskę. Stalin, który narzucił nową granicę, paradoksalnie zrealizował aspiracje terytorialne Ukraińców, w tym OUN. Po ustanowieniu granicy polsko-sowieckiej zarówno dla podziemia ukraińskiego, jak i polskiego wrogami stali się komuniści. Dlatego w 1945 r. miały miejsce próby porozumienia między UPA a podziemiem poakowskim. Obie strony zobowiązały się do zaniechania akcji zbrojnych, napadów na wsie oraz do pomocy w przeciwdziałaniu akcji wysiedleńczej ludności ukraińskiej i polskiej.
UPA zaczęło rozbudowywać swoje struktury dopiero po zaangażowaniu wojska do akcji wysiedleńczej Ukraińców: w maju 1946 r. liczba sotni wzrosła do 16-17. Głównym celem walki stało się sparaliżowanie akcji deportacyjnej. Po jej zakończeniu liczba sotni zmniejszyła się, a stan liczebny ukraińskiego podziemia wynosił 2-2,5 tys. ludzi, w tym 1,5 tys. osób w sotniach, które nie przejawiały większej aktywności, co znajduje potwierdzenie w dokumentach, m.in. w raporcie dowódcy 8. DP, która operowała w Bieszczadach.
Jest rzeczą oczywistą, że żadna władza nie będzie tolerować wrogiej partyzantki, tym bardziej obcej, działającej na podległym jej terenie. Niewątpliwie UPA dla władz komunistycznych była partyzantką wrogą ideologicznie i narodowo. Władze musiały ją zlikwidować. Dlaczego jednak nie podjęły zdecydowanej walki z UPA na przełomie 1946/47? Zima to najlepszy okres do zwalczania partyzantki. Dopiero po śmierci gen. Karola Świerczewskiego rozdmuchano stopień zagrożenia ze strony UPA. Według ówczesnych danych władz komunistycznych malała liczba ofiar ze strony polskiej. W 1945 r. zginęło 368 cywilów, rok później – 98, a od stycznia do marca 1947 – 10 osób. W tym okresie życie straciło także 1600 żołnierzy, funkcjonariuszyUB, MO i ORMO. Dane te świadczą o zmniejszającym się zagrożeniu ze strony UPA, nawet jeżeli są zaniżone.
Państwo polskie dysponowało w 1947 r. dostatecznymi siłami i środkami, aby pokonać ukraińską partyzantkę. Zastosowano jednak zasadę odpowiedzialności zbiorowej wobec wszystkich Ukraińców, nie zwracając uwagi na stopień ich lojalności wobec Polski, stopień poparcia dla UPA, stosunek do polskich sąsiadów, zróżnicowanie obszaru pod względem proporcji narodowościowych. Celem deportacji było nie tyle rozbicie struktur podziemia, lecz rozwiązanie kwestii ukraińskiej poprzez wysiedlenie, a następnie asymilację ludności ukraińskiej. Mieściło się to w ówczesnej koncepcji budowy Polski bez mniejszości narodowych i służyło również sowieckim interesom (zniszczenie ukraińskiej inteligencji, Cerkwi, zamknięcie podziemiu ukraińskiemu dróg kurierskich na Zachód).
Mit III
Akcja „Wisła” była konsekwencją zabójstwa gen. Karola Świerczewskiego
W okresie PRL mit ów był traktowany jako niepodważalny fakt. Obecnie, wobec stanu wiedzy na temat przygotowań do akcji „Wisła”, niejasności związanych z okolicznościami śmieci generała oraz ujawnieniu jego rzeczywistej postawy wobec żołnierzy AK, został odłożony do lamusa. Propaganda PRL rozpowszechniała pogląd, że deportacja ludności ukraińskiej to kara za zabicie wiceministra obrony narodowej gen. Karola Świerczewskiego. Dopiero na początku lat 90. po udostępnieniu historykom dokumentów okazało się, że akcję „Wisła” zaplanowano znacznie wcześniej. Idea deportacji pojawiła się w 1946 r., przygotowania rozpoczęto z początkiem 1947 r., natomiast gen. Świerczewski zginął 28 marca 1947 r. Być może jego inspekcja w Bieszczadach wiązała się z trwającymi przygotowaniami do akcji „Wisła”. .
Mit IV
Przed akcją „Wisła” był Wołyń
Pod tym stwierdzeniem kryje się pogląd, że gdyby nie mordy na Wołyniu, nie byłoby akcji „Wisła”. Według tej teorii masowe mordy na Polakach trwały nieprzerwanie aż do 1947 r. (część publicystów twierdzi, że zaczęły się już w 1939 r.) i dopiero deportacja Ukraińców położyła im kres. Takie przedstawienie sprawy jest wygodne, ponieważ Polacy zawsze będą występować w roli ofiary, natomiast Ukraińcy w roli napastników, niezależnie od miejsca zamieszkania – czy to na Wołyniu, czy w Beskidzie Niskim. Deportacja ludności ukraińskiej w 1947 r. jest ukazana jako konieczna, ale humanitarna akcja – Ukraińcy nie zostali wymordowani, a jedynie wysiedleni. Świadomie pomija się przy tym cywilne ofiary po stronie ukraińskiej, a jeżeli się o nich wspomina to wyłącznie w kontekście tzw. akcji odwetowych, czy też uderzeń wyprzedzających, które siłą rzeczy rozciąga się na wszystkie akcje wobec Ukraińców, od Wołynia po operację „Wisła”. Brak przy tym głębszej refleksji nad tym, czy według powszechnie przyjętych norm i zasad życia społecznego można usprawiedliwiać ślepy (prewencyjny, zastępczy etc.) odwet na kobietach, dzieciach i starcach zbrodnią z innego okresu, innego terenu?
Elementem konstruującym ten mit jest twierdzenie, że sotnie UPA operujące w Polsce były tymi, które wskutek działań Armii Czerwonej w 1944 r. zostały wyparte z Wołynia i Galicji Wschodniej na tereny dzisiejszej Polski. Jest to pogląd bardzo uproszczony, ale wygodny, gdyż stwarza możliwość usprawiedliwienia polskich akcji wobec ludności ukraińskiej na terenie Polski. Oto bowiem z Wołynia przybyły sotnie, które mordowały Polaków, aby teraz rozpocząć kolejną rzeź. Mówi się nawet, że w pewnym sensie dokonały agresji na polskie terytorium. Należało zatem rozpocząć ich likwidację, aby nie nastąpiła „powtórka Wołynia”. Przemilcza się przy tym niewygodny fakt, że niemal wszystkie sotnie UPA w powojennej Polsce rekrutowały się z miejscowych Ukraińców, a wzrost ich liczby był związany z brutalnością przesiedleń ludności ukraińskiej w latach 1944-46 do ZSRR. Pomijanie tego zjawiska powoduje, że można nazywać polskie akcje przeciwko ludności ukraińskiej w Polsce odwetem lub uderzeniem prewencyjnym. W rzeczywistości w powojennej Polsce to ludność ukraińska była w stanie ciągłego zagrożenia. Świadczą o tym badania rzetelnych polskich historyków oraz liczne dokumenty. Jeżeli na Wołyniu i Galicji Wschodniej ofiar wśród ludności cywilnej było zdecydowanie więcej po stronie polskiej, to na terenach dzisiejszej Polski – po stronie ukraińskiej. Zbrojnych akcji przeciwko ukraińskim wsiom, cywilnym mieszkańcom, dokonywało nie tylko polskie podziemie, ale także Ludowe Wojsko Polskie, NKWD, UB, MO i bandy rabunkowe.
Ludność ukraińska objęta akcją „Wisła” nie miała nic wspólnego z mordami na Wołyniu czy Galicji Wschodniej. Wynika to chociażby z racji zamieszkiwania innego terenu, innej specyfiki relacji polsko-ukraińskich na terytorium pogranicza. Zatem akcja „Wisła” nie była bezpośrednim następstwem Wołynia i nie można jej usprawiedliwiać tamtymi mordami. Nie można bowiem winić i karać całego narodu.
Deportacja Ukraińców w 1947 r. została przeprowadzona przez władze komunistyczne, a nie legalne władze kontynuujące państwowość II Rzeczypospolitej. Władze komunistyczne, które zostały Polakom narzucone, wasalizowały Polskę dla potrzeb geopolityki ZSRR. Nie ma żadnych dokumentów, które wskazywałyby, że komuniści, decydując się na akcję „Wisła”, kierowali się chęcią zemsty za Wołyń. Co prawda, propaganda wykorzystywała ten argument, jednak głównie w celu, aby poprzez zbudowanie obrazu wroga zalegalizować w jakiejś mierze swoje rządy w oczach polskiego społeczeństwa.
Paradoksalnie głosiciele tego mitu uznają rządy komunistów za niepolskie, krytykują metody zwalczania przeciwników politycznych i jednocześnie usprawiedliwiają ich działania wobec ludności ukraińskiej, czyniąc z nich obrońców polskiej racji stanu. Przemilcza się często fakt, że niejednokrotnie żołnierze KBW i funkcjonariusze UB, którzy przeprowadzali akcję „Wisła”, brali udział w zwalczaniu polskiego podziemia.
Mit. V
Tylko wysiedlenie Ukraińców mo-gło położyć kres działalności UPA
Mit ten zakłada, że nie było innej możliwości zlikwidowania UPA w Polsce, jak tylko poprzez zniszczenie jej zaplecza. Ma on na celu usprawiedliwienie zastosowania odpowiedzialności zbiorowej wobec ogółu ludności, jakoby wszyscy „Ukraińcy wspierali działalność podziemia”.
Istotnie, sotnie UPA składały się z miejscowych Ukraińców. Ich rozwój nastąpił po rozpoczęciu deportacji ludności ukraińskiej do ZSRR. Nie udało się im całkowicie sparaliżować deportacji – z liczby 700 tys. Ukraińców wysiedlono w 1944 r. około 500 tys. osób. Zakończenie akcji wysiedleńczej przyniosło ze sobą również zmniejszenie akcji przeciwko pozostałej na miejscu ludności ukraińskiej. W zasadzie zapanował spokój, gdyż wojsko zaangażowano w agitacje wyborczą, fałszowanie wyników referendum 1946 i wyborów w styczniu 1947 r. Dokumenty oraz wspomnienia wskazują, że ludność była już zmęczona konfliktem i chciała normalnie żyć. Stan demoralizacji części oddziałów spowodował, że zaczęto rozważać konieczność wyprowadzania oddziałów na Zachód lub na Ukrainę. Władze mogły wykorzystać tę sytuację do zlikwidowania partyzantki bez uciekania się do wysiedlenia. Na Ukrainie, gdzie UPA była znacznie liczniejsza i operowała na terenie nieporównywalnie bardziej zagęszczonym niż w Polsce, NKWD doprowadziło do rozbicia partyzantki. Metodą było nasycenie terenu wojskiem, przy jednoczesnym przeczesywaniu terenu i prowadzeniu rozpoznania. Wysiedlenia ludności dotyczyły w pierwszej kolejności rodzin członków OUN, UPA oraz współpracowników i miały jedynie charakter pomocniczy. Tak też można było uczynić w Polsce, czego dowodem jest likwidacja przez władze komunistyczne nieporównywalnie silniejszych oddziałów i struktur polskiego podziemia narodowego. W walce z oddziałami NZW nie stosowano wysiedleń ludności cywilnej i zasady odpowiedzialności zbiorowej. Deportacja całej ludności ukraińskiej wynikała z ówczesnej polityki narodowościowej, której celem było zbudowanie jednonarodowej Polski. Tym należy tłumaczyć, że jeszcze w 1950 r. wysiedlano ludność z powiatów Nowy Targ i Chełm, a w 1952 r. miały miejsce przygotowania do kolejnego wysiedlenia.
Oddziały UPA przetrwały wysiedlenie. Najbardziej osłabione kurenie „Rena” i „Bajdy” rozformowano, a oddziały skierowano na Zachód i na Ukrainę. Oddziały z kurenia „Zalizniaka” także skierowano na Zachód. We wrześniu 1947 r. rozwiązano kureń „Berkuta”. W terenie pozostały dobrze zakonspirowane grupy, których zadaniem było utrzymywanie kanałów łączności z Zachodem. Walki z resztkami UPA trwały jeszcze do jesieni 1948 r.
Mit. VI
Przesiedlenie Ukraińców było konieczne dla normalnego funkcjonowania gospodarki
Mit ten zakłada, że bez deportacji Ukraińców gospodarka Polski nie mogłaby normalnie funkcjonować. Zapomina się przy tym, że w osiągnięciu celu, jakim było „ostateczne rozwiązanie problemu ukraińskiego”, władze nie liczyły się z kosztami. Wydatki związane z przeprowadzeniem akcja „Wisła”, zniszczenie i wyludnienie terenów południowo-wschodniej Polski (znaczna część wsi i obszarów uprawnych zarosła lasem), potrzeba udzielenia pomocy materialnej Ukraińcom w nowym miejscu osiedlenia (w tym przyznane po 1956 r. kredytu w celu zatrzymania Ukraińców na ziemiach zachodnich i północnych) pociągnęły za sobą ogromne wydatki, które można było przeznaczyć na odbudowę kraju. Do tego należy doliczyć również koszty jakie pochłonęła powtórna kolonizacja terenów, z których wysiedlono Ukraińców.
Mit VII
W czasie akcji „Wisła” nie było ofiar śmiertelnych
Na tle skali ofiar konfliktu polsko-ukraińskiego na Wołyniu akcja „Wisła” ma jawić się jako zło konieczne, ale przeprowadzone humanitarnie. Czy było tak w rzeczywistości? Nie chodzi tutaj o porównanie liczby ofiar na Wołyniu, lecz zaprzeczenie mitowi. Na dzień dzisiejszy trudno jest ustalić liczbę ofiar. Ze wspomnień wysiedleńców wynika, że w trakcie wysiedlania i konwojowania ludności na ziemie zachodnie i północne były ofiary śmiertelne wskutek zabójstw, pobić, tortur i stresu. Potwierdzają to dokumenty. W obozie w Jaworznie, w którym Ukraińców osadzano od maja 1947 r., życie straciło przeszło 161 osób.W trakcie podróży na nowe miejsce osiedlenia zmarło co najmniej 27 osób. Nie można ustalić liczby osób zakatowanych, tych, które doznały trwałego uszczerbku na zdrowiu w trakcie przesłuchań, zabitych w trakcie wysiedlenia – w celu uniknięcia odpowiedzialności zazwyczaj traktowano je jako członków podziemia ukraińskiego. Dane wojskowe mówią o 663 zabitych i skazanych na śmierć członków UPA. Z działalności sądu GO „Wisła” wynika, że na śmierć skazano 173 osoby (zdaniem badaczy procent skazanych Ukraińców był znacznie wyższy niż procentowy udział Ukraińców do ogółu społeczeństwa). Do ofiar należy zaliczyć także nieustaloną liczbę osób, które zginęły w trakcie akcji wojskowych dokonywanych w przededniu akcji „Wisła” oraz które w wyniku zadziałania różnorodnych czynników (chorób, rozłąki z członkiem rodziny, stres) zmarły zaraz po osiedleniu na ziemiach zachodnich i północnych.
Mit VIII
W obozie w Jaworznie osadzono samych banderowców
Mit ten zakłada, że nie ma niewinnych, skrzywdzonych Ukraińców.
Członków podziemia ukraińskiego, po zatrzymaniu i przesłuchaniu, oddawano do dyspozycji prokuratury i sądu. Osoby, które podejrzewano o współpracę z podziemiem lub o to, że posiadają na ten temat jakąś wiedzę, kierowano do byłego koncentracyjnego obozu w Jaworznie. Osadzono w nim bez wyroku sądowego około 3800 osób, w tym kobiety, dzieci i starców oraz przedstawicieli duchowieństwa greckokatolickiego i prawosławnego. Wśród osadzonych znaleźli się także byli żołnierze kampanii wrześniowej i Armii Czerwonej oraz byli więźniowie hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Osadzano także osoby, które po wysiedleniu nielegalnie powróciły na ziemie rodzinne (mało brakowało, a do obozu trafiłby malarz Nikifor). W wyniku wymyślnych tortur fizycznych i psychicznych (uznanych w rezultacie śledztwa IPN za zbrodnie przeciwko ludzkości) życie straciło co najmniej 161 osób. Około 560 osobom udowodniono współpracę z podziemiem ukraińskim i sądownie skazano. Pozostałych więźniów kolejno zwalniano. Do obozu trafiały bowiem również ofiary fałszywych oskarżeń ze strony sąsiadów, nadgorliwości funkcjonariuszy UB, błędów popełnianych przy deportacji (np. niepoprawnie zapisanego nazwiska). Twierdzenie zatem, że w obozie w Jaworznie osadzono jedynie banderowców mija się z prawdą. Głoszenie takiego sądu jest zaprzeczeniem zasady domniemanej niewinności oraz kwestionowaniem działań rządu demokratycznej Polski, który zdecydował o wypłacie rent specjalnych byłym więźniom Jaworzna osadzonych bez wyroków sądowych.
Mit IX
„Skok cywilizacyjny”
Mit ten głosi, że ludność ukraińską osiedlono na ziemiach o wyższym rozwoju cywilizacyjnym. Ukraińcy nie powinni zatem narzekać, gdyż otrzymali lepsze murowane domostwa i wyposażone w maszyny gospodarstwa. Tym sposobem miał się dokonać awans cywilizacyjny przesiedleńców.
Pogląd taki trąci rasizmem, gdyż mowa jest o cywilizacji wyższej i niższej. Jest krzywdzący dla Ukraińców, ale także dla przybyłych ze wschodu Polaków. Polacy z województwa tarnopolskiego, wołyńskiego też trafiali do lepiej zurbanizowanych miast Dolnego Śląska, dostali lepsze gospodarstwa. Nie umniejsza to jednak poczucia krzywdy, czy żalu za utraconą ojcowizną. Faktem jest, że na ziemiach zachodnich i północnych warunki życia były inne, ale wynikały one z miejscowych uwarunkowań. W rzeczywistości w następstwie przesiedleń Ukraińcy tracili nieraz mienie o znacznej wartości (lasy, młyny, mieszkańcy miasteczek – kamienice). Państwo skonfiskowało majątek organizacji społecznych. Ludności ukraińskiej przydzielono budynki murowane, ale najczęściej w stanie nie pozwalającym na zamieszkanie. Ukraińców przywieziono na ziemie zachodnie i północne w momencie, kiedy proces zasiedlania tych ziem był zakończony. Siłą rzeczy przydzielono im najbardziej zrujnowane budynki, gdyż lepsze wcześniej zajęli Polacy. Polscy sąsiedzi, szabrownicy (dla tych pierwszych była to rzecz naturalna, a nawet w jakiejś mierze usprawiedliwiona) ogołocili gospodarstwa z wyposażenia, w tym narzędzi i maszyn rolniczych. Domostwa wymagały remontu. Z urzędowych dokumentów wynika, że w ówczesnym województwie szczecińskim na 9800 zajętych gospodarstw około 7450 było poważnie zniszczonych, w tym blisko 3000 wymagało odbudowy; w województwie olsztyńskim na przydzielone 14000 gospodarstw 10000 wymagało poważnego remontu; w województwie wrocławskim Ukraińców umieszczono w zabudowaniach zniszczonych w 50-70%. Siłą rzeczy przydzielono im gorszą ziemię. Ci, którzy trafili do majątków (późniejsze Państwowe Gospodarstwa Rolne) nie otrzymali nic i do dnia dzisiejszego ponoszą konsekwencję decyzji z 1947 r. Sytuacja aprowizacyjna ludności w nowym miejscu osiedlenia była niejednokrotnie bardzo trudna. W 1947 r. przed wieloma pojawiło się widmo głodu. Dlatego władze były zmuszone udzielić im pomocy, zwłaszcza żywnościowej. Dopiero pomoc materialna przyznana ludności ukraińskiej i autochtonicznej w latach 1956-1960, poprawiła jej stan materialny.
Wspomnijmy przy tym, że po wysiedleniu ludności ukraińskiej zniszczeniu uległa jej kultura materialna, więzi rodzinne i sąsiedzkie. Opuszczone cerkwie, wraz z wyposażeniem, skazano na zniszczenie. Zlikwidowano specyficzną i bogatą kulturę pogranicza polsko-ukraińskiego.
Roman Drozd
Roman Drozd – profesor Akademii Pomorskiej w Słupsku,
wiceprzewodniczący Ukraińskiego Towarzystwa
Historycznego w Polsce
Polecam książkę: St. Żurka,” UPA w Bieszczadach”. Tylko “skromnie” pominąłeś , o jakiego bestialstwa byli zdolni siepacze UPA. Jeńcom wyłupywano oczy, wyrywano genitalia, czy łamano kończyny. Nie lepiej obchodzono się z ludnością cywilną.
miriam (gość) -- 09.06.2009 - 21:20Mówisz, że to zemsta za Wołyń. A co z Tarnopolem, Lwowem, Bieszczadami?
Za akcję W. Ukraińcy niech podziękują wujkowi Banderze.
No, ale to była la nich czystka etniczna… To ciekawe, co powiedzieliby na “czystkę etniczną” w wykonaniu banderowskim. Może szkoda, że jednak nie nauczyliśmy się od banderowców rozwiązywania kwestii elementów obcych.
Miriam
Ale kto pomija?
Dymitr Bagiński -- 09.06.2009 - 22:24re: „Gonił nas człowiek z siekierą..." - ale to nie było tak, ja
Proponowałabym dla równowagi napisać o zbrodniach Polaków na Ukraińcach ;)
me (gość) -- 10.08.2009 - 13:18@ me
W tym temacie równowagi nie było.
Dymitr (gość) -- 10.08.2009 - 14:07