Wydawałoby się, że debiut fabularny Anny Jadowskiej to typowy film drogi. Ot, młoda i atrakcyjna Hanka nieoczekiwanie wychodzi z mieszkania, porzuca przyszłego męża Pawła i rusza w drogę nie wiadomo po co i dlaczego.
Co prawda wydaje się, że robi to w poszukiwaniu sensu życia, ale jak zobaczymy- nie jest to do końca pewne.
W “podróży do wnętrza siebie” Hanka poznaje nowych ludzi, nowe sytuacje, obserwuje zdarzenia, których prowadząc dotychczasowe życie pewnie nie doświadczyłaby.
Akcja filmu rozgrywa się dwutorowo; odyseja bohaterki przeplatana jest bezradnymi poszukiwaniami dziewczyny przez Pawła.
Mój stosunek do “Teraz ja” jest niejednoznaczny.
Z jednej strony mamy do czynienia z niebywałym wprost talentem Jadowskiej, a z drugiej strony zderzamy się ze słabością dramaturgiczną filmu oraz nijakością Hanki, która jakoś nie pozwala się ani lubić ani denerwować. Brak czegoś, co sprawiłoby, że widz utożsami się bohaterką.
*To co uderza, to świetne prowadzenie aktorów. Reżyserka robi to na poziomie wręcz mistrzowskim, w niektórych przypadkach pozwala odkryć zgranych wydawałoby się aktorów na nowo, wyciągając z nich maksimum. Praktycznie każda postać to człowiek z krwi i kości. Drobne gesty, oszczędność, naturalność i swoboda sprawiają, że każde niedociągnięcie filmu przestaje być przeszkodą.
Mało tego, kolejnym plusem są dialogi. Rytmiczne, potoczyste i… zwyczajne. Kto oglądał choćby “Kochanków z Marony” wie, jak trudne jest napisanie i odegranie dobrej kwestii. Jadowska umie to świetnie. Jej dialogi zwyczajnie żyją. Inna sprawa, że aktorzy sprawiają, że ich kwestie nie są suchymi linijkami tekstu do wygłoszenia- są naturalnie, po prostu mówionymi dialogami rodem z naszych ulic.
Wydaje się, że podróż Hanki jest czymś w rodzaju pretekstu do obserwacji ludzkich zachowań i motywacji. Co ciekawe, sceny roboczo nazwane “dramatyczno-łopatologicznymi” takimi nie są. Jest to kolejny dowód na “błysk” Jadowskiej. To sztuka stworzyć z dramatycznej sceny opowiastkę, przy oglądaniu której sięga się pamięcią do kina czeskiego.*
Prości ludzie w swej zwyczajności przekazują nam swoje dramaty- wywołując uśmiech na twarzy.
Kto widział już film, ten wie, że scena rozgrywająca się w komisariacie, w przydrożnym barze, w trakcie wieczorku samotnych serc to małe arcydziełka.
Zaś ten, kto jeszcze nie widział “Teraz ja”, powinien jak najszybciej nadrobić tę stratę.
Niestety nic nie jest doskonałe, a w przypadku debiutu, doskonałym być nie może. Otóż Jadowska skoncentrowana na budowie poszczególnych scen nie skupia się na całości, przez co na ekranie panuje mały chaos. Historia nie jest zwarta, a bohaterka na nieszczęście zbyt często jakby ginęła w natłoku drugorzędnych postaci i zdarzeń.
Jest to zresztą przypadłość polskiego młodego kina i miejmy nadzieję, że szybko minie.
Innym zarzutem wobec “Teraz ja” jest to, że film nie pozwala poznać Hanki, zrozumieć jej motywacji. Brak choćby kilkusekundowej sceny, która sprawi, że albo powiemy “świetnie robisz, dziewczyno”, albo “jesteś głupia w tym co robisz”.
Nie żądam łopatologicznych rozwiązań, twierdzę jednak, że film byłby czytelniejszy i dałby większe pole odbioru, gdyby scenariusz zawierał odniesienia do dotychczasowego życia Hanki i Pawła.
Hanka po prostu jest. Nie kreuje wydarzeń, jest ich mimowolnym świadkiem. Nie zmienia się pod wpływem dotychczasowych przeżyć, jak również ona sama nie zmienia otoczenia. Zresztą nie wiadomo nawet, czy ona sama chce cokolwiek zmienić, skoro szuka nieznanego.
Myślę, że “Teraz ja” należy potraktować jako obietnicę dotyczącą kolejnego filmu Anny Jadowskiej. Udowodniła, że ma talent jak cholera. A jeśli znajdzie odpowiedni scenariusz, może stworzyć arcydzieło.