Ostatnie dwa, trzy dni to był koszmar multimedialny.
Padł mi laptop, co oznaczało, żem odcięty był od świata.
Jeno na komórkę przychodziły mi powiadomienia, że dostałem maila od Ka, od Filmotforka i od miliona innych osób.
I nie było jak odpowiedzieć.
No cóż, jak padło padło, powstał nowy wydatek.
A że w Lubinie wybór, jak sam chuj, to i do Legnicy trzeba było tędy i owędy po sprzęt zaiwaniać.
Mówię wam, omijajcie Media Markt i to nie ze względu na Jana Rokitę.
O raty chodzi, a konkretnie o GE Money Bank, który potrafi przez trzy godziny przetrzymać człowieka robiąc mu nadzieję na zakup ratalny tylko po to, by odmówić przydzielenia kredytu.
Bo ponoć weryfikatorzy są tak skrupulatni, że ojojoj.
Aha. Tom zadzwonił po znajomego, który przyjechał i nakłamał w punkcie kredytowym aż miło.
Przyznali mu kredyt, musiał tylko szybko dowieźć zaświadczenie od zarobkach.
Oczywiście nie wziął nic na raty, bo chodziło o sprawdzenie wiarygodności bankowych weryfikatorów, którzy są krótko mówiąc chuj warci.
No cóż, trzeba próbować, a nawet iść tam gdzie obiecało się sobie, że nigdy się tam brudnej stopy nie postawi.
I postawiło.
I się tylko godzinę spędziło.
I się maszynę kupiło.
I przyjętym zostało miło.
Kocham cię Avansie.
Kocham was, ekspedientki z Galerii Gwarna.
Kocham cię, AIG.
Fuck off, GE Money Banku…