Nie sanie po śniegu, tylko komputery suną dziś ze świątecznym garni. W newsletterze zaprzyjaźnionego terapeuty życzenia przyszły takie: Święta? Tym, którzy potrafią je obchodzić niczego nie będę życzył, tylko pogratuluję. A pozostałym – zestresowanym, zagonionym, stojącym w korkach i kolejkach – życzę opamiętania, opamiętania, opamiętania, spokoju i radości.
Polska przedświąteczna. Jaka jest? Po mojemu – rozproszona. Każdy widzi to, na co patrzy.
Jak patrzysz na Fundację Świętego Mikołaja, na akcję Szlachetna Paczka albo na maleńką Kępa Cafe, gdzie właśnie zapraszają się na wspólne oglądanie filmów o fabrykach w Chinach, to myślisz o Polsce ze spokojem. Wypełnia Polska te upiorne formularze wnioskując o granty, robi Polska potrzebne rzeczy.
Jak patrzysz do gazety „Dziennik”, to widzisz, że wielkie zmiany w biznesie – excusez le mot – burdelowym. W okresie przedświątecznym cztery razy więcej klientów w czymś, co nazywa się u nas eufemistycznie agencjami towarzyskimi. Cztery lata temu, kiedy prowadzono porządne badania takich rzeczy nie było. Ale od zeszłego roku zmiany. Zwłaszcza przed Wigilią kolejki panów w wieku 35-45 lat. Polska sfrustrowana rozładowuje napięcie.
Jak patrzysz w stronę TVN24, to widzisz, że jeden z jej prezenterów, Bogdan Rymanowski, dostał właśnie nagrodę dziennikarza roku. Jak patrzysz w stronę „Gazety Wyborczej”, to widzisz, że jeden z jej wice-naczelnych, Piotr Pacewicz, napisał, że mu się ten wybór nie podoba, bo p. Rymanowski głownie napuszcza na siebie zaproszonych rozmówców, żeby mu się ładnie konflikt przełożył na wzrost oglądalności. Jak znów patrzysz do tefałenu, to widzisz, że stacja odwołuje swój codzienny program, w którym dziennikarze komentują co się w Polsce od rana zdarzyło. Odwołuje, bo akurat do komentowania była zaproszona kobita z „Wyborczej”. No a przecież ten Pacewicz taki be.
Już nie masz ochoty patrzeć i idziesz posłuchać sobie radia. W
„Trójce” Polska świąteczna jak trzeba. Trebunie Tutki z Twinkle Brothers śpiewają pyszne Piesni chwały, w których Jamajka z Giewontem brzmią jak dwie siostry syjamskie, żeby nie powiedzieć bracia bliźniacy. Potem nawet Mozarta można posłuchać, bo Trójka konserwatywnieje na stare lata. Albo możesz tam wylicytować świąteczne zestawy. Sławni i piękni dają jakieś rzeczy, które ty możesz nabyć jak jeszcze nie wystraszyłeś się kryzysu i nie składasz do skarpety, a kasa pójdzie na paczki dla dzieci, które potrzebują. Trochę to głupie ale można i tak zbierać pieniądze. Jeden zestaw jest od Dalajlamy. Zdjęcie z podpisem i coś tam, coś tam. Ręce trochę opadają, ale i tak nie jest najgorzej.
No ale za jakiś czas zaglądasz do newsletterów, które przez czas słuchania przyszły z sieci i widzisz, że kolejny dziennikarz, Sylwester Latkowski – który od lat drąży temat zabójstwa szefa policji Marka Papały (za co go darzę szacunkiem) – obwieszcza publiczności, że właśnie wysłał do p. Rymanowskiego sms o treści: Pacewicz upadł na głowę. Przepraszam za niego. I dzierga dla niezorientowanych: ostatnio Bogdan Rymanowski stał się obiektem ataków Gazety Wyborczej…
Chłopcy, chciałoby Ci się powiedzieć do nich – opamiętajcie się co nieco. No ale jesteś bez kontaktu w zasadzie. Możesz, owszem, mailować, esemesować czy blogować – ale czy to co da? U nas jak się już ktoś okopie na swojej pozycji, to chyba tylko potężne trzęsienie ziemi może go na inna pozycję przemieścić. No chyba że jakaś rewolucja by była, to też.
A o rewolucji zobaczysz sobie jak popatrzysz do „Gazety Stołecznej”. Miasto, które urzęduje częściowo w dawnym Pałacu Branickich na Miodowej, ma w końcu spadkobiercom Branickich ten pałac oddać. Już się po wszystkich możliwych sądach pociągali przez lata wolnej Polski, w końcu zmęczeni siedli do negocjacji z przedwojennymi właścicielami i na sam koniec nawet się z nimi umówili, że oddadzą.
Już, już masz ochotę się ucieszyć ( ci co mnie czytają, zrozumieją: coś działa!) ale potem patrzysz na komentarze pod tą informacją. A za czyją kasę Braniccy zbudowali sobie ten pałac. Jasne, że za kasę ukradzioną wyzyskiwanym milionom Polaków. To skandal, żeby ukradzione narodowi dobra zwracać zlodziejom. W Polsce wraca feudalizm ale nie na długo, bo rewolucja tuz. Tak pisze cor-tex.
Rewolucja to jest poważna rzecz, myślisz. Jak ona jest tuż, a ty się nawet nie orientujesz, że taki jest stan faktyczny, to możesz się obudzić z ręką w nocniku. Ale – myślisz – rewolucje nie spadają z nieba na pstryk. Zwykle coś je zapowiada. Ale na wszelki wypadek patrzysz jednak co tam widać w „Wyborczej”.
Rano nie pisali jeszcze o rewolucji tylko, że – cytuję tytuł – prezydent spadł z pomostu, co miało w skrócie wskazywać na wynik kolejnej rundy never ending story między pałacem premierowskim i prezydenckim. (No, nie czytają mnie premier z prezydentem, nie wiedzą, że należy wspólnie zasnąć w sejmie). Swoją drogą, ci z „Wyborczej” piszą o tych pomostach i spadaniu, a potem się oburzają, że poseł Palikot lata z wibratorem albo ze świńskim łbem na tacy. No, od kogo się uczył tego luzackiego stylu, który podobno jest jaki jest, bo publika to uwielbia?
Wracając do rewolucji… Patrzysz, a już o 15, 54 coś jednak jest na rzeczy: Rewolucja w TVP. LPR i Samoobrona przejęły telewizję. . Zawieszeni Urbański oraz… Ludzie PiS bronią Urbańskiego: ta decyzja była nielegalna… Może trzeba lecieć na barykady? – myślisz. Kogoś gonić, kogoś siekać, jak by napisał wieszcz?
Ale kogo?
I po co?
I kiedy?
Przecież trzeba na bazar, kupić kiszoną kapustę i grzyby do barszczu. Bigos nastawić, bo musi się przegryźć.
To idziesz na bazar. I widzisz tam dużo różnych rzeczy – a to jemiołę, a to srebrne świerki w doniczkach, a to wesoło migające chińskie lampki choinkowe, a wśród tego wszystkiego wielkie reklamy gazety „Fakt”.
Dostaje fortunę na fikcyjne biura! To o euro-pośle Marcinie Libickim, który jest szefem komisji do spraw petycji w euro-parlamencie, ma zwykle dobre notowania w dziennikarskim światku i chwali się, że w Wielkopolsce ma aż sześć biur. A tu „Fakt” donosi, że miesięcznie na prowadzenie biur poseł dostaje około 15 tysiecy euro, a biura są zamknięte na głucho, od wielu miesięcy nikt nie widział tam żywej duszy a w miejscu, gdzie polityk powinien przyjmować wyborców i wysłuchiwać problemów potrzebujących jest hurtownia z alkoholem.
To Ci przypomina że do świątecznego obiadu przydałoby się jakieś wytrawne białe wino. Ale zaraz o tym zapominasz, bo „Fakt” straszy: Ludzie zostaną bez mieszkań! Koniec mieszkań za grosze, bo właśnie Trybunał Konstytucyjny orzekł, że sprzedając spółdzielcze mieszkania z dużymi bonifikatami uwzględniono interes spółdzielców ale zapomniano uwzględnić interes spółdzielni (ciekawe, ze to nie jest to samo), więc już się tak sprzedawać nie będzie. A jak ktoś już kupił? Z tymi bonifikatami? To będą zabierać? – pytają się nawzajem starsze panie przy stoisku ze śledziami. Jedna odpowiada, że będą zabierać, druga, że przecież mówili że jest państwo prawa, no to chyba nie. A trzecia pani łapie się za serce i płacze. Pan wzywa pogotowie.
Pójdziemy wszyscy do stajenki?
Przybiegniemy do Betlejem….
Jak popatrzysz na wigilijny stół, to zobaczysz, że jeszcze masz się czego trzymać. W całym tym rozproszeniu – trzymaj się, Polsko.
p.s. Jak zwykle ostatnio: tekst bedzie za dzień – dwa na stronie www.obywatel.org.pl
komentarze
Przeczytałem tekst Pani, Pani Aniu,
przeczytałem tekst Pani Gretchen, parę jeszcze innych tekstów i zaczyna mi się powoli nasuwać podobieństwo między Globalnym Ocipieniem (pardą) dotyczącym podobno ocieplenia, a tym, o czym Państwo piszecie.
I cały czas usiłuję naleźć nazwę na to coś. Bo jak się to coś nazwie, to potem można identyfikować i w szczegółach określać. No, a jeszcze potem… może unikać?
Pozdrawiam Pani Aniu serdecznie
Lorenzo -- 20.12.2008 - 23:06Pani Anno,
bardzo mi się Pani tekst spodobał.
Z dwojakiej, mianowicie, przyczyny.
Po pierwsze dlatego, że odczułem niejaką powinowatość uczuć z tym tekstem.
A po drugie dlatego, że dzięki Pani dowiedziałem się o czym piszą gazety i mówią telewizje. Nie żebym się tymi nowościami bardzo zadziwił, ale nadgoniłem braki.
Pozdrawiam z wdzęcznością
yayco -- 20.12.2008 - 23:09Anno
no jak dla mnie super tekst,
szkoda że tak rzadko piszesz ostatnimi czasy :(
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 20.12.2008 - 23:40Panie Lorenzo,
“bo jak sie coś nazwie”...
Ja się często ostatnio czuję ogłupiała, bo niby widzę coś, niby jestem w czymś ale nie umiem nazwać. A jak nazwę – to ogłupienie odchodzi, wraca życie. Dobre czy złe, mądre czy głupie – ale żywe życie.
Słowa maja wielką moc.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 21.12.2008 - 00:56Panie yayco,
Z powodu powinowatości, wdzięcznosci oraz dobrych słów cieszę się, rzecz jasna.
Oraz zastanawiam się, dlaczego własciwie,zeby nie wiem co, spędzam mniej wiecej godzinę dziennie na czytaniu gazet w internecie. To nie jest racjonalne. To nie do końca mi słuzy. A jednak to robię.
zdrowia życzę...
Anna Mieszczanek -- 21.12.2008 - 01:06maxie,
trochę sie martwiłam, że taki długi i mało komu będzie sie chciało czytać. Tym bardziej dzięki za dobre słowo.
A mało tu piszę, raz – z powodu tego ogłupienia, o którym pisałam do Lrenzo. A dwa – bo zagrzebałam sie w dużej rzeczy i czasu mało. Ale kiedys skończę.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 21.12.2008 - 01:10Aniu,
Tylko godzinę? Szczęśliwa kobieta…
merlot -- 21.12.2008 - 01:10Bardzo, bardzo ten tekst!
oj, merlocie,
jakby mi kwadrans wystarczył, to bym była dopiero szczesliwa. Pocieszam sie, że z tego siedzenia w ogłupiajacej magmie co pewien czas przynajmniej wynika cos pożytecznego – cos zrozumiem, coś nazwę, merlot napisze, że bardzo, bardzo, co jest miłe. Dzięki.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 21.12.2008 - 10:30I niech mi kto nie/powie, że
światy równoległe nie istnieją?
Igła -- 21.12.2008 - 17:10Co?
Gwoli uzupełnienia
Wczoraj po Rymanowskim w tefauenie jako żywo widziałem dziennikarzy, którzy o sobie rozprawiali. Wśród nich Stasiński z GW bronił tekstu Pacewicza, a potem się rozlazła rozmowa o kondycji dziennikarstwa w ogóle. Wtedy też ówże Stasiński z GW pochwalił Palikota właśnie za tego wibratora.
Piotr Saj -- 22.12.2008 - 07:59Panie Igło,
można by nawet powiedzieć – co widac w tekscie – że one istnieja w pewnym nadmiarze i mnoza sie jak, nie przymierzajac, króliki.
A jesli to prawda, że od przybytku głowa nie boli, a pewnie wrecz przeciwnie, to znaczy, że jeszcze nie umiemy zobaczyc jaki z tej mnogosci moze byc pożytek.
Ale pewnie zobaczymy. Za czas jakiś.
A jak nie my to ktos inny.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 22.12.2008 - 10:44Piotrze,
no i tak własnie kondycja sięga bruku – że sobie strawestuję.
Choć jasne jest, że w ramach równoległego świata Wyborczej, wszystko jest w najlepszym porządku.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 22.12.2008 - 10:47A ja trochę nie rozumiem,
co w tych licytacjach ci się nie podoba?
No może i głupie, ale jakoś mam wrażenie, że to najlepszy sposób pomoc, połaczyć pożyteczne z przyjemnym (zabawą), przecież stąd się wziął choćby cąły sukces WOŚP.Gdyby nie ich fajherwerki, koncerty, charyzmatyczny Owsiak, zabawa i transmisja na żywo w TV, to by takich sukcesów nie mieli.
A tekst świetny.
Lubię takie komentarze, osobiste przeglądy prasy i nie tylko, trochę gorzkie, trochę bezradne, krytyczne.
Znaczy mam tak samo często, jak rzeczywistość widzę, ale tak ująć jak ty dobrze tego bym nie umiał.
Pozdrówka.
grześ -- 22.12.2008 - 11:03grzesiu,
najkrócej: po mojemu jak sie licytuje rózne dziwne rzeczy, to w sumie nie bardzo sie pamieta po co sie to robi. Adrenalina leci w góre, jest mnóstwo radochy ale mało ma to zwiazku z jakims chorym dzieckiem czy jedzeniem dla chorego w hospicjum.
Mysle,ze tak się głownie pasie ego i uspokaja sumienie.
Oczywiscie, ze lepiej tak niz nijak.
Ale mnie sie nie podoba.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Oraz bardzo dziekuje za ciepłe słowa o tekscie.
Anna Mieszczanek -- 23.12.2008 - 00:36Hm, dalej nie rozumiem,
“najkrócej: po mojemu jak sie licytuje rózne dziwne rzeczy, to w sumie nie bardzo sie pamieta po co sie to robi. Adrenalina leci w góre, jest mnóstwo radochy ale mało ma to zwiazku z jakims chorym dzieckiem czy jedzeniem dla chorego w hospicjum.
Mysle,ze tak się głownie pasie ego i uspokaja sumienie.”
Czy nie liczy się raczej efekt niż intencje?
Jeśli ktoś zapłaci za jakąś pierdółkę te kilka tuysięcy i jest z tego przy okazji dobry program w radiu i rywalizacja i zabawa i te kilka tysięcy idzie rzeczywiście na pomoc dzieciom, to co w tym złego?
Nie każdy przecież ma okazję ochotę i możliwość, by np. samemu pomagać w hospicjum itd
A co do sumienia, nie wiem, nie lubię czyjegoś osądzać.
pzdr
grześ -- 29.12.2008 - 19:33grzesiu,
ja jednak zostanę przy swojej opinii – tej o upasionym ego i uspokojonym sumieniu.
Pare dni temu czytałam relacje z rozdawania nagród ludziom, którzy pomagaja biednym. Rzecz działa sie w Krakowie, w teatrze Słowackiego – piekna sala, stoły pełne jedzonka przecudnie ugarnirowanego. Jedna biedna pani przeczytała o tym w lokalnej gazecie – ze bedzie taka impreza – i postanowiła,że tez chce przyjsc,m bo jest biedna. Ubrała sie w co tam mała, poszła i została pod drzwiami, bo jej straz nie wpusciła.
efekty sa wazne ale intencje tez. A jak efekty przewaza nad intencjami to sie wlasnie dzieje to, co wyzej opisałam.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 29.12.2008 - 21:56grzesiu
i jeszcze jedno.
Zajrzyj, prosze, do mnie tutaj:
http://tekstowisko.com/manna/58018.html
bo chyba nie było to na głownej i nikt nie zauwazył – a mnie sie to wydało ciekawe.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 29.12.2008 - 21:58