Dzieci – dziś już podrośnięte – którym życie uratował sprzęt kupiony przez Orkiestrę. Wczoraj mignęły mi w telewizji krótkie rozmowy z nimi.
Oczywiście się wzruszyłam. Orkiestra kupiła sprzęt wart sto milionów – złotych czy dolarów – nie zapamiętałam. W każdym razie sprzęt wart bardzo dużo.
Tak jak zaraz po 89 roku nie wypadało być krytycznym wobec Gazety Wyborczej, tak dziś – w pewnych środowiskach, rzecz jasna – nie wypada być krytycznym wobec Orkiestry. Więc, zapewne, spore grono osób nie będzie lubić tego, co zaraz napisze. Bo Orkiestrę należy kochać i szanować. Co rozumiem, rzecz jasna. Bo jak gra Orkiestra, to czujemy się z nią dobrze – mamy poczucie, że przyczyniamy się wspólnie do czegoś ważnego i dobrego. Czujemy się dobroczyńcami w słusznej sprawie. I lubimy ten stan ducha, no bo dlaczego by inaczej.
Nie wiem ile wart jest sprzęt którym dysponują wszystkie polskie szpitale. Też pewnie miliony dolarów. albo złotych. W każdym razie bardzo dużo.
Kto kupił ten sprzęt?
Kto, wobec tego, jest dobroczyńcą wszystkich tych osób, które dzięki temu sprzętowi zostały wyleczone, uratowane? No, kto?
Kupiono ten sprzęt z pieniędzy budżetowych.
Czyli: kupiliśmy go my wszyscy, ponieważ pieniądze budżetowe biorą się głownie z podatków, które my wszyscy, czyli każdy z nas, płacimy państwu. Państwu, na którego istnienie godzimy się, uznając, ze nie ma innego sposobu, żeby sprawnie załatwiać najważniejsze dla istnienia wspólnoty sprawy. Miedzy innymi zarządzać pieniędzmi z naszych podatków.
Ponieważ państwo każe nam te podatki płacić, pod rygorami różnymi nieprzyjemnymi, a potem wrzuca je do czarnego budżetowego wora, nad którym mało kto ma kontrolę – nikt z nas nie ma poczucia, że jest co miesiąc dobroczyńca. A jest. Każdy z nas co miesiąc finansuje kawalątek jakiejś szkoły, szpitala, komisariatu policje albo pensji urzędnika skarbowego, który bywa dla nas – petentów – mało miły, żeby użyć sobie takiego eufemizmu.
Ten brak połączenia – w zasadzie w mózgu ale także w realu – pomiędzy aktem odprowadzenia podatków do urzędu skarbowego a faktem istnienia szpitali, szkół, policji i pensji dla urzędników skarbówki, powoduje, że tak bardzo potrzebujemy Orkiestry z jej wspaniałym czerwonym serduszkiem, żeby poczuć, że zarabiamy pieniądze nie tylko dla siebie ale także dla Wspólnoty.
Co by się zmieniło, gdyby to połączenie istniało? Proste. Czulibyśmy, wstając co rano z łóżka, że jesteśmy u siebie i że możemy być przyjemnie zadowoleni z tego co już zrobiliśmy. A także: że możemy wymagać od państwa, żeby naszymi pieniędzmi zarządzało tak, żeby było nam przyjemnie z nich korzystać. Żeby szkoła była przyjazna dla dziecka, szpital dla chorego, a urzędnik dla dobroczyńcy.
Dobroczyńcy umęczeni wypełnianiem pitów! No, co właściwie? Łączmy się? Trochę głupio. No to przynajmniej: czujmy się tak, jak na to zasługujemy! Czyli dobrze. Doceniajmy to, co i tak robimy na co dzień, nawet jeśli dziś nie mamy świadomości, ze to robimy. A jak ta świadomość zacznie nam towarzyszyć na co dzień – to się dopiero będzie działo!
p.s. jak zwykle, tekst będzie za trochę na stronie www.obywatel.org.pl
komentarze
Aniu,
Napisałaś rzecz bardzo ważną, która w ferworze wojny o Owsiaka tylko pokątnie się przewijała do tej pory.
Tak naprawdę temat świadomości obywatelskiej nas – podatników, istnieje również bez żadnego związku z jakimikolwiek akcjami. I zasługuje na własną dyskusję.
Czujmy się tak, jak na to zasługujemy! Czyli dobrze. to dobry punkt wyjścia do rozmowy…
merlot -- 11.01.2009 - 11:07Dla mnie dziwne jest to rozumowanie
które na początku jest 9chyba) u ciebie obecne.
I to ściema jest.
Wcale nie czuję się dobrze ni lepiej, jak wrzcę 5 zeta na WOŚP czy pomogę komuś skromnie czy wyślę sms w ramach jakiej akcji.
Raczej czuję się czasem gorzej, że taka skromna pomoc i że to niewiele da.
Wkurza mnie to pisanie, że ktoś jak wrzuci kase raz w roku lub wspomoże akcję, to robi to w celu uspokojenia sumienia i czuje się zwolniony z pomagania.
I oczywiście Orkiestrę można krytykować i pojawiają się sensowne krytyczne teksty , ale jest ich mało i giną w powodzi propagandowych antyowsiakowych bzdurnych manifestów, które ze szczególnym upodobaniem promuje redakcja Salonu 24.
Pozdrawiam.
grześ -- 11.01.2009 - 11:18Co do Salonu
to zajrzałam tam wczoraj pierwszy raz od dawna i po prostu osłupiałam na widok zestawu na SG.
Toyah, Queid, Maryla, Christianitas, już nie pamiętam, kto jeszcze, ale pierwsze 10-15 promowanych tekstów reprezentowało jedynie słuszną linię partii :)))
Tak źle, to chyba tam jeszcze nie było…
A co do Orkiestry. No cóż, tak się złożyło, że muszę dziś trochę polatać po Krakowie. Jak mnie napadną, to wrzucę. I tyle. Proponuję nieśmiało, żeby tego już dłużej nie międlić, nie psuć sobie krwi przeciwnikami ideologicznymi i w ogóle nie fiksować na tle. Od mieszania herbata nie robi się słodsza.
pozdrawiam
grzesiu,
mam wrazenie, ze gadasz ze mna nie o tym tekscie, tylko o jakims starszym. Tam rozmawialismy o akcjach typu licytowanie i to tam pisałam o braku związku miedzy sama aukcją a celem, na który sa przeznaczone piebniadze. I ze mi sie to nie podoba.
Przy Orkiestrze nie pisze o zadnym uspokajaniu sumień, choc i ten aspekt pewnie jest tu obecny.
Zwracam uwage na całkiem inny wymiar – i Ciebie zachecam i namawiam, zebys spojrzał na ten tekst bez zaszłosci.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 11.01.2009 - 11:33Pino,
mam nadzieję, ze nie traktujesz mojego tekstu jako wyrazu fiksowania na tle. Wydawało mi sie, że zwyczajnie reaguję na rzeczywostosc za oknem. Co, jak sądzę, jest jeszcze dozwolone. ?
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 11.01.2009 - 11:37merlocie,
dzięki za docenienie wagi kwestii.
Po mojemu to jest rzeczywiscie bardzo podstawowa kwestia, niezalezna od akcji – ale akurat przy tej owsiakowej akcji stala sie dla mnie znów wyraźna.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 11.01.2009 - 11:39Anno,
moze źle odbieram to,ale mój komentarz był właściwie tylko do tego fragmentu:
“Bo jak gra Orkiestra, to czujemy się z nią dobrze – mamy poczucie, że przyczyniamy się wspólnie do czegoś ważnego i dobrego. Czujemy się dobroczyńcami w słusznej sprawie. I lubimy ten stan ducha, no bo dlaczego by inaczej.”
Do reszty tekstów nie mam zarzutów nawet mi się podoba, więc tylko się wypowiedziałem w reakcji na ten kawałek.
Ale mogłem sprawiać wrażenie, że chodzi mi o cały tekst.
pzdr
grześ -- 11.01.2009 - 11:40Pani Anno,
jasne, że nie. Po prostu nie ukrywam, że z utęsknieniem czekam już na poniedziałek 12 stycznia, bo ta WOŚP to jak każde święto, rocznica, albo zgon jakiejś wybitnej postaci – wszyscy piszą :) Rozejrzała się Pani po txt? Proszę przyznać, że to wszystko zusammen do kupy zatrąca już o jakiś obłęd :P
pozdrawiam
grzesiu,
ok.
A co do Twojego poczucia, ze za mało pomagasz.
No, weź i zapisz na kartce ile podatku zapłaciłes w ostatnim roku. Moze to nie jest wcale mało. Zwłaszcza jak sie przemnozy przez tyle milionów, ile nas tu jest?
O to mi głownie w tym tekscie chodziło.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 11.01.2009 - 11:50Pino,
to się uspokoiłam.
A ze wszyscy wokół tego krążą... Widac wazne jest – choć w rózny sposób – dla wielu osób. Czegos waznego dotyka. Czasem na zasadzie klik – brrr. Ale tak czy siak, musi byc wazne.
Ja od kilku juz lat nie daje rady słuchać tego owsiakowego tonu. I – zeby było jasne – chodzi mi o ton, krzyk, podniesiony głos i pokrzykiwanie – o nic wiecej.Podejrzewam, ze i sam Jurek Owsiak tez nie daje rady słuchac sam siebie, ale w końcu kto to wie.
Inna rzecz, ze własnie dzieki Orkiestrze wpadłam wiele lat temu na trop muzyków, których do dzis wielbię. Muzyczną czołówkę Orkiestry zagrało Voo Voo i od tego zaczeła sie moja wielka miłośc. Taka wielka, ze az mi na młodsze dziecko przeszła – od paru lat robi im zdjęcia na koncertach.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 11.01.2009 - 11:57Jak rozumiem, Panie Anno,
to Pani tekst dotyczy rozsądnego zarządzania naszymi podatkami. A generalnie świadomości tego, że to z naszych podatków utrzymywany jest ten cale – pardon – balagan.
Zgadzam się – zbyt malo w narodzie tej świadomości, ale to chyba jest wina slusznie zapomnienaego systemu, w ktorym wszystko zawdzięczaliśmy tym na górze. Z powietrzem do oddychaniam wlącznie. Ówczesne podatki tez byly zreszta atrapą.
Dzisiaj problem w tym, że my, czyli pdatnicy, powoli zaczynamy zdawać sobie z tego sprawę. W większości. Natomiast cala biurokracja – nie. I to poczynając od ochrony bezpieczeństwa, przez edukację, szpitale, a na wladzach różnego szczebla kończąc.
Wspierają ich w tym związkowcy twierdząc, że państwo musi dać, bo się ludziom należy. Pominę jednak litościwie ten wątek.
Tak więc to nie my powinniśmy uświadamiać sobie, że to wszystko jest z naszych pieniędzy, ale tamci pownni to sobie uświadomić. I to na wszystkich szczeblach.
Bo podejrzewam, że tamci na górze dobrze o tym wiedzą, ale wolą nie mówić, bo moglo by się to dla nich źle skończyć.
A WOŚP oraz inne tego typu akcje jest czymś absolutnie dodatkowym. wlaśnie ową dobroczynnością, dawaniem poza obowiązującymi podatkami. Z dobrej, a nie przymuszonej woli.
I tych dwóch sfer bym nie mylil.
Pozdrawiam serdecznie
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 11.01.2009 - 13:13Panie Lorenzo,
mój tekst dotyczy nie tylko zarzadzania naszymi podatkami.
Bardziej dotyczy NASZEJ swiadomosci tego, ze nasze pieniadze, które słuza wspólnocie, to nie tylko to, co dajemy Orkiestrze, ale – TAKZE – to, co dajemy państwu (czyli sobie) w postaci podatków.
Pan pisze:
“Tak więc to nie my powinniśmy uświadamiać sobie, że to wszystko jest z naszych pieniędzy, ale tamci pownni to sobie uświadomić. I to na wszystkich szczeblach.”
i zaraz potem:
“Bo podejrzewam, że tamci na górze dobrze o tym wiedzą, ale wolą nie mówić, bo moglo by się to dla nich źle skończyć. “
To jest – sorry – sprzeczne wewnętrznie.
Anna Mieszczanek -- 11.01.2009 - 14:06Ale mnie jest wszystko jedno co tamci mysla.
Dla mnie jest wazniejszeco my mamy w głowach. Bo na to mamy wpływ z pewnoscia. I jak my bedziemy mieli wieksza swiadomosc, to cos sie zmieni – nawet jesli tamci sie nie zmienią
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Może, Panie Anno,
niezbyt precyzyjnie sie wyrazilem. Ci na samej górze wiedzą (i siedzą cicho), ci na niższych stopniach jeszcze chyba nie do końca wiedzą, wiedzeni przekonaniem, że to jednak państwo utrzymuje obywateli.
Nie ma między nami sprzeczności, co do tego ile i co mamy mieć w glowach. Choć wąptliwości pozostają.
Pozdrawiam serdecznie
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 11.01.2009 - 16:06Pani Anno!
Proponuję przeczytać mój przedostatni tekst a w szczególności dziełko Spirytusa i Muvensa, zamieszczone tam. Myślę, że moglibyśmy porozmawiać o społeczeństwie obywatelskim, jego ograniczeniach itp.
Co do meritum, to zgadzam się z Panią.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 11.01.2009 - 16:14Panie Jerzy,
nijak nie moge znaleźć tego Spi-Mov, choc strzałke znalazlam. A łącze dzis mam takie, ze nawet złym ludziom takiego nie zyczę. To do jutra odlożę, ciesząc sie, że co do meritum jestesmy zgodni.
zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...
Anna Mieszczanek -- 12.01.2009 - 00:48Aniu,
Jerzy Ci namieszał.
Dzieło jest jego w całości, a mnie wymienia tylko przez uprzejmość, bo mu je pomogłem opublikować.
Pozdrowienia dla obojga,
mgr. Spirytus Mowens
merlot -- 12.01.2009 - 00:59Tomku!
W stopce jest wyraźnie o złożeniu tekstu przez Sirytusa i Mowensa.
:)
Jerzy Maciejowski -- 12.01.2009 - 13:14