A ja, w sposób przekorny, odnoszę wrażenie, jakby nasze życie publiczne stawało się coraz nudniejsze.
No, bo tak na trzeźwo, jak popatrzeć, to wszystko jakoś przygasa. Żadnych nowych podniecających „niusów’.
No, bo czym tu się podniecić? Relacją Pani W. M-P? Toż relacje po sobotniej dyskotece w remizie, są bardziej atrakcyjne.. A ten Pan… „Bond. Tomek Bond, jestem.” Rzeczywiście, dla panienek klasy strażackiej dyskoteki… może on i bondowaty. Bo fura niezła. I kasę ma. Ale już do pań, które bezę jeść poprawnie potrafią, to start mu się zupełnie nie udał.
Pisuję czasem różne „kryminałki”. Kiedyś wspomniałem, że dorabiam sobie do emeryturki prywaciarskiej tym sposobem. Ale przecież taka opowiastka i tak atrakcyjne osobowości, jak Tomek Bond i te wszystkie panie, to bardzo kiepściutki temacik. Nuuudne. Kto to kupi? No, Tomek Bond, może i kupiłby… Talentem handlowym i kasą się wykazał… Chałupkę sobie kupił… To może sam kupi te historyjki i jakiś serial z tego machnie? Lwa można byłoby na czas kręcenia urlopować z odsiadki – produkcją takową miałby się kto zająć. Można powiedzieć że fachowiec od obu stron.
W każdym razie, ja tego i tak nie oglądałbym. Panie urodą nie przyciągają a historyjki raczej mętne.
Albo te nudne nieszczelności tam gdzie jest napisane ściśle tajne i łamane przez poufne. Im ściślejsze, tym łatwiej przecieka. Całkiem odwrotnie niż w normalnej hydraulice. Właśnie jeden dodatkowy grzejnik w chałupce montuję, żeby mi członek rodziny nie przymarzał do komputera w takim jednym miejscu, to się znam na wyciekach. I normalnie tak jest, że jak teflon na gwint śrubunka dam ściśle, to gorącą wodę wytrzymuje latami i nie kapie. Zero wycieków. To może oni niech sobie hydraulika od ścisłości i wycieków zatrudnią?
A przy tym tyle tych wycieków, że nudne. Jak jakieś zjawisko jest powszechne, to gdzie te sensacje?
Kiedyś, jak jeden na drugiego doniósł do prokuratury, że ma podejrzenie o możliwości popełnienia przestępstwa, to była sensacja w całej dzielnicy, że kapuś i w ogóle! A teraz?
Co rusz, to jeden na drugiego takie donosy smaruje… I co? A gówno – jak się kiedyś „na dzielnicy” odpowiadało. Żadna prokuratura na świecie nie jest w stanie nie tylko rozpatrzyć, ale choćby porządnie przeczytać, te wszystkie donosy, między jedną a drugą kadencją sejmową. No to takie coś zostawia się dla przyszłego IPN-u do wyjaśnienia i napisania kilku następnych znakomitych prac magisterskich. A może i habilitacje z tego będą?
Ale czy jest cos szczególnie interesującego w pracach magisterskich? Że już o doktoratach nie wspomnę.
Nuda!
Afery… Hazardowa… Myślałby kto, że po cichu gdzieś się nasz rodzimy Las Vegas buduje… O Bugsy Siegelu można było nawet niezły filmik nakręcić. Ale o panach na Ch. i na D. Wolne żarty. Na cmentarz, to ja za młodych lat na randki chodziłem. Cmentarne spotkania, to w przedwojennych kryminałach można było umieszczać. A teraz to tylko w komedii o zombie. Takich rzeczy w kinie, ani w TV nikt nawet nie obejrzy! O stoczniach jakiś czas temu już pisałem. Gdzie tu coś ciekawego albo sensacyjnego? Gdzie afera? Przecież to normalne, że gość, co ma własną, albo pożyczona kasę to nie wyłoży jej, żeby się jakieś związkowce w kolebce bujali?!. Afera byłaby w jego banku, wtedy gdyby taki numer wierzycielom wywinął i kasę wyłożył!
A tak, nadal nuda!
Albo te, niby wojny jakieś. Gdzie tu jakieś podniecające wieści? Od czasu do czasu, któryś z chłopców, co na ochotnika i za pieniądze pojechał „bronić demokracji”, wjedzie na minę. Nieszczęście. Ale na wojnie zdarza się, że ktoś strzela. Są miny, bomby i inne takie. Po obu stronach. A to niebezpieczne żelastwo. To takie wojenne nieszczęście nie jest ani podniecające, ani ciekawe. Jest brzydkie. Bardzo. I nudne, jak wszystko w czym sensu jest mało. Bo rozumiem, gdyby z takiej wojny jakieś kolonie były… Albo choć ciut ropy… No! Niechby parę kontraktów na budowę mostów, które my najpierw powysadzamy albo zbombardujemy A tu nic!
Ale to bardzo dobrze, że robi się nudno. Nic mnie nie zmusza do angażowania się jakiekolwiek Życie Publiczne. Najważniejsi uczestnicy tego życia sami się zanudzą i znudzą swoich wyborców. A jeszcze kilkanaście kadencji sejmowych, to przecież większość z nich pomrze, albo na emerytury trafi. Może następni jakiejś rozrywki, albo sensownych emocji dostarczą?
A póki co, jak jest nudno, to ja sobie powolutku różne prace ręczne w domciu robię. Świniak się szykuje do własnoręcznego, ekologicznego wędzenia. Drewno odpowiednie się wybiera, żeby smaki i aromaty odpowiednie były.
Czasem jakieś spotkanie autorskie wyjdzie. I nawet coś tam zapłacą. I jedną sztukę ksiązki sprzedam.
Jak jest tak nudno, to czasem błyśnie mi pod czaszką jakaś scenka seksowna, albo zaskakująca. Czasem nawet prawdziwy suspens się przytrafi.
Lubię jak jest nudno.
Narobię sobie dzisiaj ładunków i jak nastrój będzie, to jutro wyskoczę na strzelnicę, przedmuchać lufę w moim Hawkenie. Żeby się tam jakieś robactwo nie zalęgło.
komentarze
Nuda jest fajna,
a i twórcza czasem.
W ogóle przereklamowane jest przekonanie niektórych, że nudzić to się należy, że gupki tylko się nudzą i takie tam.
Dziękuję autorowi za pochwałę nudy więc:)
Nudziarz.
Znaczy nudny Grześ, w dodatku niszowy i pusty, he, he.
grześ -- 20.10.2009 - 19:49Kurde
Też mię ta nuda męczy.
A z niej wynika mni jeszcze większy ziew.
Przecież już wszystko było?
Co nie?
Sięgnę do pamięci.
Własnej.
Kiedyś, jeszcze za słusznie mininego ustroju byłem mimowolnym świadkiem czytania donosu (głośno) na drugiego obywatela w ówczesnym Urzędzie Skarbowym, który jak i inne ówczesne urzędy cierpiał na braki lokalowo-kadrowe.
Ja, przy sąsiednim biurku byłem obywatelem przesłuchiwanym w innej sprawie.
W zasadzie swojej, znaczy własnej.
Żenada była wszechogarniająca. Dla trzech osób. 2 przesłuchiwanych i jednej urzędniczki. 2-gi urzędnik, ten czytający donos kwitł, czytał donos tzw. ślozbiakiem ( przyznaję, za komuny nawet maszyny do pisania były reglamentowane/ i upajał się własnym głosem.
I to by było na tyle mojego jeżeli chodzi o to co się dzieje w mediach na temat analizy tego co się dzieje wokół tzw. Służb ze szczególnym uwzględnieniem & podkreśleniem analizy dokonanej przez zaangażowanych blogermajstrów.
A do kiełbasy dodaj pan więcej czosnku.
Igła -- 20.10.2009 - 20:01Czosnek teraźniejszy nie ma już takiego niuchu, chiński jest, z importu.
Noo
Chiński czosnek - tyz prowda
O czosnkowaniu wlaściwym, to żona nie zapomina. A czosnek, taki na specjalne okazje, tudzież leczniczy, to na własnym gruncie sobie uprawia i ekologicznym gówienkiem nawozi. Ta żona.
Ryszard Katarzyński -- 21.10.2009 - 07:34W sprawie czosnku
właśnie się nim objadłem:), czy chińskim czy polskim, nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że na przeziębienie zadziała.
Albo na wampiry:)
Choć przeciw wampirom nic nie mam.
grześ -- 21.10.2009 - 12:13