To będzie niedługi, ale za to smutny tekst w formie i treści podobny do kartki z mojego własnego pamiętnika. Jeśli ktoś nie przejmuje się smutkami innych, niech go nie czyta.
Na rękopisie ślady łez. [:P]
Zastanawiałam się ostatnio: po co we mnie jest takie pragnienie śpiewania, pięknego, donośnego i najlepiej wysoko, skoro nie umiem tego robić dobrze? Czemu tego tak mocno chcę, skoro nigdy mi się to nie uda? Czemu jest to silniejsze i chodzę i śpiewam, choć inni przy mnie zatykają uszy? Skąd w takiej sytuacji może być we mnie marzenie o mikrofonie, scenie i studiu nagraniowym? I czemu, w sytuacji gdy śpiew innych wywołuje we mnie radość i wprawia w pozytywny nastrój, podczas gdy ja śpiewam owi inni nie mogą tego wytrzymać?
Czemu ja mimo tego wszystkiego kocham śpiewać – teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej?... I nie mogę przestać?...
Tak było zawsze. Śpiewałam, choć brat mi zabraniał, a inni uciekali jak najdalej ode mnie. Gdy tylko ktoś wskazywał mi fałsze – robiłam, co mogłam, by to poprawiać. Z powodu ubytku w słuchu zawsze było to dla mnie bardzo trudne.
Nauczyłam się nie śpiewać przy bracie. Nauczyłam się śpiewać najciszej, jak to było możliwe. Nauczyłam się nie śpiewać, gdy tylko ktoś był obok mnie. Nauczyłam się wstydzić mojego największego pragnienia.
Ale gdy tylko miałam taką szansę, śpiewałam w chórze.Tam w końcu nie było słychać mnie, tylko całość. A śpiew na głosy był – i nadal jest – dla mnie najpiękniejszy.
W każdym kolejnym chórze mnie ceniono. Za słuch (jak się okazało później, wątpliwy), za muzykalność, za śpiew w miarę czysty, za umiejętność wychwytywania w lot melodii, trzymania się rytmu, tak zwaną muzykalność...
W zeszłym roku wykonałam piosenkę solo. Podobało się i pani, i publiczności. Wtedy przestałam bać się mikrofonu, zaczęłam wierzyć w siebie. Przestałam wstydzić się, że śpiewam i że tak to lubię.
A koleżanki od razu: “O Boże, nie śpiewaj! To nie do wytrzymania!”. I kubeł zimnej wody na głowę – mama, która chyba lubiła mój śpiew – a może tylko tolerowała: “Przestań tak okropnie wyć!” – gdy zaśpiewałam pół refrenu, na którym i tak zamierzałam zakończyć myśl. A i tego było za dużo.
To jak jest? Śpiewam dobrze, mam głos, słuch (względnie)? Czy wyję i zawodzę? (“Ale ty masz okropną manierę!...”)
Tata mówi, że to nie ma znaczenia. Że najwazniejsze, żeby śpiewać w domu, przy pracy i dzieciom (ale ostatnio zwątpiłam, że w ogóle kiedyś pojawią się na ziemi moje dzieci).
Moje bratanice, baratanek i siostrzenice lubią, jak śpiewam i śpiewają ze mną.
A ci, co mnie otaczają na co dzień nie mogą tego znieść. O co chodzi?
Tata mi jeszcze powtarza, żebym się nie przejmowała. Że on lubi jak śpiewam (on wtedy gra na akordeonie), a śpiewu owej krzyczącej koleżanki nie może wytrzymać. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. De gustibus non disputandum est…
Zawsze porównywałam swój śpiew z tym, co słyszałam wokół siebie. Uważałam, że mimo wszystko śpiewam nie jestem gorsza od wszelkich wschodzących gwiazdek pop. Że umiem śpiewać dobrze, zwykle czysto, trafiam w tony, pilnuję by nie wpadać w manierę. Że od wielu głupich panienek śpiewam lepiej. Wygrywałam konkursy nawet – ale to było dawno i nieprawda...
Widzę swoje błędy. Wiem, że nigdy nie zaśpiewam tak, jak o tym marzę. Nie nagram płyty dobrej, żadnej płyty nie nagram pewnie. Nie dostanę się do zespołu musicalowego. Ale każdą uwagę powiedzianą po ludzku chętnie przyjmuję. Ćwiczę, by być coraz lepszą. Żeby wiedzieć, na co mnie stać i nie przejmować się docinkami genialnych koleżanek.
I nigdy nie przestanę śpiewać, bo nie umiem inaczej. Choćbym miała śpiewać tylko do siebie straszne smęty. Tylko tak jestem w stanie dać upust uczuciom, które się we mnie zbierają.
Ale każde zatkanie uszu, czy tekst: “Przestań wyć!” – boli.
Boli strasznie.
komentarze
śpiewaj!
ja mam tak samo. tylko że ja zwykle ryczę:) są tacy co w popłochu uciekają, nielicznym się podoba. dla nich i dla siebie warto to robić).
jednak przede mną wyzwanie. muszą na nową płytę nagrać w miarę normalne wokale. nigdy tego nie robiłem. boję się...
“Nie nagram płyty dobrej, żadnej płyty nie nagram pewnie.”
a dlaczego nie? przecież to teraz banalnie proste.
inna sprawa, że trzeba odkryć/stworzyć swój styl i wtedy to już łatwe jak piss of cake ;)
“So if I can shoot rabbits,
Docent Stopczyk -- 01.10.2008 - 18:06Than I can shoot fascists.”
Była taka piosenka
“śpiewam bo muszę...” jakoś tak to leciało – no i chyba oto chodzi:)
AnnPol -- 01.10.2008 - 18:21Pozdrawiam,
muzyka jest
najpiękniejszą ze sztuk … jest wszędzie
“So if I can shoot rabbits,
Docent Stopczyk -- 01.10.2008 - 18:25Than I can shoot fascists.”
a kino to co, ubeku?
No?
Human Bazooka
Mad Dog -- 01.10.2008 - 18:51Hm,
no ale przecież śpiewać każdy może:)
http://pl.youtube.com/watch?v=JcDd4HNfmnU
Zresztą Stuhr zrobił wtedy świetny performance:), no i tekst genialnego Kofty.
A wiesz, setki czy dziesiątki gwiazdek w pOlsce nie umiejących śpiewać, nie umiejących pisać tekstów nie umiejących nic robią karierę.
Nie wiem czy umiesz śpiewać:), ale jestem pewny że pisac umiesz.
A zresztą zawqsze możesz spiewać nie wiem w zespole punkowym, gdzie śwpiew taki klasyczny nie jest potrzebny tylko trza się wydzierać:)
I zaangażowane lewackie teksty pisać.
No.
grześ -- 01.10.2008 - 18:58Ale ja bredzę.
Ale w każdym razie chodzi mi o to by iść swoją drogą, nie do końca zważając na opinie innych.
Bo to ty decydujesz o sobie , nie oni.
Panno Mido
Proszę się nie przejmować zgredami.
Igła -- 01.10.2008 - 19:05Czasem tak mają.
Mad sovieciarzu
pójdźmy na kompromis. jak ubek z ubekiem. muzyka filmowa :)
“Beautiful fucking tits man!”
Docent Stopczyk -- 01.10.2008 - 19:56no i dobra
“Janek Wiśniewski padł”
Human Bazooka
Mad Dog -- 01.10.2008 - 22:30Mad
za dużo wypił? bywa, polskie wesela to nie rurki z kremem …
“Beautiful fucking tits man!”
Docent Stopczyk -- 01.10.2008 - 22:39Mido
Przypomniałaś mi kilka moich doświadczeń.
I tę atmosferę poczułam.
Cholera, dawno to było, ale gdzieś jeszcze we mnie żyje.
Zbieram myśli przez kilka godzin, bo nie chę mówić jak ciotka rozklekotka, bo ze mnie to ani jedno, ani drugie :)
Czuję tak:
Nie pozwalaj innym, nawet bliskim Ci ludziom, zabijać czy ograniczać tego co kochasz. Jeśli kochasz śpiewanie to śpiewaj. Śpiewaj. Śpiewaj.
To śpiewanie, głos który się z Ciebie wydobywa jest najpiękniejszą rzeczą na świecie.
Pamiętam, że ze mną było trochę odwrotnie.
Wszyscy w rodzinie, znajomi mojej mamy, i inni ludzie mniej lub bardziej przypadkowi uważali, że pięknie śpiewam. Normalnie, że śpiewam nieprawdopodobnie.
I oni chcieli tego słuchać, więc prosili mnie żebym im śpiewała.
Ta koszmarna bariera we mnie była tak silna, że czasem zajmowało mi godzinę, żeby wydobyć z siebie głos.
Potem się nauczyłam grać. I znowu się ogromnie tego wstydziłam.
Mój wstyd zmarnował jeden z najważniejszych i najbardziej energetycznych moich talentów. Być może najważniejszy.
Nie umiałam słuchać tego głosu w sobie. Nie umiałam pozwolić mu przemówić.
Mój głos zabił wstyd. Twój może zabić brak wiary albo krytyka.
Zacznij może od zmiany tego, jak o tym myślisz.
Ja bym zaczęła od zmiany tytułu tekstu.
Pozdrawiam Cię śpiewająco :))
Gretchen -- 01.10.2008 - 23:51Mido, nie wiem jak
śpiewasz ale piszesz śpiewająco.I tak trzymać.
Bianka -- 02.10.2008 - 00:02Pozdrawiam cieplutko.
ps.może płyty nie nagrasz puki co ale ja bym nagrała kasetę i podarowała Tacie
(ze słuchawkami,żeby Mu dali słuchać)
Docencie & Madzie
Muzyka filmowa niech żyje, jest najlepsza. I musicale :)
Mida -- 04.10.2008 - 13:38Docencie – spiewać i tak będę, a co do płyty – mi się marzy taka w wielkim stylu. Więc to nie łatwe. Nie znajdę nawet zespołu, który mnie wytrzyma ;)
Grzesiu,
Bredzenie też niech żyje :) – pomaga.
Mida -- 04.10.2008 - 13:43W piosence Stuhra najpiękniejsze są umyślne fałsze – to wcale nie łatwo zaspiewać :)
A jeśli naprawdę pisać umiem, to najważniejsze. Jakiś talent mam w końcu.
No. I nie powinnam oglądać hollywoodzkich filmów, zeby przypadkiem nie uwierzyć, że marzenia sie spełniają.
Ale to silniejsze ode mnie. W rezultacie śpiewam przy hollywoodzkich filmach ;)
AnnPol,
Akurat tego nie znam. Zanuć więcej ;)
Mida -- 04.10.2008 - 13:46Igło,
W porządku.
Mida -- 04.10.2008 - 13:50Ale przyznam się, że ostatnio mam duże problemy z pewnością siebie i przekonaniem o własnej wartości, talentach itp. Coś się we mnie psuje… Mam nadzieje, że to przejściowe.
Gretchen,
dzięki za miłe i mądre słowa. Zapamiętam, mam nadzieje, choć ostatnio z pamięcia u mnie chyba jeszcze bardziej kiepsko niż z pewnością siebie.
Mida -- 04.10.2008 - 13:53A jeśli chodzi o tytuł, to od początku był on ironiczny, szyderczy, prześmiewczy i… zacytowany…
Bianko,
niegłupi pomysł. Jak się uda, to pierwszy singiel tacie zadedykuję...
Mida -- 04.10.2008 - 13:58Ale nagrywanie metoda chałupniczą mnie zniechęca.
Ale dowiedziałam się ostatnio, że u nas w szkole jest dobry sprzęt… :))
Bredzenia nigdy dosyć:)
czego jak czego ale bredzenia mojego możesz się tu spodziewać.
grześ -- 04.10.2008 - 14:20Na przemian ze smęceniem.
Pozdrawiam słuchając genialnej Anny Szałapak w piosenkach Osieckiej.
Zajrzyj do moich dwu ostatnich tekstów o do 3 ostatnich AnnPOl, tam jest tyle cudownych piosenek od najlepszych i od Osieckiej:)
Grzesiu,
Jak tylko będę miala czas i komputer. Sam widzisz, jak długo nie mogłam na komentarze odpisac. A co dopiero wpaść do ciebie i innych… Komputer to bogactwo, ktorego nie posiadam :)
Mida -- 04.10.2008 - 14:27Spoko, ja raczej nowych tekstów dużo nie planuję,
więc będzie czas czytać te co są:)
A komputra to ja bym się chętnie pozbył na jaki tydzień a raczej internetu, bo komputer do pracy mi w sumie potrzebny, internet też trochę, ale w wymiarze niewielkim.
pzdr
grześ -- 04.10.2008 - 14:30Proszę bardzo