Harold Wilson mawiał że w polityce tydzień to wieczność. Czyli nie ma co oczekiwać aby politycy pamiętali coś sprzed miesiąca czy nie mówią o roku. Tyle, że czasem warto co nieco pamiętać. Dziś Gosiewski oburza się na PO za jej instrukcje, choć powinien pamiętać że nie jest to autorski pomysł PO tylko właśnie PiS. Gosiewski uznając to za przekroczenie zasad, stawia de facto siebie i PiS poza nawias przyzwoitości (razem z PO).
Gest Gosiewskiego odczytuje jako swoiste schadenfreude że “oni” są tak samo do kitu jak “my”. I ma racje. Bo co to znaczą takie instrukcje? Ano znaczą tylko tyle, że mamy matołów za posłów. I obserwacja ta jest prawdziwa. Gdzieś od 1997 roku transmisje z obrad sejmu są nudne. Merytorycznie poziom posłów jest nikły, retorycznie też nie są w stanie niczego sensownego powiedzieć. Głosowania są wygrywane albo dla tego że w partii i koalicji panuje żelazna dyscyplina albo dla tego że w jakimś pokoju hotelowym tą czy inną posłankę przekupi się jakimś bonusem. Realnych debat w Sejmie już nie ma.
Nikt nie uświadczy już gestów sprzeciwu w rodzaju np. negatywnej opinii Cimoszewicza na temat przysięgi poselskiej Millera. Nawet człowiek tak tradycyjny i ze “starych czasów” jak Ludwik Dorn nie ma już w sobie na tyle siły i odwagi cywilnej aby powiedzieć otwartym tekstem o tym co wszyscy po kątach mówią o Ziobro. Zresztą słowa Dorna o prowokacji wobec Cimoszewicza z czasów wyborów są chyba ostatnim przejawem przyzwoitości i uczciwości w polityce.
Dziś polityka to jak sprzedawanie proszku (i to kiepskiego). Posłowie są jak przedstawiciele handlowi który bardziej boją się o to aby roboty nie stracić niż o sens swojej pracy. Zresztą co realnie mamy od nich oczekiwać jak maks tego na co są się w stanie zdobyć to żenujące wypowiedzi Palikota albo “wystąpienia” przywołanego Gosiewskiego. Zresztą nawet liderzy nie są w stanie trzymać poziomu – Jarosław Kaczyński bez swoich brudnych palców z których ssie coraz to nowe przykłady (własnego) knajactwa nie jest już w stanie sformułować żadnej zbornej myśli.
Nie lepsi są oczywiście dziennikarze i tak zwani eksperci. Jak czytałem wczoraj prof. Zybertowicza w Dz i jego artykuł o mafii paliwowej to miałem nadzieje, że śmiał się on z niego tak samo jak ja. Bo jeśli na serio (i za darmo) napisał to co napisał to nie ma się co dziwić że politycy odlatują do krainy fikcji i fiksacji.
Za rok czy dwa jak się zacznie sypać koalicja PO-PSL i zaczną się “negocjacje aka korupcja polityczna” z pojedynczymi posłami to gotów jestem się założyć iż Gosiewski (o ile sam się “nie sprzeda”) będzie trąbił nam o “korupcji”. Liczyć będzie że nikt już jego “dokonań” na tym polu pamiętać nie będzie. I pewnie ma znów racje. Bo kto pamięta “uniesienia” Ziobro z czasów niszczarki i “ten Pan już nikogo nie zabije”. Kto pamięta czasy że “jak ktoś nie ma nic na sumieniu to się prokuratury bać nie musi”? Kto pamięta czasy specjalnych telefonów dla prokuratorów aby mogli mieć bezpośrednią łączność z “górą”. No i kto tam pamięta “pana od śrub”?
Czasem mam ochotę sam zacząć rozdawać instrukcję. Z jedynym punktem – nie oglądaj polityków. Szkoda naszego jak i ich czasu.
komentarze
Howgh!
Jak mawiają Indianie…
jotesz -- 09.07.2008 - 14:46:)