Spotykam się tu i ówdzie z tezami, że Kaczyński “pokazał” w Gruzji co to znaczy być skutecznym politykiem – “nie to co zdziecinniały rząd”.
To “pokazanie” wynikać ma tylko z tego, że w przeciwieństwie do Tuska czy Sikorskiego Kaczyński wykrzyczał Rosji w twarz jaka jest be i zabrał się do domu samolotem (który wcześniej zabrał ze służby ewakuacyjnej naszych obywateli z Tbilisi). Sikorski zajęty był ściąganiem z wakacji szefa MSZ Francji aby Prezydencja UE mogła włączyć się w rozwiązywanie konfliktu (co ostatecznie okazało się sukcesem i zakończyło cały konflikt). Jednak oczywiście tego rodzaju działania są pewnie pokazem zdziecinnienia. Bo – postawmy sprawę jasno – jaki nadwiślański twardziel będzie zajmować się jakimiś urlopami i dyplomacją, jak można powiedzieć coś “grubego” na wiecu?
Swoista schadenfreude, że Kaczyński “pokazał” jest symptomem tego że część polskiej polityk zagraniczna nie wyszła jeszcze z wieku szkolno-harcerskiego. Po latach dyskusji o tym, że w końcu powinno się i można prowadzić autorską i skuteczną (oraz odpowiedzialną) politykę okazuje się, że jak przychodzi co do czego to przyzwoici i wykształceniu ludzie (wyborcy, politycy) rzucają wszystkie zasady oraz całą swoją wiedzę w kąt i z radością stosują “politykę środkowego palca”.
Efektownym symbolem klęski gruzińskiej Kaczyńskiego było to, że nie doszło do wspólnego wystąpienia jego z Sarkozym w Gruzji mimo że byli w tym samym miejscu i w tym samym czasie w Tibilisi. Sarkozym ponoć siedział w samochodzie i czekał jak Kaczyński skończy swoje bombastyczne przemówienie. Jako Polak i obywatel któremu Lech Kaczyński jest zobowiązany służyć, muszę powiedzieć że niezmiernie przykro było mi słuchać o tym jak w sumie nie istotny z punktu widzenia europejskiej dyplomacji był nasz prezydent. Jakże to inne w stosunku do tego co jeszcze kilka lata temu można było obserwować na Ukrainie.
Zastanawiam się nad tym jak zwolennicy polityki “pokazywania się” Kaczyńskiego oraz on sam zachowywaliby się w lata 30 kiedy to Piłsudski zainicjował podpisanie traktatów o nieagresji z Hitlerem (1934) i Stalinem (1932)? Zwłaszcza że Putin to dla nich jak Stalin.
Pierwotnie chciałem napisać, że Lech Kaczyński pomylił swoje epoki. Ale prawda jest niestety taka, że na jego sposób uprawiania polityki nigdy nie było i nie będzie dobrego miejsca i dobrej epoki. Prezydent Kaczyński przegrywa z historią, z geopolityką, z zasadami uprawiania skutecznej polityki. Dał się de facto podprowadzić i zmajoryzować Gruzinom, którzy (coraz więcej na to wskazuje) wkalkulowali sobie iż poczciwy nasz prezydent będzie popierał każdy ich, nawet najgłupszy ruch.
Zresztą nie ma się co dziwić, że tak się stało bo jeśli Prezydent Kaczyński porównuje w wywiadzie dla Rzepy sprawę Osetii do tego “Co by było gdyby” pomorze chciało się odłączyć, to widać że nie do końca ogarnia złożoność kryzysu gruźskiego. Nie wiedziałem, że obywatele Pomorza mają inny język i zaliczają się do innej grupy etnicznej (oraz zostali przez Polskę najechani po raz pierwszy 15 lat temu) niż mieszkańcy reszty Polski.
Jedynym jasnym elementem całej tej sytuacji jest fakt iż w MSZ nie ma już Fotygi a w Kancelarii Premiera Brata Pana Prezydenta. Wtedy skala przegranej z historią byłaby większa. Jak napisał dziś celnie w Dzienniku Cezary Michalski*:
“Mam wiele zastrzeżeń do prowadzonej przez PO polityki wewnętrznej: do odwlekania istotnych decyzji, do zużywania ważnych polityków w PR-owych bojach… Ale różnica pomiędzy zachowaniem Tuska i Sikorskiego oraz zachowaniem Lecha Kaczyńskiego podczas gruzińskiego kryzysu to różnica taka, jak pomiędzy polityką a harcerstwem.” Nic dodać nic ujać.
komentarze
To miło...
pani Woodyo, że kupuje pani Dziennik.
Faszystowski organ Cezarego Michalskiego, ksywa – Mały Michnik.
Ja też inwestuję 2 zł w wydanie sobotnio/niedzielne.
Łączę się z panią w obrzydzeniu.
Igła -- 17.08.2008 - 13:45W związku z rozpowszechnianymi plotkami
stanowczo zaprzeczam, by woodya był(a) moim avatarem. W tej sytuacji podejrzenie pada na redakcję pewnej gazety… ;-)
s e r g i u s z -- 17.08.2008 - 14:10@Igła
Panie Igła – a u Pana z głową coś nie tak?
Zbigniew P. Szczęsny -- 17.08.2008 - 14:45Słuchaj
Nieszczęsny Szczęsny.
Nawet żartować nie umiesz.
Na tym kończę.
Igła -- 17.08.2008 - 14:49Wymianę.
Z dyńką.
Pańską.
@Igła
Ale ma Pan naprawdę zabójcze poczucie humoru… Pogratulować!
Zbigniew P. Szczęsny -- 17.08.2008 - 14:57sergiusz i Igła
Dementuje dwie rzeczy:
1. Mimo że Curie Skłodowska kobietą była, to ja z cała pewnością kobietą nie jestem :))). Co najmniej parę osób z tekstowiska miała okazje rok temu sprawdzić to na imprezie u red Leskiego…..
2. Z żadną gazetą czy inną stacją nie jestem związany….. I – uwaga – nikt mi nie płaci :(. Co akurat z żalem zauważam…. Pisze bo lubię, że tak powiem, oraz staram się przez to utrzymać jakoś w wyuczonym zawodzie (politologiem, wstyd się przyznać jestem z wykształcenia i to nawet po dwóch instytutach) bo “od zawsze” funkcjonuje w całkowicie innych branżach….
woodya -- 17.08.2008 - 15:40Igła
Jak czytam Pańskie wpisy, zwłaszcza ich język, to sobie myślę, że jednak nie pomyliłem się co do treści mojej blogonotki….......
woodya -- 17.08.2008 - 15:43Panie Woodya
Bystrzak z pana.
Bo i ja pana doskonale pamiętam.
I wiem, że pan był , jako chłop, u Leskiego.
A co do mojej wymiany z nieszczęsnym Szczęsnym, to używam jego dokładnych wpisów, skierowanych, wprost do mnie, gdzie głównie (cytuję) walił mnie z dyńki.
Cieszę, że udało się pana skłonić do komentowania własnych komentów.
Igła -- 17.08.2008 - 16:01Sposobem.
no, chyba, że się pan tak strasznie nudzi.?
Igła
Tak mi się własnie wydawało, że Pan pamięta.
Kwestia komentowania to nie kwestia nudy czy jej braku – to raczej kwestia czasu.
A co do wymiany z p. Szczęsnym to ja się nie mieszam bo wychodzę z zasady że na moim blogu każdy może pisać co chce i jak chce. Nigdy niczego nie kasowałem (chyba tylko raz w całej “karierze”)
woodya -- 17.08.2008 - 16:12"(politologiem, wstyd się przyznać jestem z wykształcenia"
Oj wstyd.
Czy należałeś do jakichś PRL-owskich organizacji społeczno-politycznych a jeśli tak to jakich?
Krk -- 17.08.2008 - 18:21Pomorze
Nie wiedziałem, że obywatele Pomorza mają inny język i zaliczają się do innej grupy etnicznej (oraz zostali przez Polskę najechani po raz pierwszy 15 lat temu) niż mieszkańcy reszty Polski.
hmm…
Język kaszubski bodaj nawet nie należy do słowiańskich…
Także nie wiedziałem, że Osetyńcy zostali przez Gruizję pierwszy raz (w historii!) najechani 15 lat temu. To wcześniej południowa Osetia nie należeła do Gruzji? Nigdy?
Oczywiście, Pomorze nie jest dla Polski Osetią. Ani Krajem Basków. Na szczęście nie mamy takich ognisk.
odys -- 18.08.2008 - 00:32Ale przecież można szybko wymienić, że Hiszpania nie uznaje niepodległości Basków ani nawet Katalonii, Francja — Korsyki, Brytania — Irlandczyków z północny, I jak im tam ktoś w prowincji strzela i bomby podkłada — to się nie cackają.
.
.
Magia -- 03.09.2008 - 17:21Magio
Wiele się jeszcze musimy nauczyć.
odys -- 18.08.2008 - 01:09Pozazdrościć tym, co już wszystko wiedzą. Od dawna.
;)
KrK
Zgodnie z opowieścią mojej Mamy, gdzieś tak w okolicach stanu wojennego o mało co ZOMO nie spałowało jej i mnie w wózku bo demonstracja Solidarności się pojawiła. Ale wtedy nie wiedziałem że Wałesa to agent a Soldarności to podpucha SB i musieliśmy się z Mamą salwować ucieczką........ To tyle w temacie PRLu…....
woodya -- 18.08.2008 - 19:24Odys, Magia
Wystraczy wejśc na wikipedie:
Do następnych wystąpień antygruzińskich, doszło w okresie budzenia się sentymentów narodowych czasu Pierestrojki. Wówczas, w 1988 roku dwie osetyjskie organizacje, złożone z intelektualistów – południowy Adamon Nychas i północny Adamon Cadisz wystapiły pod hasłem „Jeden naród – Jedna republika” i zażądały połączenia obu ziem osetyjskich pod zwierzchnictwem Moskwy. Rada Obwodu 10 listopada 1989 roku ogłosiła zmianę statusu na republikę autonomiczną. Istnieją wątpliwości co do całkowitej niezależności tych ruchów i kwestii zaangażowania radzieckich organów bezpieczeństwa w podsycanie konfliktu, który miał pomóc zatrzymać Gruzję w ZSRR[potrzebne źródło]. Władze gruzińskie świadome strategicznego znaczenia Osetii Południowej, nie mogły się na to zgodzić. Trzeba tu powiedzieć, że Osetia Południowa leży w miejscu dla Gruzji newralgicznym. Już sama nazwa regionu – Szida Kartli (Kartlia Wewnętrzna) – mówi sama za siebie. Dodatkowo granice obwodu biegną 35 km. od rogatek Tbilisi, nieomal ocierając się o jedyny, w praktyce funkcjonujący, szlak miedzy Gruzją a Północnym Kaukazem tj. tzw. Gruzińską Drogę Wojenną oraz dzieląc kraj na Gruzje wschodnią i zachodnią, nastawiając na główną oś transportowo-komunikacyjną kraju tj. doliny rzek Mtkvari i Rioni. Dlatego też w odpowiedzi parlament gruziński odmówił tym działaniom jakichkolwiek podstaw prawnych, a opozycja zapowiedziała demonstracje w Cchinwali, do której jednak nie doszło, w skutek działań Osetyjczyków. Reakcją Tbilisi były zmiany kadrowe, na najwyższych szczeblach władz w obwodzie – nie wywarło to jednak zbyt wielkiego wrażenia na Osetyjczykach.
Pierwsze walki wybuchły w 1990, między paramilitarnymi oddziałami kierowanymi przez opozycyjne Towarzystwo Meraba Kostawy z Ważą Adamią na czele oraz oddziałami samoobrony osetyńskiej, dowodzonymi przez gen. Kima Cagałowa.
W 1990 roku zaszły jednak poważne zmiany na gruzińskiej scenie polityczne, które zakończyły się krótkim rozejmem. Rządy w pierwszych demokratycznych wyborach po obaleniu komunistów objął intelektualista oraz dysydent –Zwiad Gamsachurdia, który doszedł do władzy dzięki hasłom narodowym. Jego sztandarowym sloganem był: Gruzja dla Gruzinów. Gamsachurdia, choć początkowo zapewniał, że nie zlikwiduje istniejących na terenie Gruzji jednostek autonomicznych, pozwolił by parlament 11 grudnia 1990 (w dwa dni po wygranych przez niego wyborach) zlikwidował POA, a w dwóch centralnych rejonach Osetii (cchinwalskim i drawskim) wprowadzono stan wyjątkowy. Rozpoczęto równolegle blokadę energetyczną zbuntowanej prowincji. Regularne walki rozpoczęły się 6 stycznia 1991 roku, z czego ich apogeum przypada na wiosnę i późną wiosnę tego samego roku. W tym okresie z terenów objętych ruchami zbrojnymi wyemigrowała większość Gruzinów i część Osetyńcow (szacuje się ok. 100 tys. ludzi). Bilans strat wyglądał następująco: 93 wsie spalone, zburzenie (choć nie zdobycie) Cchinwali, śmierć 100 Osetyjczyków oraz podobnej ilości Gruzinów. 14 maja 1992 roku zawarto rozejm, by po jedenastu dniach – 25 maja rozpocząć walki na nowo. Osetyńcy, którzy oskarżyli o rozerwanie rozejmu Gruzinów, w odwecie przerwali na trzy tygodnie dostawy rosyjskiego gazu płynące gazociągiem do Armenii. Konflikt ostatecznie zakończono 25 czerwca 1992 porozumieniem w Dagomysie – podpisanym przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Borysa Jelcyna i Gruzji Eduarda Szewardnadzego.
Na mocy postanowień z Dagomysu, w Osetii Południowej zaczęły stacjonować siły pokojowe złożone, z batalionów osetyńskiego, rosyjskiego i gruzińskiego. Ich rozmieszczenie pokrywało się niemal z tym, w jakim zastał siły osetyńskie i gruzińskie rozejm.
woodya -- 18.08.2008 - 19:28Woodyo
Jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności.
Wciśnięcie kombinacji klawiszy ctrl+c, ctrl+v to jednak nie byle co.
Nie do końca rozumiem, do czego chciałeś tą wklejką przekonać mnie, a tym bardziej lepiej znającą temat Magię. Jeśli wklejony przez Ciebie tekst ma świadczyć o prawdziwości Twoich sugestii o najechaniu bezbronnych sąsiadów przez Gruzję, to ja chyba nie umiem czytać. Ja tam widzę kolejny rozdział epopei świadczący, że nawet w chwili upadku sowieci podszczuwali przeciw sobie narody, które wcześniej pieczołowicie na Kaukazie porozmieszczali w taki sposób, by w zawsze móc wzniecić konflikt i móc robić to, co lubią robić najbardziej — wyzwalać.
Idę spać, bom dziś okrutnie złośliwy. I zaraz w łeb dostanę.
odys -- 18.08.2008 - 20:26.
.
Magia -- 02.09.2008 - 14:02woodya
Skąd więc Twe komunistyczne ciągoty?
Krk -- 18.08.2008 - 22:16