Z rozrzewnieniem obserwuję exodus części salonowych blogerów. To już druga fala w tym roku. Tym razem jednak, z oczami jak spodki, zarejestrowałem, kto ich onych salonowych blogerów żegna. Jest kilka niespodzianek! Przykrych dla mnie osobiście. Nieważne, najwidoczniej nie znam się na ludziach. A sami odchodzący salonowi blogerzy niech nie marudzą, niech piszą, a jak pisać nie chcą, to niech nie piszą. Literaci do piór, rzeźnicy do mięsa, papier do dupy (pardą). Jeśli myślą, że ktokolwiek się ich odejściem zmartwi i będzie pamiętał tę manifestację dłużej niż tydzień ― żyją w błędzie. Nikt nie będzie pamiętał! Dotyczy to zresztą większości z nas tu piszących. Smutne, ale prawdziwe.
Jarecki rozrabia; stoliki powywracał, kufle potłukł i chce jeszcze kelnera wytarmosić za wąsy. Goni go po sali, a zły jest już nie tylko na niego, ale na całą kelnerską korporację. Ma furę racji, przyznaję bez wahania. Kelner doliczał do rachunku, a piwa nigdy nie nalewał do kreski. Ale czy sama goła racja wystarcza? W normalnych warunkach odpowiedziałbym bez wahania ― wystarcza! A czy my mamy normalne warunki? W normalnych warunkach odpowiedziałabym ― mamy! No i jeszcze co to jest ta racja w normalnych warunkach, które mamy albo nie mamy.
W stolicy kraju deszcz i temperatura powietrza wyraźnie spadła. Wiatr robi przeciąg w moim referacie i wpada na półki przez dziury w skoroszytach. Chłodzi ukryte tam butelki. I to jest dobre. Słowem ― dalej wery pusto i coraz bardziej przewiewnie.
komentarze (110) skomentuj