Będzie kiczowato, nudno i nie wiadomo o czym. Cóż, chcem siem skompromitować, by zaprzestanie pisania w salonie lub by ograniczenie tegoż było łatwiejsze, więc zapraszam do poczytania opowiadanka pewnego.
Bez tytułu będzie.
Obudził się. Było późno. Wiedział, że to już teraz. Wstał, przeciągnął się, zapalił lampkę (nie chciał zapalać światła górnego, by nikt nie zauważył, że wstał.)
Chwilę myślał, czy warto i właściwie, co to zmieni. Pewnie nic, ale podjął decyzję. Zrobił sobie kawę, włączył cicho muzyczkę, popijając kawę myślał, że to magiczny napój. Próbował sobie przypomnieć w jakich piosenkach było coś o kawie - chyba ,,Całkiem spokojnie siądę, wypiję trzecią kawę,nie myśl o mnie kiedy stara".
On nie był. Miał 30 lat,czuł jednak, że ma dużo więcej. Wszyscy obok uważali go za szczęśliwego, spełnionego faceta. Tylko on wiedział, że jest inaczej, choć się zastanawiał dlaczego.
-,,Eh" -pomyślał - ,,przecież, kurwa, kończysz z tym, odchodzisz, zaczynasz życie od nowa, właśnie teraz, o 2.32, no może trochę później, bo w szklance jest jeszcze trochę niedopitej kawy"
Dopił, ubrał się, oczywiście na czarno, nie wiedział czemu swą ucieczkę i nowy etap zaczynał w czarnych barwach, ale wiedział, że tak być musi.
,,No nie, obudził się" -wyszeptał- i poczuł ocierającego się o niego ukochanego psa.
,,Jestem gnojem" -pomyślał- ,,nie dlatego, że opuszczam ją, tylko, że zostawiam psa". O nią, która spała za ścianą, się nie martwił, wydawało mu się, że jak wszystkie kobiety, jest silna. Nie to co on. Zresztą jak każdy nieszczęśliwy był totalnym egoistą, któremu zdawało się, że tylko on ma problemy, a wszyscy inni są zadowolonymi z siebie wspaniałymi obywatelami, takimi mieszczanami, którym obce są jakiekolwiek egzystencjalne problemy. Co innego on.
Ubrany w czarne dżinsy, czarny obcisły podkoszulek, podkreślający muskulaturę nabytą przez ostatnie 3 lata na siłowni i basenie,był już przygotowany do wyjścia. Nie brał niczego ze sobą. Prawie. Prócz drobnych,dokumentów, karty bankomatowej, rezerwowej paczki papierosów (na chwile wyjątkowego wkurwienia, bo chociaż imponowali mu palacze,sam palił rzadko). Przez pomyłkę i z przyzwyczajenia wziął klucze, za chwilę stwierdziwszy,że przecież nie ma to sensu, bo nie wie, czy kiedyś wróci, a nawet gdyby,to nie chciał żadnych łączników ze starym, ze światem, przecież to miała być ucieczka. Totalna.
Na zewnątrz było chłodno, ożywczo, orzeźwiająco. On kochał noc, myślał, że jeśli istnieje jakiś Bóg, to najgłupszym jego pomysłem było zaprogramowanie ludzi na dzienny tryb życia. On, odkąd stracił pracę i utrzymywała go jego kobieta, spał przeważnie w dzień. Tak od 8 do 17, czasem 18.
Miasto nocą zaś było piękne, wyglądało jak opustoszałe, ciche miejsce, gdzieniegdzie światełka dochodzące z mieszkań wiecznie nieśpiących, czytających, oglądających, kochających się. Zawsze go zastanawiało co ludzie mogą robić o tej porze.
Doszedł na dworzec.
Wsiadł do pociągu, co jechał na północ. Nie ważne dokąd, ważne, by jak najdalej.Nie wiedział, co będzie dalej. Nie obchodziło go to. Może wyląduje w Bieszczadach, może na dworcu jako kloszard, może zacznie pracować w hospicjum, może znajdzie prawdziwą miłość. Przypomniał sobie o psie i o niej. Poczuł ból, wściekłość na siebie, ale jednocześnie wielką radość.
,,Przecież to pierwsza istotna decyzja w moim życiu.Moja, kurwa, naprawdę moja"
Przedział na szczęście był pusty. Zasnął, pierwszy raz o dawna szczęśliwy.A może tylko przekonany o swoim szczęściu... Nieważne.
No to tyle.
Ciąg dalszy grafomańskich wypocin nastąpi.
Już wiecie czym jest BBLUZ(Z)G.
Więcej o przegranych bohaterach w odsłonie drugiej i trzeciej, bo tyle planuję.
Chyba, że coś stworzę spontanicznie jak to opowiadanie, które powstało w nocy 21/22 sierpnia, to może i kolejne odsłony będą choć wolałbym tego uniknąć.
INFO DLA TYCH, CO CZYTAJĄ NIEDOKŁADNIE:)
Opowiadanie nie ma ani prequela ani sequela wiec wszelkie gdybania na temat co na nastepnej stacji i co z bohaterami dalej sens może mają, ale ja już o tym nie napiszę, chyba, że gdybający.
A zaraz odpowiem na komenty albo w nocy albo jutro.
Aktualizacja: g. 21.27 dn. 4.09. 2007
Jako kobieta muszę się oburzyć, po prostu nie mam wyjścia!:)
Straszny truteń z tego Twojego bohatera Grzesiu.
Aż chciałoby się zanucić: "gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy...".
Ale ogólnie mi się podobało, czekam na więcej.
Pozdrawiam
Ponadto mam dwie uwagi:
1. Pociąg jedzie na północ, a Bieszczady są na południu Polski. Nigdy tam nie dojedzie, ale może traktuję ten fragment zbyt dosłownie.
2. Zostawił ją jak psa i zostawił ukochanego psa. Złamał dwukrotnie prawa zwierząt. Fanatyczni obrońcy mogą się do Pana przyczepić.
W sumie, nieźle się czyta. Czekam na c.d.
no przegrani mają być bohaterowie, cyniczni i pesymistyczni.
Nieszczęsliwi.
Coś jak Z Remarque`a skrzyżowanego z czarnym kryminałem.
taki klimat nie za wesoły, choć w następnych odsłonach dojdzie tani mistycyzm i sceny jak z horroru:) i smęcenie.
Pozdrówka.
A opowiadanko troszkę nie wyszło, tzn. pojawił się pomysł , a póxniej pisało się samo, ja dokonałem tylko kilku poprawek, a tak to jest spontaniczne, z powtórzeniami, językiem potocznym.
Idem spać.
"jak każdy nieszczęśliwy był totalnym egoistą" - jest odwrotnie, czyli totalni egoiści są nieszczęśliwi (i słusznie). Mnie bardziej ciekawi co będzie z kobietą i z psem.
tekst opowiadanka jest bardziej niż głosem narratpra, głosem bohatera, taki strumień świadomości, myśli, co robić, z tą północą i Bieszczadami wyszło trochę kontrastowo, ale było to świadome.
Co do obrońców zwierząt, no cóż, nie pomyślałem:)
- jadąc na północ wylądować w Bieszczadach?
następne odsłony nie będą powiązane niczym z tym opowiadaniem, będą to odrębne fragmenty, to jest (niepełna, chaotyczna, niespójna) ale całość:)
Naprawdę.
Podobnie jak mój przedmówca jestem ciekawa co z kobietą. Co pomyśli, co poczuje gdy się obudzi a jego już nie będzie. Czy się wścieknie, czy będzie jej żal, czy również zapragnie wsiąść w pociąg, którym będzie próbowała uciec od dotychczasowego życia?
Nocą świetnie się słucha różnych ognistych rytmów latino. Pobudzają lepiej niż kawa:)
http://pl.youtube.com/watch?v=6I3tH6tUr8s
Polecam.
zachowuje sie niezbyt chwalebnie.
Ale skoro sam twierdzi, ze to jego pierwsza wlasna decyzja w zyciu, a jak wiadomo to nasze wybory czynia nas tym, czym jestesmy (czym sie wciaz na nowo stajemy), to rzeczywiscie niezbyt mily typ z niego.
Ale zobaczymy, co bedzie dalej. Nie ukrywam, ze licze na moralitet i ze spotka go (nieuchronna w swej istocie - nie ukrywajmy tego) kleska ;-)
Pzdr.
A co w tym dziwnego? Mozna mieszkać na południe od Bieszczad, czy nie? Czy świat to Warszawa?
bym Ciapka nie zostawił.
Grzesiu, łobuzie jeden!
Jak Ci prawię komplementy u siebie w blogu, to mógłbyś łaskawie zajrzeć, a nie tylko obiecywać.
A opowiadanko cudowne, "dekadencko - nihilistyczne". Ja napisałem kiedyś coś w tym guście:
Decyzja
Mam tego wszystkiego dość
Wyjadę
Wyjadę na pewno
Zostawię wszystko
Zostawię wszystko za sobą
Wyjadę do... dokądkolwiek
I zacznę nowe życie
Bardzo przepraszamy, ale w ekspresie do Dokądkolwiek nie ma już wolnych miejsc
Po pierwszych wyrazach już czuć ducha tej mikropowieści. Nieszczęśliwy facet, choć na zewnątrz może być. Żona, której nie cierpi? Lubię gdybać, oto finał: będzie pomagał innym i pozna nieziemską kobietę. Zgadłem?
Pozdrawiam
Już wiem, dlaczego u Ciebie nie ma żadnych krytycznych komentarzy, albo pojawiają się bardzo rzadko. No, poranne oświecenie po prostu ;) Zamierzałam wystosować kilka krytycznych uwag, że poprawki na ogół tekstom nie szkodzą, a wręcz przeciwnie - pomagają, a tu by się kilka przydało, że do Remargue'a to jednak trochę daleko (a przeczytałam "Łuk triumfalny" ze dwadzieścia razy, więc wiem o czym piszę), ale jakoś nie dałam rady. Bo Ty, Grzesiu, nie wiedzieć czemu, strasznie jesteś rozbrajający...
Pozdrówki.
"Remarque'a", oczywiście. Kara za czepialstwo ;)
Raczej Raymond Chandler, ale to nie taka znow wada jesli mowa o powiesci kryminalnej. Niestety jego bohater Philip Marlowe jest raczej inny typ czlowieka. Panski bohater podejmuje pierwsza samodzielna decyzje w zyciu, w wieku 30 lat, bedac na utrzymaniu "jakiejs kobiety" , nie zabiera ukochanego psa, ale zabiera karte bankomatowa? :-)
To nie egoista jest, to jakis .... .
Niestety bede czytac dalej i nie koniecznie po to tylko, aby wytykac bledy.
Panie Grzesiu,
Byłem z rana. Ubrany na czarno. Przeczytałem i tekst mi się nie podobał. Nie wiem dlaczego. To znaczy wiem, ale to nie na telefon.
Wróciłem teraz. Mam wrażenie, że coś Pan poprawił. Trochę. A jednocześnie wystarczająco. Mam na sobie białą wąską narzutkę. Znaczy szal. Owinąłem wokół szyi po południu. Pełna dekadencja.
Tekst jest jednak poprawiony. Teraz to widzę. Uważam, że jest niezły. Niech Pan dalej pisze. Przy czym - nie należy wierzyć w to, że natchnienie nie wymaga korekty. Wymaga.
Wrócę. Znowu w czerni.
Szczególnie kawałek o nocy ... Oddałeś, choć pokrótce (razem czy osobno?), moje odczucia.
Teraz się przyczepię, bo robię się zazdrosny że fajnie piszesz ;) Przyczepić mogę się do dwóch rzeczy. Po pierwsze, czemu ubrałeś bohatera w ten czarny podkoszulek? Wiesz, jak on w nim wygląda? Beznadziejnie! Przebierz go na następnej stacji w czarny T-shirt albo koszulę.
A po drugie, czy rzecz dzieje się w Polsce? Bo jeśli tak, to jak on jadąc na północ chce trafić w Bieszczady?
Pozdro
Psa zostawił? PSA???
Ja rozumiem kobietę, ale psa?
Co za kawał chu-chu-hultaja :)
pzdr
Niespójność psychologiczną tu dostrzegam
Kwik, jakby Dziadek Jacek powiedział jedno nie wyklucza drugiego czy totalni egoiści są nieszczęsliwi i nieszczęsliwi stają się egoistami(egocentrykami), bo obchodzi ich tylko własne nieszczęscie. Co do ciekawości, patrz info.
Kwik, no można pojechać na północ, by wrócić w Bieszczady, czasowy aspekt wylądowania nie został określony.Pzdr
Delilah, w sprawie ciekawości patrz info dla czytających niedokładnie:)
eMFN-ie, bohater jak bohater, po prostu ma dość i ucieka, no nie jest to jakoś fair, ale zdarza się. W sprawie kary, nie spotka go, a przynajmniej ja o tym nie napiszę(patrz info:))
Jarecki, no masz rację.
Igła, ja też nie:),ale potrzebny był aspekt dramatyczny, zresztą bohater żałuje.
Torlin, dwie sprawy, zajrzę i skomentuję, teraz jestem totalnie zestresowany, jutro mnie czeka cięzki dzień i w ogóle odwyk od neta mam od niedzieli.
A twój krótki tekst oddaje idealnie, to co chciałem wyrazić w opowiadanku albo inaczej, to co mi się napisało, bo ja chciałem tylko o motywie kawy i człowieku co wstaje w nocy i ucieka.
A ekspres do dokądkolwiek i brak wolnych miejsc-piękne, mam nadzieję,że się nie obrazisz jak będę używał twojej frazy.
Boanerges, patrz info, to nie jest mikropowieść:), nie piszę większych fragmentów, bo nie umiem, nie mam czasu , ochoty, nie chce mi się, może kiedyś, kilka pomysłów na powieści mam, ale moje pomysły rzadko się materializują.
Joanno, krytyki nigdy dosyć, szczególnie, że okazji do niej mogę dawać już mało, szczególnie jesli chodzi o stricte literackie kawałki,
co do poprawek, no cóż, poprawiam zawsze i pracuję nad swoimi tekstami blogowymi-tymi smęcącymi, publicystycznymi czy wszelakimi, taka literatura jaką zamieściłem jest bardziej zabawą i bardziej tu chodzi o klimat nie o jakieś mistrzowskie operowanie słowem, bo nie umiem tak.
Co do Remarque`a to chodzło mi raczej tylko o postaci, takie mam wrażenie, że u niego zawsze przegrane one raczej były. NO i Remarque choć czytałem z przyjemnością, taki kiczowaty momentami jest. Wprawdzie kicz kiczowi nierówny, ale...:)
Bezznaczenia, wytykaj ile chcesz, bo jak już pisałem okazji może nie być już za wiele, co do Chandlera, uwielbiam klimat czarnego kryminału( i ksiązkowy i filmowy).
Może kiedyś coś ,,chandlerowskiego" spróbuję stworzyć, jak poczytam ponownie Chandlera.
Panie Referencie, potwierdza pan, że ile czytań, tyle interpretacji czy wrażeń, bo tekstu nie poprawiałem od czasu wrzucenia do bloga, przynajmniej nic o tym nie wiem.
Co do podobania się-nie musi się podobać, bo to było napisane bardziej dla siebie, a nawet nie tyle dla siebie, co dla napisania.
Co do poprawek, są potrzebne, ale jak piszę opowiadanka, to mi się one piszą same, i póxniej lubię je tylko czytać, nie chce mi się już nic poprawiać.
Co w sumie dziwne, bo teksty ,,nieliterackie" lub ,,mało lietrackie" poprawiam często.
Zetorze, dobrze, że się podoba, co do nocy, no tak jest, niestety zaraz idem spać, ale chcę być wyspany, ale normalnie to nie ma to jak pisanie nocą albo czytanie albo alkoholizowanie się albo ....No, wiele jeszcze czynności można wymienić.
Futrzaku, ludzie są źli, a Vonnegut napisał, że największą zbrodnią jest zabicie psa, więc zostawienie pewnie niewiele mniejszą.,
Vlad, no tak, pewnie masz rację (coś za często ci ją ostatnio przyznaję:), źle się dzieje),ale jeśli chodzi o teksty stricte literackie, to raczej tu w blogu takich nie było, no i poza smęceniem jeszcze raz czy dwa( pewnie raz) nie będzie. Chyba, że znowu się coś napisze, ale mi się rzadko pisać teksty chcą.
yhm. Czekam na kolejne teksty tutaj.
Moje zdanie dotyczące tekstu powyżej znasz;)
Pozdrawiam
dopiero teraz na ciebie wpadłam i podoba mi się:) niegłupi ten twój truteń, swoją drogą... ;)
ci się podoba, ale chyba jesteś w mniejszości:)
No, ale cóż,tak bywa.
A tak trochę nie apropo`s to twoje ,,Fułajowskie" opowiadanie tyż mi się podobało, tego drugiego zaś o misu chyba, to , że tak powiem, nie zczaiłem ale ja to głupi jestem.
Pozdrówka.
Ciągle zapowiadasz,że będzie nudno, kompromitacyjnie i grafomańsko a jakoś nie jest. Więc czekam.
"Ubrany w czarne dżinsy, czarny obcisły podkoszulek, podkreślający muskulaturę nabytą przez ostatnie 3 lata na siłowni i basenie"- widzę, że dyskretnie dostrzegłeś gej-target:)).
Pozdrawiam
no każdy target mile widziany:)
Ale co za potworek językowy swoją drogą ,,gej-target", brrr, brzydzę się :)
Nie tyle gejami, bardziej targetem, a gejtargetem jeszcze bardziej.
Eh, ta angielszczyzna nas kiedyś wykonczy.
Np. w salonie wczoraj Artur Nicpoń napisał ,,edukacja sexualna". Nie chciałem się czepiać, ale jaka, sexualna?
Przecież to nie po polsku...
Pozdrówka
P.S> Nie chcę nic sugerować, ale nikt poza tobą dostrzeżenia gejowskiego targetu( eh, tyż źle) nie zauważył:)
Nawet nie wiesz jak ucieszyłeś mnie tym przytarciem uszu za target.
Od dawna doprowadza mnie do szału ten zalew angielszczyzny. Te wszystkie pointy, plazy i markety. To nuworyszowskie nabzdyczenie. To wyraz jakiś kompleksów czy co? Pewnie, dlatego my światowcy zjadamy wykwintnego hot doga, a ci prowincjonalni Czesi swój nędzny parek w rohliku.
Bokser, Michalczewski to nie niemiecki tiger to oczywiście tajger. Zadomowiona w polszczyźnie łacińska (aqua) akwa to dziś akła. Znoszę jeszcze skrót BTW, ale bajdełej już mnie pieni. Przecież niewiele dłuższe jest -przy okazji. Wkurzają mnie też geje. Nie jako kochający inaczej, bo to ich sprawa, ale leksykalnie.
Co do pewnych Twoich sugestii to uprzejmie wyjaśniam(no, no, już się tłumaczy..).
Jakiś czas temu przeglądałem amerykański poradnik w rodzaju, „Jak w weekend zostać Steibeckiem ?” czy ”ABC literackiego noblisty”. I tam znalazłem radę, aby jedna z postaci była młodym umięśnionym mężczyzną w podkoszulku i dżinsach. Wiadomo, wieśniacy i prostacy nie czytają, czytają osoby bardziej wyrafinowane. A jak wyrafinowany to duże prawdopodobieństwo, że homoseksualista.
Pozdrawiam
ale okazji nie wykorzystałeś, więc by się pogrążyć zacytuję zdanie z moejgo poprzedniego komentarza do ciebie:
,,P.S. Nie chcę nic sugerować, ale nikt poza tobą dostrzeżenia gejowskiego targetu( eh, tyż źle) nie zauważył:)"
Widzisz i nie grzmisz:)
,,dostrzeżenia gejowskiego targetu nie zauważył"
Eh, o co mi chodziło?
I czy można zauważyć dostrzeżenie?
No cóż, chyba nie powinienem już dziś nic pisać.
A poza tym to się zgadzam.
było coś o kawie?
Jest tylko jedna... One more cup of coffee for the road.
I nawet pasuje:)
Your breath is sweet
Your eyes are like two jewels in the sky.
Your back is straight, your hair is smooth
On the pillow where you lie.
But I don't sense affection
No gratitude or love
Your loyalty is not to me
But to the stars above.
One more cup of coffee for the road,
One more cup of coffee 'fore I go
To the valley below.
Your daddy he's an outlaw
And a wanderer by trade
He'll teach you how to pick and choose
And how to throw the blade.
He oversees his kingdom
So no stranger does intrude
His voice it trembles as he calls out
For another plate of food.
One more cup of coffee for the road,
One more cup of coffee 'fore I go
To the valley below.
Your sister sees the future
Like your mama and yourself.
You've never learned to read or write
There's no books upon your shelf.
And your pleasure knows no limits
Your voice is like a meadowlark
But your heart is like an ocean
Mysterious and dark.
One more cup of coffee for the road,
One more cup of coffee 'fore I go
To the valley below.
Bob Dylan
Copyright