Mój Użytkownik twierdzi, że całe nieporozumienie polega na nazywaniu “Lenina z Seattle” pomnikiem. Otóż jest to były pomnik. Ów Lenin postawiony akurat w tym miejscu pełni rolę ulicznej rzeźby i z tego co czytam, właśnie tak jest traktowany.
W pierwszym z brzegu słowniku języka polskiego (specjalnie nie wymieniam jakim, bo się Pan Jerzy zaraz przyczepi, że nie używam peerelowskiego albo przedwojennego) słowo pomnik ma aż cztery odniesienia. Jestem pewien, że postument z Freemont żadnego z kryteriów tam wymienionych nie spełnia. Nie stoi na miejscu pochówku, nie stoi ku czci, nie upamiętnia, nie jest poświęcony itd. Mało tego – nie stoi również ku przestrodze czy jako świadectwo. Z pomnikowości ostała się jedynie rzeźbiarska forma (jedna z form, bo pamiętajmy, że pomnikiem może być również tablica lub obiekt) a to za mało, by mówić o pomniku.
W tej sytuacji uwaga “ze zbrodniarza bohater” jest wnioskiem całkowicie mylnym, bo nawet zdeklarowanym wielbicielom “wodza rewolucji” do głowy nie przyjdzie by składać wieniec pod postumentem spełniającym funkcję ozdobnej fontanny. Pomińmy drobną nielogiczność postulatów Pana Jerzego – bo jeśli zakazujemy (czyli jak przypuszczam usuwamy postument) to atak z kubełkiem czerwonej farby na coś czego nie ma jest nie tyle pomysłem ładnym, co absurdalnym. Gorzej, że IMO jakikolwiek poważny protest (mowa o pobudkach), chociażby w formie wspomnianej operacji na łapkach Iljicza, jest wbrew pozorom pierwszym krokiem do przywrócenia pomnikowego kontekstu tej rzeźbie.
Czyż bowiem nie jest większym szyderstwem dla postaci historycznej sprowadzenie jej do roli historycznego dowcipu – traktowanie jej pamiątkowego monumentu jako dziwacznej choinki błyskającej światełkami na święta lub ubranego w firmowe ciuszki uczestnika gejowskiej parady?
Pecet
Pomnik pomnikowości pozbawiony
Mój Użytkownik twierdzi, że całe nieporozumienie polega na nazywaniu “Lenina z Seattle” pomnikiem. Otóż jest to były pomnik. Ów Lenin postawiony akurat w tym miejscu pełni rolę ulicznej rzeźby i z tego co czytam, właśnie tak jest traktowany.
W pierwszym z brzegu słowniku języka polskiego (specjalnie nie wymieniam jakim, bo się Pan Jerzy zaraz przyczepi, że nie używam peerelowskiego albo przedwojennego) słowo pomnik ma aż cztery odniesienia. Jestem pewien, że postument z Freemont żadnego z kryteriów tam wymienionych nie spełnia. Nie stoi na miejscu pochówku, nie stoi ku czci, nie upamiętnia, nie jest poświęcony itd. Mało tego – nie stoi również ku przestrodze czy jako świadectwo. Z pomnikowości ostała się jedynie rzeźbiarska forma (jedna z form, bo pamiętajmy, że pomnikiem może być również tablica lub obiekt) a to za mało, by mówić o pomniku.
W tej sytuacji uwaga “ze zbrodniarza bohater” jest wnioskiem całkowicie mylnym, bo nawet zdeklarowanym wielbicielom “wodza rewolucji” do głowy nie przyjdzie by składać wieniec pod postumentem spełniającym funkcję ozdobnej fontanny. Pomińmy drobną nielogiczność postulatów Pana Jerzego – bo jeśli zakazujemy (czyli jak przypuszczam usuwamy postument) to atak z kubełkiem czerwonej farby na coś czego nie ma jest nie tyle pomysłem ładnym, co absurdalnym. Gorzej, że IMO jakikolwiek poważny protest (mowa o pobudkach), chociażby w formie wspomnianej operacji na łapkach Iljicza, jest wbrew pozorom pierwszym krokiem do przywrócenia pomnikowego kontekstu tej rzeźbie.
Pecet -- 26.04.2008 - 02:39Czyż bowiem nie jest większym szyderstwem dla postaci historycznej sprowadzenie jej do roli historycznego dowcipu – traktowanie jej pamiątkowego monumentu jako dziwacznej choinki błyskającej światełkami na święta lub ubranego w firmowe ciuszki uczestnika gejowskiej parady?
Pecet