Docencie, Sajonara, Maxie

Docencie, Sajonara, Maxie

oczywiście tu nie chodzi o to, że kasa jest be i że oznacza automatyczną konwersję na ciemną stronę mocy.

To nie takie proste. Przecież są do pomyślenia sytuacje, że ktoś naprawdę dobrze potrafi pisać, w tym o polityce, i nie tłucze propagandówek z kałacha, i zamiast się marnować w jakiejś fabryce, mógłby utrzymywać się (jawnie) z pisania. Bardzo takie coś popieram. Ale to musi być jawne, bo inaczej to się robi dwuznaczne.

Podobnie jest do pomyślenia, że ktoś jest na tyle dobry w pisarstwie, a jednocześnie w swoim fachu zarabia tyle, że lepiej mu się pisze dla przyjemności, a przy tym jakby miał za to brać wynagrodzenie, to może wydawcy nie byłoby na niego stać.

I jest też wielu ciekawych autorów, dobrych każdy w swoim temacie, którzy już utrzymują się z pisania. Czy media obywatelskie miałyby im zatrzasnąć drzwi przed nosem, bo tu jakieś dziewictwo cashowe obowiązuje?

Nie ma nic złego w pisaniu za kasę. Złe mogą być niejasne reguły, niejawne bycie opłacanym itp. Tu nie chodzi o jakiś ślepy kult freeware, ale o zrozumienie, że tak jak nie ma nic złego w pisaniu za kasę, tak robienie z blogosfery młodszej siostry mass-mediów i opieranie jej na komercji jest fundamentalnym nieporozumieniem i jest sprzeczne z ideą mediów obywatelskich. One muszą znajdować środki na finansowanie działalności, ale nie mogą iść drogą mainstreamu, bo po co? Tam już siedzą rekiny.

Pozdrawiam


Independent Citizens Media, czyli TXT-notatki na Święto Niepodległości By: sergiusz (18 komentarzy) 10 listopad, 2008 - 14:43