Oczywiście, że nie bez powodu. Cała ta blogerka z pretensjami do…
No właśnie do czego?
Do prawdy? Jakiej, pardą, prawdy?
Do niezależności? No… no…
Od kilku lat, piszę sobie co miesiąc, felietonik do mainstreamu. Nic mi tak tematów nie dostarcza, jak moje internetowe życie. To tak dodaję, dla równowagi.
Umówmy się, że piszę niszowe felietony, dla niektórych, ale mainstream pełną gębą.
Redagują moje teksty tak, że… No ja bym to zrobiła inaczej. Nie o to idzie.
Mam znajomych, dziennikarzy. W różnych mediach, z różnych opcji i nic ich tak nie śmieszy, jak poważne pretensje blogerów, do bycia źródłem sensownej informacji.
Sprawa Kataryny, mogłaby to potwierdzać. Na wesoło :)
Można to wszystko generować i kontrolować. Licząc obracające się koła.
Cykle? Oczywiście.
Odkąd jestem na txt, pojawiają się marudy, wieszczące rychły koniec tego portalu.
Ostatnio to zjawisko się nasiliło. Blogerzy piszą, że nie piszą. To jest dopiero ciekawostka. Nie sądzisz?
Wielkie wyjście jakoś się nie udaje, bo wciąż ci sami ludzie tu wracają. Żenada. Uwolnić się nie mogą? Jakiś wewnętrzny przymus? No nie łapię.
Blogosfera pączuje, bo każdy chce mieć tę nieposkromioną popularność. Blog, rodzi blog. Jeden bloger, tworzy sobie wiele bogów. Ha! Jest w tym pewien myk .
Niekatoryje blogery się gubią, albo we własnym, własnoręcznie wyszydełkowanym wizerunku się nie mieszczą. To się multiplikują. Kolejna żenada. W tym popieram Mireksa.
Jakby to zebrać...
Od zawsze mówię, że Gretchen pisze o niczym. Bez pretensji, z ciągłym zdziwieniem, że ktoś Gretchen czyta.
Myślałam trochę o różnych sprawach z blogosferą związanych. I powiem Ci tak, że ta nickowa anonimowość zakijowuje w ludziach różne ważne (dla mnie) kwestie.
Myślałam też o tym, co wyrzucałam różnym nickom, jako niezrozumienie tego, co chcę powiedzieć.
Zarzucano mi, że mam pretensje o wybór. Że jak ktoś chce się zamknąć, i za tym zamknięciem robić co chce, to Gretchen się nie czepiaj.
Ponieważ nie o tym pisałam, to pomijałam ten wątek.
A dzisiaj do mnie wrócił. Jak nieustannie powracający refren piosenki, którą ktoś śpiewa, wbrew woli. Mojej.
Dzisiaj powiem tak. Coś w tym jest, moi ulubieni blogowi przeciwnicy. Coś w tym jest.
Takie drugie piętro.
Można sobie pójść.
Ja wiem, że ludzie pomijają jakieś tam zdarzenia, jakieś rozmowy, padające słowa. Dziś wiem, że można przejść mimo tego. Można pójść za głosem chwili.
Ale pozwalać sobie na przyszwędywanie się?
Takie sobie wiszenie okrakiem?
Blogerka nie jest jak mainstream. pod tym względem.
Nie da się wisieć.
Nie da się być jednocześnie otwartym i zamkniętym.
Być gdzieś krytycznie, jednocześnie mając ten gwarant pisania ( o tym samym), który przeczytają tylko wedle klucza wybrani wybrańcy , to jest jakoś oszukane. Zwracam uwagę na kontekst, zanim zechcecie (w kryjówce) mnie ugryźć.
To rozkłada blogosferę. Pazerność, nielojalność, gonitwa.
Czym się różnisz blogosfero, od mainstraemu?
Jakoś bardziej jesteś prawdziwa?
Uczciwa?
Bez żartów.
Wszystko jest tym samym. Te same mechanizmy. Ta sama małość. Ta sama, że się powtórzę, żenada.
Wierzcie w swoją siłę. W swoją uczciwość.
Każdy może wierzyć, w dowolnie wybraną fatamorganę.
Tylko proszę, nie pieprzcie bez sensu, co?
Dobrze jest czuć proporcje. I nie zakłamywać własnej twarzy. W każdym razie twarz, dla Gretchen jest ważna.
Ćwierkajcie, śpiewajcie, krytykujcie. Tylko zachowajcie twarz.
Chcecie sobie yaya robić? Najlepiej u siebie?
Noooo, róbta, róbta. Co chceta.
Aż się doigracie.
Powodzenia.
Chyba już odpowiedziałam, na wszelkie domniemywane moje przemyślenia?
Sergiuszu
Oczywiście, że nie bez powodu. Cała ta blogerka z pretensjami do…
No właśnie do czego?
Do prawdy? Jakiej, pardą, prawdy?
Do niezależności? No… no…
Od kilku lat, piszę sobie co miesiąc, felietonik do mainstreamu. Nic mi tak tematów nie dostarcza, jak moje internetowe życie. To tak dodaję, dla równowagi.
Umówmy się, że piszę niszowe felietony, dla niektórych, ale mainstream pełną gębą.
Redagują moje teksty tak, że… No ja bym to zrobiła inaczej. Nie o to idzie.
Mam znajomych, dziennikarzy. W różnych mediach, z różnych opcji i nic ich tak nie śmieszy, jak poważne pretensje blogerów, do bycia źródłem sensownej informacji.
Sprawa Kataryny, mogłaby to potwierdzać. Na wesoło :)
Można to wszystko generować i kontrolować. Licząc obracające się koła.
Cykle? Oczywiście.
Odkąd jestem na txt, pojawiają się marudy, wieszczące rychły koniec tego portalu.
Ostatnio to zjawisko się nasiliło. Blogerzy piszą, że nie piszą. To jest dopiero ciekawostka. Nie sądzisz?
Wielkie wyjście jakoś się nie udaje, bo wciąż ci sami ludzie tu wracają. Żenada. Uwolnić się nie mogą? Jakiś wewnętrzny przymus? No nie łapię.
Blogosfera pączuje, bo każdy chce mieć tę nieposkromioną popularność. Blog, rodzi blog. Jeden bloger, tworzy sobie wiele bogów. Ha! Jest w tym pewien myk .
Niekatoryje blogery się gubią, albo we własnym, własnoręcznie wyszydełkowanym wizerunku się nie mieszczą. To się multiplikują. Kolejna żenada. W tym popieram Mireksa.
Jakby to zebrać...
Od zawsze mówię, że Gretchen pisze o niczym. Bez pretensji, z ciągłym zdziwieniem, że ktoś Gretchen czyta.
Myślałam trochę o różnych sprawach z blogosferą związanych. I powiem Ci tak, że ta nickowa anonimowość zakijowuje w ludziach różne ważne (dla mnie) kwestie.
Myślałam też o tym, co wyrzucałam różnym nickom, jako niezrozumienie tego, co chcę powiedzieć.
Zarzucano mi, że mam pretensje o wybór. Że jak ktoś chce się zamknąć, i za tym zamknięciem robić co chce, to Gretchen się nie czepiaj.
Ponieważ nie o tym pisałam, to pomijałam ten wątek.
A dzisiaj do mnie wrócił. Jak nieustannie powracający refren piosenki, którą ktoś śpiewa, wbrew woli. Mojej.
Dzisiaj powiem tak. Coś w tym jest, moi ulubieni blogowi przeciwnicy. Coś w tym jest.
Takie drugie piętro.
Można sobie pójść.
Ja wiem, że ludzie pomijają jakieś tam zdarzenia, jakieś rozmowy, padające słowa. Dziś wiem, że można przejść mimo tego. Można pójść za głosem chwili.
Ale pozwalać sobie na przyszwędywanie się?
Takie sobie wiszenie okrakiem?
Blogerka nie jest jak mainstream. pod tym względem.
Nie da się wisieć.
Nie da się być jednocześnie otwartym i zamkniętym.
Być gdzieś krytycznie, jednocześnie mając ten gwarant pisania ( o tym samym), który przeczytają tylko wedle klucza wybrani wybrańcy , to jest jakoś oszukane. Zwracam uwagę na kontekst, zanim zechcecie (w kryjówce) mnie ugryźć.
To rozkłada blogosferę. Pazerność, nielojalność, gonitwa.
Czym się różnisz blogosfero, od mainstraemu?
Jakoś bardziej jesteś prawdziwa?
Uczciwa?
Bez żartów.
Wszystko jest tym samym. Te same mechanizmy. Ta sama małość. Ta sama, że się powtórzę, żenada.
Wierzcie w swoją siłę. W swoją uczciwość.
Każdy może wierzyć, w dowolnie wybraną fatamorganę.
Tylko proszę, nie pieprzcie bez sensu, co?
Dobrze jest czuć proporcje. I nie zakłamywać własnej twarzy. W każdym razie twarz, dla Gretchen jest ważna.
Ćwierkajcie, śpiewajcie, krytykujcie. Tylko zachowajcie twarz.
Chcecie sobie yaya robić? Najlepiej u siebie?
Noooo, róbta, róbta. Co chceta.
Aż się doigracie.
Powodzenia.
Chyba już odpowiedziałam, na wszelkie domniemywane moje przemyślenia?
Tak?
No mam nadzieję, że tak.
Dziękuję Sergiusz za ten tekst. Warto było.
Pozdrowienia serdeczne od Gretchen.
:)
Gretchen -- 16.05.2009 - 23:10